28.09.2008, 22:48 | #1 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Montenegro express
W poniedziałek ruszyłem na kilkudniową wycieczkę. Wyszło mi pięć dni, cztery tys km, trzy dni deszczu, zimne noce. A com widział i com przerzył slide show ten opowie http://picasaweb.google.pl/felkowski/Montenegro02#
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne Ostatnio edytowane przez felkowski : 29.09.2008 o 08:37 |
29.09.2008, 00:12 | #4 |
Całkiem to fajnie wyszło, szkoda że padało.
__________________
dakar noir |
|
29.09.2008, 01:13 | #5 |
Common Rejli
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,736
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
|
Faaaajosko . Byłem kiedyś w Dubrovniku i kurde widzę, że mało pamiętam.
__________________
BRW 1991 I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże. NIE SPRZEDAM! |
29.09.2008, 18:15 | #6 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
kilka słów komentarza
Zachciało mi się trochę ciepła. Wszyscy mówią, że na południu nawet jesienią jest ciepło. No to co? Trzeba sprawdzić. Poniedziałek 11 00 ruszam. Nie sam. W tej podróży będę miał wiernego towarzysza. Razem ze mna rusza deszcz.
IMG_3678.jpg W drodze na wylotówę zmieniam plan. Nie krakowską na Chyżne, lecz katowicką na Cieszyn. Wczesnym popołudniem przekraczam granicę. Właściwie jaką granicę? Miejsce po niej. Jedynie slalom między barierkami zachęca do zwolnienia i tyle zostało po granicy. Ciągne dalej. Jakies 15 km od granicy droga zastawiona słupkami i wszyscy zjeżdżają w prawo. Drogowskaz wyraźnie krzyczy Olomunec prosto. No a zagroda ze słupków to przepraszam po co? W końcu dostrzegam otwarty fragmęt. Pewnie zwężenie do jednego pasa albo coś takiego. Dziiiiida. Droga miód malina. Betonowa hajłejka. Nówka sztuka. Ale, zaraz zaraz. Gdzie się podziali inni ? Z przeciwka tez nikogo nie ma, co jest grane ? W końcu są jakieś samochody. Tylko czemu zaparkowane po lewej ? Pomarańczowe ciężarówki i kopraki rozniaśniają sprawę. Pewnie wdarłem się w jakiś remontowany odcinek. Wracać ? No nie, śmignołem parę kilosków i teraz wracać? Napieram dalej. Jakoś bokiem się minie. Goście z maszyn coś machają, Ja też ich pozdrawiam. Aż w pewnym momencie dostrzegam, że drogi dalej nie ma. Kurcze to chyba nie były pozdrowienia.... Zjeżdżam na pobocze. Jadę dróżką wzdluż budowy. Dróżką dobrze powiedziane. To kleista mazia z gliny. Właściwie poruszam się niemal wyłacznie slajdami. O żesz ty, leżę. Z tej mazistej brei nawet ciężko się podnieść. O w morde, moje nowiutkie ciuszki wyglądaja jak pokryte gu... no powiedzmy musztardą będzie brzmiało lepiej. Podnieść habetę to sztuka w tych warunkach. To ja głównie się ślizgam po tej mazi. Ona ani drgnie. W końcu podnoszę i próbuje ruszyć. Ni kuta złota rybko. Co jest ? Przednie koło zablokowane, ani drgnie. Co jest, blokada za złe parkowanie czy co ? Chwilę mi to zajełozanim doszedłem o co biega. IMG_3681.jpg Żeczywiście blokada... klin z błota i słomy miedzy kołem a błotnikiem. Ani tego wyjać, ani wydłubać. W końcu jakoś się udaje ruszyć kołem, ale poruszać mogę się wyłącznie w dół. W końcu docieram do krawędzi rżyska. Tu już idzie się jako tako napędzić. W dole rzeczka i rowy. Jak to ominąć. Po tym błocie ani Huhu. Zjechać zjadę, ale podjechać nie ma mowy. Musiałbym spływać do morza. W końcu obieram jakis kierunek. Błąd. Ten kawałek kończy się skarpą. Ostra, ale nie wysoką. Grunt miękki po spychaczu i nie ma szans na powrót pod górę. Idę w