16.05.2016, 23:26 | #1 |
Zarejestrowany: Jan 2015
Miasto: Warszawa
Posty: 1,855
Motocykl: inne moto
Online: 2 tygodni 1 dzień 13 godz 13 min 16 s
|
Mołdawia 2016 30.04-08.05.2016 Relacja i Film
Poniżej przedstawiam, krótką relację z wyjazdu do Mołdawii w dniach 30.04.2016 – 07.05.2016 r.fficeffice" />
Jest to moje drugie podejście do Mołdawii. Niestety w 2015 roku z przyczyn politycznych nie udało się w zamierzonym czasie przekroczyć granicy Ukraińskiej aż w 3 podejściach tzn. w ogóle nas nie wpuszczono na teren Ukrainy. Dzięki tym niemiłym wydarzeniom zabrakło czasu aby dojechać i spokojnie objeździć Mołdawię. Niestety nie dawało mi to spokoju i swoją upartością stwierdziłem że zdobędę Mołdawię i że zaatakuję ponownie w 2016 roku, będę atakował aż do skutku J - w tym roku był dłuższy urlop i alternatywa że jak nie przez Ukrainę to przez Rumunię. Tak jak postanowiłem tak zrobiłem. Ogłosiłem się że poszukuję kompanów podróży – szkoda że w podróży w 2016 zabrakło uczestników z 2015 roku – ze zgłoszeń pozostał tylko Majonez, z którym wspólnie ruszyliśmy na wojaże po Mołdawii i częściowo Ukrainie. Mam nadzieję że poniższy opis będzie się podobał a w szczególności zdjęcia i filmiki – bo pisarzem to ja nie jestem J Dzień pierwszy 30.04.2016 – sobota Umówiłem się z Majonezem że będzie u mnie przed 6:00 abyśmy mogli załadować na jego motocykl druga część zabawek, które mamy przekazać dla p. Liliany Górskiej opiekunki oddziału domu Polskiego. Pani Liliana wraz z rodziną mieszka w wiosce Strycza w Mołdawii. Po zapakowaniu i krótkim pożegnaniu z Edzią i suczką o imieniu Lulu – (Majonez z Dużą wcześniej się pożegnał) ruszamy. Droga na początku jak to droga w dodatku znana wiec zalatuje nudą. Niestety przed Garwolinem dopada nas deszcz i ciągnie się z nami aż do granicy w Hrebennem (Polska – Ukraina). Mieliśmy jak będziemy przy granicy zahaczyć kolegę „Mariuszko – Forum Transalp” ale najpierw ciśniemy ubrani cały czas w przeciw deszczówki zobaczyć co się dzieje na granicy. Zastaje nas ogromna kolejka, pewnie na 6 godzin stania. Jako że poruszamy się motocyklami chcemy ominąć kolejkę i ciśniemy do przodu – niestety wopista nas zawraca mówiąc że byśmy postali w kolejce jak wszyscy i że kolejka sprawnie idzie. Trele morele kolejka wlecze się ślimaczym tempem. Jednak zawracamy i stajemy na końcu. Kilku miejscowych się dziwi i mówi żebyśmy znowu atakowali, i tak robimy. Tym razem atak następuje od strony pobocza – udaje się jesteśmy przy szlabanie. Pomimo że ominęliśmy kolejkę to i tak spędzamy na granicy pewnie ze 2 godziny aby postawić nogę na Ukraińskiej stronie. Kiedy znaleźliśmy się po ukraińskiej stronie byłem szczęśliwy że w tym roku udało się przejechać i pomimo trąbienia o akcji „Nocne wilki” Ukraińcy już tak nie panikowali i przepuścili nas. Dodatkowo szczęście że udało się wwieść zabawki i inne podarunki dla dzieci. Po Ukraińskiej stronie ściągamy wreszcie te niewygodne przeciw deszczówki jednak okaże się że nie na długo. Dalej droga do Kamieńca Podolskiego bo taki jest cel na pierwszy dzień przebiega spokojnie. Jedynie gdzieś 100 może więcej kilometrów przed Kamieńcem Podolskim zaskakuje nas oberwanie chmury – lało się z nieba wiadrami. Do celu dotarliśmy dopiero o 22 na Ukraiński czas - ostatnie 40 km po nocy. Po dojechaniu udało nam się zakwaterować w hotelu – tu za luksus zapłaciliśmy 660 Hrywień na dwóch, czyli po jakieś 55 pln na osobę – czasem luksus jest potrzebny z uwagi na to że całą drogę temperatura odczuwalna i deszcz dawały się we znaki. Po rozpakowaniu udało się zakupić w sklepie piwko i przed snem je skonsumować. