|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
13.10.2013, 23:24 | #1 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Ślůnsko rajza do Rusyje, czyli jak dwóch pieronów, jedyn gizd i dwie frele do Murmańska pojechali [czerwiec 2013]
Murmańsk. Koło podbiegunowe. Morze Arktyczne. Białe noce.
Niedźwiedzie, komary, daleko, zimno, pusto. Nie pytajcie, dlaczego akurat tam, bo odpowiedzi jasnej nie ma. Może przez Projekt Aurora? Może dlatego, że mało kto tam jeździ? A może dlatego, że po prostu Murmańsk jest? Nie pytajcie też, dlaczego pojechaliśmy dwoma starymi rupciami. Chyba po prostu doskonale pasowały do naszej koncepcji Na początek krótki cytat z wątku przygotowawczego: No to jadymy. A jedzie ekipa ze Ślonska + Jagna, czyli 3 synki, 1 pieroński gizd (tyn gizd to je tysz chachor) i 2 dziouchy wyzgerne, w składzie Jagna, Aga, Jarek, Patryk, Tomol i jou czyli tyn pieroński gizd/chachor (starou ekipa Złombola 2012). Już na krzcie nom potek życoł, ze cza roz pingwiny widzieć w zyciu. No, a wszyjscy wiymy, że pingwiny w śniegu daleko stond miyszkajom, a sniyk to zawsze z północy przeca leci, to my tak sie pejdzieli pewnego dnia, ze pojadymy te pingwiny obejrzeć bo to nasze marzynie życiowe i spełnienie tyj rajzy. Żeby zicher do tych pingwinów w śniegach północy dojechać, to my sie wybrali na nojblizszy skup złomu i wymiyniyli my za halba i litra, na te dwie kary rajdowe. Pierwszoł kara juz zaprawionoł w bojach na poludniu, w hicu Grecji, na hołdach Albanii, na autobanie w Chorwacji, dobry jargang po liftingu, i wytegowaniu wihajstra. Dziouchy i Synki, to je skodnik: Dobry to je rocznik, ze szlachetna odmianum rdzy, dachym z reno klijo, normalnie jak w kabryjolecie merca sie jedzie. do tego muza na pokladzie umcy umcy i słoma na delówce. Jak słoma je ważnou w naszym życiu to musicie przijechać do nous na wiejś na Ślonsk i sie łobejrzec. Przi tych skreczach i nie ino, oprócz widoku dampfujoncego silnika som my dobrych myśli, ze dojadymy do tych pingwinów, okompiymy sie w morzu arktycznym, cigareta zakurzymy i przijadymy do dom. Jak nous jaki misiu nie bajsnie w rzić, silnik sie nie wybuchnie, to 30go czerwca meldujymy sie nazout z jajcym od pingwina (to do szwagra, co nie moge jechać, ajerkoniak chce zrobić). Spać banymy przi miejsionczku, hajcować fojer, a na gambie baje nec na kopruchy. W pukyltaszy momy trampki, hantuch, fuzekli 3 poury i srajtasma. W wersji de luxe banum taszyntuchy. We wsi nom farorz pejdzioł, że w Murmansku kajś tam w Rusyji bezmajś całe hołdy pingwinów furgajom. No to tez tam pojadymy... Dobra, juz koncza heblać abyście nie zynkli. Na pokładzie baje jeszcze Jagna, co nie godou po naszymu (ale sie napewno naucy)… Narajzie to tela do wous. Jakbyco to Grucha z naszego i swojego na wasze pociśnie. W piontek bierymy wizy od konsula, w sobota rano poszpurtomy w lidlu i sztartujymy. Kusiki dlo Wous od Skodnik & Imprezowytrzeżwiałkowóz Rejli Tim To był prolog śląski. Oraz Fazikowa wersja pomysłu. Teraz będzie moja ... a pomysł urodził się w styczniu, jak zwykle gdzieś w kablu telefonicznym między Berlinem a Zieloną Górą … - Jagna, widziałaś, gdzie w tym roku Złombol jedzie? - Na Nordkapp, fajnie… - No fajnie, ale nie lepiej dookoła Bałtyku? - No wiesz, Rosja, ludzie się boją, wizy i tak dalej… - A ty się boisz? - Zgłupiałeś? Czego? - To co, jedziemy alternatywnym Złombolem przez Rosję? - A czym? Dwa czy cztery kółka? - A twoja jagnięcina da radę? - [foch] - To co, czerwiec? Białe noce? Niedźwiedzie i komary? - Przekonałeś mnie! Ponieważ jednak Fazi takich pomysłów na co najmniej dwa na miesiąc, szybko o tym zapomniałam. Ale w maju sprawa jednak nabiera rumieńców, kompletują się ludzie (same Ślązaki…), maszyny, chyba jednak pojedziemy, czas załatwiać wizy… Okazuje się to nie takie łatwe (tzn. po stronie polskiej, bo Fazi dostał swoją bez problemu w germański paszport). Mi się nie chce użerać, biorę namiary od Sambora na jedną agencję warszawską, tam mnie przekierowują na Poznań (bo jest rejonizacja), gdzie gość zamyka sprawę „pani tylko płaci, ja robię resztę” i po tygodniu kurier przynosi paszport z wizą. Wydaną w Gdańsku. Rejonizacja w wydaniu rosyjskim Jednak śląska cześć ekipy upiera się, że da radę sama i poddaje się dopiero po trzecim odrzuceniu wniosku przez ambasadę kończy się to tym, że Fazi jedzie na wariata do Poznania po trzy paszporty kilka godzin przed wyjazdem… Do tego pod koniec maja, Jagna w ferworze badań naukowych, gdzieś w polu, usiłuje