14.04.2023, 20:05 | #61 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Dziewiętnasty dzień: poddajemy się!:-)
W rozmowie z Anwarem dowiedzieliśmy się, że droga do Korytarza Wahańskiego trwa 2 dni jazdy samochodem oraz jeden dzień na koniu. Prawdopodobnie bylibyśmy w stanie skrócić na naszych motorkach część samochodową do jednego dnia, więc nie byłoby tak źle. Główny problem polegał jednak na tym, że potrzebny był permit którego nie mieliśmy. No nic-postanowiliśmy zajechać tak daleko jak się da żeby uspokoić sumienie:-). Po dobrym śniadanku i pożegnaniu z Anwarem ruszyliśmy na przełęcz oddzielającą Buni od naszego celu. Mogę powiedzieć tak: pierwsza godzina jazdy była cudowna! Problem polegał jednak na tym, że po zjeździe z przełęczy zaczęła się niekończąca wioska z kałużami, dziurami, kurczakami, psami. Do tego dochodził charakterystyczny element architektury widoczny chyba w całym Pakistanie: mury. Każdy dom otoczony jest wysokim murem-podejrzewam że chodzi o trzymanie kobiet w środku. Niemniej jednak jak jedziesz wąską drogą przez wieś i z obu stron masz wysoki mur to czujesz się prawie jak w tunelu... Poza tym po prostu nie było tam ładnie... Czulibyśmy się zapewne inaczej mając przed sobą wyraźny cel do osiągnięcia. Tego jednak dnia celu nie mieliśmy-pojechaliśmy więc do miejsca gdzie widać tą oto górę: Tam właśnie mieliśmy dojechać i przesiąść się na konie, oczywiście pod warunkiem posiadania permitu:-). Droga powrotna była równie męcząca, ale zatrzymywaliśmy się częściej coby się czegoś napić i pogadać z ludźmi Jadąc w głąb doliny minęliśmy piękną miejscówkę idealnie nadającą się na biwak. Tam właśnie postanowiliśmy zanocować dzisiejszego wieczorka. Najpierw jednak trzeba do tego miejsca dojechać... Potem były już krzesełka i podziwianie pięknych okoliczności przyrody Podczas rozbijania namiotów Wojtek zauważył coś dziwnego na oponach To cholerstwo rosło w trawie i było twarde jak drut. Mieliśmy tego pełno w klapkach, butach itd. Musieliśmy też zmienić miejsce biwakowania coby nie dziurawić naszych materacy Potem na szczęście była już tylko sesja zdjęciowa i lulu |
17.04.2023, 10:07 | #62 |
Michał
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Siedlce-Warszawa
Posty: 2,214
Motocykl: RD07a
Przebieg: do neg.
Online: 2 miesiące 4 tygodni 1 dzień 59 min 19 s
|
Piknie
A jak komunikacja z lokalesami - tzn. jaki język głównie tam funkcjonuje i jak można się dogadać? (oprócz machania rękami) |
18.04.2023, 07:20 | #63 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
|
23.04.2023, 20:18 | #64 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Dwudziesty dzień: rajska dolina
Tej nocy spało mi się bardzo dobrze-wieczorem było ciepło więc można było dłużej pogadać i nie trzeba było uciekać przed chłodkiem do śpiworów. Nie lubię zbyt wcześnie iść spać-budzę się wtedy w środku nocy i jestem do niczego rano. Po śniadanku zebraliśmy się szybko, i ruszyliśmy w drogę, bo kolejny nocleg czekał nas w rajskiej dolinie!:-) W ferworze walki Wojtkowi rozleciał się but, więc trzeba było go naprawić. W tym celu zajechaliśmy na chwilę odwiedzić szewca w Buni Przy okazji wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę, po czy ruszyliśmy dalej. W drodze powrotnej postanowiliśmy śmignąć drugą stroną rzeki tym samym omijając Mastudż i te wielkie remonty drogowe. To była bardzo dobra decyzja!:-) Podczas jazdy w przeciwnymi kierunku umknął nam jeden szczegół - księżycowy krajobraz na szczycie przełęczy Szandur. Wydaje mi się, że kolor i konsystencja podłoża były spowodowane obsunięciem się zbocza góry. Wrażenie jady po tym czymś było niesamowite - jechało się jakby po mące, która jednak stwardniała na kamień. Gdzieniegdzie jednak podłoże było miękkie i koła zapadały się po piasty. To był czad!:-) Po wyjeździe z "księżyca" było już "normalnie":-) Po wjeździe do rajskiej doliny zaczęliśmy szukać miejsca na biwak, bo słonce zachodziło już za górą, robiło się ciemno i chłodno - w końcu byliśmy na wysokości ponad 3000mnpm:-). Z miejscówką nie było łatwo, bo wzdłuż dolny wiał zimny wiatr przenikający do kości. Musieliśmy znaleźć coś takiego, co chroniłoby nas od wiatru i jednocześnie pozwalało cieszyć się widoczkami:-). W końcu jest! Święty Graal!:-) |
