17.06.2012, 20:38 | #1 |
Cel A to Å , cel B to B**** i tak aż do G, do punktu G :) [Lipiec 2011]
Będzie to opowieść wyrwana z pamięci, nie mam żadnych zapisków. Zostały mi jedynie zdjęcia.
Także na podstawie zdjęć i wspomnień, które naprawdę mocno się wbiły w moją pamięć będę za pewne mocno nieudolnie kleił zdanie ze zdaniem, tak by coś z tego wyszło. Opis będzie więc skromny, postaram za to uraczyć Was zdjęciami. Dlaczego Norwegia ? Sam nie wiem. Wszyscy jechali i się zachwycali to i ja byłem ciekawy. Zwłaszcza, że każdy z nich opowiadał jak tam zimno, wietrznie i deszczowo. A ja lubię wyzwania. Ale ja i oklepane miejsca- nie, nie i jeszcze raz nie, trzeba to było zrobić jakoś niestandardowo. Zew przygody drzemał już w mym młodym jeszcze wtedy sercu. A jako, że wtedy stałem w porównaniu do dnia dzisiejszego bardzo dobrze finansowo to sobie powiedziałem jak nie teraz to kiedy? I bardzo dobrze! Bo to chyba była ostatnia okazja. Był to mój najdroższy, i taki zostaje do dziś wyjazd. Ale Norwegia nigdy, nawet wtedy nie była tania. Wydałem ok 4600zł ale część wydatków była nieco inna niż w relacjach opisywanych na tym forum. Postaram się to wszystko opisać tak byście nie ziewali i z chęcią wracali na kolejne odcinki. Powiecie pfiiii Suzuki... do tego Hayabusą... ale zapewniam Was, że sporo osób, m.in. ja w tym i minionym sezonie razem licząc, tyle km off-em nie zrobiło... Także gorąco zapraszam. 8 lipca (piątek) Szykuje się pracowity weekend. Warto go sobie później wynagrodzić. Obdzwaniam wszystkich znajomych, którym jakoś tak miesiąc wcześniej dałem znać, że się wybieram do Skandynawii i jeśli chcą to ja zapraszam. Było chyba z 5 chętnych, niby każdy się szykował ale tego dnia telefon odebrał tylko Bartek. Dał znać , że nie ma szans, że nie da rady, że jeśli już to on tylko na 2 tygodnie a na tyle to się nie opłaca. Ale pomyśli, bo chce ze mną, bo chce do Norwegii. Co to robić ? Nigdy wcześniej sam nie byłem dalej niż 250km od domu, zawsze z kimś, zawsze u boku sami najlepsi, sprawdzeni ludzie. Zawsze wracaliśmy razem, zawsze w dobrych humorach. Zawsze! 10lipca (poniedziałek) Minął pracowity, bardzo pracowity weekend. Odwaliłem kawałek dobrej roboty. Koledzy nadal nie odbierali telefonów. Wybiła 8AM. Skończyłem na dziś. Wywalane na środek „pokoju podróżnika” graty do zabrania zacząłem pakować w kuferki. Jedzenie, dużo jedzenia – tym sposobem nie zmieściłem się w 3 kufry, na tylne siodło wylądowała torba/wałek Louisa. Miałem wszystko oprócz pieczywa i napojów. Ale zamiast napojów miałem tabletki, którymi miałem sobie słodzić wodę. Chleb w Skandynawii też drogi więc zabrałem zapas ciemnego pieczywa na pierwsze 7 dni. Ok 11 byłem gotowy. Motocykl obuty w nowy kpl opon, twardych bo się naczytałem o szorstkim asfalcie na północy. Specjalnie dobrane tak by na środku była twarda mieszanka pozwalająca wytrzymać planowane 10.000km , na bokach miękka by dać fun na zakrętach ( taka ówczesna nowość w ofercie Pirelli - dostałem w promocji 2kpl opon za 1600zł!!). 2 pianki do opon zabrane – wulkanizacja tania tam też nie jest . 5 letni namiocik, sprawdzonego polskiego producenta Marabuta także spakowany. Mam go do dziś. Razem śmigamy już 13 lat! To jest jakość! Pożegnałem się z rodziną. Ruszyłem. Parno więc tylko w zwykłych spodniach, reszta zapakowana do kuferka. Dojeżdżam do Suwałk, ostatni telefon do kumpli... cisza. A chciałem się tylko pożegnać W międzyczasie wpadam w chmurę, szybkie tankowanie bo akurat się skończyło paliwo, coś przegryzłem i mogłem cisnąć dalej. O smarowanie nie musiałem się martwić. Załatwiał to Scotoiler. Mijając granicę z Litwą zdałem sobie sprawę, że rozpoczynam przygodę, największą przygodę swojego życia. Dreszczyk emocji przeszedł mi po plecach. Trasa niby znana bo już tu bywałem kilka razy ale solo nigdy. Cel na dziś – dojechać jak najbliżej promu. Granicę Litewsko-Łotewską pokonuję