22.11.2011, 11:35 | #71 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Gliwice
Posty: 130
Motocykl: RD07
Przebieg: 59000
Online: 3 dni 2 godz 51 min 35 s
|
Robercik dla Ciebie wielki szacun za Varadero za to co potrafisz z nim zrobić i jak wykorzystać !!!
|
23.11.2011, 11:01 | #72 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Tyle się rozpisywałem o poszukiwaniu akumulatora ,ale nic nie wspomniałem jak sobie poradziliśmy z jego słabym prądem .
Jeśli bateria nie kręci rozrusznikiem co trzeba zrobić .......... no oczywiście kupić nowy akumulator ale co zrobić jeśli jest problem z jego kupnem ......... ruszyć potylicą Rozwiązaniem okazał się kabel z końcówkami od monitora komputerowego . Robert używa tego wynalazku do podgrzewania żółwia ( oczywiście tego na plecy ) . Zaraz ktoś zapyta na cholerę grzany żółw . Po to by było ciepło . Kolega Robert jeździ motocyklem cały rok ( no może trochę przesadziłem z tego co wiem to nie jeździ jak temperatura spada poniżej -24 st. ) Kabel z końcówką ( nazwijmy damską ) jest podłączony do akumulatora KTM-a . Druga część kabla z końcówką męską do akumulatora Varadero . Przy "zbliżeniu" tych dwóch końcówek przepływa prąd i KTM odpala bez jąknięcia .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
23.11.2011, 13:36 | #73 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Dzień 27 874km. 23.07
Rano wilgoć w pokoju jest chyba większa, niż na zewnątrz budynku. Rzeczy nie bardzo przeschły. Cały pokój jest zawalony naszymi bagażami. Totalny bałagan. Po śniadaniu czas na naprawę Roberta Hondy. Tak jak po pierwszym upadku w ruch idzie srebrna taśma i kleje . W zasadzie nie bardzo jest o czym pisać. Po drobnym face liftingu Varadero ruszamy i jedziemy dalej na zachód. Połykamy kolejne setki kilometrów. Na nocleg zatrzymujemy się zjeżdżając z głównej drogi, gdzieś na polu. Śpimy tutaj : N56.11523 E87.66167 Dzień 28 1043km. 24.07 Po śniadaniu pędzimy w stronę Kemerova. Za miastem żegnamy się z Bajraszem , który jedzie do Kazachstanu, a my w stronę Polski . Pogoda dzisiaj jest bardzo ładna . Na drodze spotykamy Amerykanina, który podróżuje na Harleyu Sportsterze. Doug ( bo tak ma na imię ) dwa razy objechał kulę ziemską, a teraz jest trzeci raz w podróży przez Rosję. Jedzie do Magadanu, Traktem magadańskim, lub inaczej zwaną „drogą na kościach”. To jest dopiero Gość !! Na nocleg zatrzymujemy się około 80 km od Omska. Pierwotny plan zakładał, że z powrotem będziemy wracali przez Ukrainę, tak dla urozmaicenia trasy. Roberta motocykl nie wygląda jednak za ciekawie i boimy się ciągłych konfliktów z ukraińską policją. Przejazd mógłby się okazać w konsekwencji kosztowny, bowiem znany jest apetyt ukraińskiej policji na wymuszane łapówek. Odpuszczamy sobie i w zamian tego w nasz plan wstawiamy Katyń. Po kolacji i piwku kładziemy się spać. Miejsce noclegu: N54.98207 E74.37813 Dzień 29 1122km. 25.07 Nie będę się rozpisywał, bo nie bardzo jest o czym. Krótko… śniadanie i nawijanie na licznik następnych kilometrów. Na stacji benzynowej, przy którymś z rzędu tankowaniu spotykamy dwóch Anglików. Jadą na GS1200 dookoła świata. Szkoda tylko, że Mongolię omijają. Śpimy za Czelabińskiem. Jutro przekraczamy granicę Azja-Europa . Śpimy tutaj: N54.97975 E60.96108 Dzień 30 1054km. 26.07 Dzisiaj jest piękna pogoda. Z dobrym nastawieniem do jazdy, zresztą jak co dzień, połykamy setki kilometrów. Jak co dzień są też kryzysy