27.09.2018, 13:26 | #1 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,186
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 3 godz 25 min 10 s
|
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty (sierpień 2018)
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty
„stale mnie coś przymusza, bym stąd, gdzie jestem, szedł gdzieś indziej i dopiero gdy już jestem gdzieś indziej, chce mi się wracać tam, gdzie byłem, ażeby znów wyruszyć tam, gdzie mnie nie ma…” Bohumil Hrabal Miałem gdzieś pojechać. Zapakować motocykl i ruszyć bez planu gdzieś na południe. Pierwsza dalsza wycieczka na Afryce kupionej rok temu. Prawdę powiedziawszy pierwsza dłuższa wycieczka w mojej krótkiej jeszcze motocyklowej karierze. Plan powstał w głowie jeszcze w zeszłym roku, podczas pobytu w Bieszczadach, choć nie znałem miejsca docelowego nawet na miesiąc przed opuszczeniem zakorkowanego Lublina. I właśnie jakoś tak miesiąc wcześniej zadzwoniłem do Piotrka. - Słuchaj pamiętasz jak gadaliśmy w zeszłym roku w Łupkowie na stacji, że pasowałoby się gdzieś ruszyć z namiotami? Co powiesz na Rumunię w sierpniu? Mógłbym pojechać 21 – 26 … Chwila ciszy w słuchawce i nagle śmiech. - Właśnie o tym myślałem. Słuchaj jest plan z jednym moim ziomkiem jechać na początku września, właśnie miałem do ciebie dzwonić… on ma jeszcze problemy ze swoim motocyklem ale... Niestety termin w związku z moim innym wyjazdem nijak mi nie pasował. Chwila zastanowienia i już wiedziałem. Ruszę się sam. Zobaczę jak to jest, gdzie dojadę, jak zniosę samotną podróż i co ciekawego spotka mnie po drodze. Założyłem że celem, bo przecież jakiś cel być musiał, będzie objechanie serpentyn na Transalpinie i drodze Transforgoradzkiej oraz powłóczenie się trochę po Rumunii i Węgrzech. Termin wyjazdu był trochę z dupy ale zabrakło mi najnormalniej w świecie urlopu i postanowiłem, że wyrwę się we wtorek w połowie dnia z pracy, korzystając z czterech godzin „opieki nad dzieckiem”. Czas mijał szybko, ogarnąłem zapasowe części, dętki i takie tam różne, mniej i bardziej potrzebne szczegóły. Kupiłem papierowe mapy, zupki chińskie i skompletowałem co lepszą muzykę na mp3-ce, aparat, książkę. Ba nabyłem nawet używanego srajfona, rozstając się raz na zawsze z guzikowym solidem. W przeddzień wyjazdu w ciepły poniedziałkowy wieczór, siedząc przy obładowanym motocyklu i paląc fajkę powtarzałem w głowie listę Podosa, zastanawiając się czy aby niczego nie pominąłem Pies chyba wyczuwał, że zniknę na dłużej, bo nie mógł znaleźć sobie miejsca. Łaził, rozglądał się i wył z cicha od czasu do czasu. Żeby to tylko nie był zły omen – przeszło mi przez myśl. W końcu zostawiam żonę i dwójkę dzieciaków i wymykam się sam nie wiadomo gdzie, bez większego planu. Kiedy zostawiasz coś za sobą co kochasz, choć nawet na niezbyt długo, doceniasz to co masz. Dla mnie najpiękniejsze zawsze były i nadal są powroty do domu. Ostatnio edytowane przez Gończy : 07.10.2020 o 18:06 |
27.09.2018, 13:30 | #2 |
Kiedyś R.T70
Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 47 min 6 s
|
Dobry wstęp.
Dajesz dalej!
__________________
Serdecznie pozdrawiam. Romek T. |
27.09.2018, 17:47 | #3 |
Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Kerry :-)) Ireland
Posty: 487
Motocykl: RD07a
Przebieg: 61.000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 7 godz 16 min 43 s
|
Lubie czytac o takich spontanicznych wypadach
|
27.09.2018, 19:12 | #4 |
Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Lublin
Posty: 2,305
Motocykl: LC8-950ADV,EXC 450, ROAD KING EVO
Online: 2 miesiące 2 tygodni 1 dzień 22 godz 21 min 41 s
|
|
28.09.2018, 10:27 | #5 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,186
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 3 godz 25 min 10 s
|
Chyba każdemu znajome jest to uczucie tuż przed momentem kiedy wsiadasz na motocykl, żeby wyruszyć w podróż. Jakakolwiek ona by nie była, bliska czy daleka, samotna czy z przyjaciółmi.
