26.06.2017, 10:01 | #51 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
|
Wytłumacz mi dlaczego przeoczyłem tą relację?
|
26.06.2017, 12:34 | #52 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,844
Motocykl: TA,RD04
Online: 2 miesiące 1 tydzień 6 dni 15 godz 12 min 28 s
|
Relacja bardzo interesująca.
Ogromna ilość faktów historycznych -jestem pełen podziwu. Aby to wszystko znaleźć musiałeś poświęcić mnóstwo czasu? ? ? Pisz prosimy. CIAŁ |
26.06.2017, 16:27 | #53 |
BRAAP BRAAP
Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
|
@frog, Zmyler
Dziękóweczka. @chemik Widać za mało chwytliwy tytuł wymyśliłem. @stopa-uć Staram się utrzymać balans między dynamiką narracji, a zawartością merytoryczną. Chyba w takiej formie jest to w miarę zjadliwe? W zakończeniu nie omieszkam się podzielić czasem jaki, z grubsza, mi ta relacja zajmie. Następna część pojawi się jakoś w środku tygodnia. Wyjazd służbowy. Sami rozumiecie. --- W ramach zajawki. Ostatnio edytowane przez Vee : 26.06.2017 o 16:32 |
26.06.2017, 18:18 | #54 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,844
Motocykl: TA,RD04
Online: 2 miesiące 1 tydzień 6 dni 15 godz 12 min 28 s
|
Ty już na forum MASZ wyjazdy służbowe !
MASZ wyjeżdżać i pisać ! ! Przygotuj relację do BIałej, będzie rzutnik. Wyspawamy mały czołg z taczki i zrobimy jakieś zawody na boisku. Lub desant spadochronowy z dachu wiaty(był Taki jeden) CIAŁ Ostatnio edytowane przez stopa-uć : 26.06.2017 o 18:22 Powód: DUŻA CZCIONKA |
26.06.2017, 22:34 | #55 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,139
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
Online: 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 10 godz 55 min 14 s
|
Cytat:
|
28.06.2017, 08:12 | #56 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Gdańsk Olszynka
Posty: 483
Motocykl: RD07
Online: 3 miesiące 3 tygodni 3 dni 9 godz 38 min 55 s
|
Pojezierze Drawskie - tajemniczy rejon zachodniej Polski
Stawiam na Brzeźnicę.
Świetna relacja! Na mnie te tereny również działają jak magnes i choć raz w roku staram się zapuścić w te rejony. Miałem to szczęście, że niektóre z obiektów odwiedziłem zanim popadły w zupełną ruinę, bądź zostały rozebrane. Ośrodek szkolenia wojsk rozpoznawczych w Jaworzu zwiedzałem regularnie w czasie mojego szkolenia w nim za czasów służby wojskowej. Tuż obok, nad jeziorem istniał ośrodek szkolenia płetwonurków. Pozostały po nim pomosty i jakieś fundamenty. Amfiteatr w Olesznie miałem okazję odwiedzić jako widz. Jakiś zespół w strojach ludowych dawał wówczas występ. Po miesiącu spędzonym w krzakach widok artystek bezcenny! O! Gdzieś w tym miejscu wtedy siedziałem... W jednej od samego patrzenia niemalże się zakochałem! 😜 Ostatnio edytowane przez piotr_3miasto : 28.06.2017 o 21:05 |
30.06.2017, 23:00 | #57 |
BRAAP BRAAP
Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
|
@stopa-uć
Jak zobaczą czołgi z taczek i desant spadochronowy to jeszcze nas wezmą za wrogi element i wystrzelają. @raf Krzystkowice trochę nie w tym kierunku. @piotr_3miasto Ooo to super. To może mógłbyś mi coś wyjaśnić? Tam na "nowszej" części poligonu w Jaworzu (tam gdzie rozbity Skot) jest taki obszar, gdzie stoją atrapy dział i kilkanaście takich betonowych, bo ja wiem, "ławeczek"(?) połączonych rurami. Do czego to służy i co tam się trenuje, bo nie mogę odgadnąć przeznaczenia? Co do ośrodka szkolenia płetwonurków to w mądrej książce natrafiłem na schemat toru przeszkód, bez szerszego opisu: Odnośnie Twoich