dół. Przednie koło w górze, tył też mieli w powietrzu. Wisze wyłącznie na osłonie silnika. Trochę się pokiwałem i już zsuwam się w dół. Razem ze skarpą. Już jest lepiej. Daje się poruszać po błotno kamiennej brei. Do czasu. Aż trafiłem przodem na kamień wielkości małego telewizora. W mig tonę. Szarpanie to w tą to w drugą nic nie daje. Walka jest mocno nie równa. IMG_3682.jpg Zrzucam kolejne warstwy odzierzy. Mimo, iz nie jest za gorąco ja po porostu spływam strumieniami potu. W końcu jedyna skuteczna metoda to kładzenie motura i podkładanie pod niego większych kamieni przynoszonych z rzeczki. Poruszam się w tempie jeden metr na godzinę. W końcu wydostałem się z tego gó.... Wygladam jak półtora nieszczęścia. Skrócik sobie walnołem. Nie ma co. Już bym był pod austriacką granicą. Ale nie jestem. Adventure mi się zachciało ;-). Dotarłem do najbliższej miejscowości. Na szczęście stacja benzynowa ma myjnie. Otwieram drzwi i z miejsca słyszę żebym nie wchodził bo dopiero co sprzątała podłoge. Nieźle musiałem wygladać. Ale obsługa ful serwis przy drzwiach. Tylko zgrubne doczyszczenie tego tyfusu zajeło trochę czasu . W sumie pewnie ze cztery godziny w plecy. W komunikatach oficjalnych będę głosił, że zażywałem borowinki IMG_3688.jpg
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne Ostatnio edytowane przez felkowski : 28.02.2010 o 12:34 |
29.09.2008, 21:04 | #8 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
nocny przelot
Jadę dalej. Jest już ciemno. Siąpi cały czas, ale kilometry lecą znacznie szybciej niż w bagienku. Między granicą a Wiedniem rozbudowują drogę. Już nie szukam wrażeń i skrótów, „odcinki specjalne” omijam szerokim łukiem. No ale i oznaczenia są dużo wyraźniejsze.Docieram do Wiednia. Droga wiedzie przez centrum. Jest środek nocy, wiec nie ma specjalnie ruchu. Jedynie zatrzymywanie na światłach trochę denerwuje. Jadę dalej na Gratz. Droga wyśmienita, mały ruch, tylko mokro i zimno. Mam już na sobie wszystkie wzięte ze sobą ciuchy. Okazało się, że suwaki w butach są nie do otwarcia. Zalepione gliną na maxa. Po dłuższej szarpaninie udaje się jednak otworzyć. Membrana z foliotexu i suche skarpetki. Czuję się jak w niebie. Na jednej ze stacji ucinam sobie pogawędkę z kierowcą golfa. Mówi, że jest 4 stopnie i jak mnie widzi to jemu jest zimno. Od tej pory mi też się wydaje, że marznę bardziej. Lepiej było nie wiedzieć.
Docieram do Słowenii. Nad ranem nawet celnikom nie chce się niczego sprawdzać. Siedzą w budkach i nawet nie wystawiają nosa. Słowenia mija niepostrzeżenie. Kilka górskich tuneli i jestem w Chorwacji. Tunele są fajne. Wewnatrz jest cieplej i nie pada na głowę. To mi się podoba. Szkoda, że w tunelach nie ma parkingów. Zatrzymuję się na stacji strzelić kawkę, bo zaczynam łapać dziobaka. Przysypianie, a szczególnie na motorze, to nie jest specjalnie fajna sprawa. Wychylam kilka łyków kawy i ...zasypiam na kubku, stojąc oparty o stolik. Na szczęście chyba nie na długo. Gdy się budzę jeszcze nie zakrzepła. Jadę dalej. Docieram do Zagrzebia. Potem do Karlovacia. Jeszcze trochę i będzie morze, ciepła plaża, słońce. Na razie z dobrych znaków; to się rozwidnia. Piękne górskie widoki. Pewnie niedługo będzie cieplej. Ale na to jeszcze trzeba poczekać. Na razie góry i mgła. Docieram do przełęczy. Kilkaset metrów w dół. Już jest inaczej. Nie ma mgły, nie ma deszczu i nawet droga przesycha. Wreszcie jest morze. Ale gdzie te upały ? Kurcze 9 st. Nie po tu jechałem. IMG_3706.jpg Ostro wieje. Spacerek