26.11.2016, 09:31 | #51 |
Dzień 7 4.08.2016 Czwartek
Wyspani, wypoczęci i w dobrych nastrojach przygotowujemy się do wyjazdu. Jemy śniadanie z naszych zapasów, potem jeszcze kąpiel, pakowanie i możemy jechać. Droga przez Kazachstan, to długie, proste odcinki gdzie nic się nie dzieje, jest mały ruch, nie ma co oglądać, po prostu, nuda. Mamy z Maxem zainstalowane interkomy, więc gadamy trochę, ale ile i o czym można gadać przez setki kilometrów. Na takich właśnie nudnych odcinkach, włączamy jakąś fajną muzyczkę. Przed startem z hotelu włączam „Play” i leci. Najpierw Budka Suflera „Sen o dolinie'' i „Cisza, jak ta'', a teraz „Dżem'' śpiewa, że „W Życiu piękne są tylko chwile” no i ma całkowitą rację. My w tym czasie wyjeżdżamy z Chromtau i dojeżdżamy do M32. Max jedzie przodem, ja za nim. Jest wesoło, jest fajnie, chce się żyć. M32 jest trochę wyżej niż ulica którą dojeżdżamy. Jest wcześnie, na drogach pusto, widoczność dobra z prawej i z lewej. Jedziemy niezbyt szybko. Patrzę w prawo - pusto, patrzę w lewo – jeden samochód, ale dosyć daleko, znowu jadąc patrzę w prawo i … jeb. Przywaliłem czachą w Afrykę Maxa. Ale przecież jego nie powinno tu być, obaj powinniśmy już być na prawym pasie M32 w kierunku Karabutak. Co się stało ? Ja myślałem, a właściwie to nie myślałem bo byłem pewien, że jest tyle czasu i miejsca, że spokojnie pojedziemy, a Max w tym momencie pomyślał „a co się będziemy spieszyć, poczekamy, niech sobie przejedzie'', czy coś w tym rodzaju, no i było jeb. U Maxa nic, bo trafiłem w płytę bagażnika u mnie dziura w czasze po prawej stronie. Światła całe, nocą tylko się okazało, że prawe lekko przestawione w prawo i do góry. Wkur...ny na maksa, tzn. maksymalnie na siebie, muszę się opanować. Jedna chwila rozprężenia, nieuwagi, braku koncentracji i już nie jest tak radośnie jak przed chwilą. Zrozumiał bym, gdybym przywalił w jakiś obcy samochód, albo on we mnie, ale my dwaj ? Jeden w drugiego ? Bez sensu kużwa ! No nic, trzeba jechać dalej. Bar – zajazd przy trasie. Jemy coś lekkiego, kawa, ciastko i lecimy dalej. Jeszcze dobrze nie ruszyliśmy spod baru, a Maxowi wypada telefon. Wisząc na przewodzie słuchawek, uderza w grunt i pęka ekran. Dobrze, że tylko pęka, bo w takim stanie jeszcze nadaje się do użytku. Na M32 z Chromtau do Aralska jest tylko jedna stacja benzynowa, a odcinek ten liczy 520 km, dlatego trzeba tam szczególnie uważać, czyli najlepiej mieć zapas. Lecimy. W Aralsku zjeżdżamy na obiad. Te bary przy trasie, to praktycznie jedyne miejsca w których można odpocząć od upału – mają klimatyzację. Za płow, kurdak, piwo, kawę płacimy 30 pln. Lecimy dalej, a przy drodze po prawej, jezioro widzimy. Grzechem było by nie skorzystać z takiej okazji, w takich warunkach, więc zjeżdżamy i bierzemy przyjemną kąpiel. Po chwili dołączają do nas Kirgizi wracający z Moskwy do Biszkeku. Po kąpieli zakładamy mokre ciuchy i lecimy dalej. Dzisiaj mamy szanse na dobry dystans, ale … Lecimy szybko, a za nami terenówka. Wyprzedzamy co się da, min. ciężarówkę na ciągłej. Po chwili widzę w lusterku sygnały koguta. Wyprzedza nas policja, zjeżdżają na pobocze, zatrzymują się, a my za nimi. Z samochodu policyjnego z prawej wysiada szybko policjant i macha pałką na przejeżdżającą właśnie terenówkę, ale ta się nie zatrzymuje. Policjant mówi coś do nas, wskakuje do samochodu i szybko, na sygnale pędzą za terenówką, a my zostajemy na poboczu. Co teraz mamy robić ? Czekać ? Jechać za nimi ? Tak czy tak, wcześniej czy później nadziejemy się na nich i mandat murowany. Ustalamy, że wjedziemy w step, przyczaimy się za wzgórkiem i przeczekamy aż policjanci wrócą. Jedziemy, stajemy za wzgórkiem i czekamy … czekamy … czekamy obserwując drogę, ale wracających policjantów nie widać. Pomyśleliśmy, że dłużej nie będziemy czekać i