odczuć w amfiteatrze - widać, że w miejscu gdzieś siedział i się zakochał, miłość zakiełkowała ponownie w postaci łubinu. No to ciąg dalszy - trochę to trwało. D+3 (12.06.2017 - poniedziałek) - Powroty cz.2 Dzisiejszy dzień ma charakter mocno objazdowy po całym regionie, więc decyduję sie opuścić miasto. Borne Sulinowo i jego okolice mają bardzo wiele do zaoferowania dla łowców niewygód i dla łowców historii. Przejeżdżając rogatki obiecuję sobie, w najbliższym czasie, spędzić tylko w tych okolicach cały dzień, a może i weekend. Przyjechać przygotowanym teoretycznie na urbex i eksplorację. W najbliższej przyszłości możecie liczyć na szerszy opis tych okolic. Wracając do wyprawy. Wyjeżdżam na główną drogę i kieruję się w stronę rosyjskiego cmentarza. Spotykam kolejnego już Teciaka na cokole. Dojeżdżam pod główną bramę. Praktycznie od razu w oko wpada nietypowy monument. Jest to pomnik pamięci niejakiego Iwana Poddubnego. Z człowiekiem tym wiąże się dość tajemnicza historia, w której więcej jest "może" i "prawdopodobnie" niż "na pewno". Koniec wojny i początek "wyzwolenia" był ciężkim czasem dla ludności cywilnej. Wycofujący się Niemcy nie patyczkowali się z nikim i z niczym - taktyka spalonej ziemi była w mocy. Zapasy na potrzeby armii zabierano siłą. Przetaczający się za nimi radziecki walec pancerny też zrobił swoje. Przyniósł kolejne zniszczenia i cierpienie. Zapasy na potrzeby armii i "łupy" zabierano siłą z tego co się ostało. W końcu, gdy front przeszedł dalej na zachód, tereny zostały obsadzone przez Armię Czerwoną. Rozpoczęły się napady, gwałty, zabójstwa i kradzieże... Takie było tło dla opisywanych wydarzeń... W 1946 roku, 20-letni wówczas Poddubny, wraz z kilkoma sowieckimi żołnierzami, udał się na "rajd" do pobliskiej wsi Kręgi. Czerwonoarmiści dokonali rozboju na mieszkańcach. Doszło do rozgrabiania majątków. Sprawa mogłaby się na tym skończyć (no bo kto w tamtych czasach przeprowadziłby dochodzenie i skazał prawomocnym wyrokiem uczestników "rajdu") gdyby nie to, że sowieci we wsi urządzili sobie strzelnicę i zaczęli zabijać cywilów. "Podobno" mieszkańcy pobiegli do lasu szukać pomocy wśród partyzantów. "Podobno" doszło do jatki i wymiany ognia pomiędzy Polakami i Sowietami, w trakcie której Poddubny dostał to na co zasłużył - czyli kulkę. Rosjanie wystawili mu pomnik w centrum Bornego Sulinowa. Uznano go za "bohatera", który zginął w walce z "bandytami". Monument - charakterystyczna ręka z Pepeszą - może być uznana za symbol triumfu. Pomnik po wycofaniu garnizonu przeniesiono na radziecki cmentarz. Sam cmentarz jest niezwykle intrygujący. Już mówię czym ta jego "niezwykłość" się objawia. Znajdziecie tutaj 344 mogiły cywilnych pracowników garnizonu oraz żołnierzy niższych szarży (ciała oficerów transportowano do Rosji i tam chowano). Część z nich zmarła z przyczyn naturalnych, część w wypadkach - samo życie. Znajdziecie także i groby maleńkich, często dopiero co narodzonych dzieci. Pochodzą głównie z lat po 1970 roku. Patrzę na daty. Żył niecałe 3 miesiące, żyła zaledwie kilka dni... Strasznie przygnębiające... Wszystkie te nagrobki wydają się jednak czymś naturalnym - na ile naturalna jest sama śmierć. Jednakże 146 grobów skrywa tajemnicę. Nie wiadomo jak zmarli ci, których tam pochowano. Nie znajdziecie na nich napisu "zginął tragicznie" albo "zginął w służbie Ojczyzny". Na nagrobkach wyryto tylko: "Nieizwiestnyj sołdat" - "nieznany żołnierz". Większość z nieznanych to dwudziestokilkuletni chłopcy, którzy