07.05.2024, 11:31 | #71 |
Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Zagórów
Posty: 431
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 10 godz 36 min 22 s
|
Oj czyta się czyta .
|
07.05.2024, 12:09 | #72 |
__________________
Całego świata nie zmienisz ... Ludzi do miłości nie zmusisz, ani nawet do lubienia ciebie. Zawsze jednak masz wpływ na to , jaki jest ten kawałek świata wokół Ciebie i kto się w nim znajduje. https://youtu.be/skPjiSzR9n4?si=bnBpO9UVjUZGes_2 |
|
07.05.2024, 23:19 | #73 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 231
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 41 s
|
Jak to szło? Coś w stylu:
“Biało czerwone To barwy są Niezwyciężone!!!” Ta Nigeria to wcale nie taka nudna jak mi się wydawało. Rozboje są na drogach. Na własne oczy widziałem jak dwóch kolesi próbowało zrabować z jadącej mini ciężarówki chyba zgrzewkę wody, która była na pace z tyłu. Wywiązała się lekka wojenka. Nie wiem co dalej. Pojechałem i tyle. Była walka. To pewne. I tak sobie jechałem z myślą, że nic więcej się nie wydarzy. “This is Africa”. W pędzie coś mi mignęło. Kolory. Jakieś znane mi. Zatrzymałem się dwa kilometry dalej i zaduma. Co to było? Wracam i patrzę. Barwy biało-czerwone. Taka mała ojczyzna w Nigerii. Dużo tego. Jakby 300 chodzących flag. Czytam co na tablicy było napisane: “High School”. To oczywiście, że wbijam. Zobaczymy co się wydarzy. Widziałem po drodze kilka szkół. Ta była jedyna taka. Dzieciaki ubrane w kolory biało-czerwone właśnie. Niesamowity widok. Zacząłem poszukiwania dyrektora i niestety nie znalazłem. Aczkolwiek inna Pani zezwoliła na krótki wywiad z dzieciakami. Cudne były. Giga energia. Widać, że było to zjawisko dla nich i ciekawostka zobaczyć takiego kosmitę. Była sesja pytań i odpowiedzi. “Kim chcesz być?” “Prawnikiem, doktorem, nauczycielem…” Wszystkie fajne zawody. Nikt nie wymienił “psychoterapeutą”. To chyba niefajny zawód tutaj. Raczej dziwaczna to sytuacja. Patrzę na Panią. “Kocham ich. To są moje dzieci”. Jeb. Z liścia. “Gdzie tu łazisz? Do klasy. Już”. Taka miłość afro-liściem okraszona. Ja z interwencją. “Daj spokój. Nie trzeba. Jest ok”. Aha…niby rozumie. Jeb. Liść poszedł. To jednak dłuższa robota. Zmieniłem swoje plany i pojechałem w kierunku Oron. Pierwotnie chciałem przekraczać granicę w Gembu. To jednak dodatkowe 600 km do przejechania. Wszystko dlatego, że główne przejście graniczne zostało zamknięte dla turystów. Zaczęli strzelać w Ambazonii w Kamerunie. Chodzi o to, że jest to taka anglojęzyczna enklawa tutaj. Kiedyś mogli zdecydować czy chcą być w Kamerunie, czy może w Nigerii. Wybrali jak wybrali. Tymczasem rząd frankojęzyczny zaczął ich spychać na margines. Jakość życia spadła i stąd klimaty separatystyczne. Tu jest zasada “Najpierw strzelamy, później rozmawiamy”. Taaa….oby było z kim? Czyli, jeśli nie Gembu, to Oron albo Calabar. Łodzią. Zanim jednak łódź to jeszcze w konsulacie w Calabar muszę zamienić wizę online na wklejaną do paszportu. I wtedy do Kamerunu. A Oron to jakaś inna Nigeria. Jest super po prostu. Zatrzymałem