Człowiek jest już myślami gdzieś daleko, słyszy warkot silnika, wiatr, widzi umykający asfalt i krajobrazy. Ja miałem jeszcze przesiedzieć tak 4 godziny w biurowcu, z niebezpiecznie pięknym, aż po horyzont widokiem z okna. Nic więc dziwnego że męczyłem się okrutnie. Dodatkowo zachodziłem w głowę cóż to za dziwny dźwięk dobiegał mnie z mojego motocykla, kiedy rano dojeżdżałem obładowany tobołami do pracy. Dziwny metaliczny, coś jakby łożysko... nie to przecież niemożliwe, nie w dzień wyjazdu. Odgoniłem tę myśl natychmiast, nie, tak przecież nie może być. Nie powiem mam czasem pecha jak każdy ale byłaby to, sami przyznacie, lekka przesada. Pomimo południowej pory miasto było zakorkowane, robiło się coraz cieplej. Szybko odgoniłem wizję odwiedzenia serwisu, zobaczę co będzie po drodze pomyślałem. Najwyżej ogarnę temat w rodzinnym Rzeszowie u znajomego z dawnych czasów. Z bananem na gębie ominąłem w miarę szybko korki na Racławickich i Kraśnickiej i około południa, kiedy Miasto wypluło mnie i moją Afrykę ze swoich drogowych arterii, pognałem drogą S17 na południe. Humor jeszcze bardziej mi się poprawił kiedy podczas tankowania na stacji w Kraśniku okazało się, że winowajcą dziwnego metalicznego odgłosu było nie łożysko, lecz dodatkowy kluczyk który dopiąłem to kluczyka ze stacyjki. Kilometry leciały jeden po drugim, przejechałem się obwodnicą Rzeszowa koło Świlczy, gdzie spędziłem całe swe dzieciństwo jako wałęsający się wszędzie po okolicy gówniak. Zamiast jednak dać się ponieść nostalgii odkręciłem manetkę i dałem się ponieść Afryce. Snułem się nieśpiesznie powoli zachłannie chłonąc widoki i zapachy skoszonych traw i bukowych lasów. W Barwinku, popijając kawę na krawężniku, jako telefoniczny laik stwierdziłem że chyba coś jest nie tak z ładowaniem tego cholernego smartfona. Na szczęście przy pomocy taśmy izolacyjnej udało się ogarnąć temat wyrobionego gniazdka zasilania, stosując zaś technologię ralie przy pomocy szarego tejpa i paska od spodni z czasów głębokiego PRL, zamocować stabilnie telefon do motocykla. Na nocleg zatrzymałem się na Słowacji na polu namiotowym, nad zbiornikiem wodnym w Novej Kelcy. Tuż obok miejsca, w którym przyszło mi rozstawić namiot, od kilku dni w przyczepie kempingowej, która wyrejestrowana stoi tu obok wielu sobie podobnych od lat, mieszkało sympatyczne starsze małżeństwo. Nie pomnę kim z zawodu była ona ale on był emerytowanym nauczycielem geografii. Porozmawialiśmy trochę przy piwie o tym i tamtym, o łażeniu po górach, podróżach, życiu w dawnej Czechosłowacji. Nawet wódka była, to nic, że ciepła. Wieczorem grzecznie się pożegnałem i wsunąłem do śpiwora w namiocie. Nie lubię planować ale pomyślałem, że całkiem miło byłoby się tu zatrzymać na powrocie, wykąpać w ciepłym zalewie i schłodzić się jakimś browarem. Przez otwarty tropik spoglądam na wodę i uzupełniam notatki. Noc jest ciepła i romantyczna. Stado wyłączonych z ruchu przyczep kempingowych przyczaiło się na stromym brzegu a księżyc odbija się w spokojnych falach zalewu. Po kempingu przechadzają się nastoletnie Słowaczki, którym przytrafił się wspólny nudny wyjazd z rodzicami. Jestem chyba jedynym motocyklistą, który przybłąkał się tutaj dziś wieczorem. Chmury, które zbierały się po południu zapowiadając deszc,z zostały rozpędzone przez ostatnie podmuchy wieczornego wiatru. Zapowiada się piękna noc. Dojadam ostatnią kanapkę od Ani. Nawet komary, które brzęczą mi pod tropikiem są tutaj sympatyczne i dają się szybko zabić. Zasypiam z myślą. Że Słowacja jest całkiem i nadspodziewanie miła. Miejsce na kempingu i piwo kosztują niewiele, reszta â cisza, spokój, grające wieczorny koncert świerszcze, ciepłe jezioro, mili ludzie i cała reszta są całkowicie za darmo. Jutro Rumunia. Ostatnio edytowane przez Gończy : 28.09.2018 o 11:10 |
02.10.2018, 23:55 | #6 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 538
Motocykl: Brak
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 11 godz 46 min 18 s
|
No i!!!! Bardzo ładnie zacząłeś, proszę o kontynuację 👍👍👍
|
03.10.2018, 08:23 | #7 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
|
Dobrze piszesz. Fajnie się czyta. Zwłaszcza w robocie.
Więcej zdjęć please! |
03.10.2018, 08:43 | #8 |
Zarejestrowany: May 2017
Miasto: Kraków
Posty: 131
Motocykl: AT CRF1000
Online: 1 tydzień 22 godz 33 min 41 s
|
Super Udanej podróży!
PS: zapasowy kluczyk zabunkruj gdzieś z daleka od klucza głównego - jak ten główny będzie np. wpadał do studzienki albo w czeluści czarnej materii (potocznie zwanej "zgubiłosie") nie pociągnie ze sobą brata bliźniaka |
16.10.2018, 21:23 | #9 |
Halo, dobrze zacząłeś będziesz pisał dalej ?
|
|
17.10.2018, 08:26 | #10 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Wrocław
Posty: 177
Motocykl: Tenere 700
Przebieg: 81000
Online: 2 tygodni 9 godz 51 min 55 s
|
Pisz dalej i więcej zdjęć
__________________
Africa Twin rd07a oraz WR250R |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Sama na wyspie ludożerców – czyli Królowa na BMW GS Challenge 2018 | Sierdiukov | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 23 | 14.09.2018 22:56 |
TET Łotwa - sierpień 2018 | marecki999 | Trochę dalej | 10 | 05.09.2018 14:14 |
Ałmaty Kazachstan/Kirgistan - sierpień 2018 | puszek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 31.05.2018 14:51 |
A(le)LASKA na przystanku;) czyli niedźwiedzie o zapachu rumiankowym [Sierpień 2012] | Roomyanek | Trochę dalej | 142 | 31.05.2013 10:43 |
Rock, sand & heat, czyli babska wyprawa na Dziki Zachód [Sierpień 2011] | jagna | Trochę dalej | 72 | 21.09.2011 22:58 |