29.06.2014, 22:12 | #81 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
W Tadrzykistanie dojechaliśmy do momentu,w którym postanowiliśmy się rozdzielić. Koledzy pojechali b. trudnym i znacznie dłuższym odcinkiem wzdłuż granicy z Afganistanem, zaś ja samotnie miałem pokonać odcinek 180km drogi M41, jako łatwy i malowniczy. Spotkanie uzgodniliśmy wieczorem. Miałem dojechać do miasta Khorg przy granicy z Afganistanem i wyjechać kilka kilometrów w stronę chłopaków, tak, abyśmy się nie rozminęli. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ten łatwy odcinek okazał się drogą o zmiennej nawieżchni z często kopnym jak nadmorski, piaskiem. W około połowie drogi kiedy cieszyłem się właśnie zniszczonym, ale jednak asfaltem zauważyłem korek. Podjechałem na początek rozeznać sytuację. Okazało się że zeszła lawina błotno kamienna. Kiedy? pytam tubylców. Nad ranem . Słyszę odpowiedz.
Kurcze !!! i co dalej . Objazdu brak!!!. Dopytuje się co dalej. Tubylcy z flegmą poinformowali mnie, że czekamy na spychacz. Widać ,że im się nie spieszyło . Po jakiejś godzinie widzę nadjeżdza wielka ładowarka, staje w oddali i kierowca odchodzi. Znów się dopytuje ludzi kiedy będzie przejazd. Wieczorem, a może rano. nie ma ropy do spychacza -słyszę. W tym czasie wysyłam kilka SMS do Sebastiana. Brak jest jednak raportów. Martwię się ,że nie będą wiedzieć, co się ze mną stało. Podchodzi do mnie jeden z tubylców i proponuje mi, że może sprubować przenieść motocykl w mule powyżej kolan na drugą stronę 100m zawaliska poprzez ogromną skarpę głazów naniesionych przez wodę. Pomysł wydaje się kuszący , jednak ze względu na obicie i masę motocykla bliską 400kg po krótkiej analizie rezygnuję. Miejscowi są tak jakby pogodzeni z losem. Poczekają i jak będzie pora to pojadą. Ot co. Czas w Azji płynie powoli. W międzyczasie nawiązuję pogaduszki z Kolą. Pasażerem auta, którym jedzie pięciu tubylców z Chin. Okazuje się, że jego syn studiuje w Poznaniu. Zaprasza nas(mnie i kolegów) do swojego domu położonego po naszej trasie jakieś 700km dalej. Wymieniamy się numerami telefonu, jednak potem okazuje się ,że ten nocleg nam nie podejdzie czasowo. Żal nam do dziś, bo miał być prysznic i basen. Okazało się jednak, że ropa do spychacza się znalazła i po niecałych trzech godzinach czekania jako pierwszy mogę przetestować resztkę drogi, ponieważ część z niej poleciała w przepaść i do rzeki. Do Khorg dojechałem już bez większych przygód , a tereny zaczęły być zamieszkałe. Zgodnie z umową Na kolegów czekałem na drodze za miastem. Zostałem niestety przegoniony przez pana ze straży granicznej już po dwóch godzinach leżenia na płaskiej skale i wpatrywania się w afgański brzeg. Mogę śmiało powiedzieć , że był niemiły i na tym wyjeżdzie przebił go tylko pogranicznik z Ukrainy. Przenisłem się kilka kilometrów w stronę Khorg, zaś swoją kurtkę wraz z kamizelką POLSKA powiesiłem na kuferku. Skutek? Po 15 minutach zatrzymał się UAZ ogórek i w moją stronę zaczęła biec jakaś piękna niewista. Szybko okazało się , że Matyna z chłopakiem są na wakacjach i przypadkiem mnie wypatrzyli. Jako że UAZ czeka szybko wymieniamy się mumerami tel. i MArtyna poleca nam tani pensjonat w Khorg, gdzie sami mieszkają. Po pół godzinie nadjeżdza Sebastian z Adamem. Decydujemy się na nocleg w poleconym pensjonacie i zostajemy tam na dwie noce aby "naładować baterie". Mamy szczęście, bo spotykamy tam małżeństwo Polaków oraz ekipę zwariowanych i rozszczebiotanych Koreanek, którym bardzo spodobało się robienie z nami fotek.... |
05.07.2014, 05:05 | #82 | |
Zarejestrowany: Sep 2013
Posty: 9
Motocykl: RD03
Online: 7 godz 46 min 2 s
|
Cytat:
|
|
07.07.2014, 15:23 | #83 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Roberta trochę sponiewierały żebra i zapewne obawiał się , że droga przy Korytarzu Wachańskim może okazać się zbyt "bolesna" .