się gdzieś tam. Podchodzą ludzie delikatnie uśmiechnięci. Żadne “one dollar”. Czuć właśnie taką ludzką, życzliwą energię. Pięknie. I znowu mam rozkminę. Tu jest zielono wszędzie. Zero tego afro-dust'u. Może o to chodzi? Jest popołudnie. Idealna pogoda. Chmury i lekko wieje. Nie ma tego…słońca. Czas na POM (Powolny Obchód Miasta). Wyszedłem sobie z hotelu i zacząłem przechadzkę. Patrzę biegnie. Ochrona hotelu. Dzisus. Ręcznik jest cały czas w pokoju. Nic nie zabrałem. “Sir. Gdzie idziesz?” “Na POM” Duże oczy ze znakami zapytania. “Take a walk” “O nie. Tu jest niebezpiecznie”. Tutaj? Przed chwilą poznałem bardzo miłych ludzi. Niemożliwe. “Tu porywają dla okupu” "Mnie też?" Pytanie gwóźdź. Totalnie z d... Jeszcze trochę to trwało. Ok. Idę. No i…no i cześć. Spotkałem jakichś lokalesów i sobie gaworzymy. Pomyślałem, że sobie zażartuję z ochrony hotelu. “I wiecie co? Ochrona powiedziała mi, że tu porywają dla okupu” Hahaha…ha…a. Sam się śmiałem. “Tak. Ostatnio w styczniu. Tu jarają zioło i pewnie dlatego”. Trochę mnie to zastanowiło. Ale…idę dalej sobie. Robię foty. O! Super dzieciaki. Biegnie. Ochrona. “Wreszcie Cię znalazłem. Menedżer hotelu chce z Tobą rozmawiać?”. No byli tu…zrobieni po nogawki. “This is Nigeria”. Mimo to, dzisiaj lubię i podoba mi się bardzo
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
07.05.2024, 23:25 | #75 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 231
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 41 s
|
“Bunkrów nie ma”
Cały dzień jazdy. Spocony, zmarnowany, mam dość. Mózg na zero. Dojeżdżam do miejscówki. Mam rezerwację. “Mam rezerwację tutaj”. “Możesz pokazać, bo nie wiem” Wkr @#€%%^&$££¥₩/`¤°♡♡ “To se zobacz w swoim telefonie” Ma granicy. Żółta książeczka szczepień jest potrzebna. Gdzie ją mam? Nie wiem. Może w bagażu. On fak. Tyle roboty. Robię. Fak. Nie ma. Mam ksero. Jakoś przeszło. Sięgam do kieszeni. Fak. Jest. Po prostu w kieszeni. Echhhh! Spakowany. A gdzie kasa? Fak. W spodniach. Jeszcze raz. Od nowa Wkr. Wszystko do wypakowania i spakowania jeszcze raz. Siatka na motocyklu. Rwie się. No nie. Potrzebuję jej bardzo. Już wiem co będę robił wieczorem. Mam dratwę. Te cholerne plecy. Ketonal nie pomaga. Słabe to jest. Jakoś wytrzymam. Torba rozerwana. Dobrze, że mam powertape. Na razie trzyma. Muszę mieć visa sticker do Kamerunu? A czemu nie eVisa? Nigdzie tego nie chcieli. Dżizas. Nowy temat do ogarnięcia. Co tak się lepiej w torbie? Zalane ciuchy. Etui komputera. O No! Szampon się wylał. Ale gluty!!! Wytrę sobie ręcznikiem. Teraz jak wycieram twarz to mam pianę w nosie. Podłączam dysk, na który zgrywam filmy. Jest ich kilkadziesiąt. Zarejestrowanych wspomnień. Komunikat “Folder jest pusty”. Załamka. To niemożliwe!!! Dysk ma zajęte miejsce. Gdzie są moje filmy?! Dysk ma.je gdzieś. W swojej pamięci. Spece będą nad tym pracowali. Gdzie moja karta SIM? Przepadła. Nie ma. Już zrezygnowałem pomimo prób. Nawet Mirka zaangażowałem. Pięć dni później w barze. “A to Twoje? Bo z pieniędzy wypadło?” Jak to? Zrobiłem poczwórny doublecheck. Jak to możliwe jest? Mam kartę. Docisnąłem kufer, żeby do zamknąć. Fak. Teraz nie otworzę. Wołam dwóch chłopów, bo sam nie dam rady. Sam sobie robotę zrobiłem. Podły Guesthouse. Wieczór. “Jest woda do umycia?” “Jest” Bezruch “”Gdzie?” “Tam” Bezruch “”A jakieś wiadro?” Bezruch Człowieku wkr @#€€%^*()!!!!!!