i ziewanie w kasku. Jazda asfaltem jest nużąca. To nie to, co stepem . Najgorzej jest po jedzeniu, kiedy człowiek jest tak szczęśliwy, iż mógłby poleniuchować na trawce z dwie godziny. Mijamy potężna Wołgę. Rzeka robi wrażenie. Porty rozładunkowe i pływające statki. Jednym słowem- pełno żeglowna rzeka dokładnie na odcinku 3400 km, według danych w Internecie. W Tatarstanie na polach mnóstwo kiwonów ( żurawi pompowych ) . Mijamy też liczne w Rosji przydrożne posterunki policji. Wykorzystywane są one do dnia dzisiejszego. Obrazują nam, jakim krajem policyjnym była Rosja w czasach komunistycznych. Nie łatwo było podróżować przez ten kraj niezauważonym . Po południu jest +38 °C. Asfalt dosłownie rozpływa się. Co jakiś czas widać samochody cysterny, które polewają nawierzchnię drogi. Jadąc 80-100 km/h jest znośnie, jednak zatrzymywanie się w korkach powodowanych przez remonty dróg jest mało przyjemne. Miejsce do spania znajdujemy ok. 150 km przed Penza. Pierwszy raz w czasie tej wyprawy, podczas pobytu w Rosji nie ma komarów !!! Możemy bez pośpiechu zjeść kolację i wypić piwo . Miejsce spania : N53.12762 E47.30625 Dzień 31 1016km. 27.07 Po niespiesznie zjedzonym śniadaniu ( wreszcie nie trzeba było oganiać się od komarów ) ustalamy, że w południe w czasie największego upału zrobimy przerwę, by odpocząć gdzieś w cieniu. Na obwodnicy Moskwy jest potężny korek. Kilkanaście kilometrów pojazdów ustawionych w rzędzie czeka, aż uprzątną z drogi TIR-a, który wpadł do rowu i stanął w poprzek drogi. Nam udaje się przejechać bokiem, choć policjant początkowo nie zgodził się na ominięcie miejsca wypadku. Dzisiaj jedzie się lżej . Jest trochę chłodniej bo zaledwie +37 °C . Śpimy za Moskwą. Komary tną niesamowicie . Odporne są na wszelkie repelenty . Śpimy tutaj: N55.52855 E35.36108 Dzień 32 1008km. 28.07 Rano w odróżnieniu od dnia poprzedniego w pośpiechu łykamy śniadanie. Komary już się dowiedziały o naszej pobudce i też zleciały się na swoje śniadanie. Pakujemy się i szybko uciekamy. Jedziemy do Smoleńska i dalej kierujemy się na Katyń. Na przedmieściach Smoleńska na stacji benzynowej pytam gościa z obsługi, gdzie jest miejsce katastrofy samolotu rządowego. Opowiada mi jakoś pokrętnie o drodze, której jednak w wyznaczonym miejscu nie było. Nie chcemy błądzić po lasach, więc jedziemy dalej do Katynia . Robert: Jakby problemów było mało, nagle przy 120km/h usłyszałem huk z tyłu motocykla. Nic się jednak nie dzieje. Motocykl prowadzi się normalnie i nic nie lata. Domyślam się, że musiałem na coś najechać i postanawiam kontrolnie obejrzeć maszynę przy tankowaniu, które miało być za jakieś 50km. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że powodem zajścia był odpięty pas transportowy (jeden z kilku), który spinał pozostałości moich bagaży. Koło złapało za klamrę i przewinęło ku tyłowi urywając ją od pasa i łamiąc w drobiazgi tylny błotnik. Znów w ruch poszła pancertaśma i teraz już viaderko oklejone było równomiernie ze wszystkich stron. Sebastian: Na terenie cmentarza jest jakaś uroczystość. Są władze państwowe Rosji i przedstawiciele z Polski . Zwiedzamy muzeum, oraz chodzimy przy tabliczkach upamiętniających pomordowanych Polaków . Przy wyjściu z cmentarza po prawej stronie dostrzegam jakieś inne muzeum. Idę zobaczyć, co jest w środku . W muzeum są eksponaty z czasów komunizmu . Robię kilka zdjęć i wracam na parking. Na parkingu podszedł do nas