W rzeczywistości droga wzdłuż korytarza okazała się przyjemnym szuterkiem . Nie znaczy to , że nie można sobie zrobić kuku . Marne szanse tego co przez gapiostwo wpadnie pojazdem w przepaść lub do rzeki . A rzeka odcinkami potrafiła pokazać swoja potężną siłę ( kipiel przeokrutna ) . Motocyklistów nie uświadczyliśmy , ale rowerzystów było mnogo .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
07.07.2014, 15:35 | #84 |
Z pięcioma złamanymi żebrami nie wyobrażam sobie podróży (mam jedno złamane i pierwsze 2-3 tyg to był koszmar).
|
|
22.10.2014, 22:07 | #85 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Dwie nocki w Khorg i znowu mamy naładowane baterie. Startujemy- teraz już w stronę domu. Daleka jeszcze droga przed nami. Wydaje się, że nie powinno nas spotkać nic trudnego. Droga przez Tadrzykistan nie jest jednak łatwa i czas pokazuje ,że oprucz widoków trzeba się też nieco poskupiać za kierownicą. Jeeeeest boooosko. Widoki zapierają dech w piersi, a fiordy jedzą nam z ręki.HEEHHEHE. Pomimo spocenia i zmęczenia chłoniemy całym ciałem przebytą drogę. Zapuszczamy ciekawskie spojżenia na Afgańską stronę rzeki. Dojeżdzamy do granicy i tam planujemy nocleg. Jest on nieco wymuszony, gdyż wizy zaczynają się nam po północy. Znajdujemy fajną miejscówkę nad rzeką i tam planujemy się rozbić. Na razie kąpiemy się i posilamy. Okazuje się jednak,że życie lubi płatać figle i ostatecznie jedziemy zapytac o nocleg po drugiej stronie rzeki w przydrożnej knajpie. Właściciel Kieruje nas na swoją daczę. Kilkaset metrów obok. Niestety dacza choć ogrodzona jak Bank USA jest w połowie budowy. Basen Jest pusty Budynek w stanie surowym a toalety bez wody. Jest jednak diwan i tam postanawiamy spać. Na wszelki wypadek po spożyciu stosownej ilości alocholu wkłdamy sobie pod poduszki duże noże znalezione u gospodarza. W nocy budzi nas hałas wjeżdzającego samochodu. W ciszy przeżywamy chwile grozy. Udajemy ,że żpimy i obserujemy................
|
22.10.2014, 22:29 | #86 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Na drugi dzień okazuje się ,że właściciel załatwiał swoje sprawy. Coś przywoził, coś zabierał a my czekamy aż zdejmie nam kłódkę z bramy bo chcemy wyjechać. Do granicy kawałek. Wjeżdamy przestraszeni. Tyle czytaliśmy o zwyczajach tubylców. Uzbekowie są w opiasch prawie jak ludożercy. Okazuje się jednak,że długo to długo ale nie jest strasznie. Chwilę strachu/śmiechu mieliśmy kiedy kazano nam precyzyjnie wypisać wszystkie leki jakie posiadzmy. Wtedy to blady jak ściana Adam zapytał "Chłopaki mam adrenalinę w strzykawce- Wpisać" Musimy tu nadmienić że nasz kolega jest farmaceutą i chwała mu za to ,że wziął tą adrenalinę,o mogła w ekstremalnej sytuacji uratować życie. Zdajemy sobie jednak spraę,że nikt tego nie zrozumie i możemy zostać oskrżeni o wwóz jakiś pseudonarkotyków. Zdecydowanie odradzamy wpis. Udaje się . Adamowi jako ostatniemu nikt już nie trzepie bagażu. Było gorąco..... Przed nami zabytki Uzbekistanu. Wjeżdzamy i rozglądamy się powoli za stacją benzynową. Nie jest to zadanie łatwe i ostatecznie okazuje się ,że benzyny nie ma. Stajemy przy sklepie coś przekąsić i tam dowiadujemy się ,że musimy patrzeć, gdzie przed domem stoją puste butelki plaskowe. Oznacza to. że właściciel handluje benzyną. Paliwo można kupić już zalane do 1,5 l. butelek. Nie muszę mówić,że przy +50st.C. zatankowanie trzech otocykli to udręka. Cena ok 1 dolar za litr.. Sprzedający zarzekają się ,że to lepsza benzyna ..... Ta 80 oktan........