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285367628667845617 Dzień drugi 01.05.2016 – niedziela Pobudka o 6:00 - Poranne ogarnięcie i szybkie zwiedzenie Kamieńca Podolskiego, który jest prześliczny. Po zwiedzaniu dalej w drogę na przejście graniczne w Jampolu Ukraina – Mołdawia. Droga jak to droga. Widoki raz ładne raz zwyczajne. W końcu docieramy na przejście promowe. Niestety pogranicznicy Ukraińscy informują nas że na razie nie mogą nas wpuścić bo promu nie ma. Na pytanie kiedy będzie nie umieją nam odpowiedzieć – po prostu może będzie za 2 godziny a może za 3 godziny, jak będzie to będzie. Postanawiamy poczekać bo na kolejne przejście oddalone o ok. 40 km nie chce nam się jechać chociaż by dlatego że jest przez most ale po drodze a my chcemy promem. Cierpliwie czekamy – nawiązujemy rozmowy z pogranicznikami, i tu zaczynają się pierwsze pytania czy należymy do klubów motocyklowych, o nocne wilki – zapala się kontrolka czy nie będzie problemu. Na czekaniu i rozmowach z ludźmi którzy podjeżdżają upływa dobre 1,5 godziny ale się w końcu doczekaliśmy. Po odprawie ładujemy się na prom i zmierzamy w kierunku Mołdawii. Na Mołdawskiej stronie wszystko odbywa się dość przyjemnie z jednym małym mankamentem że celnik zaczął się interesować naszymi dużymi bagażami. Zaczął zadawać pytania co tam jest – więc mówimy że namioty i śpiwory. Dziwnie patrzył popukał w pakunki ale nie zażyczył otwierania – ufff po załatwieniu formalności udało się wjechać a co najważniejsze udało się wwieść zabawki ale wydawało się że będzie ciężko. Po przekroczeniu granicy Mołdawii ciśniemy do miejscowości Soroki – bo mamy tam może 10 km. Zajeżdżamy pod zamek – niestety zamknięty – oglądamy go w takim razie z zewnątrz, robimy zdjęcia, gadamy ze spotkanym motocyklistą z Mołdawii i po jakiejś godzinie lecimy do wioski Styrcza – Dom Polski, gdzie planujemy nocleg. W drodze zaliczamy pierwszą szutrową drogę więc uśmiechy na twarzach. Udało się odnaleźć miejsce gdzie mieszka p. Liliana Górska. Rozdajemy prezenty. Dostaliśmy propozycję przenocowania u niej w domu – godzimy się, odpada rozstawianie namiotu. Gonimy do pobliskiego miasta zakupić browarki i po powrocie lokujemy się na kwadracie. Po posiłku zaczynają się rozmowy o tym jak się żyje w Mołdawii, skąd korzenie, o Domu Polskim. Wieczorem z mężem p. Liliany i synem Stanisławem rozpijamy Polską wódeczkę, zagryzając Bryndzą. Potem jeszcze dość późno wieczorem (pewnie było koło 24:00) zwiedzanie muzeum, które prowadzi rodzina p. Liliany – jak na możliwości jakie tam są to naprawdę imponujące. Po wszystkim spać bo rano pobudka i trzeba lecieć dalej. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285365598054081473 Dzień trzeci 02.05.2016 – poniedziałek Dziś ruszamy do Saharny. Zwiedzać będziemy Monastyry. Droga do Saharny ze Strczy jak to droga bez większych achów i ochów – choć widoczki bywały ładne. Sama Saharna bardzo fajna dla oka – dużo zwiedzających. Spotkaliśmy tam grupę motocyklistów mołdawskich, którzy polecili nam jazdę do Tipowej – tez monastyry i wodospad. Opowiedzieli nam tez s asa dwie drogi jakaś na skróty ale można pobłądzić i asfaltowa. Po zwiedzeniu Saharny wracamy jeszcze do miasteczka Rezina aby mostem udać się do Naddniestrza – bo stąd to bardzo blisko. Przejechaliśmy most ale aby zatrzymać się na granicy. Pogranicznicy mili powiedzieli abyśmy zostawili na chwile motocykle i udali się pieszo do budek kolejnych pograniczników aby dopełnić formalności. Plan na