po porcie w kasku, bo wiatr jest masakryczny. Chwilami napiera i gwiżdże jakbym nadal jechał. W sumie jechałem całą noc. No cóż kto nie ryzykuje .....nie ma o czy opowiadać ;-). W sumie 21 godzin w drodze. Gdyby nie „błotny odpoczynek” w Czechach byłoby szybciej. Licznik melduje 1200 kilometrów. Ja pierdziu jak to moje siedzenie wytrzymało? Może chłód zamroził czucie? Nie wiem. Na przekór tym co mówią, że oryginalna kanapa w Africe jest do niczego, nie było aż tak źle. Chyba, że mówiąc; „jest do du... „ mówią to z uznaniem. O jej dopasowaniu do tej mniej szlachetnej części pleców. Myślę, że mój tyłek to potwierdzi. Chwilka odpoczynku i zastanawiam się co robić dalej. Iść spać czy na plażę? W tych warunkach plaża raczej nie budzi entuzjazmu, zresztą wcale jej nie widać. O ósmej rano znaleźć jakąś kwaterkę chyba też nie jest łatwo. Zresztą co im powiem? - Chciałbym się przespać dwie godzinki bo jadę dalej. Głupio jakoś tak. Wiatr jest rześki i jakoś wcale mi się nie chce spać. Jadę dalej. Ta mgła to były chmury. Na dole nie ma po nich śladu. Oczywiście jak się nie patrzy na góry. Nad szczytami nieźle się kłębi. IMG_3720.jpg Przejdzie, nie przejdzie zastanawiam się jadąc. Na szczęście wychodzi słońce. Świat zmienia się nie do poznania. Dosłownie widać jak dzień ze słońcem przechodzi przez góry. Zaczynam pozbywać się mokrych ciuchów. Wody z rękawiczek wystarczy na małą kawę. Wyżęte przyklejam taśmą do kierunków. Wysychają na dystansie 30 km !!! Muszę to opatentować. Zbije na tym fortunę IMG_3724.jpg Idę za ciosem. Koszula związana rękawami na szyi powiewa jak płaszcz batmana. Schnie równie szybko. Jest coraz cieplej. Przy 14 st. wydaje mi się, że jest mi już gorąco. Zostaje kurtka z wypiętą membraną i ociepleniem na sam tiszert. Swoją drogą to trzywarstwowy zestaw przemaka jak normalny, ale schnie szybciej. Oczywiście jeśli jest podzielony. Nie wiem czemu, przypomina mi się opowieść Shreka o warstwach ;-). Jadę nad samym morzem drogą z Rijeki do Zadaru. Jest pięknie. Świeci słońce. Morze ma niesamowity kolor. Woda w zatoczkach jest jak tęcza. Kolor przechodzi przez wszystkie odcienie zieleni. Jest niewiarygodnie czysta. Z wysokości kilkudziesięciu metrów widać kamienie i kotwice pod wodą. Zatrzymuje się na stacji zatankować. Przy okazji dochodzi do mnie, że ja też mógłbym coś zjeść. Jest jedenasta a ja bez śniadania. Okolica raczej pustawa. Nieliczne osady i prawie wcale nie widać ludzi. W sklepie kupuje bułkę i dżem. Zatrzymuje się przy zakolu i wcinam ze smakiem wpatrzony w morze i wyspy. IMG_3729.jpg Raj na ziemi. Jest lepiej niż w piosence Maanamu. W przeciwieństwie do nich, błękitnego nieba mam pod dostatkiem. Czyż nie po to się żyje. Już nawet nie pamiętam o nocnym deszczu i chłodzie. Ruszam dalej. Głowa urywa mi się na prawo i lewo. Raz góry raz morze. Szkoda, że u nas trzeba jechać cały dzień z nad morza w góry. IMG_3736.jpg
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne Ostatnio edytowane przez felkowski : 28.02.2010 o 12:58 |
29.09.2008, 21:14 | #10 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Posty: 1,015
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 10 godz 4 min 32 s
|
dobre pisz pisz
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Prezentacja zdjęć i filmiku z wyjazdu Syberian Express 13.01.2012 Chełm | majo | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 14 | 01.03.2012 00:51 |
Syberian Express 2009 | majo | Trochę dalej | 153 | 05.02.2010 13:17 |