25.09.2014, 19:24 | #61 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,139
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
Online: 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 11 godz 24 min 28 s
|
|
26.09.2014, 22:26 | #62 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
kontynuując...
Jedziemy i jedziemy wzdłuż tych łąk… Chyba kiedyś były tam same PGRy z krowami… w końcu jedziemy szeroką jak autostrada betonówką prowadzącą z nikąd do nikąd, oczywiście wśród łąk. Betonówka mocno dziurawa, a co większe dziury załatane, czym się da. Jedną ktoś wypełnił workami ze stwardniałym cementem. DRka znów uczyła się latać Dojeżdżamy do walących się zabudowań wiejskich Komarowa (eh, te PGRy…) i zaczyna konkretnie padać. A my w ramach pakowania minimum nie mamy ani kurtek, ani przeciwdeszczówek. No to się schowamy na chwilę pod daszkiem, bo już nie pada, tylko leje. Kurcze, a taki miałam już fachowo zabłocony motocykl! Daszek jest nieco mały, nawet nie da się usiąść. A tu pada i leje na zmianę. W końcu przychodzi burza, a pioruny walą dookoła wsi. Pierwszy raz jestem tak blisko – widzę, jak grom uderza w ziemię jakieś 50 m od nas. Po godzinie możemy opuścić nasze schronienie i jechać dalej. Zostało nam jakieś 10 km do zaplanowanego noclegu, na kempingu w Lubczynie, nad jeziorem Dąbie. Kiedy dojeżdżamy do Lubczyny, okazuje się, że tam chyba padało nieco intensywniej: Kemping jest częścią mariny, gdzie burza wyrządziła sporo szkód: I powyrywała takie „małe” drzewka: A na dodatek właśnie zaczyna grzmieć i padać. Powtórka z rozrywki? Na recepcji ośrodka siedzi sobie paniusia, która na nasze pytanie o nocleg prawie krzyczy „jedźcie sobie szukać noclegu gdzie indziej”. A dlaczego? No bo była burza. Hm. Z lekka mnie przytyka, ale faktycznie ośrodek nie wygląda po tej burzy najlepiej, może poszukamy czegoś innego. Mamy jednak problem. Zaczyna znów lać, jesteśmy na końcu świata na jedynym ośrodku w promieniu chyba 20 km. Pytamy miejscowych o jakiś nocleg – nie ma nic. Namiot w tej burzy? W końcu wkurzona i prawie przemoczona wracam na recepcję i pytam tym razem jakiegoś pana. Okazuje się, że nocleg jak najbardziej jest, kilka domków do wyboru, mieszkają tam już jacyś inni ludzie i cały problem to sporo połamanych gałęzi. Pani po prostu się nie chciało. Ehhh… Wieczór upłynął nam głównie na suszeniu siebie, spodni, zbroi, butów, itp., itd… na szczęście przy ciepłej herbacie cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
28.09.2014, 22:28 | #63 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 6, czyli DRka buszująca w zbożu
Wieczorem doszliśmy do wniosku, że chwilowo mamy dość asfaltu i dachu nad głową i ostatnie dwa dni mają być naprawdę „krzaczaste”. Spróbujemy Rano wyjeżdżamy w pięknym słońcu i tylko połamane gałęzie pokazują , co działo się wczoraj: Początek mimo wysiłków, jest mało „krzaczasty” bo musimy ominąć Szczecin. Ale zaraz na południe od niego wjeżdżamy w cudny bukowy las. Czasem gruntówka, czasem poniemiecki bruk: Punkt pierwszy na dziś (zdecydowanie bardziej Jagnięcy niż Rafowy) to ogród dendrologiczny w Glinnej. Dojeżdżamy, ładny parking, kasa, wejście – wszystko pozamykane, ani żywej duszy… Jagna gotowa już była wspinać się przez płot, kiedy okazało się, że furtka jest otwarta, tylko trzeba ją mocno brutalnie potraktować Resztki największej sekwoi w Polsce: Jest tam sporo azjatyckich gatunków drzew, ale sam ogród nie powala rozmiarami. Ten w nieodległych Przelewicach bije go na głowę. W tej samej Glinnej inna interesująca rzecz: Cmentarz wojenny żołnierzy niemieckich. Tu przenosi się (także teraz) ekshumowane ciała z innych miejsc Polski. Piękny cmentarz. Cicho, prosto, bez tego wszechobecnego na polskich cmentarzach plastiku w kolorach tęczy…. Po prostu miejsce zadumy. A ciasno wypisane nazwiska na kamiennych stalach pokazują jasno: jest nas tu tysiące. Taki sam cmentarz widziałam już niedaleko Murmańska: Znalazłam informację o tym cmentarzu w relacji Biesa, bardzo przydatnej, choć nie ukrywam, że nie zgadzam się z jego poglądami na obecność tego cmentarza. Każdy żołnierz (nawet jeśli nie służył po tej stronie co trzeba) zasługuje na grób, a to, jak dbamy o cmentarze jest chyba miarą naszej kultury… Zamknęliśmy bramę cmentarza na skobelek i jedziemy dalej. Znów bruki, a raczej kocie łby. Tu Jagna wygląda jak mała sierotka na wieeeelkiej DR 350 Z Glinnej usiłujemy wyjechać offowo. Ale wszystkie pole ścieżki kończą się w kopalni piasku… Odbijamy ciut na wschód, żeby zobaczyć jeden z najcenniejszych zabytków Pomorza Zachodniego – kompletnie mi nieznany klasztor w Kołbaczu. Na środku niepozornej wsi stoi sobie ogromny dawny klasztor cystersów z XIII wieku. A sami cystersi w Kołbaczu zadomowili się już w 1174 roku! Niestety obiekt wymaga ogromnych pieniędzy na renowację… W dawnym prezbiterium (to z wieżą) mieści się obecnie kościół, a w dawnej nawie głównej był sobie magazyn… Część budynków została odbudowana z iście ułańską fantazją … Ale jakieś prace trwają, co napawa optymizmem… A z boku można obejrzeć XV wieczną gotycką stodołę, w użyciu do dziś… cdn...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
05.10.2014, 17:54 | #64 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Zgodnie z tym, co powiedzieliśmy sobie wieczorem dnia poprzedniego ("asfaltom dziękujemy") starczy zabytków, jedziemy w las.