Naddniestrze zakładał pokręcenie się po nim ok. 3-4 godziny. Gdy doszliśmy do budek aby wypełnić odpowiednie dokumenty i zapłacić kasę za wjazd ok. 10 USD Pan pogranicznik był na tyle miły że objaśnił nam że jeżeli chcemy wjechać tylko na ok. 3-4 godziny to nam się nie opłaca bo same formalności (papirologia) potrwają ok. 2 godziny i dodatkowo zapłacić musimy te ok. 10 USD. Poradził nam abyśmy cofnęli się do miasteczka zostawili motocykle na parkingu i pojechali marszrutką lub wzięli taksówkę – będzie dla nas o wiele szybciej i taniej. Po naradzie stwierdziliśmy zatem że skoro mamy wjechać tylko na ok. 3-4 godziny a przed wjazdem spędzić ok. 2 godziny na formalnościach to nie ma sensu tam jechać – co innego jakbyśmy chcieli zostać tam na noc. Jeśli chodzi o Naddniestrze to z rozmów z pogranicznikami odniosłem wrażenie że nie takie ono straszne jak je malują. Szkoda trochę że tam nie wjechaliśmy bo mogło być ciekawie. W Drodze powrotnej przed wyjazdem do Tipowej udajemy się jeszcze na regionalne jedzenie – zamawiamy mamałygę. Sama mamałyga dobra – choć później dała się trochę we znaki ale tylko dla mnie. Jedząc mamałygę uzgadniamy że wybieramy drogę krótszą i nieznaną. To był strzał w dziesiątkę. Droga wiodła żwirówką, polami i łąkami – super. Tego dnia tez była pogoda więc zadowolenie podwójne. Po dotarciu do Tipowej od razu udajemy się na zwiedzenie monastyrów a po ich obejrzeniu szukamy noclegu. Jak oglądaliśmy monastyry to Pop (nasz odpowiednik księdza) powiedział że jak wyjdziemy z klasztoru to od razu trzeba na lewo się udać i tam jest taka babcia, która wynajmuje kwaterki. Jednak jak tylko wyszliśmy pod jedynym sklepem w wiosce siedziała taka Pani, która zaoferowała nam swoją kwaterkę za 50 Lei od głowy. Kwaterka jak kwaterka. Jednak z ta kwaterką wiąże się taka ciekawa historia. Na kwaterze kibel na zewnątrz, bieżącej wody do prysznica nie ma – Pani nam nagotowała, jednak w całym tym braku Pani mówi do nas że mam wifi - Hhehe nie ma spraw sanitarnych ale wifi jest. Wieczorem piwko i spać bo rano przed wyjazdem mamy plan zwiedzić wodospad do którego idzie się pieszo w jedną stronę 1,5 godziny a więc czeka nas 3 godzinny spacer. Motocyklem ponoć nie da rady tam dojechać. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285369190950127185 Dzień czwarty 03.05.2016 – wtorek Budzimy się raniutko i dajemy szusa na wodospad. Droga rzeczywiście okazuje się spacerowa dla nóg – dla naszych motocykli nie dało by rady – może jakby mieć jakaś taka typową kozę to można by było atakować. Sama droga na wodospad przyjemna – nawet dostrzegliśmy jedno obozowisko w dole. Sam wodospad okazał się malutki ale zawsze warto coś zobaczyć nowego. Po powrocie do miejsca noclegu jeszcze kąpanie i w drogę. Dziś La Orheiul Vechi i Winnice Crivcova, Milesti Mici. Droga do La Orheiul Vechi jaką jechaliśmy to asfaltowa więc widoczki czasem są czasem ich brak – jednak każda nowość jest ciekawa. Przed samych La Orheiul Vechi widoki powalają bo z drogi już widać przepiękną skałę. Na sam La Orheiul Vechi wjeżdżamy na motocyklach. Sam La Orheiul Vechi robi wrażenie – jednak ze względu że to taki turystyczny punkt dużo zwiedzających. Potem objeżdżamy sobie jeszcze polami dół La Orheiul Vechi. Fajna sprawa bo jedzie się łąką a otacza cię taka skalna półka. Z La Orheiul Vechi udajemy się do winnic. Pierwsza miała być Crivcova – więc gonimy. Drogi do Crivcovi nie będę opisywał bo już nie było fajnych szuterków – może źle wybraliśmy. Na miejsce dojeżdżamy gdzieś o 14-15. Najpierw zajeżdżamy w miasteczku