|
28.03.2018, 16:24 | #1 |
Kierowca bombowca
|
Skok za płot, czyli średniowieczna Słowacja letnią porą. 30.08-03.09.2017
Słowacja to taki trochę dziwny kraj. Małe toto i leży bliziutko, za miedzą…niby wszystko podobne do naszych realiów, a jednak trochę inne. Tubylcy posługują się jakimś śmiesznym językiem, ale przy odrobinie dobrej woli da się bez problemu dogadać. Piwo dobre, kuchnia tłustawa i nie powala, ale smażony panierowany ser wchodzi z browarem jak ta lala… Dziewczęta urody raczej niespokojnej, nie jest zatem łatwo wyłuskać jakiś interesujący obiekt z tłumu. Egzotyki jakiejkolwiek brak, więc specjalnie nie dziwi fakt, że nikt tego kraju poważnie nie traktuje, jeśli już ktoś się w tamtym kierunku udaje, to tylko po to, żeby przez Słowację przelecieć tranzytem w drodze do zupełnie innego celu.
Siedzę na forum od dawna, od czasów starego forum Puffa i nie pamiętam, żeby ktokolwiek pokusił się o napisanie nawet krótkiej relacji z wycieczki na Słowację. Owszem, czasem się przewijała w tej, czy innej opowieści, ale zazwyczaj jako nieprzyjemność, którą trzeba szybko pokonać na trasie dokądś-tam. Sam przez lata traktowałem Słowację w dokładnie taki sam sposób. Jeździłem do Austrii, Włoch, na Węgry, do Bośni, Chorwacji czy Serbii i Słowacja to było coś, co trzeba szybko przebyć żeby wyrwać się dalej od domu, albo co w drodze powrotnej traktowało się jako już-prawie-w-domu. Przez lata jednak pojawiał się we mnie delikatny niepokój czy aby czegoś nie tracę i (!) ciekawość. No bo czego by nie powiedzieć, to mijane widoczki były całkiem ładne, z wielu mijanych wzgórz spoglądały bardzo efektowne zamki, wiele bocznych dróg aż się prosiło, żeby w nie wjechać… Toteż, gdy pod koniec ubiegłego lata masa krytyczna w moim życiu została przekroczona i musiałem się gdzieś wyrwać na parę dni, żeby złapać oddech i nabrać lekkiego dystansu, temat Słowacji zupełnie naturalnie sam mi się nasunął. A ponieważ nie za bardzo chciało mi się jechać po prostu na pałę przed siebie i potrzebowałem jakiegokolwiek leitmotivu, wygrzebałem z pamięci pocztówkowy widoczek z zamkiem na pagórku i postanowiłem – to będą głównie zamki! W tym celu potrzebna była choćby szczątkowa wiedza. Nabyłem zatem drogą kupna papierową mapę printed in Slovakia na Alledrogo z naniesionymi obiektami historycznymi i z jej pomocą w przeddzień planowanego wyskoku naprędce skleciłem orientacyjny plan trasy na 3,5 dnia, tak wszystko na oko, plus-minus. Gdy siedziałem tak sobie wieczorem kombinując wśród porozkładanych szpejów, których nie chciałem zapomnieć zabrać, nagle przemówił do mnie na Whatsappie nasz forumowy Mauro, bo się chłopina chciała pochwalić, że nazajutrz ruszają z Mrówką na kilkudniowy wypad do Rumunii. Nie musiałem specjalnie kombinować, żeby się zorientować, że zapewne nocleg wypadnie im gdzieś na Słowacji właśnie, toteż umówienie się na wspólny nocleg i browara było czymś tak oczywistym jak halny w Tatrach. Popatrzyłem na mapę, wyjaśniłem Maurowi, że będzie nocował w Presovie, po czym wywróciłem swój pierwotny plan wycieczki do góry nogami stwierdzając, że zamiast zaczynać od północno-zachodniej Słowacji mogę spokojnie zacząć od środkowo-wschodniej, bo co za różnica w którą stronę jadę i co najpierw, a co potem? Korzyść z zimnej piany w fajnym towarzystwie über alles! Poniższa opowiastka nie ma ambicji aby być relacją – jak jest u naszego południowego sąsiada każdy wie, raczej trudno tam o nowe lądy do odkrycia, czy białe plamy do wypełnienia. Jest to raczej fotograficzne podsumowanie krótkiego wypadu z garścią informacji, które mogą się przydać tym, którzy zechcą samodzielnie pokręcić się po tym niedużym kraiku. Dla mnie był to rekonesans mający odpowiedzieć