Oj. Przekonaliśmy się jeszcze że można też kupić 60oktan. Nie da się na tym jechać Tragedia. Mój silnik zaczął brać olej. Jest żle. ABY DO KAZACHSTANU. Tam jest prawdziwe 80 a czasem 92. Po drodze jednak Piękne zabytki, bazary i końcówka uzbekistanu. 450km bez stacji benzynowej i drogi , która jest TRAGICZNA do kwadratu. Pod sam koniec asfakt- zaraz JAKI asfalt Spodobało nam się jedynie to,że tak jak my w Polsce odśnieżamy, tak Uzbecy odpiaszczają. Pług spycha nawiany piach poza jezdnię. Dla nas bosko........ |
26.10.2014, 19:42 | #87 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Wjazd do Kazachstanu nie sprawia już nam drastycznych trudności. Musimy dojechać tylko wielokoleinowym bezdrożem ok 45. km do asfaltu. Zaschnięta glinka , koleiny i kuuuupa tirów zygzakujących jak statki floty Anglii w czasach drugiej wojny światowej po Atlantyku. Osobówki pomiędzy nimi.Ruch dość spory. Dookoła pustynia i zachdzące słońce w oczy. Dodatkowo wiatr od czoła i to niemały. Ogólnie niefajnie. Chłopaki cisną do przodu, ale ja jadę jakoś asekuracynie. Nie mam weny do ciśnięcia i jestem zmęczony. Tuż przed asfaltem decydujemy się na odbicie w bok. 1km. w pustynie i rozstawiamy namioty. Zaczyna być ciekawie. Wiatr jest silny i zmontowany namiot co chwila prubuje udawać latawiec. W końcu prubuje wbić pierwszą szpilkę i namiot wyrywa mi się z drugiej ręki. Koziołkuje i ucieka po pustyni. Gonimy go razem i po kilkustt metrach doganiamy przynosimy na miejsce i szpilujemy. Dla pewności Wkładam do środka tankbag i cieco swoich gratów. Kiedy kładę się spać naciskam ręką na karimatę i krzaczorek karzełek pokazuje mi swoją gałązkę. Niby pyszny(tak twierdzą wielbłądy ) ,ale ja w duchu cieszę się że to nie była pompowana karimata , bo byłby probnem. Tak tylko dziura w podłodze namiotu i w piance karimaty.Przesunięcie się w bok załatwia sprawę. Oj ciężki dzień za nami. Leżąc wysyłam parę SMS do domu i zaczynam rozmyslać o klaczy (karej), kóra kokietowała(serio) nas, a wszczególności Adama podczas rozbijania obozu. Kiedy widzała,że patrzymy robiła sztuczki. Biegła kawałek boczkiem. Podskakiwała, aż ciężko to opisać . W oddali był jej tabun, za któtym w końcu odeszła pozostawiając niesamowite wrażenia. Nigdy nie widziałem aby koń tak się zachowywał. W pewnym momencie chcieliśmy do niej podejść, pogłaskać, ale cofała się patrząc nam w oczy. NIESSSAMOWITA. Myśląc o niej nawet nie wiem kiedy zasąłem, a ranooo. Rano Kazachstan Po raz drugi. Tym razem Nie tak daleko , bo rosyjski wołgograd tuż, tuż . Ciekawii byliśmy jednak Tej południowej częśći. Zaplanowaliśmy sobie nocleg nad Morzem Kaspijskim.
Objeżdzając północny brzeg Kaspijskiego długo zastanawialiśmy się , które miejsce jest najfaniejsze, aby zjechać nad brzeg. W końcu decyzja. TUTAJ!!! Skręcamy i brniemy nieutwardzoną dróżką pomiędzy wydmami. Jest to tak naprawdę przepiękna pustynia, na której pojawiają się wielbłądy . dojeżdzamy doioski i iiiii...... Jest sklepik. Zaopatrzenie w piwo na dobranoc poprawia nam humory. Brniemy w stronę brzegu. W końcu jest. Jakaś stara łódz i w oddali za mega szeroką plaża woda. Cieszymy się jak dzieci. Taka miejscówka na dobranoc. Adam z Sebastianem idą do lini wody a aja piluję sprzętów i relaksuje się otoczeniem. OJJJJJJ nie ma tak dobrze przyjeżdza białe autko (ojciec z synkiem) i zaczynają się pytania ........ Z kąd. do kąd Po co Ile pali, Przychodzą chłopaki i znowu pytania: który motocykl lepszy, daj adrae email........ Tragedia. W międzyczasie chłopaki mówią mi,że morze odzeszło wraz z wiatrem wiejącym od brzegu. Jest mega daleko płytko i nie da się popływać. Ponadto spodkali żmiję,która zwinięta w kłębek syczała i ich odstaaszała. Opowiadają jaka była wielka. Pozostawiam ich z natrętnymi ośćmi i sam idę do brzegu. Po powrocie okazuje się,że nie jesteśmy nawet w połowie pytań. Szybka decyzja: spie.....y z tąd. Nasz dyskutant(były policjact) nie odpuszcza. Ja was odprowadzę - mówi. Ok . Mówimy ze skwaszonymi minami. Brniemy po piasku do asfaltu a nasz "opiekun" twardo nas pilnuje. Decyzja : jedziemy w lewo w stronę Rosji i tam poszukamy spanka. Jednak mija z 10km a