jakimś małym przejściem bo mi się skrótów zachciało. Ale dobrze, bo było klimatycznie, mały ruch, mnóstwo cmentarzy z II Wojny Światowej ale czas gonił więc za bardzo się w nie nie zagłębiałem. Cel był jasny, więc cisnąłem. Wieczorem dojeżdżam do granicy z Estonią, zaczyna już robić się ciemno a kolejka tak, że hoho. Olewam więc i pomaleńku jadę pod bramkę. Zbulwersowany celnik krzyczy coś na mnie i każe ustawić się na samym końcu bo inaczej mnie na swojej zmianie nie odprawi. Trudno. Ustawiam się grzecznie, coś tam zjadłem, jakoś te 3h zleciały.... Oczy kleją się niemiłosiernie ale jadę, jadę dalej bo przygoda czeka. Gdzieś ok 1AM padam ze zmęczenia- stwierdzam,że jestem na tyle blisko, że nie ma co ryzykować. Wjeżdżam w jakiś las, znajduję kawałeczek trawy i rozkładam szybciutko namiot. Budzik ustawiam na 5AM. Jest kosmicznie zimno. Usypiam. Za mną 850km. 11 lipca (wtorek) Wstaję zgodnie z budzikiem, jem śniadanko i w międzyczasie zbieram namiot. Najedzony ruszam w kierunku Rygi, gdzie muszę znaleźć port, kupić bilety i zacząć przygodę ze Skandynawią. Niby tylko 60km do Rygi ale samo szukanie zajmuje mi sporo czasu. Po 2h już wiem, że muszę deczko poczekać, bilety na najbliższy prom wyprzedane, dobrze, że odpływają co kilka h więc o 12 odpłynę - dosłownie i jak się później okaże także w przenośni. Będę odpływał co chwila, za każdym zakrętem... A tak wita turystów port w Rydze, z otwartymi ramionami: Zanim dotarłem do portu ... Wjeżdżam do centrum, ruch znikomy, niby jeszcze rano ale i tak jakoś tak tu pustawo. Pierwsza myśl napełnić zbiornik, po drugiej stronie Zatoki Fińskiej nie będzie już tak kolorowo. Wypełniam więc zbiornik po brzegi i ruszam pod okienko. Nikogo nie ma więc nie muszę czekać w kolejce. Wypełniam jakieś tam druczki, nieznajomość języka wymusza wyjście Pani kasjerki i wytłumaczenia mi łopatologicznie, że na 9.00 nie ma szans Pan o 11 popłynie ! - słyszę Ok,ok! - oznajmiam z nadzieją, że będzie chociaż taniej. Nie było... Jestem nader spokojnym człowiekiem, poczekam. Czekając na prom nie czytałem przewodnika, bo go nie miałem. Wyjazd miał być na zasadzie pojechać, nacieszyć oczy, wyjeździć się, Trole z ręki nakarmić, z fjordami pogadać ...czy jakoś tak. Miałem jedynie w starym atlasie zaznaczone drogi, które trzeba zobaczyć. Dzięki tym kreskom mogę dziś odtworzyć dokładnie trasę mojej wycieczki. Dzięki nim, kilku klatkom filmu no i zdjęciom. Przysiadłem obok motocykla, oparłem się o niego i w promykach już wysoko położonego słonka marzyłem. Mój letarg przerwał dźwięk telefonu. Dostałem SMSa od Bartka, że jednak rusza, mam marudzić po Finlandii jak długo się da bo do Norwegii chce wjechać już razem ze mną. No ok, tylko ponoć ta Finlandia taka byle jaka.... Wszyscy opisują ją jak zło konieczne, taka dolotówka do odcinka specjalnego. Dał mi namiary na 2 innych kolegów, którzy pojechali na Nordcapp 3 dni przede mną. Dzwonię. Twierdzą, że nie dojadą – poimprezowali deczko (jeszcze przed kołem podbiegunowym) i kasy zostało jeszcze na dwa dni imprezowania i powrót do domu... Czyli kolejne 2 dni solo. Tyle mniej więcej Bartek potrzebuje, żeby mnie dojść, więc co by mu nie utrudniać zadania więcej w te dni będę fotografował, odpoczywał – zaloguję się w domku, pierwszy i ostatni raz na tym wyjeździe. Nie pamiętam za ile ale jakoś specjalnie drogo nie było. A może i było – ale pisałem, że stałem wtedy zupełnie inaczej finansowo i mogło mnie to nie przerazić. Leżę sobie więc dalej oparty o motocykl, słonko grzeje coraz mocniej, prom odpłynął jakieś 30 minut temu, znakiem tego kolejny będzie za ok 90minut. Przeparkowałem motocykl na środek zupełnie pustego parkingu, tak bym miał go na oku gdziekolwiek się udam. Połaziłem trochę po skwerku przybrzeżnym. Postanowiłem ruszyć deczko dalej. Mijam więc starą, sypiącą się już fabrykę która psuła widok z portowego wzniesienia na starówkę i zapuszczam