na pytanie czy warto. Według mnie zdecydowanie warto, bo naprawdę sporo tam ładnych miejscówek, malowniczych dróg, polnych i leśnych ścieżek, górskich widoków, zamków i historycznych miasteczek, knajp z dobrym piwem, itp. Dzień 1 Rano w miarę szybko się zebrałem i ogarnąłem bambetle, bo na taaaką „wyprawę” niczego szczególnego nie potrzeba, ot wystarczy plastikowa karta w portfelu, papierowa mapa, żeby nie zapomnieć tych wszystkich śmiesznych nazw, gps, żeby te nazwy wklepać i jakoś trafić do miejscówek, bielizna, parę T-shirtów, kosmetyczka i gotowe. Fiku-miku i po krzyku. Nie zastanawiałem się gdzie będę spać, ani tym bardziej nie robiłem żadnych rezerwacji, bo niby po co? Coś się wykombinuje pod wieczór, najlepszy jest spontan, idziemy na żywioł, w rowie raczej spać nie będę, a jeśli nawet to trudno. Słowaki to prawie Polaki, a u nas wiadomo – co krok jakieś kwaterki, więc tam pewnie jest tak samo. Trochę to było krótkowzroczne, ale o tym potem. Wyskoczyłem z Krakowa i poczułem, że jadę gdy zobaczyłem podhalańskie widoczki, bo granicę postanowiłem przekroczyć w Czerwonym Klasztorze koło Niedzicy. 1. Tatry.JPG 2. Niedzica.JPG Zamek w Niedzicy ładnie się prezentuje ponad zaporą 3. Trzy korony.JPG A tu widok na nasze Trzy Korony od strony słowackiego Czerwonego Klasztoru
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
28.03.2018, 18:06 | #2 |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,205
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 5 dni 3 godz 8 min 21 s
|
A można motocyklem po tej kładce? Czy też jakiś nowy mostek w okolicy Czerwonego Klasztoru postawili?
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
28.03.2018, 19:11 | #3 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 518
Motocykl: CRF1000
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 15 godz 34 min 7 s
|
Drewniany mostek łączący Sromowce Niżne ze Czerwonym Klasztorem jest wyłącznie dla ruchu pieszego, z jednośladów dopuszczone są - rowery.
Z sentymentalnych względów, czekam na ciąg dalszy! Sporo kilometrów kiedyś nakręciłem zwiedzając Słowackie zamki, wiele tego u nich, a do tego trasy, widoki i góry piękne. Ostatnio edytowane przez kylo : 28.03.2018 o 19:18 |
28.03.2018, 19:25 | #4 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Elegancko jochen.Ja tez stawiam na lepsze poznanie naszych malych "tranzytowych" sasiadow.Czekam na rozwoj zdarzen
|
29.03.2018, 10:21 | #5 |
Kierowca bombowca
|
Dzięki za dobre słowo Myku – jedziemy dalej z koksem.
A propos pogody – to chyba były ostatnie naprawdę upalne letnie dni. Cały czas lampa, ok. 40 st. C, jak to określili bohaterowie Hydrozagadki: „Panowie – żar leje się z nieba…taka spiekota w mieście to piekło”. Dopóki sobie grzecznie jechałem, było fajnie. Piekło się zaczynało za każdym razem, gdy wpadłem na pomysł, żeby coś pozwiedzać i, jak to mówią niektórzy, się ubogacić, albo ukulturalnić. Pierwszym punktem do zobaczenia na mojej trasie był zamek Stara Lubovna górujący nad miasteczkiem o tej samej nazwie. Do miasteczka zapuszczać się nie warto, nie ma tam nic ciekawego poza wszechobecnymi Cyganami, lub jak kto woli Romami. Sam zamek natomiast jest bardzo ładnie zachowany – pochodzi z XIV wieku (pierwsza wzmianka w 1311 roku, wybudowany przez węgierskiego króla Andrzeja III, przez większość swojej historii był w rękach polskiej korony i polskich rodów szlacheckich (np. Lubomirskich), do wybuchu II wojny światowej należał do Zamoyskich, a po wojnie przekazany ówczesnemu państwu czechosłowackiemu, po rozpadzie tego państwa już tylko słowackiemu. Warto się trochę pokręcić dookoła niego, żeby popatrzeć na zamkową sylwetkę z różnych stron i punktów. 