służyli w 6 Gwardyjskiej Dywizji Zmechanizowanej i zmarli w latach 1945-1967, a więc po zakończeniu wojny. "Nieznany żołnierz po wojnie? W garnizonie? Jak to możliwe?" - zapytacie. Jedyne co wiadomo, to że w tamtych czasach ucieczki z garnizonu (często z przydziałową bronią) zdarzały się wcale nierzadko, chociaż głośno się o tym nie mówiło. Biada sowieckiemu żołnierzowi, który poważył się na dezercję. Pościg i obława zawsze kończyła samowolną ucieczkę. Część z uciekinierów ginęła od kul swoich, część wybierała samobójstwo, gdy nie było innego wyboru, a psychika odmawiała współpracy. "Nieizwiestnyj" to właśnie oni. Wykreśleni z rejestrów, pozbawieni nazwiska i imienia. Usunięci z ewidencji i dokumentów - jakby nigdy nie istnieli... Miejsce to wprawia mnie w zadumę. Zresztą - jak większość starych cmentarzy - chce opowiedzieć nam swoją historię... Odwracam się i udaję do motocykla. Zaczyna kropić. Ulewa powraca, gdy kieruję się w stronę wsi Podgaje (Flederborn). Po drodze mijam, jeden z wielu dzisiaj, transportów wojskowych. Sama droga do wsi, znajdującej się na skrzyżowaniu dróg krajowych 11 i 22, nie była jakoś specjalnie zajmująca. Czasem słońce, czasem deszcz. Kolejne obroty wału korbowego prowadzą mnie pod pomnik poświęcony żołnierzom I Armii Wojska Polskiego. Pomnik przypomina o tragicznej historii, która wydarzyła się w tym rejonie na przełomie stycznia i lutego 1945 roku. Podgaje w tamtym czasie były ufortyfikowane i jako korzystnie położone pomiędzy Gwdą, licznymi jeziorami i lasami, stanowiły ważny punkt oporu dla sił niemieckich. Znajdowało się tu także strategicznie ważne skrzyżowanie szlaków komunikacyjnych. Polskie oddziały stoczyły tu jedną z najcięższych bitew w czasie walk o Wał Pomorski. Opór nieprzyjaciela był zaciekły, żeby nie powiedzieć - fanatyczny. 31 stycznia, w celu zdobycia wsi, I Dywizja Piechoty Im. Tadeusza Kościuszki wysłała oddział, w postaci wzmocnionej 4 Kompanii Piechoty pod dowództwem ppor. Alfreda Sofki, liczącej około 80 ludzi. Zmęczeni, z zapasami na wykończeniu, bez rozpoznania, na szpicy podeszli pod Podgaje i natknęli się na przeważające siły nieprzyjaciela. Nim się spostrzegli - zostali zamknięci w okrążeniu, z którego wyrwało się tylko dwóch żołnierzy - Stanisław Życzyński i Antoni Tytanik. Do swoich dotarli dopiero 1 lutego wciąż targając ze sobą przydziałową rusznicę przeciwpancerną. Walka o wyrwanie się z impasu trwała do końca. W jej wyniku zużyto całą amunicję i zasoby. Konsekwencją była konieczność poddania się. Do niewoli dostało się tylko 37 zdrowych i lżej rannych żołnierzy. Ciężko rannych dobito na miejscu ze szczególnym okrucieństwem. Odnalezione później ciała były do tego stopnia zmasakrowane, że identyfikacja zabitych była możliwa tylko na podstawie książeczek wojskowych. To co działo się dalej nie jest do końca wyjaśnione... Polskich jeńców spędzono do wsi i zamknięto w jednej ze stodół. Na przesłuchania wybierano po dwóch, trzech i dotkliwie bito. Z inicjatywy oficerów doszło do obezwładnienia strażnika i próby ucieczki. Jednak zbiec udało się tylko dwóm żołnierzom: porucznikowi Furgale i kapralowi Bondziureckiemu. Kilku Polaków zginęło w czasie obławy od kul oprawców. Pozostałych przy życiu 32 uciekinierów spędzono z powrotem do stodoły, skrępowano, oblano benzyną i podpalono. Zbrodnia wyszła na jaw dopiero po trzech dniach, kiedy polskie natarcie zajęło Podgaje. Są wątpliwości co do tego kto był wykonawcą zbrodni. Najbardziej prawdopodobna wersja