jakiś jegomość, który zaczął coś nam tłumaczyć o ówczesnych czasach. Z jego „paszczy” czuć było wątpliwe zapachy wczorajszej libacji alkoholowej . Podsumowując zwraca się do nas- „Bracia Słowianie”, stwierdza ,że to co stało się w tym miejscu było niewłaściwe , ale czas idzie do przodu i powinniśmy być przyjaciółmi. Z Katynia kierujemy się w stronę granicy z Łotwą. Na granicy rosyjskiej ładujemy się przed szlaban. Odprawa trwa około 15 min !! Po stronie łotewskiej powtarzamy manewr, jednak tam młody pan ze Straży Granicznej niechętnie patrzy na nasze pominięcie kolejki. Odpuszcza nam jednak po chwili i po załatwieniu formalności jesteśmy już na Łotwie. Teraz bez granic możemy jechać do domu. Jedziemy dosyć długo. Pogoda jest paskudna. Pada deszcz, a światła motocykla bardzo kiepsko oświetlają drogę, w tych warunkach. Mokra nawierzchnia w jakiś sposób odbija światło. O naszym postoju definitywnie decyduje sytuacja, gdzie przed Piotra motocyklem przebiega sarna. Nie mam ochoty jechać, bo jest zbyt niebezpiecznie. Po 23-ciej zatrzymujemy się na stacji benzynowej . Tankuję paliwo i pytam pracownika, czy możemy rozbić na parkingu namioty . Otrzymujemy zgodę i po chwili jesteśmy już w śpiworach . Śpimy na Litwie jakieś 140 km od granicy z Polską . Robert: W czasie jazdy zaczęły nam doskwierać problemy związane z nadmiernie długą podróżą. Od ponad tygodnia bolały mnie uszy, uciskane delikatnie przez kask. Wszyscy też narzekaliśmy na miejsce „gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę”. Tego dnia poszliśmy spać grubo po 23ciej. Nie było jak i gdzie stanąć. Do lasu wjechać się nie dało, bo jak bardzo słusznie zauważył Piotr, wszystko rozmoknięte i po ciemku uszarpiemy się bezsensownie z motocyklami. Zmęczenie wyszło z nas gwałtownie. Za długo się nawarstwiało. Jeszcze tydzień temu byliśmy nad Bajkałem. Rozbicie namiotów za stacją benzynową na asfaltowym placu było jedynym możliwym rozwiązaniem. Czuliśmy się bezpiecznie. Na dole kratka na wodę deszczową, na górze latarnia z kamerą monitoringu. Kilka sms-ów do domu i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Zbudziło nas wołanie Piotra- „Panowie już słońce świeci -wstajemy” Zerwałem się i jak się okazało pierwszy wyszedłem przed namiot. Nie padało, ale było zupełnie ciemno. Zerknąłem na zegarek. Dochodziła czwarta rano. To, co niewyspany Piotr wziął za jasność poranka było w istocie czerwonawym światłem sodowej żarówki latarnianej. Co tu dużo mówić. Każdego z nas ciągnęło już do domu i na tym etapie podróży chcieliśmy być tam jak najszybciej. CDN.............
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 23.11.2011 o 16:01 |
24.11.2011, 16:20 | #74 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
GIeroje!!!!!!!!!
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!! |
24.11.2011, 22:25 | #75 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Dodam jeszcze, że zużycie naturalne i przebyte kilometry spowodowały, że wszystko stało się jednobarwne. I my i nasze rumaki byliśmy jacyś tacy szarawi. Dopiero deszcze i droga powrotna spowodowały, że coś niecoś zaczęło zchodzić(w niektótych miejscach nawet z lakierem)
|
25.11.2011, 10:36 | #76 |
Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Poznań i okolice
Posty: 42
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 dzień 8 godz 37 min 0
|
Piękna przygoda. Fajnie radziliście sobie z kłopotami i problemami.