pojedziemy stepem wzdłuż drogi jakiś czas i potem na nią wyjedziemy. Jedziemy. Step w tym miejscu jest lekko pofałdowany, ale na początku jakoś nam to idzie. W pewnym momencie słyszę klakson i widzę zakopaną Afrykę. Zostawiam Trampka i wracam do pomocy Maxowi. Jedziemy dalej i za chwilę ja jestem zakopany. Wyciągamy Trampka i próbujemy jechać dalej. Próbujemy, ale co chwilę któryś z nas siedzi w piachu. Kaski i kurtki przenosimy z miejsca na miejsce, przepychamy się na kolejne miejsce i tak powoli do przodu. Wzgórki coraz wyższe, temperatura sięga chyba 40 stopni, a pot leje się ciurkiem nie tylko po plecach. I po co było nam wchodzić do jeziora ? Gdzieś po dobrej godzinie, mamy dość tej nierównej walki. Jesteśmy wypompowani, coraz trudniej wyrwać motor z piachu i przepychać przez kolejne wzgórze. Niech się dzieje co chce, wracamy na drogę, ale i to nie jest łatwe, bo trochę żeśmy się od drogi oddalili. W końcu jakoś się nam to udaje i co się okazuje ? Jesteśmy w tym samym miejscu w którym żeśmy w step wjechali, a jedyna korzyść to zaoszczędzone ileś tam dolarów, bo policjantów już żeśmy nie spotkali, ale i tak cenę „zapłaciliśmy '' wysoką. Lecimy. W Bajkonurze tankujemy paliwo i za pełny zbiornik E92, płacę 23 pln. Zrobiło się ciemno, więc tuż za Bajkonurem zjeżdżamy pierwszą drogą w step na nocleg. Zjadamy jedną puszkę paprykarzu z naszych zapasów i tym razem będziemy spać pod gołym niebem, pod niebem Bajkonuru, patrząc w gwiazdy. W tym miejscu, kosmos wygląda niesamowicie, a my, malutkie istoty, nie potrafimy ogarnąć tego ogromu. Dystans 740 km Temperatura 42* |
|
26.11.2016, 12:29 | #52 |
BRAAP BRAAP
Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
|
Świetna, klimatyczna relacja!
Na kolejne odcinki czekam z niecierpliwością. |
26.11.2016, 12:37 | #53 |
Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Wodzisław Sląski
Posty: 161
Motocykl: RD07a
Przebieg: 55000
Online: 3 tygodni 3 dni 38 min 12 s
|
Oj Heniu, Heniu. W Turcji to ja potrzaskałem czachę, a teraz Twoja do klejenia. Czekam na c.d.
|
26.11.2016, 16:56 | #54 |
|
|
30.11.2016, 12:14 | #55 |
Dzień 8 Piątek 5.08.2016
Wcześnie rano budzi nas wschodzące słońce i wtedy okazuje się, że rozbiliśmy się w jakimś rumowisku. Pozostałości po bazie rakietowej, czy cuć ? Temperatura szybko rośnie. Jemy kolejną puszkę z naszych zapasów i wyjeżdżamy z rumowiska na M32 w kierunku na Kyzyłordę. Szybko połykamy kilometry. Droga … tankowanie … droga … Rezerwa na ogół włącza się przy 200 km. Paliwo marnej jakości, niezależnie czy jest to E92, czy E95. Droga dobra, równa, lecimy szybko. Obwodnica Kyzyłordy. Duże skrzyżowanie M32 z drogą lokalną. Lecimy równo. Jakieś pół kilometra za skrzyżowaniem, chaltuje nas policja na pobocze, stoi tam już kilka samochodów. Okazało się, że oczywiście lecieliśmy trochę za szybko. W okolicy wiaduktu mają zainstalowane kamery, które nagrywają na bieżąco i na bieżąco kasują. Max zostaje zaproszony do policyjnego samochodu i ma okazję obejrzeć sobie nasz przejazd na dużym ekranie, ale za tą przyjemność musimy zapłacić 40$. Lecimy. Po pewnym czasie widzimy po prawej chałupkę z napisem „kafe''. To, że „kafe'' nie jest tak ważne jak to, że przy chałupce rosną drzewa, a jak rosną drzewa to jest cień i na dodatek obok stoi spory zbiornik z wodą i z węża leje się bieżąca woda. Nie można nie skorzystać z takiej okazji, żeby coś zjeść, odpocząć i ochłodzić się w przyjemnym cieniu. Nigdy wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy marzyć o możliwość odpoczynku w w zacienionym miejscu. Starsza pani oferuje nam … oczywiście „kurdaki'', a do tego czaj i salat, za co płacimy 2100 Tenga. W oczekiwaniu na posiłek, ucinamy sobie drzemkę w chłodnym wnętrzu chaty, a po posiłku odpoczywamy jeszcze jakiś czas na zewnątrz. Kiedy zaczynamy