&^%€ To może naładuję sobie sprzęty. Telefony, GoPro, M5 itp. Wkr. Wszędzie jest prąd. Tylko nie w moim gniazdku. Why ? Kabelek. To już było grane. Załamka. Mikrofon nie działa. I jak tu robić relację? Manetkę się przetarła. Widać druty od grzałki. Rwie się coraz bardziej. Gdzie jest powertape? Oj! Coś mi w brzuchu bulgocze. Gdzie stoperan? Lusterko coś mi się składa. Echh. Pęknięte mocowanie. Już wiem gdzie jest powertape. Coraz częściej jest w użyciu. Mogę tu napisać całą litanię. Każdego dnia jest coś do zrobienia. Czasami duże rzeczy. Czasami banalnie. Te banalne urastają w znaczeniu wraz z poziomem wyczerpania. Tolerancja się zmniejsza. Prozak takiej podróży. Tylko…., że FAK IT!!! ALL To bez znaczenia. Znaczenie ma to, że jestem w podróży życia. Spełniają się moje marzenia. Mogę się cieszyć wszystkim tym co jest wokół mnie. Jest po prostu pięknie. Czasami łapię się na takich myślach: “Jestem gdzieś w środku Afryki. To jakieś irracjonalne i kosmiczne! Oderwane od wszystkiego co znam. Jednak jestem tu!”. Wszystko jest niesamowite po prostu. Chłonę i chłonę. Chyba jestem w manii. “Bunkrów nie ma, ale i tak jest ZAJEBIŚCIE!”
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
07.05.2024, 23:34 | #76 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 231
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 41 s
|
Zasiedziałem się w Oron w Nigerii.
Jak to brzmi? Jestem tu dopiero drugi dzień. Trochę wymuszony postój przez procedury wizowe. Potrzebuję wizę wbitą w paszporcie do przekroczenia granicy z Kamerunem. Niestety konsulat jest po drugiej stronie Nigru w Calabar. Namierzyłem agencję, która pomaga w całej organizacji i załatwia wszystkie papiery: wiza, carnet, immigration, transport motocykla. Komplet. We wszystkim asystuje mi Jennifer. Jest tutejsza i zorientowana. Z samego rana ruszyliśmy do portu, żeby złapać łódź do Calabar. I ciekawe jest to, że trzymają standard. Wszyscy mają założone kamizelki ratunkowe. Przy łodzi pojawił się jakiś kaznodzieja i wygłosił kazanie. Czy to coś oznacza? Już nie chcę wchodzić w szczegóły procedur. Są łatwe I było śmiesznie. Padło: “Poland. Lewandowski”. “Yeah. I'm his uncle”. Cisza, znaki zapytania w oczach, niedowierzanie. “Ale nikt o tym nie wie. Nawet on sam”. Beka 😀 Taki śmieszek był. A później lokalne klimaty. Pyszne jedzenie w jakimś zaprzyjaźnionym barze. Pogaduchy, śmiechy. Jest w tym dobra energia. Banan emocjonalny. I znowu te myśli: “To jakieś odjechane i irracjonalne. Jednocześnie namacalne i prawdziwe”. Niesamowite. Mam nadzieję, że jutro przywita mnie Kamerun. P.S. Wyleczyłem sobie ból w plecach. Pomógł zwis swobodny. Złapałem rękami za kratę w bramie wysoko nad głową i pozwoliłem ciału swobodnie opaść. Tak rozciągnąłem kręgosłup. Na razie działa.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