białe auto jedzie za nami. Masakra. Postanawiamy dać w rurę i w końcu gubimy delikwenta. Po kolejnych kilkunastu kilometrach odbijamy w lewo i chowamy się za wzgórzem Miejscówka nawet fajna... Ale..... tamta była o niebo lepsza. Rozkładamy się z biwakiem ,a słoneczko powoli chyli się ku zachodowi. Przypominamy sobie nawzajem , iż należy uważać na węże, bo takich jak tamten z plaży jest napewno krocie. Odchodząc na bok za potrzebą faktycznie uważamy, ale ja na samym biwaku jestem już wyluzowany. Siedzę na ziemi oparty o ciemię rękoma do tyłu.Przedemną powoli dochodzi zupka chńska. Gdy nagle wracający w "krzaków" Adam krzyczy : zobaczcie!!!!! Szybko !!!!!!! Chodzie!!!!. Biegniemy z 10 m. i ......... nic nie ma. Adam pokazuje : patrzcie mały wąż . Coś zeżarł. Faktycznie sznurówka ma ze 30cm. Przebiega mi przez myśl, że te najmniejsze są najjadowitsze, a ja tak się rękoma opierałem do tyłu......... Ciarki po lecach idą same. Zaczynamy oglądać węża. Faktycznie ma problem. Zeżarł jakiś podwójny kolec który wylazł mu bokiem w połowie długości ciała. Męczy się biedak. Dumamy jak mu pomóc i kręcimy film. W końcu pada propozycja: chłopaki my mu nie pomożemy tu potrzebna jest sala operacyjna- mówi Adam. Zabijmy go bo i tak zdechnie a nie będzie się męczył. Adam odcia mu głowę, a ja nie patrzę w tę stronę. Jakoś nie lubię odcinania głów ,o ile nie są to politycy, których się brzydzę i traktuję jak karaluchy.. Po tej eutanazji idziemy już grzecznie spać. Dojadamy tylko jedzonko i dopijamy resztkę piwa. Nieco rozmów o planach na przyszłość. Jakoś dziwnym trafem każdy z nas starannie zapina namiot. Rano pobudka . Do granicy z Rosją niedaleko. Z lekka zaczynamy czuć bliskość domu. |
26.10.2014, 21:54 | #88 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Robert już prawie w kraju , a ja dodam kilka słów od siebie wspomagając się zdjęciami .
Rano czuję się jak księżniczka , której ziarnko grochu we śnie przeszkadzało . Od kilku dni śpię na przebitej macie . Dodatkowo wczoraj kiepsko oczyściłem miejsce pod namiot . W nocy tu i ówdzie uwierają mnie większe , bądź mniejsze kamyki . Namiot na obrzeżach dociśnięty jest większymi kamieniami - wieczorem wiał silny wiatr - i w nocy nie bardzo chce mi się to wszystko poprawiać . Przywitanie z Fredziem , szczurkiem którego dostałem od synka jako maskotkę-amulet chroniącym mnie przed wszelkim złem . Ilekroć spoglądam na niego przypominam sobie o rodzince .
Dzisiaj nasze drogi rozdzielają się . Robert jedzie dalej drogą M41 do Khorog , natomiast ja z Adamem odbijamy na południe . Po przejechaniu krótkiego odcinka zatrzymujemy się przy punkcie kontrolnym . Za nami jest coś , co z daleka wygląda jak jednostka wojskowa . Widać nawet stojący na jej terenie pojazd opancerzony . Szybka kontrola dokumentów i możemy ruszać dalej w stronę Korytarza Wachańskiego zwanego z j. perskiego واخان . Gwoli wyjaśnienia واخان to pas ziemi długości ok 300 km. ( czasami wąski ledwie na kilkanaście km. ) przynależny terytorialnie do Afganistanu , który „ wcinając się” oddziela Tadżykistan od Pakistanu . Droga którą pojedziemy ma biec wzdłuż wspomnianego korytarza i raczyć nasze oczy wspaniałymi widokami .
Pomimo obaw Roberta nawierzchnia , którą jedziemy – oznaczona białym kolorem na mapie , czyli nie wiadomo czego się spodziewać – okazuje się przyjemnym szuterkiem . Głowa gdyby była na trzonku od miotły , z pewnością obracałaby się dookoła osi . Co chwila zatrzymuję się , podnoszę do góry opadniętą z zachwytu szczękę i robię zdjęcia . Warto też obejrzeć się za siebie , by móc postrzegać zupełnie inaczej przejechaną już trasę . Jest jednak w tej sielance jedna pułapka . Brak rozwagi i nadmierne gapiostwo w trakcie jazdy może zostać surowo ukarane . Opcja pierwsza . Wjeżdżasz w skalną ścianę na poboczu . Opcja druga . Spadasz w przepaść lub do rzeki która momentami jest wielką kipielą . Ty natomiast dla owej rzeki jesteś lekki jak listek , który niesiony z wielką siłą zostanie roztrzaskany na wielkich skałach pośrodku jej nurtu . Eeeee chyba nie jestem w stanie tego opisać . Ten kto widział wie o czym piszę .
Cmentarz
Przerwa na kawę .