mówi o "żołnierzach" łotewskiej dywizji SS "Lettland". Inna obarcza winą grenadierów pancernych SS "General Seyffardt". Faktem jest, że po tym wydarzeniu, w ręce LWP wpadało zdecydowanie mniej żywych jeńców pochodzących z jednostek SS... W 1974roku zawieszono śledztwo w sprawie wyjaśnienia mordu. Opieszałość organów śledczych miała tylko i wyłącznie negatywny wpływ na rozwiązanie tej zagadki. W wolnej Polsce ponownie podjęto wysiłki, aby rozwiązać sprawę do końca. Ale czas na stawianie przed trybunałem i zasądzanie kar dla hitlerowskich zbrodniarzy minął bezpowrotnie. W miejscu, gdzie spłonęła stodoła wraz z trzydziestoma dwoma Polakami ustawiono monument upamiętniający tę brutalną egzekucję. Wewnątrz znajdziemy wyryte nazwiska tych, który oddali ducha wśród płomieni. Na horyzoncie zbierają się czarne chmury, jakby oddając mój nastrój. Zapinam kurtkę ciaśniej i wyruszam więc dalej. Z Podgajów jadę w stronę Jastrowia. Po drodze trafiam na kolejną wojskową lawetę - tym razem z czołgiem mostowym BLG-67 (na podwoziu T-55). Obieram kierunek Złotów. Droga 189. Po kilku kilometrach trafiam nad rzekę Gwdę, nad którą widzę most. I to nie byle jaki. Ok - most jest. Ale trzeba by jakoś dostać się na brzeg. Zjeżdżam więc w krzaczory. Tył trochę ślizga się na mokrej trawie. Jadę w dobrym kierunku bo po dłuższej chwili odnajduję przepust. Ruszam dalej wzdłuż nasypu w stronę rzeki. Na kilkanaście metrów przed dotarciem do brzegu muszę jednak porzucić motocykl i dalej ruszyć z buta. Ktoś profilaktycznie zablokował powalonymi drzewami wszystkie podjazdy, które mam w zasięgu wzroku. Liściem dałoby radę objechać, ale jakoś nie widzi mi się przedzieranie przez mocno podmokły teren Tenerą. Pas z mojej strony. Yamaszka zostaje na polanie, a ja idę dalej. Przedzieram się przez krzaki i oto widzę konstrukcję w pełnej krasie. Zastanawiacie się pewnie co wciąż, w dzisiejszych czasach, robi zniszczony, zardzewiały most nad lustrem wody? Ok, zacznijmy od początku. Rok 1914. Pruskie Koleje Państwowe inwestują w budowę linii kolejowej relacji Jastrowie - Złotów. Cel: pobudzenie gospodarcze regionu oraz ułatwienie transportu drewna. Gospodarka przestawiona na przemysł wojenny nie ułatwia pozyskiwania materiałów, ale budowa posuwa się naprzód. Aby pokonać rzekę Küddow Niemcy przerzucają nad nią solidny, kratownicowy most stalowy osadzony na dwóch przyczółkach wykonanych ze zbrojonego betonu. Cała konstrukcja wspiera się na wysokich nasypach, biegnących ponad podmokłym terenem. Most powstał w szczecińskiej firmie "J. Golinow u. Sohn". Długi na 60m był podstawą dla jednego toru kolejowego. Mimo przeciwności, do końca 1914roku linia liczyła sobie niemal 39km i łączyła Jastrowie z Wałczem. Wszystko funkcjonowało dobrze, aż do nadejścia II wojny światowej. Rok 1945. Most zostaje zaminowany przez wycofujące się wojska niemieckie.Są różne teorie, które mówią co było dalej. Według jednej Niemcy własnoręcznie wysadzili most zanim dali nogę. Według drugiej, most wysadzili Polacy, aby zagrodzić drogę niemieckiemu pociągowi pancernemu, stacjonującemu w Szczecinku, a którego zadaniem miało być wsparcie niemieckich wojsk w garnizonie Piła. Trzecia mówi, że eksplozja była przypadkowa i miała miejsce w 1946roku, podczas rozminowywania dokonywanego przez jednostkę LWP. Cóż, prawdą jest, że saper myli się tylko raz... Podobno nie obeszło się bez ofiar śmiertelnych, ale dowodu na to nie znalazłem. Czwarta z kolei (spiskowa) twierdzi, że wysadzenie mostu było na rękę