przygotowywać się do dalszej drogi, czyli zakładam kurtkę i buty, czuję nagle, że coś mi cieknie po twarzy, patrzę na Maxa, a on mówi … krew. Ocieram ręką nos, a tam oczywiście czerwono od krwi, leci i nie zamierza przestać. W takim stanie, raczej nie pojadę, więc szykuje się przedłużony odpoczynek. Kładę się na wznak na drewnianym podeście obok zbiornika z wodą, zmoczona chustka na czoło, tampon z papierowego ręcznika w nos i czekamy. Po pewnym czasie czuję, że jest dobrze, krew przestała lecieć, obmywam twarz wodą, do nosa nowy tampon i jedziemy dalej. Przystanek na arbuza. Tutaj również, cień jest najważniejszy. Kolejne tankowanie na stacji gdzieś za Szyimkent i znowu krew z nosa. Leci mocniej niż za pierwszym razem, to znak, że chyba jestem już mocno zmęczony. Znowu mamy dłuższy odpoczynek, a ja tym razem zalegam w cieniu za stacją, wprost na kostce brukowej z kurtką pod głową. Pamiętam, że nawet się trochę zdrzemnąłem. Z Szymkentu do Taraz mamy 180 km i chcemy tam dotrzeć na nocleg. Droga dobra, tylko silny, boczny wiatr przeszkadza w jeżdzie, targając nami na prawo i lewo. Gdzieś po 100 km. okazało się, że to nie był największy problem, bo tu droga nagle się skończyła. To znaczy, droga jest, ale w budowie, a ruch odbywa się utwardzonymi poboczami, w tumanach kurzu, raz prawą, raz lewą stroną drogi. Nie mamy jednak wyboru, musimy jechać dalej, chociaż jest coraz trudniej, bo robi się ciemno, a jazda w kurzu i to w ciemności naprawdę nie jest łatwa. Jestem wykończony, Max zresztą też. Póżną nocą dojeżdżamy do Taraz. Szukamy jakiegoś noclegu, ale na obrzeżach miasta nic nie znajdujemy i w ten sposób, gdzieś w centrum trafiamy do hotelu „Orda'' z czterema gwiazdkami i za pokój płacimy 16000 Tenga. W tym jednak momencie, kasa się nie liczy. Musimy mieć łóżko, łazienkę, klimatyzację, musimy się dobrze wyspać, wypocząć, bo jesteśmy wypompowani, a przed nami jeszcze kawał drogi. Grubo po północy idziemy spać. Można by powiedzieć, że był to dosyć spokojny dzień. Dystans 870 km Temperatura 41* |
|
30.11.2016, 14:04 | #56 |
Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 601
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 8 godz 37 min 58 s
|
Jednak nie udało sie Wam uniknąć niemiłego epizodu z Kazachską Policją.
|
30.11.2016, 14:50 | #57 |
Nie udało się i to nie było ostatnie spotkanie, ale ja nie powiedział bym, że były to jakieś niemiłe spotkania. Takie są uroki podróżowania po świecie, ot kilka dolarów i sprawa załatwiona. Przy czym, panowie policjanci byli bardzo uprzejmi i towarzyscy (przynajmniej "nasi" tacy byli) i cały ten proceder bardziej polega na rozmowie i targowaniu, niż na wymierzaniu surowej kary. Oni 100$, my 10$, Oni 50$, my 10$ itd. kto kogo przetrzyma. Poza tym, nigdy nie byliśmy zatrzymani bez popełniania wykroczenia, więc u nas targów by nie było.
|
|
30.11.2016, 14:59 | #58 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Henry ten pokój na ostatnim foto wygląda dokładnie tak samo jak ten w którym myśmy spali. Gdzie to było dokładnie? Nad krzesłem wisiał telewizor a na wejściu po prawej była łazienka. Chyba że taki stajl w większości kazachskich hoteli .
|
30.11.2016, 18:28 | #59 |
Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 601
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 8 godz 37 min 58 s
|
Faktycznie podobny, ten gdzie my spsliśmy też był wysokogwiazdkowy.
|
30.11.2016, 19:49 | #60 |
Hotel nazywa się "Orda", naprzeciw łóżek był stolik a nad nim telewizor na ścianie. Za ścianą z telewizorem, łazienka była. Patrzyliśmy, ale nigdzie nie dało się zauważyć wydrapanego napisu " Emek tu był''. Poza tym, wystrój pokoi prawdopodobnie był taki sam w całym hotelu.
W następnym odcinku będzie zdjęcie tego hotelu. |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |