Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28.03.2013, 18:31   #71
Puzatek
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Oceniam ten wątek na 5* ale formalnie nie mogę, bo informuje mnie tu, że już oddałem głos, choć wcale nie oddałem.

P.S.
Jeżeli Karola ceruje męskie spodnie, to na pewno swoje!
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.03.2013, 18:54   #72
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Taak, to był ciekawy dzień. Niby zrobiliśmy niewiele kilometrów [nieproporcjolnalnie mało w stosunku do zużycia paliwa], ale emocji nie brakowało...

Wydaje mi się, że ta scenka doskonale oddaje stan Jasia przerzuconego przez kierownicę dzień wcześniej przez rozbrykanego DRaculę:

DSC06126 (Medium).JPG

Połamany "żebrak" z tendencją do kaszlu... Gdybyście widzieli, jak dzielnie radził sobie z powstrzymywaniem się od odchrząkiwania... Odpowiednia pozycja, lekko pochylona, wsparcie się o krzesło - stabilizacja całego ciała... tłumik w postaci pięści przyłożonej do ust, wzrok skupiony przed sobą... Majstersztyk! Na dodatek te wybiegi antywstrząsowe wprawiały pozostałych co rusz w znakomity humor Całe szczęście Jasiu ma poczucie humoru i wiedział, że nie śmiejemy się z jego nieszczęścia

Ostatnio edytowane przez wilczyca : 28.03.2013 o 18:58
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.03.2013, 19:07   #73
puszek
 
puszek's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,751
Motocykl: RD07a
puszek jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 5 godz 57 min 58 s
Domyślnie

Współczuję Jasiowi...Rok temu złamałem przy takim locie trz zebra. Pierwsze 2 tygodnie nie były miłe...Gdyby był taki konkurs to zostałbym pewnie mistrzem chodzenia po cienkim lodzie.
puszek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31.03.2013, 19:25   #74
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 38 min 28 s
Domyślnie

Odcinek 8, czyli złego psa prędzej wilki zjedzą


Poranek. Wiosna, ciepło, słońce, chillout…o, jak ta kicia, Giulietta zdaje się jej było…



A to Giulio:



Poranne widoki z Panoramy na miasto i Erg Chebbi:



Ech, aż się nie chce ruszać… Ale droga wzywa…
Od dziś ekipa kierowców Dacii to Sambor + kontuzjowany Jasio, reszta na dwóch kółkach. Po burzy piaskowej ani śladu, w końcu piękna pogoda.

Jedziemy asfaltem do Alnif, obserwując do drodze efekty przedwczorajszej ulewy:



ciekawe, że na tym pustkowiu ktoś to sprząta, dzieci najczęściej...

i ładne widoczki dookoła:





Pierwszy na dziś odcinek do przejechania nie za długi, chyba niecałe 100 km
Asfalt świetny, więc zaczynam tęsknić za moją maszynką nr 2 , czyli Jagnięciną (bmw f650gs)
Ech, odkręciłabym na asfalcie… włączyła grzane manetki… schowała się za szybą… no i najważniejsze, nie bolała mnie aż tak końcówka pleców

Mam najsłabszy motocykl w ekipie, więc na asfaltach siłą rzeczy jadę najwolniej, nic tu nie wskóram.
Na szczęście bracia gieesowcy (jest chyba jakaś więź między właścicielami bmw ) polubili jakoś jazdę za mną (albo widok moich pleców?) i tak sobie we trójkę zamykamy peleton. A za nami Dacia.



Czasem jeszcze dołącza do nas Waldek:



Ooo, widzę moją zadartą trąbę w rogu zdjęcia. Błotnik za cholerę nie chce się odgiąć bardziej w dół, i zasłania pięknie lampę, ale to zauważę dopiero po zmroku

W Alnif przerwa na obiad (ja znów poszczę, wczorajszego wieczora mój żołądek ponownie powiedział dobitne: NIE!) oraz kolejne problemiki techniczne.
Tym razem zaginął prąd w DR Krzycha. Jeszcze nie wiadomo, czy to aku, czy to ładowanie…



Ponieważ ostatnio to głównie inni ujeżdżali moją DR, postanawiam się jej bliżej przyjrzeć. Nie podoba mi się jej łańcuch (co jest doskonale widoczne od czasu utraty osłony łańcucha, szlag by trafił).
Po Wilczo - Jagnięcych konsultacjach postanawiamy go przestawić aż o 3 ząbki. Najwyraźniej łańcuch kończy gwałtownie swój żywot. Oby dotrwał do końca...

Za Alnif zjeżdżamy z asfaltu na drogę do Ikniouln. Jechałam tamtędy w zeszłym roku, fajnie będzie porównać

Droga jest zupełnie przyzwoita i sunie za nami Dacia. Oczywiście odpowiednio wolniej. Myślę jednak, że właściciel wypożyczalni nie byłby zbytnio zadowolony

Droga wiedzie przez kilka wsi, jest ładnym szutrem, ma może ze trzy ostrzejsze kamieniste podjazdy, trochę serpentyn a na końcu kilka brodów (tych jesienią nie było). Wszystkiego góra 70-80 km,

No i nieskończona ilość pięknych widoków dookoła:





Wilczyca sunie:



A tu Jagna, za nią GS-Brothers i gdzieś tam w tyle Daćka



GS-y mają największe problemy na tym odcinku, niestety manewry 300kg maszyną nie są łatwe.
Bracia, przerażeni z początku faktem, że ich wymuskane beemki mogłyby zaliczyć jakiś upadek, zaciskają zęby i podnoszą maszyny...

Jak tylko stajemy w zasięgu wzroku wsi, to po pięciu minutach mamy tłum:



Oj, będą się kiedyś zakochiwać w takich oczkach:



A tu się pogubiliśmy w październiku, bo zamiast zawierzyć w drogowskaz, pojechaliśmy lepiej wyglądającą drogą… A tam czekały (w szczególności na Milenę i mnie) serpentyny z luźnego żwiru i kamieni. Które trzeba było pokonać dwa razy, bo droga okazała się niewłaściwa…

A należało skręcić w prawo:



teraz więc mocno się zastanawiamy na każdym rozjeździe, albo czekamy na Sambora…





Czasem na drodze leżą kamyczki, co właśnie oderwały się od skały, albo łacha piachu naniesiona przez spływającą wodę. Czasem ktoś lekko fika na piasku albo jakieś niespodziewanej skałce, ale to nic groźnego.



Ja, pomimo moich porannych tęsknot za Jagnięciną, jestem bardzo zadowolona z mojej DR. Kilka razy już obliczam w głowie trajektorię upadku, bo moto jest tak przechylone, że MUSI upaść, po czym jakimś cudem prostuję się, odbijam nogą, jadę dalej. Jagnięcina tak nie potrafi… Albo raczej: Jagna na Jagnięcinie tak nie potrafi

A tu taki „mały” kamyczek na drodze. Maciek zajął strategiczne stanowisko i czeka na przyjazd Dacii



chyba trzeba kamyczek odsunąć…



eeee, Daćka nie takie rzeczy w życiu omijała!

(szkoda, że na zdjęciu nie widać bieżnika tylnych opon. Miał mniej więcej 0,001 mm)




to suniemy dalej:

Jagna:



Jagna raz jeszcze (a co, polansuję się ciut)



GS-Brothers tradycyjnie za mną:



Wilczyca zwiedza pobocze:



Krzysiek:



A tu przedstwiciel FAT:



Waldek:



A tu daleko, daleko sunie duma rumuńskiej motoryzacji:



Kończą się górskie serpentyny i kamienie, zaczyna porządny szuter:



Zieleń najzieleńsza z możliwych, wiosenna (tak, tak, istnieje taka pora roku…)



Na koniec kilka wspomnianych już małych brodów. KTM ze zdziwienia aż kufer otworzył
Jak widać, dojeżdża tu także ogólnodostępna komunikacja wioskowa...



Za Ikniouln dobijamy do asfaltu (coś mi się kołacze, że jesienią jeszcze go nie było…)



Jest filmowy zachód słońca:



Lądujemy w Boumalne Dades, w ładnym pensjonacie, tradycyjna kolacja z tajinem w roli głównej.
Ostrożnie próbuję jeść, uff, żołądek jakoś przyswaja gotowane warzywa…

cdn…
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą

Ostatnio edytowane przez jagna : 02.04.2013 o 17:14
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.04.2013, 01:05   #75
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Zachodzące słońce najpierw przegląda się malowniczo i kolorowo w górach

DSC06261.JPG

żeby po chwili oszołomić mnie i doprowadzić do zblokowania tylnego koła...

DSC06267.JPG

i jak tu nie tęsknić?
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.04.2013, 18:36   #76
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 38 min 28 s
Domyślnie

Odcinek 9, czyli natura ciągnie wilka do lasu

Poranek w Boumalne Dades. Bajkowo? Mało powiedziane!



Może to i jest jakaś odmiana północnoafrykańskiego kiczu, ale taki kicz to ja jestem w stanie znieść

Pakujemy się na dziedzińcu pensjonatu, okazuje się, że Dacia po wczorajszym offroadzie niedomaga na jedno koło.
Dziury brak, ale gdzieś ucieka cenne powietrze. Ale od czego mamy motocyklowe kompresorki!



Jedni się pompują, ja idę pooglądać świat za murami:





Na początek mamy 53 km asfaltem do Tinerhir (Tinghir), skąd odbijamy na północ do wąwozu Todra. Takie marokańskie „must see”

Gaje palmowe koło Tinerhir:



A to już przy wjeździe do wąwozu:



Spotykamy tam polską ekipę 4x4 + ktmy, która mówi nam, że tzw. „łącznik” między wąwozami Todra i Dades jest zasypany śniegiem i nie mamy szans na przebicie się.
Po chwili widzę w wilczych oczkach błysk „ja się nie przebiję?”

Ale na razie jedziemy wąwozem. Ta najwęższa część jest oblepiona „cepelią”, majfrendami i turystami. Strach myśleć , jak tu jest w sezonie…









(to ładne czerwone w czarnym to sztuczne!)

DR znów zgubiła prąd, następuje zatem przekładanie aku pomiędzy DRkami Waldka i Krzycha. jeden ładuje, drugi korzysta…

Jest konkretnie ciepło, Sambor walczy z aku, a majfrendzi ciężko pracują …



Dyskutujemy, co zrobić z łącznikiem. Dacia raczej nie przejedzie, skoro 4x4 zawróciły.
Ale nasi offroadowcy koniecznie chcą spróbować
Ja pamiętam łącznik z października, piękna szutrowa trasa, „jedyna” trudność to przejazd przez kilka łożysk rzecznych. W październiku wody nie było, było za to mnóstwo luźnych otoczaków i przejechanie przez nie było dla mnie sporym wyzwaniem.

Dzielimy się na dwa zespoły. Wilczyca, Maciek na AT, Janusz na KTM oraz Krzychu na DR jadą zmierzyć się ze śniegiem na łączniku, a my dookoła asfaltem. Spotkamy się w wąwozie Dades

Na razie jednak wszyscy jedziemy na północ w stronę Tamtattouchte, gdzie zaczyna się łącznik. Piękna droga (asfaltowa, choć miejscami mocno zniszczona) wije się wzdłuż rzeczki.
Jest bajecznie





czy ja mam jakieś zdjęcie, że GSbracia są osobno?





Ekipa offowa dociera do początku łącznika, reszta zawraca



I tu głos oddaję do studia (czyli Wilczego Szańca)…
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.04.2013, 22:11   #77
pantufl
 
pantufl's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2009
Miasto: Gdynia
Posty: 292
Motocykl: RD07a
pantufl jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 32 min 32 s
Domyślnie

Czy tylko ja tych fajnych zdjęć nie widzę?
__________________
Królowa RD 07a
a w razie kłopotów 601 318 347
pantufl jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.04.2013, 22:23   #78
miroslaw123
 
miroslaw123's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Kraków
Posty: 527
Motocykl: TA 650
Przebieg: mój?TA?
miroslaw123 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 3 godz 24 min 56 s
Domyślnie

Zdjęcia wyświetlają się poprawnie, ale kiedy ja oceniłem ten wątek to nie mam pojęcia
ale wracajmy czym prędzej do opowieści
miroslaw123 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.04.2013, 23:08   #79
pantufl
 
pantufl's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2009
Miasto: Gdynia
Posty: 292
Motocykl: RD07a
pantufl jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 32 min 32 s
Domyślnie

Wiedziałem że fajne są, a teraz to nawet mogę je zobaczyć ale z oceną to nie wiem o co chodzi
__________________
Królowa RD 07a
a w razie kłopotów 601 318 347
pantufl jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.04.2013, 03:06   #80
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie znosił wilk razy kilka, poniosło i wilka...

Odcinek 9 i cztery dziesiąte...

DSC07394 (Medium).JPG

Plan był następujący: dwa wąwozy. Z jednej strony połączone asfaltem. Z drugiej... enigmatycznie brzmiącym "łącznikiem", owianym mgłą tajemniczości... Jagnięce przestrogi rozbudziły moją wyobraźnię i zagoniły ją w przestrzeń niepewności, ba: wręcz kącik strachu, zwątpienia. Wilczość jednak zobowiązuje, więc odwróciłam się i wymaszerowałam raźnym krokiem z tego ciemnego kąta. Głowa do góry, oczy na wszelki wypadek zamknięte, ręce skrzyżowane na piersiach. Jadę z Wami!
Uf, trochę odetchnęłam, kiedy napotkani na drodze Polacy zapewnili nas o nieprzejezdności offowej trasy między dwoma bardzo spektakularnymi widokowo kanionami. Podjechaliśmy jeszcze do budek z suwenirami, gdzie zaopatrzyłam się w chustę turbanową... taki atrybut kobiecości... [choć w zasadzie służyć powinna mężczyźnie – wiem, wiem, Puzatku…] Podczas długich negocjacji cenowych prowadzonych przeze mnie ze sprzedawcą [mającym kumpli z Polski, oczywiście] ekipa coś tam kombinowała. W końcu zdobywszy łup zadowolona dosiadłam DRaculi i ruszam w kierunku uzbrojonych już towarzyszy podróży. Słyszę od któregoś kogoś z czołówki: no jesteś w końcu, jedziemy na łącznik! Nie mając czasu na inną reakcję wrzucam jedynkę i gonię Maćka, Janusza i Krzyśka podążających ku przygodzie...
We wspomnianym miasteczku na Te szukamy zjazdu z asfaltu. Trochę się miotamy, odkrywamy jakąś odnogę, ale chcemy sprawdzić jeszcze kawałek dalej. Wyjeżdżamy poza zabudowania i zatrzymujemy się w celu konsultacji między posiadaczami GPS’ów i map. Zatrzymuje się pickup jadący z przeciwka. Krótka rozmowa z kierowcą i wiemy już, że nasza trasa odbija jednak w wiosce. Jeden z gości siedzących na pace oferuje swoją pomoc w znalezieniu dokładnego punktu odbicia – zawracamy, a lokales… podchodzi do Janusza i otwiera podnóżki pasażera… Osłupiały Janusz stabilizuje motocykl, kiedy autochton wspina się za jego plecy… Jaka duma rozpierać musiała owego osobnika, kiedy wieziony przez miasteczko z rozwianym włosem unosił dłoń w geście pozdrowienia…

Ruszyliśmy więc w nieznane, nie wiedząc, czy dotrzemy chwalebnie „na drugą stronę”, czy też konieczne będzie zarządzenie odwrotu i przyznanie polskiej ekipie [próbującej przebić się dzień, czy dwa wcześniej] słuszności…

DSC06280 (Medium).JPG

Parę pierwszych kilometrów jak z bajki: stabilny, równy szuter, szeroka droga, można pędzić i łapać górskie powietrze w nozdrza.

DSC06311.JPG

Wbrew pozorom nie jesteśmy na tym górskim pustkowiu sami.

DSC06310.JPG

Droga, jak to w górach robi się coraz węższa i bardziej kręta. W pewnym momencie postanawia nie być już normalną drogą i koleiny schodzą swobodnie tam, gdzie kiedyś płynęła woda. Teraz jej nie ma, więc można wykorzystać przetarty przez nią szlak… Przed nami musiały jeździć tędy jakieś dwuślady – staramy się w miarę możliwości trzymać utartych ścieżek, ale bywa, że trzeba pokonać żłobiącą swoje korytko rzeczkę lub przemieścić się między starym a nowym szlakiem.

DSC06318.JPG

Pojawia się biały kolor – zapowiadający przygody śnieg wita nas wzorkami na wzgórzach i przybliża się z każdym kilometrem.

DSC06316.JPG

Droga jest urozmaicona: najpierw lekki szuterek, później trochę więcej kamieni, ścieżki z dużymi, ostrymi i nieruchomymi skałkami. Są w końcu wymagające stałej czujności i balansowania ciałem odcinki ciągnące się korytem rzeki, która pozostawiła po sobie sporo większych i mniejszych skał, kamieni i rozmiękłego żwirku, który to właśnie dostarcza nam rozrywki w postaci „pływania”.
Widoki wkoło są powalające… dlatego żeby je podziwiać, muszę się od czasu do czasu zatrzymać w ramach dbania o bezpieczeństwo : )

DSC06323.JPG

W końcu łapiemy granicę śniegu. Śniegu i błota. Roztopy… Od wczoraj zapewne wiele się zmieniło, to, co roztacza się przed nami to błoto przykryte warstwą bardzo już rozmiękłego śniegu. O ile się da, wybieramy jednak błoto, mijamy zawiany na zakrętach śnieg, posuwamy się ostrożnie wzdłuż krawędzi drogi, nie patrząc co by było, gdyby mnie wyniosło pół metra w lewo… Czasem przecinamy łachę śniegu. Przed tą prostą mieliśmy chwilę przerwy.

DSC06327.JPG

Tu już nie ma ściemy – trzeba zmierzyć się z pełnometrażowym bagnem Pierwszy rusza Krzychu – DR jak rowerek słucha jeźdźcy i karnie, choć zygzakami pokonuje drogę. Tak, drogę. Podobnie Afryka Maćka. I sam Maciek. Dalej pcham się ja – szukam kolein: wybrać tę starą, czy tę po Krzyśku? A może skusić się na bezkoleinowość? Dracula wykonuje popisowy taniec, ale nie myli kroków. Teraz czas na dostojnego KTM’a. Kiedy my odpoczywamy po chwilach grozy, ten walczy ze swoją nadwagą i próbuje przejąć władzę nad kierownikiem.

DSC06337.JPG

Bezskutecznie… Janusz dociera do nas zadowolony Tylko rąbek daszka sugerować by mógł, że była między nimi próba sił.

DSC06336.JPG

„Na górce” robimy chwilkę przerwy, wypijamy tryumfalnego browara [oczywiście bezalkoholowego ] i zbieramy się do zjazdu: taki właśnie…

DSC06339.JPG

Pokonując kolejne metry w dół przemawiam czule, na głos do Draculi… wychwalam go pod niebiosa, jak to miło z jego strony, że jest taki dzielny i przebija się przez całkiem głęboki śnieg nie chcąc mnie brykąć w zaspę. Myślę, że był z tych uwag zadowolony, bo zwiózł mnie w pokoju…

Pełni entuzjazmu i dumy, że udało nam się to, co nie udało się dzień wcześniej bojowo wyglądającej ekipie wyprawowej, cieszymy się dalszą drogą:

DSC06351.JPG

A jest pięknie...

DSC06356.JPG

DSC06360.JPG


Zwycięzcy!!! [plus Krzysiek po drugiej stronie aparatu]

DSC_0227.JPG



P.S. A tu spocony/zbłocony Dracula

DSC06464.JPG



P.P.S. Maciek, Janusz, jak to naprawdę było?
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] jagna Trochę dalej 55 03.03.2022 15:52
2013 Maroko z plecakiem, czyli ile trampki dadzą rady. Cynciu Trochę dalej 103 17.06.2014 21:53
Maroko z łapanki II, marzec/kwiecień 2011 sambor1965 Kwestie różne, ale podróżne. 12 29.04.2011 19:57


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:19.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.