25.11.2011, 12:30 | #61 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Przy dobrym świetle i sprawnym IS pewnie tak.
Neno, podziwiam Cię za taki ekwipunek wyprawowy. Ja mam problem, żeby spakować się samemu z Nikonem ze szkłem 18-70, a Ty jedziesz z plecaczkiem i takimi armatami. Dajesz dalej, czekam na to prawdziwe Maroko. |
25.11.2011, 15:08 | #62 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Gdynia teraz
Posty: 3,432
Motocykl: kryzys.
Przebieg: 48 lat
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 2 tygodni 9 godz 30 min 4 s
|
ależ.... 200mm to nie jest jakaś długa ogniskowa... te obiektyw akurat tak wygląda ponieważ jest jasny i biały . Ja miesiąc temu sprzedałem podobne szkło ale bez IS ponieważ było dla mnie.... za krótkie ... no i teraz mam 400mm (o to.... już jest długa ogniskowa )
|
25.11.2011, 20:24 | #63 |
Graphia dobrze prawi, polać mu. 200mm to nie jest wcale dużo jak na fotki z ręki zwłaszcza przy tak jasnym obiektywie. Co do wersji to nie wiem którą mam, wziąłem co miał kolega - o szczegóły nie pytałem a ja taki geniusz sprzętowy jestem, że nawet nie wiem jak to sprawdzić
|
|
25.11.2011, 22:57 | #64 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 404
Motocykl: KTM 640 advR
Przebieg: rosnący
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 3 godz 53 min 20 s
|
dobrze prawi Neno, ale tu nie wątek u długich rurach jest , niektóre czekajo na Afryki posmak
__________________
|
27.11.2011, 00:38 | #66 |
Po południu szybki obiad i ruszamy w góry Riff. Mamy „deczko” opóźnienia spowodowanego czkawką Golfa więc odpuszczamy "kawałeczek". Widoki może i fajne ale kto by tam na nie patrzył. Kierowcy patrzyli co by dobrze w zakręty wcelować a pasażerki modliły się ( z książeczek, bo na pamięć nic nie znają ) co by kierowcom wyszło co zamierzali. Udało się. Tuż przed Fezem Panie schowały śpiewniki w kieszonki a kierowcy wymienili się poglądami i refleksjami przechwalając się co to który przytarł lub domknął. A, żeby nie było , że my ściemniali to my filmy mamy w dowodzie jak to z naszych kominów dym leci, tak my pałowali Oczywiście jak już przyjdzie dowody zamieścić w sieci to się okaże, że dysk z filmami padł …
Dysk może i padnie ale fotka jedna się zachowała Co prawda nie z pałowania ale też ładna A tak zupełnie na serio to do Fezu zostało raptem 50 km gdy z nieba Najwyższy zesłał coś mokrego. Stworzyło to kolejne podbramkowe sytuacje. Kobiety znów musiały wyjąć śpiewniki ( mówiłem, że na serio teraz będzie ? ) i chcąc czy nie wystawić je na działanie zjawiska atmosferycznego zwanego „mżawką” . Minęło raptem 6 km, czyli z lekka licząc minuta kiedy przestało padać a myśmy nadal poruszali się się w tempie 3km/h z tumanach orzeźwiających spalin wydobywających się z pędzącej pod niespełna 30stopniowe wzniesienie ciężarówki. Tak... życie jest piękne pomyślałem łapiąc kolejny chełst ołowiu To po to człowiek dyma 3 doby do Afryki. Tak.. życie jest piękne szeptała mi do ucha donośnymi decybelami Urszula z tylnego siodła. Renata szeptała Wiesiowi jeszcze głośniej, żeby jej włączył obieg zamknięty w kasku bo się dusi. Tak, Renata nie lubiła smogu Mówię Wam, było wspaniale Żar lejący się z nieba, tym razem przybrał charakter 12 stopniowego szałera. Ale co tam, byliśmy zahartowani, w końcu ten poranny miał góra połowę tego, czyli zacne 6stopni. Afryka.... pełną gębą Dojeżdżamy do Fez. Parking... nie zdążyłem wrzucić na luz już jest... majfrend. Czekam minutę na pozostałych, w końcu w relacjach pisali , że są ich setki. Nie dojechali, cóż, w końcu jest po sezonie. Majfrend proponuje to i owo a ja mu mówię, że potrzebujemy tylko noclegu z parkingiem. Nie