07.05.2024, 23:42 | #77 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 231
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 41 s
|
Jestem Oibou
Był już najwyższy czas, żeby ruszyć z Oron do Kamerunu. Konkretnie do portu Ideano. To legitne przejście i port, chociaż mogłem też wybrać lądowanie gdzieś na dziko. Tylko bez pieczątki. Przemyt tutaj ma się dobrze. Ludzie i towary nie, bo są rabunki i napady. Łodzie już przerabiałem, więc podchodziłem do całej operacji ze spokojem. Zawsze zastanawiam się, co odpowiedzieć na pytanie: “Czy zdarzyło ci się coś zagrażającego?”. Teraz już wiem. To była ta przeprawa. Różnica w porównaniu do innych jest taka, że trwa trzy godziny na wodzie i wypływa się na ocean. Przeprawa przez rzekę to nic. Mieliśmy wypłynąć o 10.00. Nic z tego. W porcie jakieś kłótnie, przepychanki. Zeszło prawie do 12.00. Ruszyliśmy w końcu. Na chwilę. Nawrotka. Łódź jest za ciężka. Wracamy. To jeszcze raz. I znowu wracamy. Już sobie zacząłem wyobrażać jak przeciążona łódź nabiera wody gdzieś na oceanie i leci pod wodę. W końcu wypłynęliśmy. Łódź nabrała rozpędu, jednak stajemy. WTF!? Celnicy. Coś im się nie podoba i stoimy. Leci łapówka i już wszystko im pasuje. Pięć minut później immigration police. Kontrola dokumentów. Oj też im się nie podoba. Łapówka i już im się podoba. I tak jeszcze kilka razy. Totalna KORUPCJA i wymuszanie haraczy przez służby. Każde służby z karabinem to robią. Ja nic nie dałem. Sam się nie prosiłem o to a i mnie nikt nie zaczepiał. Płynęło ze mną jeszcze dwóch pasażerów i oni cały czas płacili. To tutejsi. A jeszcze wcześniej w immigration Jennifer też zapłaciła za pieczątkę w moim paszporcie. Zapytałem ją o to. Czemu? “This is Nigeria”. Mało co wyjechałby stąd z przekonaniem, że o tej korupcji to jakieś bajki ktoś opowiada. Niestety to nie bajki. Prawdziwa prawda i fakt. A jak już ruszyliśmy to kapitan chciał chyba nadrobić stracony czas. Silnik ryczał jak wściekłby byk. Ciął śrubą wodę całą swoją mocą. Nie odpuszczał ani na chwilę. Woda z uderzanych fal wpadała na pokład zalewając nas całych. Na szczęście było gorąco i czasami dawało ochłodę. Łódka w swym pędzie przeskakiwała z fali na falę. Podskakiwałem tylko na twardej ławce tak, że w pewnych miejscach na ciele stało się to odczuwalne. Z każdym takim podskokiem łódź wydawała dźwięki jakby pękał drewniany kadłub. Myślałem wtedy: “Następnego skoku już nie wytrzyma”. Trzask, trzask, trzask łamanego drewna. Co jakiś czas widać było kawałki drewna pływające wokół. Wyobraźnia w takich momentach pracuje i nie pomaga. Czy będziemy następni? Motocykl 300 kg podskakiwał na łodzi. Już widziałem, jak wpada w głębię. Kapitan chyba też. Kazał pomagierowi usiąść na nim i większość drogi tak płynęliśmy. To była ulga jak już dopłynęliśmy. Duża big ulga. W porcie jakiś totalny chaos jak dla mnie. Tutejsi jakby byli rozeznani. Totalna kolejka łodzi. Nie wiedziałem, która najpierw? Która później? Uznałem, że załatwię sobie dokumenty najpierw. Poszedłem po wodę. Usłyszałem: “Hej Oibu! Your motorbike is ready”. Kiedy, jak, co? Przeciągnęli łódź w zupełnie inne miejsce w porcie i tam rozpoczęli wyładunek. Całe szczęście, że tak się do odbyło. Mam do przodu…Nawet nie wiem ile godzin. Jestem Oibou. Biały człowiek.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
