03.06.2014, 16:13 | #71 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Ballynahinch (Irlandia Płn) / Częstochowa
Posty: 630
Motocykl: CRF1100L AS
Przebieg: 7500 km
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 6 dni 21 godz 41 min 26 s
|
Na pierwszym zdjęciu Robert przed glebą w Kazachstanie, a na drugim tuż po.
|
05.06.2014, 12:31 | #72 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Oczywiście wszystkie odpowiedzi są bardzo dobre !! Gratuluję spostrzegawczości . Chylę czoła, podziwiam kunszt dedukcji , jak i błyskotliwego wyciągania wniosków w tym jakże niełatwym zadaniu .
Jeszcze raz BRAVO Co do nagrody. Będzie to sznaps ( cytrynówka mojego wykonania ) und wurst przy okazji spotkanie LIVE ma się rozumieć . Wieczorem ( myślę , że dzisiaj ) kolejny odcinek trzech muszkieterów .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
05.06.2014, 16:35 | #73 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: KROSNO
Posty: 27
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 6 dni 1 godz 48 min 24 s
|
wychodzi ze jechałem tą sama droga przez Kirgistan na waszym zdjeciu niewidac drugiego roga https://picasaweb.google.com/lh/phot...eat=directlink
|
07.06.2014, 09:32 | #74 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Róg jest , tylko na tym ujęciu go nie widać .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
09.06.2014, 22:00 | #75 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Tak. Potwierdzam. Chociaż docierają tam Polacy rogi były dwa i nikt nie zajumał tego drugiego.
|
10.06.2014, 21:01 | #76 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Po wczorajszym zmęczeniu dosyć długą jazdą dzisiaj nie ma już śladu . Nocka w luksusach na wygodnych łóżkach mocno regeneruje nasze siły . Po porannej toalecie każdy bierze swój " chiński kwit na paszę " i wychodzimy szukać stołówki . Stołówka jest kilkadziesiąt metrów od recepcji , po drugiej stronie małego placu na środku którego stoi fontanna . Po wejściu do pomieszczenia okazujemy talony i już możemy korzystać ze "szwedzkiego stołu". " Szwedzki stół " brzmi szumnie i kojarzy się ze sporym wyborem . Nic z tych rzeczy. Bynajmniej w naszym dzisiejszym przypadku . Trochę warzyw , lepioszka , jakaś zupa zniechęcająca zapachem do degustacji . Zapychamy żołądki tym co jest i idziemy na pobliski bazar .
Ów bazar to chyba taki lokalny "Jarmark Europa" . Jest sporych rozmiarów, a wybór towarów przyprawia o zawrót głowy Mnie i Robertowi wpadają w oko tradycyjne kirgiskie czapki w których chodzą mężczyźni . Szybki wybór i po chwili możemy lansować się w filcowych nakryciach głowy na ulicach Osz . Pomimo wczesnej pory ruch jest duży . Wzdłuż chodnika jest sporo już otwartych straganów oraz lokalnych fast foodów. Miasto zaczyna tętnić życiem .
Po spakowaniu bagaży znosimy je do gabinetu dyrektora , gdzie bezpiecznie przenocowały nasze sprzęty . Tutaj wszystko montujemy na motocykle i idziemy pożegnać się z obsługą . Pobyt w Osz , jak i w Kirgistanie to już prawie historia . Jedziemy do granicy z Tadżykistanem . Nie mogę się już doczekać , bo przyznam , że kraj ten ma być dla mnie nr 1 jeśli chodzi o atrakcyjność. 120 km. za Osz mam małą awarię . Na odcinku kilkunastu kilometrów po raz drugi pada mi bezpiecznik . Motor wydaje z siebie głuche buuu i zatrzymuję się na poboczu . Podczas gdy my majstrujemy poszukując przyczyny tego afrykańskiego pomoru , na chodniku zbiera się grupka dzieciaczków bacznie nas obserwując . Powód awarii odkrywa Robert . Pomimo , iż wcześniej zaglądałem do pompy paliwa , nie zauważyłem , że styki jedną stroną wysunęły się z mocowania i ustawione były lekko pod kątem . Po ponownym wsunięciu ich na właściwą pozycję wszystko działała jak w szwajcarskim zegarku .
Przy okazji postoju i naprawy pompy w AT wreszcie udaje się zdiagnozować "dzwoniący" problem w Adama BMW. Już od wjazdu do Kazachstanu coraz głośniej dzwoni coś z przodu motocykla . Kilka razy na postoju sprawdzamy elementy zawieszenia i klocki hamulcowe , jednak wydaje się , że wszystko jest w porządku. Praktycznie ,aż do chwili obecnej nie przychodzi nam do głowy by sprawdzić tarcze hamulcowe . W wyniku wibracji poluzowały się śruby mocujące tarczę . Nikt jednak nie zabrał troksów i trzeba improwizować . Sprawę skutecznie załatwiają ciasno zapięte trytytki .
Droga pnie się coraz wyżej . Serpentynami po zboczu wjeżdżamy na 3550 m n.p.m. Im bliżej Tadżykistanu , tym wyższe góry . Przed samym przejściem jedziemy drogą szutrową i podziwiamy drugi co do wysokości szczyt w Pamirze Pik Lenina ( 7134 m n.p.m. ) .
Odprawa po stronie Kirgistanu to jak małe piwo przed obiadem . Pogranicznik jest bardzo miły , a sama odprawa zajmuje niecałe kilkanaście minut . Wskakujemy na motocykle i szuterkiem wzdłuż rzeki jedziemy do przejścia w Tadżykistanie . Odcinek ten jest długi na ok 20 km.
Oczy cieszą wspaniałe widoki , a pierś wypełnia rześkie górskie powietrze . Owa sielanka trwa kilka kilometrów , dopóki nie dojeżdżamy do miejsca gdzie droga krzyżuje się z rzeką . Jeśli tu kiedyś stał most , lub choćby mały mostek , to teraz nie ma po nim ani śladu . Zsiadam z kanapy i idę obadać sytuację . Prąd w rzece jest szybki , a jej koryto wydaje się być wypełnione wodą w stanie mocno ponad przeciętnym . Kolor wody przypomina mleczną czekoladę . Gmeram czubkiem buta w tej breji i jakoś nie mam chęci podjąć próby dokładniejszego zbadania tematu , to znaczy przejścia na drugą stronę by sprawdzić jej głębokość. Przed nami nikogo nie ma, więc inni ludzie przekraczający granicę dali radę przejechać . I nam musi się udać ( szepczę do sobie pełen optymizmu ) . Odpalam afre i wjeżdżam do rzeki . Podpierając się nogami powoli jadę do przodu brodząc raz płycej , raz głębiej . Tylne koło buksuje co jakiś czas , by po chwili złapać przyczepność i wypchnąć motocykl do przodu . Do przejechania na drugi brzeg pozostały już tylko jakieś 4 metry , gdy kolejny raz wpadam w głębszą nieckę . Opona nie wyrabia , traci przyczepność i ślizga się na kamieniach . Dupa . Teraz stoję na dobre Widząc z brzegu co się dzieje Adam z Robertem wchodzą do rzeki . Pomimo ich pomocy motocykl zakopuje się w dnie jeszcze głębiej . Po chwili silnik gaśnie , a rozrusznik nie chce kręcić . Robi się naprawdę nieciekawie Silny prąd niesie pod wodą kamienie , które głucho walą w wahacz , obudowę silnika i felgi . Nie jestem w stanie wyprostować kierownicy , nie mówiac o jej maksymalnym skręceniu w lewo . Zapada decyzja by szybko rozpakować bagaże . Wody jest już po kanapę i mam wrażenie , że wciąż jej przybywa Jeśli nie utrzymam motocykla to ewentualne podniesienie tego klocka z dna może graniczyć z cudem . Po przeniesieniu worków na brzeg Adam bierze pas transportowy i przywiązuje go do lagi. Z pomocą przychodzi jeden z pasażerów terenówki , która jakiś czas temu podjechała do rzeki . Pierwsze , drugie szarpnięcie i o dziwo dosyć łatwo motocykl wyjeżdża z dziury . Po chwili jestem na brzegu . Uffff . Było gorąco .