No dobra, niekoniecznie w las, raczej w pole Jesteśmy na Nizinie Szczecińskiej, więc płasko jak na patelni. Ale za to nie mamy już tracka, więc patrzymy na najcieńsze kreski na mapie , wyszykujemy je na GPSie i każemy się tam prowadzić. Oooo, tak, tego mi było potrzeba. Off najczęściej to ambitny nie jest, ale mamy polne ścieżki, brak ludzkości i piękną pogodę. czego chcieć więcej? Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, kiedy przez chyba 200 m kica przed moją DRką para zajęcy. Jakoś nie mogą wpaść na to, że można czmychnąć w krzaki, tylko gnają przed siebie Patrzymy na mapę, jaki mniej więcej obrać cel noclegu na dziś i znajdujemy jedno z leśnych pól namiotowych, jakie przed wyjazdem sami nanieśliśmy. Wychodzi, że mamy blisko do jednego z nich, położonego nad jeziorem, w środku lasu. Pojawia się kawałek szczątkowego asfaltu - chyba lepiej jakby go nie było Na pole namiotowe prowadzą nas współrzędne, więc gdzieś na środku tego asfaltu macham - to gdzieś tam. Za jakieś 100 m wypatrujemy mikroskopijną tabliczkę na drzewie, jeszcze kawałek ścieżynką i mamy. Zajeżdżamy na pole namiotowe, widzimy piękną trawę, miejsce na ognisko, jeziorko i żywego ducha. Mmmm, tak to lubię! Jest dopiero po południu, nie mamy nic na ognisko ani kolację, postanawiamy odwiedzić najbliższy sklep i wrócić tu na nocleg. Patrząc na mapę, najbliższy sklep to Trzcińsko Zdrój jakieś 15 km na południe. Jedziemy oczywiście na azymut, trochę lasem, trochę krzakami. Polne ścieżki skończyły się dość nagle: ale udało się miedzą wyjechać na inną polną ścieżkę i dotrzeć do Trzcińska. W niecała godzinę W sklepie postanawiamy lekko zaszaleć, kupujemy na ognisko karkówkę (skoro mamy takie luksusy...), białe wytrawne w postaci tokaja, a Jagna dorwała się w końcu do prasy Szukamy na mapie jakiejś mniej "zbożowej" trasy na powrót, ale nie do końca się udało Polami, łąkami , lasami, tym razem zrobiliśmy te 15 km w jakieś 55 minut Rozbijamy się na tym ogromnym polu: Raf robi za ogniomistrza: bo Jagna ma ważniejsze rzeczy na głowie: Karkówka wyszła bezbłędna: a resztę wieczoru spędziliśmy przy ogniu i tokaju: i tenże tokaj jest odpowiedzialny za zrobienie naszej pierwszej i zapewne na długo jedynej słitfoci: Noc w takiej głuszy była ciekawa. Najpierw kuna dorwała się do śmieci. Później przegonił ją lis. Coś łaziło dookoła namiotu. Obudziły mnie wrzaski (chyba) kaczek. Horror dla miastowych! cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
06.10.2014, 14:42 | #65 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Reykjavik
Posty: 685
Motocykl: tyż Honda ale mała siostra królowej
Przebieg: jest
Online: 1 miesiąc 3 dni 3 godz 35 min 20 s
|
A te kamienie wokół ogniska Raf tak pięknie ułożył? szacunek
Selfie wypadło świetnie Ostatnio edytowane przez Dunia : 06.10.2014 o 14:45 |
06.10.2014, 15:54 | #66 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
eeee. nie....
Tak już sobie było. To jest w leśnych polach namiotowych takie fajne: najczęściej za darmo, no chyba, że akurat przyjdzie leśniczy po drobną opłatę, miejsce na ognisko, ławeczki, itp, itd...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
06.10.2014, 16:03 | #67 |
Na selfie brakuje "dziubków"
|
|
06.10.2014, 20:15 | #68 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Kiełczygłów
Posty: 1,857
Motocykl: RD07a
Przebieg: 00000
Online: 4 miesiące 1 dzień 16 godz 25 min 10 s
|
Ten dreszczyk emocji gdy coś podbiega pod namiot i zaczyna niuchać przy głowie Włosy na dupsku dęba stają
|
07.10.2014, 00:11 | #70 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
hehehe, myślę, że mógłby mieć, gdyby go duma puściła i poszedłby do kosmetyczki, co się na paznokciach zna.
zaglądam ciągle, czy ciąg dalszy ruszył...
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 15:52 |
Motocyklem zimą, nad morze...Czyli El Palanten Treffen 2013 | ex1 | Polska | 29 | 01.02.2014 21:58 |
Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013] | jagna | Trochę dalej | 117 | 22.09.2013 22:33 |
Coś na deszcz czyli mała, długa podroż z Krakowa nad morze | Dunia | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 15.05.2013 07:19 |