sowietom, ponieważ stanowiło pretekst do rozebrania linii kolejowej i wywiezienia jej do ZSRR. A teraz fakty. Trakcję faktycznie rozebrano i wywieziono na potrzeby Mateczki Rosji. Do dzisiaj pozostały dobrze zachowane i widoczne nasypy biegnące wzdłuż drogi nr 189. Po torach i podkładach nie pozostał ślad. Most został uszkodzony w wybuchu, ale nie wpadł do rzeki, jak to było zaplanowane. Pochylił się i zaklinował pomiędzy betonowymi fundamentami. Wisi tak od 1945(46)roku, a więc już ponad 70 lat. Pozostawiony samemu sobie z każdym rokiem obsuwa się niżej i niżej. Jego usunięcie stworzyłoby wiele problemów technicznych oraz wygenerowało znaczne koszty. Tak więc nikt nie jest tym zainteresowany, a konstrukcja pozostaje niemym świadectwem swoich czasów. Będzie trwać do momentu, gdy podpory nie wytrzymają i wszystko wpadnie w nurt rzeki, wypełniając tym samym plan z roku 1945. cdn. Ostatnio edytowane przez Vee : 01.07.2017 o 09:19 |
30.06.2017, 23:50 | #58 |
Odi Profanum Vulgus
Zarejestrowany: Jun 2017
Miasto: FZG/SRB
Posty: 332
Motocykl: RD04
Przebieg: 60 +
Online: 1 tydzień 6 dni 20 godz 39 min 37 s
|
Piękna wyprawa, Stalag Luft IV, był obozem dla oficerów-lotników którzy nie musieli pracować, a co za tym idzie nie byli aż tak mocno wyniszczeni. Polecam wyjazd do Żagania, tamtejsze Muzeum Obozów Jenieckich kładzie zupełnie nowe światło na historię obozów zakładanych przez Luftwaffe. Słynna Wielka Ucieczka (The Great Escape) to historia która wydarzyła się naprawdę...
__________________
Ostatnio edytowane przez luźno kieta : 01.07.2017 o 01:08 |
01.07.2017, 09:30 | #59 |
BRAAP BRAAP
Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
|
@ luźno_kieta
Dziękuję Ci. Właśnie dodałeś do mojej mapy kolejny punkt, o którym do tej pory nie słyszałem. Publicznie przyznaję się, że skłamałem. Jak kolega wyżej słusznie zauważył - w Jastrowiu, na lawecie, która mnie mijała, nie przewożono żadnego WZT, jak początkowo napisałem, tylko BLG-67 - czyli czołg mostowy. Mój błąd, przepraszam za herezje. --- Co do jeńców Stalagu IV - na pewno masz rację, że nie byli tak wycieńczeni, jak ci którzy byli zmuszani do pracy. Ale podłe warunki, choroby, warunki zimowe i długi marsz zrobiły swoje. Trochę światła na panujące warunki rzuca zeznanie alianckiego oficera L. Caplana: http://www.stalagluft4.org/Testimony%20of%20Dr.htm --- Odnośnie opisywanych zdarzeń, które miały miejsce w Podgajach - w 1979 roku powstał na ten temat film w reżyserii Pawła Komorowskiego - "Elegia". Można go obejrzeć na youtube: Ostatnio edytowane przez Vee : 01.07.2017 o 12:47 |
02.07.2017, 00:42 | #60 |
Zarejestrowany: Mar 2015
Miasto: Radom
Posty: 20
Motocykl: RD07a
Online: 1 tydzień 12 godz 48 min 4 s
|
Niektóre żródła podają że to Waffen SS Nederland
|
Tags |
drawsko , offroad , relacja , tenere , xt660z |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
XVII zlot ADV - POJEZIERZE DRAWSKIE - Zaproszenie! | ex1 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 13 | 17.04.2017 23:09 |
XVII zlot ADV - POJEZIERZE DRAWSKIE - przygotowania (ŁOWCY NIEWYGÓD) | ex1 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 44 | 06.04.2017 11:00 |
Wyprawa motocyklowa po Afryce zachodniej „Przez Wagadugu” – Spotkanie 23 Kwietnia 2015 | pekos1988 | Trochę dalej | 0 | 20.04.2015 21:32 |
Z Polski na Kolski :) | Ronin | Trochę dalej | 58 | 27.06.2012 18:22 |
Polski Dakkar 11-12.06.11 | AmberBamber | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 5 | 23.06.2011 11:15 |