5. Pod Lubownią.JPG Pokręciłem się trochę po jakichś polach, ot tak - bez celu, dla zabawy. Wprawne oko dostrzeże, że plamka na zalesionym wzgórzu to już zbliżający się zamek. 6. Lubovna.JPG 7. Lubovna.JPG 8. OT-810.JPG Po zamkiem powstaje coś w stylu militarnego skanseniku, na razie wszystko jest w proszku. Jedną z ciekawostek jest widoczny na zdjęciu transporter opancerzony OT-810, który jest niczym innym, jak produkowaną po wojnie wersją podstawowego transportera Wehrmachtu i Waffen-SS, Sd. Kfz.251. Wersja powojenna różni się tylko silnikiem (Tatra zamiast Maybacha) i faktem, że przedział do przewożenia żołnierzy jest zadaszony (w niemieckiej wersji nie był). W wersji OT-810 transporter służył w czechosłowackiej armii do lat 80-tych. Obecnie ciężko już trafić na ładny egzemplarz za małą kasę, bo rzuciły się na nie grupy rekonstrukcji historycznej i prywatni kolekcjonerzy, którzy często modyfikują je zgodnie z oryginałem. W latach 90-tych z kumplem kombinowaliśmy, żeby takiego szpeja sobie sprowadzić z okolic Hradca Kralove (były tam 3 do wzięcia), ale zjadły nas koszty transportu i papierologia. Do zamku wracając: 9. Lubovna (koniec).JPG Taki widok nas żegna, gdy ruszamy dalej w kierunku Presova.
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
29.03.2018, 15:10 | #6 |
Kierowca bombowca
|
Drugi postój był króciutki, właściwie dla formalności. Kilkanaście kilometrów za Lubovną na wzgórzu nad drogą znajdują się pozostałości zamku Plavec. Jego budowa zaczęła się w XIII wieku i pełnił rolę twierdzy strzegącej średniowiecznego szlaku z Węgier do Polski. Kilkukrotnie przebudowywany w swojej długiej historii, w połowie XIX wieku spłonął i popadł w ruinę. Teraz chyba zaczynają się tam jakieś prace renowacyjne, bo koło zamku jest pakamera, betoniarka, kupa piachu i trzech robotników poruszających się w tempie rasowych leniwców. To oczywiście zacne i szlachetne, że panowie wykazują się szacunkiem dla swojego dziedzictwa narodowego i chcą je ratować, ale jeśli będą pracować w tym tempie, to i moje prawnuki nie zobaczą efektu ich wysiłków… podjechałem pod zamek szybciutko wąską szutróweczką, żeby pstryknąć parę fotek, a potem dalej na wschód.
10. Plavec.JPG Widok z drogi 11. Plavec.JPG Jak widać, praca wre.. 12. Plavec.JPG ...a my spadamy dalej.
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
30.03.2018, 15:51 | #7 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Podróż na południe w okolicach Spiszu ma w sobie coś szczególnego: góry, wijące się dróżki, sielanka i słońce w mordę sprawia, że można się poczuć jak Baltazar Gąbka. Czyta się!
|
01.04.2018, 16:26 | #8 |
dewastator
Zarejestrowany: Jun 2012
Miasto: Devil's Den
Posty: 271
Motocykl: pomarańczowy
Przebieg: liczę
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 4 dni 5 godz 29 min 57 s
|
Jochen, dawaj te swoje zdjęcia, choćby i z Sosnowca.
Hmmm.. Challenge 2k18?
__________________
nie wiesz co robic, odkręc gaz |
01.04.2018, 20:50 | #9 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Święte chlewiki
Posty: 921
Motocykl: Żółty Kurczaczek
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 46 min 11 s
|
Nie ma szans na Somalię embargo dalej obowiązuje
|
01.04.2018, 21:05 | #10 |
Autobanned.
|
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Krótki skok na TET rumuński. | madafakinges | Trochę dalej | 99 | 13.04.2023 17:07 |
Kamyk z Bartangu, czyli Tian-Szań & Pamir solo. 7-20.VII 2017 | bukowski | Trochę dalej | 185 | 09.03.2019 22:03 |
Baby na Motóry 2017, czyli VI zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 7 | 02.07.2017 00:02 |
Hiszpańska Słowacja, czyli Wypad na Czarny Ląd - Maroko [Kwiecień 2010] | podos | Trochę dalej | 313 | 29.08.2011 16:55 |