na jedzonko. Znajdujemy sympatyczną knajpkę gdzie zamawiamy obiad z dwóch dań J. W knajpie tez siedzą miejscowi i walą gorzałkę. Wdajemy się z nimi w rozmowę a ono miłym gestem kupują w knajpie nam po kuflu kwasu chlebowego –miły akcent. Po obiedzie udajemy się pod winnicę. Tam spotykamy wyprawę Polaków na jeepach. Wdajemy się w rozmowę i okazuje się że jadą do Rumunii – ekipa składa się z chyba 8 jeepów. Do samej Crivcovi nie wjeżdżamy bo okazuje się że jeśli chcemy dołączyć do grupy z godziny 16 musimy liczyć się ze zwiedzaniem 4 godzinnym, co nam nie bardzo pasuje gdyż wyjechalibyśmy stamtąd koło 20 a jeszcze chcemy dotrzeć do Milesti Mici – tam zaplanowaliśmy nocleg. Do Milesti Mici tniemy przez Kiszyniów – dzięki temu zobaczyliśmy miasto w którym panuje trochę taki mały chaos komunikacyjny. Do Milesti Mici docieramy gdzieś koło 19 i niestety odbijamy się od bramy bo już zwiedzania w tym dniu nie ma. Poinformowano nas że trzeba rano przyjechać zarejestrować się i wtedy może zwiedzimy winnicę. Mały smutek ale co zrobić. W takim razie pod winiarnią pytamy gdzie możemy przenocować – jakaś Pani gdzieś dzwoni i każe nam poczekać. Powiedziała że zaraz przyjedzie po nas taki młody człowiek i pojedziemy za nim na kwaterę. Ten młody człowiek okazuje się Iwanem synem właścicieli miejsca w którym będziemy nocować. Cena za nocleg dogadana – zostajemy. Po rozpakowaniu wdajemy się w dyskusje z właścicielem i jego synem Iwanem. Okazuje się że mają oni 3 hektary pola na którym uprawiają winogrona i sprzedają je do winnicy Milesti Mici. Prowadzą też mała winnice w piwnicy pod domem. Gospodarz częstuje nas sporą ilością dzbanków z winem, czerwonym i białym. Wino dobre szczególnie te czerwone – przynajmniej dla mnie. Tak spędzamy miło wieczór na rozmowach i winku. Co ciekawe gospodarz załatwił nam wjazd jutro do winnicy na motocyklach - w winnym humorze idziemy spać. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285371336813631377 Dzień piąty 04.05.2016 – środa Rano budzimy się i standardowo pakowanie, kąpiele bo przed godziną 10 musimy być pod winnicą aby dopełnić formalności a potem rozpocząć zwiedzanie. Właściciel częstuje nas pysznym śniadankiem, następuje wymiana adresów i zaproszenia do Polski. Przed 10 stawiamy się pod winnicą Milesti Mici i załatwiamy formalności. Rzeczywiście okazuje się że do winnicy wjedziemy motocyklami. Mieliśmy farta bo była jedna grupa samochodem i dzięki temu przewodnik jechał z nimi a my za nimi motocyklami. Tak jedynie można zwiedzać tą winnicę na 4 kołach – tak na m powiedziano. Wjazd i jazda po tunelach robi wrażenie a jeszcze większe wrażenie robi ilość zgromadzonych win – mieć tak ze dwie półki tego trunku (w jednej mieści się ok. 1000 szt.). Jesteśmy pod wielkim wrażeniem zwiedzania winnicy, która należy do największych i jest wpisana do księgi rekordów guinnessa. Po zwiedzaniu Milesti Mici postanowiliśmy że zobaczymy jeszcze Gagauzję – Komrat a potem popędzimy do kolejnej winnicy Purcari – stąd będziemy mieli bazę wypadową na następny dzień do Odessy. Gaguazja – to jak miejscowi nam powiedzieli stepy. Rzeczywiście jest bardziej płasko i sporo mijamy poletek winogronowych. W drodze do Gagauzji wieje jak cholera – kładzie aż motocykle. Dojeżdżamy do Komratu – miasto nie robi większego wrażenia. Postanawiamy zjeść tu baraninę. W samym Komracie jej nie znajdujemy więc lecimy dalej aby dostać się do winnic w Purcari. Po drodze zarekomendowano nam knajpę gdzie możemy zjeść baraninę – jakieś 10 kilometrów za Komratem. Knajpa fajna ale dostaliśmy