Czekam na dalszy ciąg. Co do koleżków na BMW F800GS, to kopara mi opadła. Wyposażenia akcesoryjnego mieli tyle, że cenę zakupu motocykla chyba podwoili. Tylko szyba i akcesoryjny zbiornik paliwa, to ok. 1200 ojro. Akcesoryjne koła kolejnych 500-600 ojro. O detalach nie wspomnę. BMW F800GS są dosyć wdzięczne. Psują się mało i tyle samo palą. Zdarzają się im choroby wieku dziecięcego (uszczelka pod kapą zaworów), ale to baaardzo fajne maszyny. Zdaniem kilku byłych "Afrykańców", to właśnie BMW F800GS, jest godnym następcą AT. Czas pokaże. |
26.11.2011, 12:14 | #77 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Dzień 33 836km. 29.07
Pobudka o godzinie czwartej rano. Sprawnie pokonujemy dystans do granicy z Polską. W knajpce na granicy w Budziskach jemy bardzo wczesne śniadanie . No cóż coś się kiedyś zaczyna , a jak się zaczyna to i musi się skończyć . Nadszedł czas rozstania … Łzy się nie polały, przecież twardzielom nie wypada .Żegnamy się obiecując, iż w miarę szybko wymienimy się zdjęciami i nakręconym materiałem filmowym. Dziękujemy sobie za spędzony razem miesiąc i SUPER !!! przygodę . Piotr jedzie do siebie do domu, a ja z racji tego, że mam po drodze jadę do Roberta na kawę. Do domu jeszcze prawie 500 km. zatem po szybkiej kawie wsiadam na Afrykę i gnam na spotkanie z rodziną. Większość drogi pada deszcz. Jazda jest nudna. Nie widać wielbłądów, ani jaków, czy też pasących się koni. Przestrzeń też jakby trochę mniejsza. Brak w krajobrazie gór i jezior. Kiedyś trzeba będzie wrócić i zobaczyć, to czego się nie udało zobaczyć na tej wyprawie. W domu jestem wieczorem, gdzie czeka na mnie wytęskniona rodzina. Miłą niespodzianką jest powitanie w strugach lejącego się na motocykl i na mnie szampana. Witam się z wszystkimi i zaczynam szczątkowo opowiadać o naszej wyprawie. Trasa wyglądała tak : PODZIĘKOWANIA DLA: Ks. Andrzeja z Bijska za nocleg Bolda za pomoc medyczną i całej jego rodzinie za przyjęcie nas pod swój dach Pawła z Irkucka za gościnność, nocleg i załatwienie akumulatora , jak i chłopakom Klubu Black Bears Podsumowanie: Nie jesteśmy alkoholikami !!! Mała - prawie codzienna ilość szlachetnego trunku nas po prostu relaksowała. Motocykle spisały się bardzo dobrze . Varadero udowodniło, że jest prawie niezniszczalne. Oprócz tego pękła linka od sprzęgła Bez gum KTM akumulator który dało się załatwić + jedna guma Afryka zawiesił się ślimak licznika ( czy coś takiego ) . Już naprawione + jedna guma Trasa liczy ….. i tu mała zagwozdka . Podawany przebieg jest z zestawienia dziennych przebiegów Piotra . Jak wspomniałem miałem problem z licznikiem i kilka ładnych tysięcy nie naliczał kilometrów .Odległość z licznika Piotra uwzględniając dojazd do mojego domu wynosi ponad 19.000 km. Biorąc natomiast pod uwagę licznik Roberta , dodając dojazd do mojego domu i trasę z Piotrem na Gobi wychodzi ponad 20.000 km. Ile zatem przejechałem kilometrów Nie wiem i to się dla mnie nie liczy. Liczy się przygoda , a ta była SUPER !!! i tego się trzymajmy Zrobiliśmy 2341 zdjęć . Będzie też filmik ale kiedy …. któż to wie . Jak będzie gotowy oczywiście wkleimy. Były chwile grozy , chwile zwątpienia . Był śmiech , zachwyt , zmęczenie . Było wszystko to co powinno być w dobrej przygodzie zakończonej happy endem . Panie i Panowie dziękujemy za uwagę i poświęcony czas na czytanie tej relacji. Takich przygód życzymy Wam wszystkim !!! KONIEC !!!!! C.D.N. (ale to już w innej scenerii)
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 26.11.2011 o 15:58 |
26.11.2011, 12:33 | #78 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Kraków/Bielsko-Biała
Posty: 213
Motocykl: 6 rowerów
Online: 2 tygodni 4 dni 17 godz 11 min 50 s
|
Możesz jeszcze napisać jaki był koszt wyprawy? Tak rząd wielkosci oczywiście
Gratuluję i życzę następnych takich wyjazdów. Dla mnie to jest niezła inspiracja... |
26.11.2011, 13:51 | #79 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Mnie wyszło ok 6000zł. Nie liczę tego co mi zostało po wyprawie czyli części zapasowych i kilka gadżetów jak bagażnik , centralka, manetki itp.
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
26.11.2011, 21:27 | #80 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Lubasz
Posty: 25
Motocykl: RD04
Przebieg: rośnie
Online: 2 dni 3 godz 13 min 33 s
|
Podziw
Podziwiam i zazdroszczę, ale to jest wasze! Wasze przeżycia a z nich relacja jest dla mnie radością.
Pozdrawiam.
__________________
"Nie daj czasowi darmo płynąć" |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Mongolia 2011 start przełom lipca sierpnia, motorki już ma miejscu :-) | mnorbi | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 02.07.2011 18:46 |
Mongolia 2011 | sebol | Umawianie i propozycje wyjazdów | 121 | 01.06.2011 22:27 |