się na dwa, może trzy kwadranse w wąskie uliczki z licznymi kamienicami i budynkami sakralnymi. W obawie o motocykl i rzeczy pozostawione prawie luzem wracam jednak na parking. Słonko odbija się w moich owalnych Yoshimurach, kilka błysków trafia mnie tak mocno, że z oczu lecą mi łzy. Czyżby to jakiś znak ? - Pomyślałem. Odpaliłem maszynę i słysząc delikatny acz wyraźnie basowy pomruk kominów ustawiłem się w kolejce. W międzyczasie zebrało się kilkanaście aut. Były to głównie kampery i terenówki na zachodnich blachach oraz nieznaczna ilość lokalnych estońskich, lepszych i gorszych aut. 1,5h stolica Finlandii otworzyła przede mną swoje podwoje. Tak, tu przygoda zaczynała się na dobre. Helsinki – zaiste piękne miasto ! - pomyślałem jadąc wzdłuż portu i ciesząc oko pięknymi budynkami, które spoglądały na Bałtyk. Nowe pomalowane, zadbane, cudne. Musze tu kiedyś wrócić. Stopem, rowerem, kamperem czy ponownie motocyklem ale wrócić trzeba. A może by tak zimą na Rajd Finlandii ? - takie myśli przelatywały mi przez głowę. Ruch wyraźnie większy, jest już pora obiadowa, pora więc opuścić to piękne miasto i w jeszcze piękniejszych okolicznościach przyrody zacząć zgrzewkę turystycznej zakupionej jakiś czas temu w Makro. Ekspresową E18 wyjeżdżam więc ok 60km za miasto, wbijam się na krajową 6kę i ruch zanika. Asfalt bezbłędny, szeroki, pięknie przystrzyżone głębokie aczkolwiek o łagodnym spadku rowy dają poczucie bezpieczeństwa. Jakoś nie boję się zwierza jak ma to miejsce jadąc przez mazurskie lasy. Inna bajka. Głód odszedł w zapomnienie. Teraz czułem jedynie apetyt na nawijanie tej wstęgi na koła. Więc nawijam kolejne 180km Zaczęło się. Do punktu G daleko, jestem gdzieś na poziomie stóp... ale cóż to były za stopy !!!!!! Nudna Finlandia ? Ja pozostawiam to bez komentarza. Niech każdy sam w głębi duszy odpowie sobie jak to odbiera. Jeśli całując stopy mej przygody jest tak fantastycznie to co będzie wyżej, wyżej i wyżej. W końcu jadę z ciepłego południa na magiczną północ. Słonko przekroczyło już najwyższy punkt na niebie jakiś czas temu. O lepszej porze nie mogłem się tu znaleźć, wszystko doskonale podświetlone, bajecznie wyciągnięte kolory. Cóż za kontrast, cóż za cienie! - krzyczałem szukając miejsca by zaparkować. Kur*** człowieku, przecież nie jedziesz samochodem ! – krzyknąłem sam do siebie i obudziłem się z letargu. Zjechałem do krawędzi jezdni, zwlokłem się z motocykla, zajrzałem w czeluści mojej Maxii, wytargałem co miała tam najlepszego i oddałem się do reszty pstrykaniu. A cóż można w tym nudnym kraju tak namiętnie fotografować ? Otóż znalazłem się w krainie zwanej Saimaa. Region ten ponoć powstał w wyniku działania kontynentalnej pokrywy lodowej podczas ostatniego zlodowacenia. W efekcie wytopienia grubej na kilometr warstwy lodu powstał wyniesiony obszar, w którego zagłębieniach powstały jeziora i liczne bo reprezentowane w liczbie aż 14.000 wyspy porośnięte drzewami. Wszystko połączone mostkami, mostami, nasypami. Czad! Kraina to zacna i ogromna, bagatela blisko 3x większa od naszego Pojezierza Mazurskiego. Głód nadal nie wracał, zamiast mlaskania słychać było jedynie klik migawki. Nikt mi nie przeszkadzał, kompletne odludzie ! Jedno auto na 5-10minut, czasem motocykl, czasem jakaś motorówka a tak tylko ja, ptaki, woda i szum wiatru. Wolność ! Wysokie brzegi dawały niezwykłe możliwości przy uwiecznianiu widoków (powstały przy użyciu filtrów systemu Cookin): Przemierzając dalej 62kę poczułem samotność. Coś kazało mi jechać do ludzi. Nie pamiętam gdzie ale pewnie w okolicach Mikkeli znalazłem camping, wynająłem domek, obmyłem dwudniowy brud i poszedłem śnić.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 17:56 Powód: dodaję termin wyjazdu |
|
17.06.2012, 20:59 | #2 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 59 min 46 s
|
Jak zwykle u Ciebie: fajne opisy i super foty. Pisz regularnie!
