10.04.2014, 15:24 | #81 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chwałowice/Wrocław
Posty: 457
Motocykl: RD07
Przebieg: 99 000
Online: 1 miesiąc 6 dni 22 godz 11 min 52 s
|
Ja już dwa razy przeczytał i przejrzał , i se tak czekam cichutko w kąciku na ciąg dalszy!
|
10.04.2014, 15:34 | #82 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Piastów k. Wawy
Posty: 491
Motocykl: CRF 450R, ST 1100, Rd03
Online: 1 miesiąc 6 dni 19 godz 6 min 35 s
|
Czekam i ja i żona...
|
10.04.2014, 15:53 | #83 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Dopisuje sie do grupy oczekujacych
Pozdro |
19.05.2014, 12:48 | #84 |
Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
|
Witam,
wiem, że Cynciu jest bardzo zajętym człowiekiem. Proszę was o wyrozumiałość. Nie pcham się w wątek, który stworzył - po prostu brakuje mi talentu dziennikarskiego, aby opisać wyprawę tak jak to On czyni. Mimo, że byłem tam razem z Arturem i Alą to czekam na dalszy ciąg wydarzeń Powiem od siebie, że z Cynciem i jego drugą polówką mogę jechać wszędzie! Żeby tylko chcieli nas zabrać... |
22.05.2014, 12:07 | #85 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Coś się zacięło ?
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
22.05.2014, 21:12 | #86 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Zacięło, zacięło. sfajczył się laptop ze zdjęciami notatkami i innymi takimi.
Laptop już odzyskany ale nad danymi prace trwają. Wrócę do tematu jak będę miał z czym, sorki Teraz zbieram się na zlot trampkowy więc moja głowa jest już gdzieś indziej
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
29.05.2014, 23:18 | #87 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Dla Orzepa,
Pisałem kolejne odcinki tej relacji w wolnych chwilach, pomiędzy pracą a obowiązkami rodzinnymi. W pracy się zagęszczało i relacja czekała. Później znajdę czas! Napiszę coś jak się odrobię. Spoko, przecież jest czas. Potem szlag trafił laptopa. Spoko, jest czas. … Gdy don Orzeppe ponaglił mnie po raz kolejny odpisałem, że wezmę się w wolnej chwili. Przecież się nie pali, mam czas. Gówno jest nie czas! Czasu nie zmierzysz, nie zważysz, nie zatrzymasz, nie przegonisz. Czasu nie ma. Nie istnieje? Nie, jest, istnieje. Tylko jest go zawsze za mało i gna jak szalony. Za mało go na wszystko. Na napisanie relacji w odpowiednim czasie, na dobry uczynek, na dobre słowo, na realizację marzeń. Czasu jest zwykle za mało jak się czeka. Czeka, tyko na co? Na lepszy czas? Gówno prawda! Orzep odszedł a ja nie zdążyłem, nie miałem czasu, czekałem. Orzepie, gdziekolwiek jesteś. Pewnie nie przeczytasz końcówki mojej relacji, ale pisząc ją myślę o Tobie i o tym, że nie zdążyłem, że czekałem. Wy nie czekajcie. Realizujcie marzenia. Nie czekajcie, bo czas nie czeka. __________________________________________________ __________________________________________________ ____________________________________________ Dzień kolejny. No tak, jak wspomniałem spanko było ok. Tylko jedno ale. Za naszym oknem był chyba plac targowy albo skup płodów rolnych, albo jeszcze cosik. Trudno to zdefiniować bo wieczorem plac był pusty za wyjątkiem jednego rogu. Tego najbliższego naszego hotelu. W owym rogu leżała wielka sterta drewnianych skrzynek na owoce a obok góra jabłek. Pisząc góra mam na myśli górę nie stertę. Jabłka nie wyglądały jak te w markiecie. Ich świeżość została już dawno zapomniana. Grupa kobiet siedząc przy tej górze przebierała jabłuszka oddzielając te które miały trafić na półki od tych z których kasy już nie będzie. Nie wspominał bym o tym gdyby nie fakt, że w naszym pokoju pachniało jak gdyby ktoś na środku rozbił kila butelek jaboli. Może dla tego tak dobrze się spało. Po śniadanku tradycyjnie rozdzielamy się. Trampki ruszają swoją trasą, hard off swoją. My mamy na dziś dwa cele. Pierwszy to Kasba Talda. Miejsce gdzie dawno temu dziadek Łukasza pracował długie lata. Ruszamy najpierw na północ, przez malownicze góry, by po przekroczeniu ostatniego łańcucha odbić na zachód. Fotki najlepiej zobrazują naszą trasę. Wjeżdżamy do Kasby Taldy i kierujemy się do centrum. Parkujemy pod knajpką gdzie ja i Ala instalujemy się przy stoliku na zewnątrz, zostawiając nieco prywatności poszukiwaczom historii. Gdy Łukasz odjeżdża, … No właśnie, jest jeszcze coś po co warto przyjechać do Maroka. To coś tylko tu mi tak smakowało. Takie świeże, pachnące, lepkie, słodkie, aromatyczne, syte i orzeźwiające. Sok ze świeżo wyciśniętych owoców. Różnych owoców. Owoców, które tylko tam tak smakują. Gdy Łukasz odjeżdża zamawiamy pierwszą porcję. Potem kawa a potem soki. Potem sok i jeszcze jakiś sok. Mieliśmy