chyba najgorsze kawałki baraniny, tłuste, kościste – potem odbijało się starym capem. Zniesmaczeni opuszczamy Gagauzję i lecimy do Purcari – trochę szkoda bo można było tam polatać jednak przygotowując się zebraliśmy za mało materiałów na temat tego regionu (Internet jakoś nie chciał wypluć informacji a może źle szukaliśmy) i nie bardzo było wiadomo gdzie tam latać. Do Purcari dojeżdżamy wieczorkiem. Sama winnica najmniej nas zaciekawiła – taki przepych na przepychem, po prostu nas nie urzekła więc zrezygnowaliśmy z jej zwiedzania. Decyzja zapadła aby jechać na granicę Mołdawia – Ukraina może jeszcze uda się dojechać do Odessy. To niestety koniec przygody z Mołdawią. Na granicę zajeżdżamy koło 19-20 i tu zaczęły się małe schody – mając nie miłe doświadczenia z poprzedniego roku myślałem że nie wjedziemy. Przejście Mołdawskie przekraczamy bez problemy natomiast na Ukraińskiej stronie zaczęły się pytania: a po co jedziemy, a czy należymy do klubów motocyklowych, a czy znamy taki klub jak Nocne Wilki itp. Od strony pograniczników zaczęły się gdzieś telefony, sms z wyjaśnianiem celu naszej wizyty itp. Na tym wszystkim zeszło nam ok. 2 godzin. Do Ukrainy wjechaliśmy już jak już było ciemno a jazda po drogach Ukraińskich to nie lada wyzwanie – zdarzają się ogromne dziury. W związku z dziurami nocujemy ok. 10 km za granicą. Wieczorem piwko, pogaduchy i spać. Jutro Odessa. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285373354794407521 Dzień szósty 05.05.2016 – czwartek Rano pobudka i jazda do Odessy. Droga miejscami dziurawa i tu można napisać zwykła droga. Pogoda tak sobie – deszczyk siąpi. Żeby trafić do starego miasta to trochę się musieliśmy najeździć po Odessie ale tu spytaliśmy, tam spytaliśmy i udało się dotrzeć. W okolicach starego miasta szukamy taniego hostelu. Po odbijaniu się od jednych drzwi i drugich – cena kosmos jak dla nas – znajdujemy informację turystyczną i tam dostajemy namiary na tanie hostele. Uderzamy do pierwszego bo jest najbliżej i udaje się. Cena odpowiada warunki super – tylko nie można motocykli w bramie zostawić. Jednak Pan mówi że zaraz 100 m dalej jest dom handlowy i tam jest strzeżony parking – zajeżdżamy i zostawiamy tam motocykle (wcześniej spotkaliśmy na granicy tka wycieczkę i powiedziano nam żeby w Odessie motocykle tylko stawiać na strzeżonych parkingach). Nocleg znaleziony, motocykle zaparkowane także w drogę na zwiedzanie Odessy. Po zwiedzaniu obiadek, i wieczorna wódeczka w parku – a co turystycznie ma być. Odessa ładna jedyny mankament to taki że w Odessie wg. przewodników słońce świeci przez 290 dni w roku a my trafiliśmy na te pozostałe 75 dni. Czyli było chłodno i deszczowo – taki mały peszek przez który nawet nie pojechaliśmy na lokalne plaże aby pohasać w morzu czarnym. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285375266673305601 Dzień siódmy 06.05.2016 – piątek Rano pobudka. Dziś lecimy do Winnicy. Nieubłagalnie nasza wycieczka zbliża się ku końcowi. Najpierw lecimy jedyną chyba dobrą drogą na Ukrainie a mianowicie autostradą Odessa – Kijów. Droga nudna – czasami jedziesz 30 km prosto jak stół aż spać się chce. My jednak wybraliśmy drogę boczną i za jakieś 150 km zjeżdżamy na wybrany skrót. Nasz skrót okazał się jedną wielką dziurą. Przez pierwsze 2 godziny taka droga sprawiała nam radość bo i szutrek się trafił ale po 2 godzinach jazdy z maksymalną prędkością do 40 km stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Kilometry nie ubywały a jedynie coraz więcej dziur przybywało. Czasami ciężko było je ominąć i omijając jedną wpadło się w druga. Jazda taka to męczarnia, tylko łup, łup, łup. Po 2 godzinnej jeździe dziurami (szutrówki to przy tym cud miód) zatrzymaliśmy się na obiadek w jednej z wiosek i podjęliśmy decyzję że wracamy na główniejszą drogę. Dalsza jazda takimi dziurami jeszcze 150 km nie ma sensu. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy – choć widoki miejscami były fajne, tylko ciężko było je oglądać bo trzeba było wypatrywać dziur, a były też takie głębokie że można było uszkodzić koło. Dalsza droga to nuda J. Dolecieliśmy do Winnicy. Zakwaterowanie i w miasto na zwiedzanie. Winnica to całkiem ładne miasteczko z bazą studencką. Wieczorkiem piwko, mała wódeczka na deptaku i nowe znajomości z chłopakiem, który strasznie chciał się nauczyć Polskiego. Opowiedział nam swoją historię że jedzie do pracy do Polski i nawet kupił książkę do nauki właśnie Polskiego, która nam pokazywał i jak się dowiedział to tak siedział z nami i chłonął wiedzę. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285378957571187041 Dzień ósmy 07.05.2016 – sobota Rano pobudka. Dziś mamy dojechać do Polski a dalej się zobaczy. Na granicy Ukraina – Polska jesteśmy dość wcześnie. Także po przekroczeniu podejmujemy decyzję że lecimy do Warszawy. Do domu dolatujemy koło 20. Drogę od Lublina do Warszawy przelatujemy niestety w deszczyku w jakże lubiany przeciw deszczówkach. https://plus.google.com/u/0/photos/114831350880029026301/albums/6285379840482539057 Podziękowania: Firmie PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. i jej przedstawicielom p. Katarzynie Urbanek i Krzysztofowi Gotowickiemu za przekazanie zabawek, które mogliśmy zabrać i przekazać p. Lilianie Górskiej aby je zagospodarowała wśród potrzebujących dzieci, Bartłomiejowi Łukaszowi Nagórskiemu – Forum Transalp – dzięki jego wpłacie udało się dodatkowo kupić jeszcze trochę mazaków dla dzieciaków Koledze Mariuszko – Forum Transalp – za rady i zaproszenia Lilianie Górskiej i jej rodzinie – która prowadzi oddział domu Polskiego miejscowości Styrcza (Mołdawia) za ciepłe przyjęcie Majonezowi za wspólną podróż. Wszystkim napotkanym ludziom, którzy byli dla nas życzliwi. PS. Będą jeszcze filmy. Ostatnio edytowane przez przemo77390 : 07.06.2016 o 08:36 |
21.05.2016, 08:30 | #3 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Krosno
Posty: 187
Motocykl: xl700
Online: 1 tydzień 6 dni 17 godz 31 min 41 s
|
Szkoda, że nie odpisałeś na w czasie wyjazdu. Byliśmy w tym samym czasie w Mołdawii.....
|
22.05.2016, 16:46 | #4 |
Zarejestrowany: Jan 2015
Miasto: Warszawa
Posty: 1,855
Motocykl: inne moto
Online: 2 tygodni 1 dzień 13 godz 13 min 16 s
|
No szkoda ale a odczytalem dopiero po powrocie - nie zagladalem na forum. Szkoda ze nie pusciles jakiegos esa.
|
05.06.2016, 00:13 | #5 |
Zarejestrowany: Jan 2015
Miasto: Warszawa
Posty: 1,855
Motocykl: inne moto
Online: 2 tygodni 1 dzień 13 godz 13 min 16 s
|
|
05.06.2016, 00:13 | #6 |
Zarejestrowany: Jan 2015
Miasto: Warszawa
Posty: 1,855
Motocykl: inne moto
Online: 2 tygodni 1 dzień 13 godz 13 min 16 s
|
Artur ntv - Miło było poznać
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
II podejście w 2016 roku Mołdawia - prawdopodobnie maj | przemo77390 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 36 | 28.04.2016 21:40 |
“LT Enduro season opening 2016”, 2016 April 16-17 | Drak'as | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 07.03.2016 16:01 |
RPA w 2016 | pies_kaflowy | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 24.08.2014 20:16 |