W jednym z miasteczek przez , które przejeżdżamy zatrzymuje nas policja . W zasadzie chyba robią to bardziej z ciekawości niż z potrzeby. Na poboczu pod murkiem wystawiono stolik , przy którym siedzi dwóch funkcjonariuszy . Nieopodal stolika stoją dwa samochody . Na ich maskach siedzi ze czterech chłopa , a kilku następnych stoi z boku pojazdów . Podajemy z Adamem dokumenty i zaczynamy lekcję geografii . Panowie nie bardzo kojarzą gdzie w Europie leży Polska . Tłumaczę zatem cierpliwie , że za sąsiadów mamy Niemców , Białoruś , Ukrainę . Dokładniej rzecz ujmując Polska jest pomiędzy Niemcami , a Białorusią i Ukrainą . Po chwili słyszę „ heil hitler” . Na masce jednego z samochodów siedzi cwaniak w czerwonym t-shircie , któremu coś cię pod deklem poprzestawiało . Pomimo moich wyjaśnień pieprzy jakieś bzdety faszystowskie . Pozostali uśmiechają się , a ja nie bardzo wiem o co cwaniakowi chodzi Kontrola zakończona . Policjanci sympatyczni , to i ochota na wspólne zdjęcie przychodzi . Ponownie do akcji wkracza wspomniany cwaniak . W jego wizji na pamiątkowej foci mam siedzieć przyodziany w policyjną czapkę . Pan mundurowy nie ma jednak ochoty udostępnić swojego nakrycia głowy do zdjęcia . Sporo śmiechu wywołuje sytuacja , gdy cwaniak zeskakuje energicznie z maski samochodu , a policjant dociskając czapkę do głowy w popłochu ucieka przed nim . Zdjęcia w czapce jednak nie będzie . Trudno , może następnym razem doznam tego zaszczytu .
Udzielam kilka wskazówek dla bratniego narodu
Teraz do zdjęcia pozuje Adam . Siada za stołem obok el komendante , gdy kolejny raz ze swoim błyskotliwym pomysłem wyskakuje cwaniak . Tym razem atakuje z innej mańki . Siedzącemu przy stole policjantowi chce na głowę wcisnąć mój kask . I ta próba spełza na niczym . Żegnamy się z wesołym towarzystwem i jedziemy dalej
Przed Khorog na poboczu czeka na nas Robert . Jestem zaskoczony widząc jego w tym miejscu , bo mój twardy dysk zarejestrował , że spotkać mamy się już w samym mieście . - Długo na nas czekasz ? – pytam - Prawie 3 godziny - odpowiada - Miałem w między czasie mały zatarg z rąbniętym pogranicznikiem – opowiada nam o zajściu . -Słuchajcie poznałem parkę z Polski . Dziewczyna powiedziała mi gdzie mieszkają . Miejscówka podobno godna polecenia . Mam nawet jej numer telefonu – dodaje po chwili. Trochę błądzimy w wąskich uliczkach zanim udaje się trafić do hostelu . Hostel jest przy szkole i w zasadzie okazuje się , że przy nim już byliśmy , jednak przegapiliśmy bramę wjazdową. Gospodyni pokazuje nam pokoje . Jest czysto i przyjemnie . Ustalamy cenę noclegu i wyżywienia , wypakowujemy bagaże i oczekujemy w kolejce na prysznic popijając piwo . Po zmyciu „ zapachu przygody” gospodyni serwuje nam pyszną kolację , którą jemy pod chmurką na wielkim metalowym łożu . Decyzja zapada jednogłośnie. Jutro dzień wolny od jazdy !! Martyna z chłopakiem ( zapomniałem imienia ) pojawia się wieczorem. Siedzimy przy świecy i gawędzimy na różne tematy . Dziewczyna opowiada nam sporo ciekawych rzeczy na temat Tadżykistanu i życia codziennego w tym kraju . W szczególności życia kobiet . Okazuje się , że jej pobyt nie jest stricte turystyczny , ale ma głębszy edukacyjny sens . Martyna uczestniczy w akcji „ tadżycka krowa „ o której więcej informacji możecie przeczytać pod tym linkiem http://civic.edudemo.org.pl/nowosci/...dlaczego-krowy Rozmowa toczy się w bardzo miłej atmosferze i czas mija dosyć szybko . Po północy zmęczenie jednak wygrywa z nami i odsyła nas do naszych kwater . Pomimo , że dzisiaj rano możemy pobyczyć się trochę dłużej przyzwyczajenie do wczesnych pobudek wyciąga nas z pokoju ok. ósmej . W czasie śniadania rozmawiamy jeszcze z Martyną , po czym żegnamy się ponieważ wyjeżdża z chłopakiem do innego miasta . Po śniadaniu marszrutką jedziemy do centrum . Wysiadamy obok bazaru . Krążymy wokół straganów szukając czegoś co może nas w tym całym bałaganie zainteresować . Adam kupuje płytę z tutejszą muzyką . Śmieję się , że będziemy mieli co pośpiewać . Ja z Robertem kupujemy lokalne nakrycia głowy noszone powszechnie przez mężczyzn . Jeszcze na bazarze zakładam czapkę na głowę i natychmiast wtapiam się w otoczenie .