O przejeździe pozostałych motocykli nie ma mowy . Musimy czekać , aż poziom wody opadnie . Udaje się przenieść jeszcze trochę bagaży przez rzekę . Wody przybywa,a prąd jest już tak silny , że nie mogę ustać w jej nurcie . Adam rzuca mi pas i podciąga do brzegu . W taki oto sposób przyjdzie nam spędzić dzisiejszą noc pomiędzy granicami , rozdzieleni rzeką. Po przebraniu się , jak i po tym gdy emocje już trochę opadły zabieram się za Afrykę . Wykładam bezpieczniki , by przesuszyć puszkę . Jest w niej sporo wody z osadem. Silnik i koła "ozdabia" trawa , którą niosła woda . Po kilkunastu minutach wciskam bezpieczniki na swoje miejsce i kręcę rozrusznikiem . Odpaliła !!! Tłumik przez chwilę pluje wodą , ale serducho Afryki nadal bije.
Po zachodzie słońca robi się chłodno . Siedzę na skarpie patrząc na rzekę i w pamięci odtwarzam dzisiejszą przeprawę . Kiwam z niedowierzaniem głową , uśmiecham się i półgłosem mówię sam do siebie "ku...a , a kaczka wody miała po pas " Jutro trzeba przeprawić pozostały sprzęt . Ciepła zupka na kolację i nyny . Filmik cały , bez krojenia . CDN.....
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 11.06.2014 o 14:06 |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
16.06.2014, 21:38 | #77 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Po wczorajszej rwącej "czekoladowej" rzecze dzisiaj pozostał mały , leniwy strumyk. Varadero z BMW bez problemu przejeżdżają po kamienistym dnie na drugą stronę i wreszcie ponownie możemy jechać do przejścia granicznego z Tadżykistanem
Nie wiem czy to zauroczenie wspaniałymi widokami , czy bardziej moje gapiostwo powoduje , że zamiast ominąć kałużę na poboczu pakuję się prosto w jej środek . Jest w niej sporo osadu , który wczoraj niosła rzeka. Afryka otrzymuje piękny , niepowtarzalny make up .
Przed granicą wjeżdżamy na przełęcz Kyzyl Art , którą określa się jako "bramę" wjazdową do Pamiru . Na tablicy wymalowano nazwę przełączy oraz podano wysokość 4282 m n.p.m. Chwilę później nasze gęby uśmiechają się do pamiątkowego zdjęcia na tle obelisku z napisem ТадМикиŃŃĐ°Đ˝ .
Przejście graniczne to kila murowanych budynków, oraz dwa baraki , które wyglądają jak przerobione zbiorniki . Wchodzę do środka jednego z pomieszczeń w którym mieszkają pogranicznicy . Na prawdę spartańskie warunki . Porównując z warunkami na naszych przejściach , to w Polsce warunki pracy są jak w Hiltonie co najmniej .
Chłopaki mają czas , a ich powolne ruchy może należy tłumaczyć znaczną wysokością na której się znajdujemy . Chętnie za to rozmawiają z nami . -Mieliśmy być wczoraj , ale nie dało rady przejechać przez rzekę . Musieliśmy spać pomiędzy granicami . Dzisiaj pogoda jest bardzo ładna , a poziom rzeki niski . - Tłumaczymy naszą wczorajszą sytuację . -Wiemy. Czekamy za wami. - odpowiada jeden z nich . -I tak macie szczęście . -Tydzień temu padał tutaj śnieg - dodaje . -Przed wami będzie jeszcze jedna rzeka . -A jaka jest ? Duża , głęboka ? Taka sama jak ta , którą wczoraj musieliśmy przejechać ? - Dopytuję z obawą . -Nie wiem jaka jest dzisiaj . Wiesz , jak to w górach . Czasami jest więcej wody , a czasami mniej . -Chcemy jechać wzdłuż Korytarza Wachańskiego . Wzdłuż granicy z Afganistanem - wtrąca Robert . -Powiedzcie . Jak jest w Afganistanie . Spokojnie , bezpiecznie ? -Tak spokojnie . A jak ma być ? - rozbrajająco odpowiada jeden z chłopaków . -No u nas w telewizji mówią , że jest niebezpiecznie . -Ech ... Nie ma się czego bać . Mówię wam , że jest bezpiecznie - powtarza pogranicznik . Odprawa dobiega końca , szlaban unosi się w górę , a my ruszamy na spotkanie z wspomnianą drugą rzeką . Na szczęście nie ma się czego obawiać . Wczoraj może poziom i był wysoki , jednak dzisiaj to wąski strumyk z kamienistym dnem przez , który przejeżdżamy z łatwością . Droga M41 . Jedziemy starym , ale jarym asfaltem . Z lewej strony jest płot, który wyznacza pas przygraniczny z Chinami . W oddali po chińskiej stronie widać wysokie ośnieżone szczyty . Mija kilkanaście kilometrów , gdy spotykamy dwóch rowerzystów . To Angole , którzy są na czele pozostałej lekko z tyłu większej grupy . Kurtuazyjne heloł, hałorju , łer ju from , by nasze spotkanie zakończyć zdjęciem i życzyć sobie bezpiecznej podróży .