odciąć sobie trzy palce, na szczęście u lewej dłoni i na szczęście nie do końca skutecznie. Palce zostały, choć połamane i poharatane. Ambulatorium chirurgiczne, już po zastrzyku przeciwbólowym, przeciwtężcowym, rentgenie, czyszczeniu rany… - Panie doktorze, bo ja za trzy tygodnie na motocyklu do Murmańska jadę… - ? Pani się cieszy, że pani do końca tych palców nie obcięła, a nie jakiś Murmańsk! Kolejny tydzień upływa mi na łykaniu ketonalu, łażeniu od ortopedy do chirurga, wysłuchiwaniu wzajemnych opinii „kto to tak założył?” „a czemu tego nie zszył?” „a po ta szyna, jak złamanie w bok?” „pod tym opatrunkiem się nie zagoi nigdy” itp. itd. No żesz… To skąd ja mam wiedzieć co robić, jak mam tyle sprzecznych opinii? W końcu postanawiam zaufać Blobowi, który udziela mi rad telefonicznie na podstawie RTG oraz MMS Tydzień przed wyjazdem: - Jagna, a jakby tak na wesele podlaskie zajrzeć przy okazji? - Wiesz, że stamtąd to my szybko nie wyjedziemy? - eee tam, damy radę Dzień przed wyjazdem: - Jagna , k….a!!!! - - Nie mamy czym jechać, Jarek musi zostać w domu, a polonez był na niego, nie zdążymy załatwić papierów !!! - przecież w piątkę nie wejdziemy do favoritki… - biorę swoją astrę! - jezu, nie, ja nie chcę, przecież to do Suwałk nie dojedzie!!! - jak nie !!! No to mamy skład ustalony: Załoga Opla Astry wersja OST, rocznik 1994, czyli Jagna, Fazi i Patryk. Załoga skody favorit vel Szkodnik czyli Aga i Krzychu. Piątek, 14 czerwca, gdzieś koło 19, siadam obok Faziego do OST i następuje koniec znanej mi rzeczywistości. Polskiej rzeczywistości. Odtąd wszystko jest po śląsku… Gdzieś koło północy dojeżdżamy do familii fazikowej, gdzie dodatkowo czeka komitet powitalno – pożegnalny w składzie Wilczyca, Lupus, Naczelny Filozof. Komitet nie tylko czekał, ale zaczął powoli rozkręcać imprezę garażową. Tym razem nie było tańców do rana, a rolę główną odgrywała astra i jej szybki nocny przegląd. Pierwszy od xxx lat… Lupus chyba wątpi w OST… Fazikowy bracik poprawia auspuff: I tylko chyba Fazi jest przekonany o niezawodności swojego pojazdu… Podglądnięcie od spodu astry uświadomiło nas tylko o ilości korozji oraz niezbędnych napraw, które powinny zostać przeprowadzone natychmiast. Zamiast tych wszystkich napraw Fazi wymienił olej... i z czystym sumieniem mogliśmy prześć do imprezey garażowej właściwej Rano Fazi z braćmi lata po garażu, montuje CB, przypomina sobie o niezapłaconym OC… A ja prowadzę interesującą rozmowę z Fazikową bratanicą. Która mówi wyłącznie po śląsku. Uruchamiam swoje wszystkie możliwe translatorskie zdolności i jedyne co rozumiem to „Ouma, moga na hof?”. Jak ja przeżyję następne dwa tygodnie, skoro nie potrafię dogadać się z trzyletnią dziewczynką Z Wilczycą i Agą pucujemy z grubsza oba auta i obklejamy abcybildrami (znaczy naklejkami). + 10 do lansu ! No i w końcu w południe ruszamy na wschód… Szybko osiągamy naszą prędkość przelotową (czyli jakieś 90 km/h) i testujemy CB radio. Oczywiście spełniają się moje przewidywania i wszyscy mówią po śląsku. Znaczy ja odpowiadam po polsku, udając, że tak, oczywiście, wszystko doskonale rozumiem… I dziękuję sobie samej, że znam niemiecki, bo bez tego nie rozumiałabym już zupełnie nic… - hallo skodniki - coooooooooooo - zeżarlibymy co? - abo kafeja? - jaaa, kafejaaaa! - no to szukej jaki parkplac! Ewentualnie: - ej, skodniki, warzimy kafeja? - ja! A mousz tam cigarety? - mooom… A bombony jakie? Przez 400 km na Podlasie były ze trzy kafepauzy, cigaretenpauz to już nie liczę, do tego przerwa na zakup czereśni pod Grójcem, oglądanie dużego fiata pod Mińskiem, itp. itd. Oczywiście na sam koniec się lekko pogubiliśmy, zrobiło się nawet offroadowo: I trochę się pyli: Ze skodnika dobiega do nas: - pierona, chyba niymom filtra kabiny, bo mi maras we slypia leci! Zakurzeni i spóźnieni docieramy na podlaskie wesele… cdn
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 13.10.2013 o 23:35 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Rumunia czerwiec 2013 | mirek-Pszczyna-Paris | Przygotowania do wyjazdów | 22 | 12.12.2013 23:06 |
MoToAvToSy Ekspedycja Bałkany Czerwiec 2013 | avente | Trochę dalej | 4 | 09.10.2013 00:46 |
Ślůnsko rajza do Rusyje 2013 | fassi | Przygotowania do wyjazdów | 51 | 27.09.2013 00:04 |
Albania na 2 tygodnie [czerwiec 2013] | mikelos | Umawianie i propozycje wyjazdów | 6 | 22.04.2013 16:30 |
Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii. [Czerwiec 2012] | majek | Trochę dalej | 104 | 26.02.2013 15:33 |