rozumie ale i tak nie daje za wygraną. W czasie gdy spokojnie sobie rozmawiamy między sobą on wymienia po angielsku wszystkie rodzaje usług jakie może nam zagwarantować. Nie znam angielskiego ale było tego sporo, tak najmniej na 3 minuty wyliczania. Dziwne tylko, że nie padło najczęściej słyszane tego dnia słowo - czyli chasz chasz Deszcz pada, ekipa zmarznięta, śpiewniki mokre... jak tu dalej podróżować, co tu dalej począć ? I wtedy wkraczam do akcji ja, czyli mistrz nad mistrze, uzbrojony w potężną liczbę gadżetów. Na pierwszy ogień poszedł nóż sprężynowy z aledrogo.pl, nie jakiś specjalny, raczej nieznajomego pochodzenia ale pokrowiec miał modny, w moro . Nawet się otworzył – majfrend odjechał … Oby nie po posiłki Kolej na kolejny pomocnik rasowego podróżnika : odpalamy Garmina bo akumulatorki 3600mAh z aledrogo.pl się qrna wyczerpały 3 minuty temu a ładowarka, a jak, z aledrogo.pl też przestała działać … tylko weź go i odpal. Okazało się, że to gniazdo zapalniczki z … no wiadomo, skąd... jakieś takie niczego sobie było i nie wyrabiało. Tuning. A czym – wiadomo - Powertejpem z … no przecież nie będę siłą tu reklamy No co, ja ze wsi i u nas w sklepach nie mają takich fajnych rzeczy, muszę przez interneta zamawiać. Nawet trzyma. Garmin działa. Ale uprzedzam, to nie był byle jaki Garmin, posiadał pomarańczową obwódkę co znaczyło, że do lansu nie było + 10 jak wcześniej myślałem a całe + 15! Wyobraźcie to sobie !! + 15pkt! Szał jakiś normalnie! Skupiamy swój zmęczony po dzisiejszych zakrętach pełnych piasku i dziur wzrok na ekraniku o szalonej przekątnej 2 i ileś tam cala <żenada> ale ale...widocznym w pełnym słońcu ! I Co widzimy ? A no widzimy MENU.... Cóż było począć... otwieram swoje kufry co to do lansu dają +20. Trza w nich poszukać instrukcji. Bo ja mistrz jestem i instrukcję zabrałem ze sobą, a jak! W końcu zakup był dokonany był... miesiąc czy dwa przed wyjazdem więc siem żem nie zaznajomił z obsługą tego zacnego urządzenia. Bo i kiedy jak koleżanka odwiedzała co chwilę a jak jej nie było to odwiedzał kolega jeden i drugi, i każdy chciał tego samego – wódki Jeno Wiesław nic ode mnie nigdy nie chciał a jak wpadał to dawał coś od siebie A ja nie z tych co odmawiają więc brałem, ale ja nie o tym …. więc w lewym nie ma, za to w kufer przybyło na oko z 0.5L wody. Szukam w prawym, to samo. No rzesz... Odnalazłem ją w tankbagu ale była mokra bo sprzedający z .. no wiadomo do torby nie załączył pokrowca przeciwdeszczowego. A może dołączył tylko go zgubiłem? A może go dołączył tylko go nie spakowałem ? A może go dołączył tylko go nie założyłem ? A może go założyłem a przeciekał ? Czy to ważne ? Jasne , że nie, każdy wie, że torba na zbiornik sprzedawana na …. z opisem do rasowych motocykli „enduro” daje +10 pkt do lansu i żaden deszcz jej niestraszny. Moja też się deszczu nie bała. Bo cóż on mógł jej uczynić, no cóż ? Że zmoczy ? A bo to pierwszy i ostatni raz ? Zmoczy to wyschnie. Nie dziś to za tydzień na pustyni ... Więc miętolimy instrukcję od Garmina, co z tego, że była by sucha - przecież padało, i tak by zmokła Parasoli przecież nikt nie zabrał, przynajmniej nie widziałem Nie wiem jak Wiesiek, ale ja , za to , że ją zabrałem ( nie parasolke, o instrukcjo obsługi cały czas mowa) dodaję sobie +1pkt do lansu. Mało ale cieszy Więc próbujemy oddzielić te zmoknięte kartki, odczytać coś na nich. Wiesław wyciąga swoją czołówkę , nie chciał powiedzieć gdzie kupił i ile zapłacił ale świeciła tak, że przejeżdżające samochody błyskały by zmienić na mijania... Udaje się, coś widać. Nie wszystko jest jasne i czytelne, zwłaszcza , że w międzyczasie się ściemniło a suma opadów