07.01.2018, 20:50 | #71 |
Dobre
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
07.01.2018, 20:56 | #72 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Ja zaczne czytac w nadtepny weekend. Ale zdjecia daja obraz klimatu.
|
10.01.2018, 21:17 | #73 |
Dzień 12
26 sierpnia 2017 Środa Nie było zbyt dużo czasu na sen i odpoczynek, bo telefon budzi nas o 0.00. Wszystko mamy spakowane, wystarczy się ubrać i wychodzimy przed hotel. Jest ciepło, niezwykle ciepło i niezwykle widno jak na północ. Czekamy kilkanaście minut na taksówkę, a w tym czasie opędzamy się intensywnie od atakujących i bardzo natrętnych (tym razem) meszek. Może to dziwne, ale za dnia ich nie było. Możliwe, że nie lubią wysokich temperatur. Dwadzieścia minut po północy podjeżdża taksówka i za 110 Rubli jedziemy na dworzec. Z początku, na peronie jesteśmy sami, ale po kilkunastu minutach, pojawiają się inni ludzie którzy tak jak my, będą jechać do, lub w kierunku Workuty. Pociąg podjeżdża punktualnie, a że na dworcu w Korzwie stoi krótko, w pośpiechu szukamy naszego wagonu i pakujemy się do środka. Pani konduktor prowadzi nas do naszego przedziału w którym będziemy podróżować sami, więc mamy pełen luz i komfort. Po chwili przynosi świeżą pościel i oczywiście oferuje firmową herbatkę w szklankach z dużymi, metalowymi uchwytami. No to jedziemy … i przy tej okazji, nawiedziła mnie pewna refleksja. Z moich wspomnień i wyliczeń wynika, że ostatnio w pociągu siedziałem (to znaczy stałem) 40 lat temu, kiedy to w 1977,wracałem z woja do domu. W wojsku służyłem w dalekim Świnoujściu, a moja podróż odbywała się na trasie Świnoujście – Szczecin Dąbie. Tam przesiadka do pociągu Szczecin – Lublin, a ja wysiadałem w Łodzi. Jednak, w „tamtych” czasach, w „tamtym” świecie wszystko było inne i żyło się inaczej. Pociąg ze Szczecina do Lublina, w Szczecin Dąbiu jakimś cudem już był napełniony do granic możliwości i miejsce siedzące w przedziale było tylko marzeniem. Czasem, można było przykucnąć na rozkładanym siodełku na korytarzu, ale najczęściej cała podróż odbywała się na stojąco, 450 kilometrów na stojąco, aż do Łodzi. I tak było zawsze, przez trzy lata służby. Ludzie, jak my żeśmy kużwa wtedy żyli !!! A teraz cały przedział nasz i można się zrelaksować. Trochę drzemki, a potem obserwacja krajobrazu za oknem, którego oczywiście, nie można otworzyć, ani nawet uchylić. Wiemy, że drogi jako takiej nie ma, ale odcinki, fragmenty dróg gruntowych są widoczne. Najczęściej są one w okolicach miejscowości leżących wzdłuż torów, lub przy firmach działających na tym terenie. Poza tym: tajga, rzeki, strumyki, mokradła. Pociąg zatrzymuje się na każdej stacji. Ludzie wysiadają, wyładowują jakieś ładunki, worki, pudła, paczki. Na niektórych stacjach wysiadają całe grupy mężczyzn na których czekają firmowe samochody. Za miejscowością Kyk Szor, zaczyna się tundra. Jun Jaga, a o 12.39 wjeżdżamy na dworzec w Workucie. No dobra, rozumiem, że Workutę mamy zaliczoną i od teraz możemy myśleć o powrocie. Na dwóch kołach się nie da, to chociaż pociągiem. Na szybko, na chwilę, ale jesteśmy w Workucie, czyli dotarliśmy do celu. Urra … urra … urra … no przynajmniej mamy kawałek satysfakcji. Kawałek, bo czuję i wiem, że pełna satysfakcja będzie wtedy, kiedy ktoś dotrze TAM normalnie, czyli na dwóch kołach. Tymczasem organizuję powrót do Korzwy i najlepiej odpowiada nam wyjazd z Workuty o 19.05, tak żeby w Korzwie być rano. Bilety załatwione, możemy iść obejrzeć miasto. Na początek jemy posiłek w barze obok dworca, a następnie wsiadamy do marszrutki i jedziemy kilka kilometrów w głąb miasta. Tak w ogóle, to dworzec kolejowy znajduje się na zachodnich obrzeżach miasta i do centrum trzeba jechać, albo iść kilka kilometrów. Mówię centrum, ale jak to w postsowieckich miastach bywa, tam nie ma żadnego centrum. Jakaś ulica ważniejsza od innych, albo prospekt najpewniej Lenina i to jest niby centrum. Jedziemy tą marszrutką, jedziemy i wszędzie tak samo. Ponure bloki, szaro-bure budynki podobne do siebie, nic ciekawego. Całość robi przygnębiające wrażenie. Może tylko na nas, bo miejscowi mają to na co dzień, nie znają innego życia i dla nich taka rzeczywistość jest całkiem normalna. W końcu wysiadamy z marszrutki i na nogach wracamy w kierunku dworca. Czy tutaj znajduje cię centrum Workuty ? A to miejsce symboliczne dla Workuty, 67 równoleżnik. Ile trzeba przeżyć, żeby tu dotrzeć ? Przed 19.00 jesteśmy na dworcu. Tym razem nie będziemy podróżować sami, bo w przedziale mamy towarzysza podróży. Widziałem go na dworcu, kiedy kupowałem bilety i już wtedy nie był trzeżwy. Towarzysz mówi nam o sobie, że on jest „ruski” i ma na imię Denis. Denis … i to ruski ? No dobra … trudno. Denis od razu wyciąga wojskową manierkę i … no, a jakże inaczej … polewa samogonem. Dafik nie pije … dziwne, Dafik nie pije ? … znowu wszystko na mojej głowie. No więc tak … Denis jest inżynierem hutnikiem z Kirowa, a w Workucie załatwiał sprawę reklamacji ich wyrobów w którejś z kopalni. Denis jest synem lekarza i wnukiem lotnika z wojny ojczyżnianej, który strącił w walkach 12 niemieckich samolotów. I tak w ogóle … to czemu my jego nie lubimy, czemu nie lubimy ruskich ? Jak to ... ciebie, Denisa lubimy … wódkę pijemy … ciebie lubimy … ale ruskich za co mamy lubić ? D - No jak to, przecież ruskie Hitlera ubili !!! Ja - Hitlera i przy okazji milion Polaków. D - Katyń ? Ja - Katyń też. D - A ilu ruskich zginęło w obozach w 20 roku ? Ja - A co oni robili w Polsce, po co przyszli do Polski ? Cisza … D - No to się napijmy … No i tak w kółko, gdzieś tak przez sto kilometrów … a ja przecież nie mam mocnej głowy. Muszę się trzymać … to przecież sprawa międzynarodowa … W końcu, Denis pyta dokąd jedziemy. Do Korzwy, mówię. Denis wyszedł z przedziału. Wraca po pewnym czasie z informacją, że sprawa jest załatwiona, możemy spać spokojnie, bo konduktorka obudzi nas w odpowiednim czasie. Dzięki Denis … Trudno się śpi w kołyszącym się i turkoczącym wagonie, kiedy na dodatek jest widno jak w dzień. O 4.24 jesteśmy w Peczorze, a po kolejnych trzydziestu minutach w Korzwie. Żegnamy się z Denisem, całkiem w przyjacielskich nastrojach. Pora jest mocno wczesna, ale przed dworcem stoi kilka samochodów, bo ktoś kogoś przywiózł na pociąg. Podchodzę do pana w Nivie i … a jakże, za100 Rubli zawiezie nas pod hotel. Po drodze dowiadujemy się, że pan Anton, ma ciotkę w Szczecinie i nawet raz u niej był. Fajnie. Hotel jeszcze śpi, ale po chwili ktoś nam otwiera drzwi i wreszcie, po dwóch nieprzespanych nocach, możemy udać się na spoczynek. |
|
10.01.2018, 22:58 | #75 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
Szkoda że będąc już tam nie odwiedziliście cmentarza Jur-Szor.
Pozwolę sobie wrzucić linki:http://sybiracy.bystrzyca.pl/wmg/jur-szor.html w języku rosyjskim: http://gulagmuseum.org/showObject.do...716&language=1 i dokładna lokalizacja https://www.google.com/maps/dir/Work...!1m0!3e0?hl=ru Nie wiem też czy wiecie, ale właśnie w Workucie wybuchł jeden i jedyny bunt w gułagu za życia Stalina, którego prowodyrem i na którego czele stanął bynajmniej nie żaden z więźniów, a komendant łagpunktu! Dobra, już spadam. Mam nadzieję ze nie naśmieciłem Ci za bardzo w wątku. |
10.01.2018, 23:10 | #76 |
|
|
10.01.2018, 23:12 | #77 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 51 min 10 s
|
Pisałem kiedyś do Litwina, który dojechał do Vorkuty, ale zimą samochodem. W jego opinii latem, czy to motorem, czy samochodem dojechać się nie da.
Henry jak długo wypytywaliście ludzi i co mówili o odcinku Peczora - Vorkuta. Dokąd maksymalnie się zapuszczano tam latem ?
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 10.01.2018 o 23:35 |
10.01.2018, 23:19 | #78 | |
Cytat:
Nie śmiecisz, każda informacja jest cenna i komuś w przyszłości może się przydać. |
||
11.01.2018, 09:33 | #79 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,186
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 3 godz 25 min 10 s
|
Jak ja lubię takie przygody Super.
|
11.01.2018, 18:19 | #80 | |
Cytat:
A miejscowi ? Oni w tamtym kierunku się nie zapuszczają ... bo i po co ? Tam ludzie są praktyczni, jeżeli jest potrzeba, to coś się robi, ale żeby jechać tylko po to żeby sprawdzić dokąd uda się dojechać ? Dla nich nie ma to sensu i w sumie jest to zrozumiałe. Co innego MY |
||
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Tukan 2017 | karol1989 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 86 | 13.07.2017 09:28 |
Bałkany 30.07.2017 - 12.08.2017 | giennios | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 23.06.2017 13:58 |
Iran trip 2017 - start 12.05.2017. | Emek | Przygotowania do wyjazdów | 137 | 14.06.2017 16:13 |
Enduro Pohulanka 29.04.2017 - 01.05.2017 | wojtekm72 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 28.05.2017 22:49 |