05.05.2023, 18:44 | #65 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Dwudziesty pierwszy dzień: trałtfisze
Noc była zimna jak cholera, ale pomny doświadczeń z Deosai uciekłem wcześnie do namiotu i zasnąłem. W związku z tym oczywiście obudziłem się około 3ciej i do rana przewracałem z boku na bok. Plusem naszej miejscówki było to, że słoneczko zawitało z samego ranka i już ok 7mej można było wyjść z namiotu na ciepełko. Wyciągnęliśmy więc maty i grzaliśmy się niczym koty podziwiając przy okazji piękno przyrody. Gdzieś tak około 11tej zebraliśmy się do jazdy, która trwała całe 2 minuty, bo przecież trzeba było robić drony, zdjęcia, filmy...:-) Piękne lenistwo! Uwielbiam te chwile na wyprawach kiedy nie trzeba się spieszyć, wokół jest pięknie i można zapełniać twardy dysk w łepetynie pięknymi widokami. Piszę teraz te słowa i jestem znowu w tej bajkowej dolinie i czuję słońce ogrzewające mój zmarznięty, uśmiechnięty pysk:-) Pełni szczęścia dopełniły krowy ubrane w piękne futerka. Uwielbiam oglądać te fajne zwierzaki na wolności, szczególnie w takim cudownym miejscu. Kiedyś w Pamirze miałem bliskie spotkanie 3go stopnia z rogami takiego zwierzaka-na szczęście przeżyłem i od tej pory żywię do nich sentyment. Dolinę opuściliśmy wczesnym popołudniem i ruszyliśmy powoli w drogę powrotną do Gilgit. Nie szło nam zbyt szybko, bo widoczki były całkiem spoko... Poniżej jest ciekawy filmik: czysty strumień z gór wpływa do rzeki, która przepłynęła przez kilka wiosek. Ta rzeka wpływa później do Indusu, który zasila w wodę Gilgit i wiele innych miast. Aż strach pomyśleć jak wygląda Ganges...:-) Po kilku dniach na diecie zielsko-chlebowej potrzebowałem białka zwierzęcego coby nadrobić zaległości w sadełku. Na kurczaki nie mogłem patrzyć, ale po drodze od czasu do czasu widzieliśmy coś w rodzaju stawów hodowlanych zasilanych wodą z rzeki. Przy jednym z takich miejsc znaleźliśmy mały hotelik i zatrzymaliśmy się tam na nocleg mimo wczesnej godziny. Resztę popołudnia i wieczór spędzaliśmy na obżeraniu się tymi wspaniałymi trałtfiszami:-). Sam osobiście pożarłem ponad dwie tace tego dobra i szczęśliwy położyłem się spać |
29.05.2023, 08:06 | #66 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Dwudziesty drugi dzień: ostatni dzień wyprawy.
Pobudka była bardzo przyjemna - świeciło słoneczko, było ciepło, a brzuszek przyjemnie burczał w oczekiwaniu na śniadanie. Po śniadanku poszliśmy jeszcze obejrzeć zalew znajdujący się kilka kroków od naszej miejscówki To miał być ostatni dzień wyprawy, więc nastroje nie były zbyt fajne - mimo ciągłych sraczek, zimna, braku higieny itd ten kraj i Ludzie są po prostu wspaniali. Te ponure myśli były na szczęście osładzanie tym, że nasz pobyt w Pakistanie potrwa jeszcze kilka dni:-). Mieliśmy do pokonania niewiele ponad 100 kilometrów, więc bez pośpiechu zebraliśmy się w dalszą drogę i często po drodze robiliśmy przystanki dla podziwiania widoczków: Po drodze minęliśmy kilka przyjemnych wiosek przyklejonych do brzegu rzeki. Było też jedno fajne miasteczko - przejeżdżając przez nie czułem żal, że to już ostatnie takie miejsce na naszej drodze. Ostatnie bazary, ostatnie kolory...dotarło chyba do mnie wtedy, że nasza wyprawa powoli się kończy... Jeszcze kilka ładnych widoczków... W końcu mimo baaardzo powolnej jazdy dotarliśmy do Gilgit Zatrzymaliśmy się jeszcze w naszej ulubionej knajpie żeby zjeść coś w miarę pewnego w stosunkowo czystym miejscu. Właściwie to nie mam już o czym pisać tego dnia, więc wrzucę zdjęcia. Szewc: Elektryka to był fajny dzionek jazdy z pięknymi widokami |
29.05.2023, 10:02 | #67 |
Michał
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Siedlce-Warszawa
Posty: 2,214
Motocykl: RD07a
Przebieg: do neg.