potroiła się, ale jakoś udaje nam się wymusić na tymże przewspaniałym urządzeniu by ruszył swój szacowny procesor o taktowaniu... przemilczę, i zabrał nas do centrum mediny. Doprowadził, a jakże Mam nadzieję, że doprowadzi jeszcze w 1299 innych miejsc, wtedy uznam to za racjonalny wydatek Gadżet jest gadżet, więc zostaje tam gdzie go zostawiłem , czyli w uchwycie za kolejne XYZzł a my ruszamy wybierać spośród dziesiątek hoteli. Odwiedzamy kilka, w międzyczasie pada dalej My biegamy, wybrzydzamy a Ula marznie i moknie pilnując motocykli a majfrendzi zamiast przynieść jej parasol to tylko room jej proponują. Ula odmawia bo to room a nie rum, tego by nie odmówiła w tak chłodny deszczowy wieczór. Sami nic nie znajdujemy więc bierzemy do pomocy jednego z chłopaków, pyta czego i do jakiej kwoty potrzebujemy, chwilę myśli i oprowadza nas po naszych odpowiednikach kwater. Wybieramy jedną z nich w cenie 100Dh za dobę od głowy. Lokal bez szyldu, za to z numerem. Bez obsługi, za to ze współmieszkańcami w postaci jakiejś rodzinki na dole. Cena uzgodniona, majfrend wynagrodzony. Motocykle lądują na „parkingu strzeżonym, czynnym całą dobę” czyli w przedsiębiorstwie mechaniczno-lakierniczo-zmywająco-parkingowym na rogu mediny. Pilnuje ich dwóch ochroniarzy i pies. W sumie to ochroniarzy było czterech ale oznajmiają nam, że na noc zostaje jedynie dwóch, ot tak, cobyśmy rano pretensji nie mieli „Hotel” : łoże z niebieskim baldachimem, marmury, czysto, ładnie i przyjemnie. To tak na pierwszy rzut oka. Płacimy. Ulga. Jak na Fez - cena do przyjęcia. Prysznic.... qrwa, woda leci jak chce. Umywalka... kolejne joby, woda nie ścieka. Eh, trzeba się napić ! No i się napiliśmy a efektem tego napicia jest ten oto kawałek relacji. Mam nadzieję, ze nie przesadziłem Pozdrawiam. Neno, dla celników bakery manager Przejechane: 280km. Fez: |
|
27.11.2011, 14:17 | #67 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Mam podobny problem . Ostatnio bawiłem się Tamronem 18-270 w wersji PZD . Mam C 40D więc matrycę APSC . Spokojnie można robić zdjęcia na 270 mm z ręki . Obiektyw ma stabilizację i jest rozsądnych rozmiarów , a do tego lekki . Problemem jest jednak na długim końcu światło . Nie dało rady zejść mniej jak 6,3 . Bokeh kiepski . Dla porównania testowałem Tamrona 70-200 2.8 . Wszystko świetnie tylko waga choć mniejsza chyba od odpowiednika canona . Złotego środka nie ma .Mam teraz zgryz i nie wiem co robić
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
29.11.2011, 18:20 | #68 |
15 listopada
Morfeusz wypuścił mnie ze swoich objęć już po 4 godzinie snu. Ale senny nie byłem, przygoda wzywała. Tylko, żeby być szczerym, to już po 4 dniach dla mnie nie była to już przygoda życia jaką miała być. Było fajnie, zacni, wartościowi ludzie, wspólne zainteresowania, wspólne tematy. Cóż z tego, że Ula zrobi mi ...pranie . Renata wciągnie w rozmowę trwającą kilka godzin a Wiesław nasmaruje mi łańcuch bo ponoć nie umiem Cóż z tego, że Ula podczas jazdy karmi mnie cukierkami, coż z tego, że ze zwinnością baletnicy w czasie jazdy sięga do "top kejsa" i wyciąga mineralną , Cóż z tego , że przypomni o tabletce, poda mi ją do łóżka i jeszcze poda CocaColę bym miał czym popić, cóż z tego, że wieczorami mam się z kim napić i z kim pogadać. Cóż z tego, że w nocy... no właśnie, cóż … Nie jeden by tak chciał, ale nie ja. Marudny jestem... antyspołeczny czy co ? Jest nazwa tej choroby ? Są leki ? Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że najwyraźniej nie pasuję do tego mechanizmu. Pewnie nie jestem ani zacny, ani wartościowy. Ba, z pewnością! Falco dobrze to określił, jestem jakiś inny, dziwny.... niestety tak się też czuję. Ale to moje życie i taki chcę być, nie muszę podobać się innym, nie muszę być guru, nie chcę być wzorem, nie chcę jednak by moje ego było kamieniem u nogi dla reszty ekipy więc skoro miał to być wyjazd w stylu „tak albo wcale” - niech trwa. Ale będę tu trochę wynurzał własne spojrzenie. Chcę po prostu pokazać Wam swój świat, świat widziany oczyma innego, zapewne mocno chorego człowieka. Czy ten świat jest inny, lepszy czy gorszy – ocenę tego świata pozostawię Wam ja skupię się na przekazaniu emocji i widoków, na narzekaniu ... Wstając z łóżka poczułem, że coś zaczyna skrzypieć. To nie były ani moje kości, ani sprężyny łóżka. Sypią się pytanie, gdzie, na ile, po co, jak i za ile. A to o której wrócimy, a to co zobaczymy. A ja po prostu chciałbym zamiast dźwięku zamykanego zamka usłyszeć wspaniały dźwięk łopoczącego poszycia namiotu na wietrze, dźwięk powietrza wydobywającego się ze zwijanej prze ze mnie maty, zasuwanego zamka od namiotu. Potem tylko usłyszeć klik zamykanego kuferka, dźwięk uginającego się amorka pod moim ciężarem, stuknięcie składanej „kosy”, poczuć opór jaki daje wciskana klamka sprzęgła, usłyszeć wspaniały bulgot V2ki po czym dźwięk wbijanej jedynki i pojechać, ruszyć przed siebie , z mapą, zobaczyć to co jest przy drodze na którą rzuci mnie los, rozbić namiot tam gdzie słonko zacznie zachodzić i delektować się tym czymś. I znów tylko jechać , jechać i jechać. Nie na wyścigi, delektować się widokami, utrwalać je i cieszyć się. I tak od wschodu aż po zachód. Bez zbędnych komentarzy, pytań i całego zgiełku „wycieczek”. Tak, to jest plan. Ale nie dziś, nie na tym wyjeździe. Wiem jednak, że na pewno już niedługo – może za rok ? I tego się będę trzymał. Wiem, że są podobni mi ludzie, już nawet jednego znalazłem Pozdro dla Ciebie kolego ! Mechanizm wyraźnie się sypał. Nastrój był, a jakże ale trochę chyba udawany, a może i nie, sam do końca nie wiem. Były śmiechy, był alkohol, była jazda.... ale mój ubiegłoroczny wyjazd był dla mnie tak niesamowity, tak inny od typowego scenariusza, że zacząłem tęsknić za tamtym wspaniałym przeżyciem. Ci, którzy czytali i pamiętają, Ci którym dane było coś podobnego przeżyć wiedzą o czym mowa. Reszta … reszcie pewnie wystarczy dobre towarzystwo. Tylko dlaczego nie mi ? Czego ja szukam w swoich wyjazdach? Tak naprawdę to sam nie wiem.... Podsumowując : z dzisiejszego dnia natrzaskałem zdjęć jak nigdy, emocji też przywiozłem jak nigdy: wcale. Emocje jeśli jakieś były to zostały zakodowane głęboko we mnie i w zdjęciach, tak głęboko, że nawet ja nie potrafię ich dostrzec. Może Wam się uda. Aż boję się je pokazać bo ktoś powie, że są płytkie, jak ja. A ja boję się krytyki... Mimo to zapraszam, zapraszam na zdjęcia i do krytyki. Trzy, dwa, jeden : Nie potrafię słuchać A sam bez przerwy gadam Jak bym istniał tylko ja A światem rządził szatan Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei Było późno, bardzo późno gdy wyruszyliśmy na wschód w kierunku Parku Narodowego TAZA, zimno jak diabli... całe 14 stopni. Odjechaliśmy może z 20km i Renatę rozbolała głowa. Wiesław wziął garniaka by trafić do hotelu a my czekając na niego podziwialiśmy widoki, ruch na lokalnej drodze itp itd. |
|
29.11.2011, 18:21 | #69 |
|
|
30.11.2011, 01:19 | #70 |
świeżym warto być:)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
|
Otwieram wrota Afryki, a brzmi trochę jak: Otwieram wrota Urszuli
Świetnie się czyta. Nie przestawaj. Ciekam jestem co wyniknie z tych tajemniczych słów: Afryko, otwórz się
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 02:50 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 19:22 |