Pozdro! |
17.06.2012, 21:46 | #3 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 655
Motocykl: RD07
Online: 3 tygodni 3 dni 2 godz 10 min 10 s
|
Fotki pierwsza klasa, pisz Waść dalej
|
17.06.2012, 22:25 | #4 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wydra
Posty: 802
Motocykl: RD03
Przebieg: 69tys
Online: 2 miesiące 4 tygodni 13 godz 52 min 21 s
|
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy...
__________________
pozdrawiam michoo |
17.06.2012, 22:28 | #5 |
|
|
17.06.2012, 22:45 | #6 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
.......
Ostatnio edytowane przez śliski : 11.12.2012 o 00:53 |
17.06.2012, 23:23 | #7 |
Cieszę się, że Wam się podoba.
Trochę się bałem z takim motocyklem wkraczać na TAKIE Forum ale cóż .... kierunek bardzo popularny, może ktoś coś z tej relacji wyniesie i dla siebie a Ci co byli przypomną sobie co być może też widzieli. Dzięki za ciepłe słowa - będzie się bardziej chciało zasiąść do dalszej pracy wiedząc, że nie idzie to w powietrze
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
18.06.2012, 11:21 | #8 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,679
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 20 godz 28 min 41 s
|
Ekstra opis Czekam na ciąg dalszy
|
25.08.2012, 12:10 | #9 |
Oby nie bo wyjdzie, że kolejny odcinek za 2 miesiące... ;]
Kolejny dzień, wstaję niespiesznie bo i tak czekam na Bartka. Pakuję się i w żółwim tempie, z podniesioną przyłbicą mojego hełmu ruszam dalej zaciągając się porannym, rześkim powietrzem. Ja 80ką a Bartek ciśnie ile tylko się da. By udało mu się mnie dojść przed wieczorem robię sobie przerwy "na motylki": Próbuję bratać się z reniferami: A przede wszystkim bawię się tym co wiozę w czeluściach mojego kuferka. Focę aż do znudzenia! Krajobraz zachęca do tego. Dobrze,że jestem tu sam bo tylko zjebki leciały by w moją stronę... Ech jak fajnie poleżeć sobie na środku drogi przez 30 minut na rozgrzanym asfalcie. Ruchu brak. Czasem przeleci jakiś ptak, czasem kilka. Pieknie, po prostu zajefajnie! Wieczór już blisko, Bartek także. Zabrzmi to dziwnie ale już wiemy, że tę noc spędzimy razem Romantyczny zachód słonka i lądujemy w krzakach
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
25.08.2012, 13:34 | #10 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Kiełczygłów
Posty: 1,857
Motocykl: RD07a
Przebieg: 00000
Online: 4 miesiące 1 dzień 17 godz 37 min 35 s
|
Łaaaaaaaaa, pikne fotki. Przypomniałeś mi mój pobyt na północy. Pozdro
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
W hołdzie Iziemu. Na 3 kółkach bez silnika. [Lipiec 2011] | pawelsitek | Trochę dalej | 72 | 09.05.2012 20:45 |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Made In Poland Galery Lipiec 2011 | NaczelnyFilozof | Polska | 95 | 12.01.2012 14:43 |
Skandynawia - lipiec 2011 | TDM900 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 10 | 31.03.2011 14:17 |
Polanów 11-13 lipiec | Bartekkk | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 5 | 01.07.2008 08:09 |