Online: 2 miesiące 4 tygodni 1 dzień 59 min 19 s
|
Pięknie Fotki zjawiskowe.
|
29.05.2023, 21:57 | #68 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
|
23.06.2023, 22:53 | #69 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Dwudziesty trzeci dzień: Gilgit na motorkach.
Kolejny piękny dzionek w krainie Muminków!:-). Plan był taki, że po śniadaniu zbieramy się na lekko i śmigamy ostatni raz nacieszyć się klimatem Gilgit. Pogoda była cudna, temperatura około 30 stopni. więc w sam raz na wycieczkę w krótkim rękawku:-). Trochę kłóciło się to z moją zasadą minimalizowania ryzyka podczas jazdy na motorku, ale co tam...:-). Smutno było ostatni raz wyjeżdżać z bazy... Nasza baza była ulokowana w dzielnicy Danior, która znajduje się na południe od centrum na lewym brzegu rzeki. Za każdym razem musieliśmy więc przejeżdżać przez taki fajny most - zawsze dawało mi to kupę radości, bo był tam pierwszy fajny widoczek na miasto i otaczające góry. Po przejeździe przez most skręciliśmy w prawo do miasta, ale nie zajechaliśmy daleko - trzeba było przecież zapodać soczek mangusiowy!:-) Gilgit jako stolica "obłasti" Gilgit-Baltistan jest miastem większym niż te, które widzieliśmy na Terenach Północnych. Jeśli jednak chodzi o zabudowę czy "architekturę" ja nie widziałem jakichś większych różnic w stosunku do innych miejscowości w regionie-miałem wrażenie, że cały czas jadę przez taką samą wioskę jak te, których minęliśmy dziesiątki po drodze. W trakcie zakupów poczułem znajome, acz niemiłe bulgotanie w żołądku, które stopniowo przesuwało się coraz niżej grożąc ...hmmmm... wiadomo czym...:-). Postanowiłem więc czym prędzej wracać do mojego ukochanego kibelka, w którym spędziłem tyle przyjemnych chwil... Pisałem już wcześniej, że mimo pozornego chaosu panującego w ruchu drogowym czułem się stosunkowo bezpiecznie podczas jazdy na motorku, - mimo braku oznakowania drogowego, świateł, przejść dla pieszych itd można było spokojnie śmigać mając świadomość tego, że wszyscy widzą wszystko. To moje przekonanie zostało zniszczone przez rzeczywistość - na szczęście w ostatni dzień jeżdżenia na motorku. Nie wiem jak czułbym się gdyby ta przygoda spotkała mnie w pierwszych dniach wyprawy. Na szczęście Panu nic się nie stało oprócz siniaków. Powiedziałem, że widziałem całe zajście i mogę służyć jako świadek jeśli trzeba....Pan zapytał: a po co:-). Na chwilę zapomniałem, że jestem w Pakistanie:-). Po chwili dołąćzył do nas sprawca zamieszania i zostawiliśmy ich samych coby dogadali się między sobą. Reszta dnia upłynęła nam na pakowaniu, spędzaniu czasu w toalecie...:-) Ogólnie standard:-) |
14.07.2023, 08:00 | #70 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 521
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
Online: 3 tygodni 4 dni 17 godz 27 min 53 s
|
Pierwszy filmik z serii. Miłego oglądania!:-)
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Irlandia-kraj owiec, gór bez szlaków, polaków i zmywaków | hero | Trochę dalej | 56 | 31.08.2013 02:48 |
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] | czosnek | Trochę dalej | 48 | 12.01.2013 02:50 |
Umawianie wypraw (kraj i świat) | creativka | Lejdis | 3 | 26.10.2010 09:37 |
Norwegia-kraj troli, spełnienia, 44owiec i renifurów | bajrasz | Trochę dalej | 31 | 23.12.2008 13:17 |