Dzisiejszy dzień z założenia ma być odpoczynkiem , to też ruchy mamy spowolnione . Po powrocie do hostelu leżymy na łóżku popijając piwo Adam w czasie piwkowania wymienia olej w BM-ce .
Wnuczek gospodyni.
Gotowanie powideł.
Późnym popołudniem pojawia się grupka turystów . Kilku Azjatów i małżeństwo wyglądające na Europejczyków . Kobieta rozmawia po rosyjsku z właścicielką hostelu i dalej tłumaczy ustalenia w j. angielskim Koreańczykom ( nie jestem biegły w językach Azjatów , jednak okazało się , że dobrze rozpoznałem po mowie , iż są to właśnie Koreańczycy ) . Jej mąż siedzi na murku przed wejściem do budynku i przysłuchuje się . Przyglądamy się chwilę towarzystwu i wracamy do naszych tematów . W pewnym momencie spoglądamy na siebie jak by chcąc wzajemnie zadać sobie pytanie „ ten pan na murku powiedział do żony coś po Polsku ? „ Nie wiem czy się przesłyszeliśmy czy nie ponieważ spoglądam w bok , ale pana na murku już nie ma . Po chwili gospodyni podaje nam obfitą kolację informując , że ma nowych gości. Koreańczyków i małżeństwo z Polski , które przyjdzie do nas na wspólny posiłek .
Jurek z żoną ( tym razem zapomniałem imienia kobiety ) mieszkają w Bielsku Białej . Jurek jest przewodnikiem ( specjalizacja Gruzja ) , a jego żona nauczycielem . Nie są przewodnikami grupy Koreańczyków , a jedynie doraźnie im pomagają . Chyba są trochę zaskoczeni , że spotykają tu Polaków w dodatku na motocyklach . Wczoraj sporo ciekawych rzeczy o Tadżykistanie opowiedziała nam Martyna . Dzisiaj mamy okazję uzupełnić wiedzę o Gruzji . Między innymi o sprawach historyczno – politycznych . Okazuje się , że jesteśmy tam z przyczyn politycznych dobrze postrzegani . Gruzin – Polak dwa bratanki
Jest już ciemno , piwo się skończyło a tematów jeszcze sporo . Cholera przez ten ramadan wódki w sklepie nie można kupić – rzucam . Jurek wstaje , znika na kilka minut i wraca wręczając mi flaszkę żubrówki !!! Smak Żubrówki w doborowym towarzystwie , daleko od domu bezcenny !!! CDN...
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 27.10.2014 o 22:27 |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
27.10.2014, 17:44 | #89 |
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Stalowa Wola/ MIELEC
Posty: 1,073
Motocykl: TransAlp+Multistrada + Cagiva Elefant
Przebieg: hohoho
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 19 godz 21 min 38 s
|
Powróciły wspomnienia ...
__________________
https://www.facebook.com/PAKVENTURE2021 https://www.facebook.com/pages/Proje...91516340945760 https://www.facebook.com/himalaje2018/ High Riders - Himalayan Story 2018 |
31.10.2014, 12:16 | #90 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Po śniadaniu żegnamy się z naszymi rodakami . Przy motocyklach chętnie z nami robią sobie zdjęcia rozchichotani Koreańczycy . Co chwila słychać ciche hihi , haha . Trzeba przyznać , że są pocieszni .
Przy wjeździe na główną ulicę jest "stacja benzynowa " . Właścicielka wraz z swoim synem przy zachowaniu wszelkich zasad p-poż z wiadra przez wielki blaszany lejek sprawnie tankuje motocykle . Wyjeżdżamy z miasta i drogą M41 kierujemy się dalej na północ . Choć nie widać już wysokich ośnieżonych szczytów gór widoki nadal są przepiękne .
Jest gorąco i by nie odwodnić organizmu trzeba często zatrzymywać się na krótkie pauzy , gasząc pragnienie wodą . Zastanawiam się " jeśli tu jest tak ciepło , to jak będzie w Uzbekistanie ". W jednym z przydrożnych sklepów robimy zakupy . Nieopodal jest jednostka wojskowa z wieżą obserwacyjną na której stoi żołnierz . W zasadzie nic dziwnego . Przecież droga biegnie wzdłuż granicy , a po jej drugiej stronie jest już Afganistan , czyli największy na świecie kartel produkujący podobno ponad 90% światowej heroiny , która trafia na cały glob.
Przerwa na małe co nieco .
Wybuchowe drzewo .
Część gospodarstw po stronie afgańskiej wygląda naprawdę bardzo przyzwoicie ( jak na tutejsze warunki ma się rozumieć ) .
Obóz rozbijamy za miejscowością Yezgan . Ciężko poszukać jakiegoś w miarę równego kawałka . Przy rozstawianiu namiotu trzeba bardzo uważać , ponieważ na ziemi jest sporo gałązek z długimi suchymi kolcami . Dopiero co w hostelu zakleiłem dziurę w macie i chcę się trochę nacieszyć wygodnym spaniem . Z wejścia do namiotów rozpościera się całkiem przyjemny widoczek .