Słońce wznosi się coraz wyżej i pomimo sporej wysokości na której jesteśmy robi się gorąco . Nad brzegiem jeziora Karkul robimy przerwę . Obłędnie wygląda turkusowy kolor wody na tle ośnieżonych położonych w oddali wysokich szczytów gór .
Adam przyozdabia BMW znalezioną czaszką barana i robi pamiątkowe zdjęcia, gdy podjeżdża do nas dwóch rowerzystów .
Są to młodzi Rosjanie na co dzień mieszkający w Moskwie . Przyjechali do Tadżykistanu , by chodzić po górach . Chłopaki mają nietypowy sposób zdobywania szczytów . -Jak chodzicie po górach z rowerami ? Pytamy . -Wjeżdżamy nimi w góry na tyle , na ile się da . Jak już wyżej jechać nie można to je prowadzimy . -No , ale na sam szczyt nie zawsze można wprowadzić rower - Odpowiadam . -Zgadza się . Wtedy chowamy je , lub jak jest śnieg - a przeważnie wyżej jeszcze jest - przysypujemy je śniegiem . W drodze powrotnej rowery odkopujemy i jedziemy nimi w dół . Muszę przyznać , że mają fantazję . Potrafią sobie poradzić w każdych warunkach . W wiosce , która jest nieopodal jeziora szukamy sklepu gdzie można kupić wodę . Sklepik jest , jednak jego właścicielka mówi , że jest zamknięty . -Jedźcie tam - mówi wskazując palcem kierunek . Jest tam pompa ( wspominali o niej też Rosjanie ) . Każdy może z niej korzystać . Po chwili kluczenia i pogubienia się wzajemnie pomiędzy budynkami , odnajdujemy pompę . Czysta , zimna źródlana woda smakuje wybornie . Opijamy się na zapas jak wielbłądy i tankujemy puste butelki . Przy wiosce na drodze jest punkt kontrolny. Po sprawdzeniu dokumentów możemy jechać dalej .
Droga ponownie wznosi się wyżej , wyżej i wyżej . Przed nami przełęcz Ak Bajtał . Tablica informuje , że wkrótce wjedziemy 4655 m n.p.m. Afryka cieniutko pierdzi . Ze 20 koni pewnie zdechło z powodu rozrzedzonego powietrza i mocniejsze odkręcanie gazu kompletnie nic nie daje . Dwa pozostałe motocykle są na wtryskach i znacznie lepiej sobie radzą z wysokością .
Po przejechaniu przełęczy przyroda po raz kolejny funduje nam zapierające dech w piersiach widoki .
Przerwa na trochę koffeiny
Przy wjeździe do Murghab zatrzymujemy się , by zatankować paliwo . Pod wiatą stoi dystrybutor z pompą na korbę . Niestety jest nieczynny . Z budynku wychodzi młoda dziewczyna , która gestem pokazuje gdzie podjechać . Ze zbiorników na kamiennej podmurówce wężem nalewa do wiader benzynę , którą przez wielki blaszany lejek wlewamy do baków . Dziewczyna ma sporą wprawę . Zapewne pomaga rodzicom w prowadzeniu rodzinnego biznesu .