w końcu troszkę czasu. Przy tym rondzie wypiliśmy wiadro soku Po jakimś czasie Łukasz wraca. Poszukiwania historyczne zakończono sukcesem więc ruszamy już razem atakować kolejny cel. Wodospady Ouzoud. Przed nami znów góry, winkle i doskonała zabawa. Jedziemy jak co dzień w dużych odstępach, często poza zasięgiem wzroku. Taka jazda sprawia najwięcej frajdy. Każdy jedzie własnym tempem i zatrzymuje się gdzie mu pasi. Wolność, luz i swoboda. Spotykamy się na rozjazdach, przerwach fajkowych i zdjęciowych. Pnąc się po górskich ścieżkach postanawiam stanąć na fajeczkę i poczekać na partnerów. Słońce przypiekało leciutko ….. Tu czekam na drugą część ekipy Właśnie. Tu cofnę się do chwili gdy przed wyjazdem, podczas wizyty u Szparaga omawialiśmy przyszły wyjazd do Maroka. Ala mocno zainteresowana (lub przstraszona) zadaje w końcu pytanie Pawłowi. - A te latające to tam są? No wiesz komary, osy i takie tam. Wiesz jestem uczulona na osy i takie małe gówno potrafi zchrzanić nieco wyjazd. - W Maroku? W takim piekarniku? Nie ma. A jak nawet jakieś są to nie chce im się latać, nie mówiąc już o żądleniu. Ach, to jak już tak jadę retrospekcją to cofnę się jeszcze ze dwa lata. Byliśmy rodzinnie na inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. Pod Grunwaldem zresztą to było. Żar jak w Maroku, chłopy w cienkich blachach okładają się grubymi blachami, ogólnie fajnie i lubimy takie klimaty. Robimy sobie spacerek wokół pola bitwy gdy nagle AŁ!!! Maleńka żółta osa dziabnęła leciutko moją Panią w kostkę przy stopie. Ala syk, ja w śmiech. Przeszło mi gdy opuchlizna sięgała połowy łydki. Żartów nie ma, trza szukać punktu medycznego. Po chwili stoimy przy namiocie z czerwonym krzyżem. Lekarza nie ma ale jest bardzo młody wolontariusz. Jedyne co mógł dać to altacet i bandaż elastyczny. Zobaczył łydkę mej księżniczki, zbladł a rączki z bandażem drżały mu okrutnie. Mną znów wstrząsną spazmatyczny śmiech. Gdy opuchlizna objęła całe udo a ból głowy mojej żony zaczął być dokuczliwy również dla mnie pojechaliśmy do szpitala. Skończyło się na zastrzykach w brzuszek i garści tabletek. Ja miałem spokój. Wróćmy jednak do Maroka. Jaram więc fajeczkę. Słońce przypiekało leciutko i zaczynałem się nieco niepokoić brakiem widoku drugiego Trampusia. Wypuszczam więc SMS „ Co jest”. Po chwili odpowiedź „ Łukaszowi osa wpadła do kasku i dziabła go koło oka. Zaraz będziemy” Po paru minutach zobaczyłem jak Łukasz niczym kaptan Hak jedzie łypiąc jednym okiem. Jeszcze chwila przerwy, maść na oko i jazda dalej. Ból trampkarzowi nie straszny a Łukasz to twarda sztuka. Kręta górska droga pod wodospady dała nam wiele frajdy. Na miejscu spotykamy ekipę Szparaga. Tym razem to oni jako pierwsi załatwili nam metę. Rozpakowujemy osiołki, jemy i już o zmroku idziemy podziwiać wodospady. Chłodny wieczór zachęca do spaceru. Schodzimy trasą dla turystów już pustą o tej porze. Robimy kilka fotek i pora wracać, ale wracać po betonowych schodach? Bez sensu. Idziemy z biegiem rozlewiska i natrafiamy na kamyczki po których możemy przeskoczyć na drugą stronę. Idziemy. Dalej ścieżynką, kładeczka, przez jakiś płot, potem przełajem pod górę, kładeczka,… Orientację straciłem już przy pierwszej kładeczce. Ciemno jak w starożytnym Egipcie a my pniemy się w górę. Tam musi być jakaś cywilizacja. …. Gdy docieramy na nocleg jest już bardzo późno ale spacer był fantastyczny. Taki off road na piechotę dobrze nam zrobił.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
29.05.2014, 23:41 | #88 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
cieszę się niezmiernie Cynciową reaktywacją marokańską
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
30.05.2014, 00:12 | #89 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Wilczku, cieszę się, że się cieszysz .
Ell, Fajnie, że czytasz. Powiem szczerze, że miałem szkliste oczy jak to pisałem. Szczerze.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
30.05.2014, 00:32 | #90 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Frankfurt/M
Posty: 987
Motocykl: Elefant 944ie
Przebieg: 54420
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 2 dni 12 godz 4 min 21 s
|
Hah, nie wiem czemu, ale coś to sklejone lusterko jako pierwsze zawsze wpada mi w oko podczas oglądania zdjęć.
Ja tutaj cichutko ale niecierpliwie czekałem na ciąg dalszy.
__________________
Cagiva Elefant 944ie - jedyne co się może popsuć podczas jazdy to pogoda! |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013] | jagna | Trochę dalej | 117 | 22.09.2013 22:33 |
Maroko 2013 | kowal73 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 27.11.2012 22:17 |