Bardzo osobliwa góra . Wygląda jakby geolog wielkim młotem rozłupał szczyt odkrywając jej strukturę .
Im bliżej stolicy Tadżykistanu , ty robi się cieplej . Adam z Robertem są tak zziajani , że w przydrożnym wodopoju odmawiają modły dziękczynne chłodząc zgrzane głowy .
Kilkanaście kilometrów za Dushanbe odbijamy na północ do Hissar . Na nawigacji widać przepływającą przez to miasteczko rzekę . Do granicy z Uzbekistanem pozostało ok. 50km. a wizy rozpoczynają się dopiero jutro . Na bazarze robimy zakupy . Jak w wielu innych miejscach już po chwili otacza nas grupka tubylców z milionem pytań . Pakujemy się tak szybko jak tylko się da i ruszamy byle dalej od tego miejsca . Na uboczu miasta szukamy miejsca z dobrym dostępem do rzeki . Nie jest łatwo . Przy budynkach mieszkalnych nie ma sensu się rozkładać , bo pewnie po chwili pojawią się nieproszeni goście , natomiast w miejscu oddalonym od domostw , gdzie jest spokój brzeg jest wysoki i stromy , przez co są problemy z wejściem do wody . W końcu niedaleko mostu przy wyjeździe z miasta znajdujemy boczne wypłycenie rzeki Kafirnigan i tu spędzamy prawie połowię dnia . Leżenie bykiem na trawie - kawa , leżenie bykiem w wodzie - piwo , drzemka na trawie - obiad . Nabieramy sił przed jutrzejszym zderzeniem z pogranicznikami z Uzbekistanu . Pamiętam Czecha spotkanego w Kirgistanie . Odprawa zajęła jemu 6 godzin , jednak z tego co powiedział nie był rekordzistą tej "smutnej rywalizacji" . Innym przekroczenie granicy zajęło dobę !! Dokładnie liczymy kasę - a trochę waluty różnych krajów się uzbierało - i zapisujemy na kartkach . Zastanawiamy się też , czy podać w deklaracji sprzęt elektroniczny .
Pierdu , pierdu , a słońce jest już coraz bliżej horyzontu . Trzeba rozejrzeć się za miejscówką do spania . - Panowie mam propozycję . Prześpijmy się dzisiaj w gastanicy . Jest po drugiej stronie rzeki . Przejeżdżaliśmy obok budynku . - proponuje Adam Pakujemy rzeczy i przez most wracamy na drugi brzeg rzeki . Faktycznie przy drodze stoi budynek . Jest to jednak knajpa-bar , co nie znaczy , że będziemy rozpaczać . Korzystamy z zasobów jego lodówki pakując kilka chłodnych piwek do kolacji . Zbieramy się do drogi , gdy podjeżdża stara Łada . Wszyscy panowie łącznie z kierowcą wyglądają jakby już coś przyjęli na wątrobę . Zbiera się przy nas mała grupa , czyli pasażerowie samochodu i klienci knajpy . Rozmawiamy z nimi chwilę , gdy jeden z osobników rzuca propozycję . - Możecie u mnie spać . Nie daleko stąd mam dom . Jest też wielkie łóżko w ogrodzie . -Tak ? A co zapraszasz nas, czy mamy zapłacić za nocleg ? -50 - odpowiada . - Co 50 - pytamy . -50 baksow Rozbawił nas . - Co 50 baksów . Za hostel płaciliśmy dużo mniej . - To ile chcecie dać - 5 . 5 baksów od osoby . Pasuje ? - Pasuje odpowiada . Jedźcie tam - mówi wskazując kierunek paluchem . Zatrzymajcie się przy czerwonej metalowej bramie . Chcemy podwieźć naszego dobroczyńcę , jednak każdy ma na kanapie bagaże i nie da się upchnąć już nic ponad to . Jedziemy przodem , a gospodarz człapie powoli z nogi na nogę owe 200 m. Czekamy przed krasną bramą jak nam nakazano , gdy wreszcie skrzypiące wrota otwierają się i możemy wjechać do środka . Stwierdzenie " mam tam dom " zostało z całą pewnością użyte zbyt mocno na wyrost . Dom to dopiero tutaj będzie . Jak na razie to tylko kilka ścian bez okien i dachu które wystają jedną kondygnację nad ziemię . Obok stoi budynek , który można nazwać gospodarczym , a w nim między innymi ubikacja i pseudo prysznic . Jest za to zadaszony i można zamknąć drzwi . Atrakcją posesji mógł by być basen gdyby była w nim woda . Wokół posesji jest wysoki na ok. 2,5 m mur . Ogólnie wygląda to jak nie kończąca się historia ( budowlana ) która pewnie jeszcze sporo czasu potrwa zanim zostanie ukończona . Parkujemy motocykle , i otwieramy zimne piwko częstując również gospodarza .