Gdy kończymy tankować ostatni motocykl na stację wjeżdża biały pick-up. Wysiada z niego gość , który okazuje się jest właścicielem stacji i ojcem dziewczyny . Rozmawiamy chwilę i już mamy ubierać kaski by ruszyć w dalszą drogę , gdy gospodarz rzuca propozycję : -Może chcecie trochę jogurtu ? Mam dobry , naturalny . -Ja mam problem gastryczny i mnie to za pewnie nie pomoże.Dziękuję.-Odpowiada Adam . Mnie z kolei doskwiera problem w drugą stronę i dobry jogurcik może być pomocny . - Ja poproszę szefie . Chętnie spróbuję .- odpowiadam . Mija moment , gdy właściciel stacji przynosi pełną miseczkę gęstego jogurtu. Wciągam ze smakiem połowę porcji . Jogurt jest wyborny . Drugą połowę wsuwa Robert . Adam słysząc nasz zachwyt zmienia zadnie . Szef znika na chwilę i przynosi małą miseczkę jogurtu również dla Adama . I tu ponownie odzywa się moja ciekawość . Z mleka jakiego zwierzaka był ten pyszny jogurt - Z czjewo eto ... no jogurt ? - Pokazuję na miseczkę . - Z kutasa - słyszę szybką odpowiedź . To chyba można nazwać konsternacją Uśmiecham się patrząc jak Adam wiosłuje łyżką swoją porcję . Adam uśmiecha się również , tylko nie wiem czy tak jemu ów jogurt smakuje , czy usłyszał odpowiedź na moje pytanie. Bez zbędnych skojarzeń drążę temat dalej . -A czto eto kutas ? -No znajesz . Kutas kak karowa , tolko ma dołgije ( tu pada niezrozumiałe dla mnie słowo pokazując jednocześnie ręką na włosy ) . -Jak !! Eto z Jaka !! - odpowiadam uniesionym głosem. -Da. Eto z Jaka . - potwierdza szef. Uufffff.
Szef stacji . Właściciel jaka .
Wyjazd z Murghab.
Miejscem dzisiejszego noclegu jest polanka za wioską Alichur . Z namiotów rozpościera się widok rzekę Gunt oraz góry .
Krótko po naszym rozbiciu obozu podjeżdża samochód , z którego wychodzi dwóch mężczyzn . Ojciec z synem wracają z połowu ryb . -Chcecie ryby ?- Pytają . -A ile macie ? -25 . -Ale co 25 ? 25 ryb ? - Zastanawiamy się . -Mamy 25 kg. ryb -Chętnie, tylko nie mamy na czym usmażyć . - Odpowiada Robert. -To jedźcie z nami , do naszego domu . Usmażymy wam . - Zaprasza Ojciec . -Mamy rozstawione namioty . Musielibyśmy pakować wszystko na motocykle . Dzięki za zaproszenie , jednak zostaniemy tutaj . Żałuję , że nie trafiliśmy na siebie godzinę wcześniej Zapewne skorzystalibyśmy z zaproszenia . Przed zmierzchem na niebie zbierają się ciemne burzowe chmury i zrywa się wiatr . Dociążamy namioty kamieniami i idziemy spać . CDN......
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 17.06.2014 o 08:38 |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
16.06.2014, 22:04 | #78 |
Ech pozazdrościć. Zgrana z Was jest ekipa.
|
|
17.06.2014, 22:12 | #79 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Sebastian pisze tak wyczerpująco, że ciężko coś dodać- no może tylko to, że płot z drutu na zdjęciach poniżej fotki z rowerzystami jest płotem zony przy granicy z Chinami. Wysokość zapierała dech w piersiach nie mniej niż widoki. Powietrze było na tyle rzadkie, że zejście z motocylka + trzy fotki=zadyszka
|
18.06.2014, 16:36 | #80 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
"Sebastian pisze tak wyczerpująco, że ciężko coś dodać- no może tylko to, że płot z drutu na zdjęciach poniżej fotki z rowerzystami jest płotem zony przy granicy z Chinami."
Serio o tym zapomniałem
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
O Damie w Kirgistanie, czyli Azja Centralna lipiec 2013 | kowal73 | Trochę dalej | 37 | 19.09.2013 16:44 |
Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 | gancek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 20 | 21.07.2013 22:23 |
Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec | Piast | Umawianie i propozycje wyjazdów | 51 | 12.01.2013 13:43 |
Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia | ydoc | Przygotowania do wyjazdów | 47 | 20.06.2012 00:17 |
Azja Centralna | Magnus | Trochę dalej | 137 | 29.11.2009 09:31 |