08.05.2024, 11:47 | #79 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
|
11.05.2024, 12:47 | #80 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 231
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 41 s
|
Ape Action Africa
Tak brzmi nazwa inicjatywy w Kamerunie, która ma służyć odbudowie i ochronie zagrożonych gatunków małp. Chciałem zobaczyć koniecznie to miejsce. Jest położone z dala od większych miast z wiadomych względów. Jechałem bezdrożami i dojechałem. Chociaż droga nie jest łatwa. Na starcie dostałem maseczkę. Przypomniały mi się smutne czasy COVID i całe zamieszanie wokół maseczek. “Jeżeli nie zabije cię twoja własna maseczka jednorazowa, którą nosisz już trzy miesiące, to nic cię nie zabije”. Tak mi się przypomniało właśnie. Tutaj niezbędny wymóg bezpieczeństwa. Ośrodek działa od ponad dwudziestu lat i jest to mozolna praca. Natury nie przyspieszysz. Małpy mają swoje przestrzenie w nich mogą poruszać się swobodnie. Jeszcze daleka droga do tego, żeby mogły żyć na wolności. Ośrodek czeka na decyzję rządu odnośnie wygospodarowania odpowiedniej przestrzeni na park. Niestety mozoli się to. Środowisko nie jest priorytetem. Inna kwestia to bushmani. A inaczej mówiąc kłusownicy. Oni bardzo chętnie wyłapują albo zabijają zagrożone gatunki. Swego czasu zabijano goryle tylko dlatego, że ich dłonie były w cenie. Goryle w naturze można spotkać w Ugandzie i DRK. Goryle Leśne chyba w Gabonie. Miałem sposobność, żeby widzieć je w Ugandzie. Warto. Tutaj też są goryle. Kilka zaledwie. Bardzo mała populacja. Nawet tych kilka sztuk robi jednak ogromne wrażenie. To są potężne zwierzęta. I do tego bardzo czujne. W pewnym momencie rozległ się jakiś trzask. Wszystkie zastygły i nasłuchiwały. Samiec ruszył w krzaki i jak upewnił się, że wszystko jest ok stado się uspokoiło. Poszliśmy dalej a goryle były cały czas uważne. Ruszył na nas samiec i zaczął uderzać dłońmi w klatkę piersiową. Ależ zadudniło. Wcześniej tego nie widziałem. Huk, jakby uderzał w jakiś bęben. Niesamowite wrażenie. Weszliśmy jeszcze do dżungli. Te splątane rośliny uruchamiają wyobraźnię o podróżnikach odkrywcach Afryki. Jakie to musiały być olbrzymie przedsięwzięcia, żeby przedzierać się przez tak dziewicze tereny. Coś niesamowitego. Warto odwiedzić to miejsce. Trzymam kciuki za całą Inicjatywę.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Afryka zachodnia - info poszukiwane | adoado0 | Przygotowania do wyjazdów | 3 | 03.04.2018 18:26 |
Wizy Afryka Zachodnia | Piast | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 28.07.2017 06:00 |
Afryka zachodnia marzec | wojxxx1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 22.12.2014 12:29 |
Afryka Zachodnia z Sahary Z. | Neno | Umawianie i propozycje wyjazdów | 12 | 17.11.2014 12:06 |