- Wiecie co ? Byłem kiedyś w waszym regionie . Teraz są tam Państwa Bałtyckie - Opowiada . - Tak a , co tam robiłeś ? - pytam zaciekawiony . - Samochodami woziliśmy " ług " . - Hmm . Co to takiego "ług" ? - Pytamy . Tłumaczy nam , jednak ni cholery nie możemy domyśleć się o co chodzi . Znika na chwilę , a my nadal dumamy co znaczy owe słowo . - Ług to taki środek chemiczny . Coś związanego z chemią - mówi Adam . Odpowiedź jest bardziej banalna . Mija krótka chwila gdy zjawia się gospodarz dzierżąc w dłoni dorodną cebulę . To jest "ług" ! - Co ? Woziłeś z Tadżykistanu tyle kilometrów cebulę ? - pytam z niedowierzaniem . - Da . Pada krótka , rozbrajająca odpowiedź . Rozprawiamy jeszcze dłuższą chwilę , a rozmowy płynie gorycz i rozczarowanie obecnymi czasami . Z tęsknotą rozpamiętuje czasy ZSRR , ale wie , że to już ( jak to mówią Czesi ) se ne wrati . Wraz z końcem piwa znika nasz gospodarz , obiecując , że zgodnie z ustaleniami będzie o szóstej rano . Z noclegu - jak i z chęci wzięcia prysznica - w budynku gospodarczym rezygnujemy . Rozkładamy się na wielkim metalowym łóżku . Jest ciemno , więc szybko zasypiamy . Pyk .... i robi się jasno . Coś nie tak , bo czuję się jakby minęło ledwie kilkadziesiąt minut od zaśnięcia . Podnosimy głowy i rozglądamy się . Jest jasno , ale nie za sprawą słońca lecz halogenu , który oświetla naszą posesję . Dalej za murem , na sąsiednich działkach jest ciemno jak w .... Afroamerykanina . Wygląda to jakby ktoś nas obserwował . Po 20-tu minutach oswajamy się z "sztucznym słońcem" i staramy zasnąć ponownie . Mija kolejne 40 min . gdy z letargu wyrywa nas skrzypienie wpierw otwieranej furtki , a następnie otwieranej bramy . Na posesję wjeżdża samochód . Zatrzymuje się , a jego światła gasną . Ponownie skrzypi zamykana brama , a po bramie trzaska furtka . Podnosimy się i siedzimy nieźle skołowani . Co się dzieje ? Mija chwila , jednak nikt to nas z nie podchodzi . Gramolimy się z Adamem ze śpiworów , bierzemy latarki i idziemy obadać temat . Ani w samochodzie , ani wokół niego nie ma żywej duszy . - Może schowali się za drzewami ? - pytam Adama . - Nie . Nikogo nie widzę. - Odpowiada Adam oświetlając boczną porośniętą drzewami część posesji . Krzątamy się jeszcze chwilę chowając przy okazji noże , które leżą w kilku miejscach przy budynkach ( pewnie służyły w czasie imprezek , które tu organizował właściciel -pustych flaszek też trochę było - , a jeden z noży ma klingę ze 20 cm . ) i wskakujemy ponownie do śpiworów . Roberta żywcem nie wezmą . Chowa swój nóż pod poduszkę , tak na wszelki wypadek . Adam proponuje byśmy trzymali warty . Zmiana co 0,5 h . Nie podejmujemy tego pomysłu . Leżę nasłuchując , bo ochota na spanie już mi przeszła . Cisza trwa kolejne kilkadziesiąt minut . Zaskrzypiała furtka , zaskrzypiała brama , samochód odpala , włącza światła i wycofuje z posesji . Zaskrzypiała brama, zaskrzypiała i trzasnęła furtka . Kurrrwa co jest !!!! Miało być bezpiecznie !!! Jak nas zarżną , to przez najbliższe 100 lat nikt nas nie znajdzie , no chyba , że wcześniej przy wódce któryś oprych się wygada . Nawet spieprzyć stąd nie można , bo brama zamknięta , a mur wysoki . Biorę latarkę i idę zobaczyć co się dzieje . Ponownie pustka . Ani samochodu , ani żadnej żywej duszy . Ta noc strasznie się dłuży . Zasypiam nad ranem . Już robi się szaro .Od kliku godzin jest spokój ,a ja jestem zmęczony i jest mi obojętne co się stanie . Dzisiaj wspominam tą sytuację z lekkim uśmiechem . Możecie mi jednak wierzyć , lub nie owej nocy kompletnie do śmiechu nam nie było . CDN...
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 31.10.2014 o 14:05 |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
O Damie w Kirgistanie, czyli Azja Centralna lipiec 2013 | kowal73 | Trochę dalej | 37 | 19.09.2013 16:44 |
Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 | gancek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 20 | 21.07.2013 22:23 |
Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec | Piast | Umawianie i propozycje wyjazdów | 51 | 12.01.2013 13:43 |
Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia | ydoc | Przygotowania do wyjazdów | 47 | 20.06.2012 00:17 |
Azja Centralna | Magnus | Trochę dalej | 137 | 29.11.2009 09:31 |