Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05.08.2010, 18:59   #1
Wójcik
 
Wójcik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Wójcik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
Domyślnie Coś z innej beczki czyli na rowerze do Danii. ;-) [Lipiec 2010]

Wiem, że siedząc w pracy fajnie jest poczytać relacje z podróży kogoś kto jest albo niedawno wrócił z wyprawy dlatego też postaram się napisać trochę o mojej wyprawie. Nie wiem czy kogoś to zainteresuje bo nie będę pisał o jeździe na motorze… Ponieważ podróżuję na różne sposoby a w tym roku wybór padł na rower opiszę jak wraz z moją dziewczyną pojechaliśmy na rowerach z Warszawy ,,przez Bałtyk’’ i Szwecję do Danii. Za cel obraliśmy miasto Billund a dokładniej Legoland, który się tam znajduje. Cała wyprawa była zorganizowana na tak zwanego ,,wariata’’, więc zacznę od początku… ;-)
12 lipca 2010
W godzinach popołudniowych podjęliśmy decyzję, iż pragniemy pojechać gdzieś na rowerach. Wybór padł jak już pisałem wcześniej na Duński Legoland jako, że zawsze go chciałem zobaczyć a nigdy nie było okazji. Datę startu zaplanowaliśmy na 14 lipca około godziny 6. Tutaj jeszcze pozwolę sobie wtrącić, iż moja Dziewczyna- Natalia dość dużo jeździ na rowerze, była już na kilku wyprawach rowerowych co prawda trochę mniejszych ale zawsze już mniej więcej widziała co Ją czeka i przede wszystkim ma rower a nawet dwa i cały potrzebny sprzęt. No właśnie był tylko taki problem, że ja jeszcze wtedy nie byłem posiadaczem żadnego pojazdu jednośladowego napędzanego siła ludzkich mięśni… I w sumie to nigdy nie jechałem dalej niż 100km na rowerze. Ale to nic przecież ja się wyzwań nie boję a rower i tak planowałem kupić… Z takim optymistycznym nastawieniem usiadłem wieczorem do komputera w celu sprawdzenia kilku dość istotnych kwestii. Otóż na samym początku okazało się, że trasa, którą zaplanowałem musi ulec zmianie, gdyż promy do Kopenhagi nie pływają z Trójmiasta tylko ze Świnoujścia, które jest prawie dwa razy dalej… Pod wpływem szybkiego przestudiowania rozkładów jazdy promów, cen itd. stwierdziłem, że wygodniej Nam będzie popłynąć do Ystad i przejechać jeszcze dodatkowe 100km przez Szwecję. Ok była już trasa, co prawda ,,lekko’’ zmodyfikowana, ale to nic. ;-) Jeszcze kilka kwestii związanych z tym co gdzie warto zobaczyć i ile mniej więcej to kosztuje i już zmieniła się data w kalendarzu…
13 lipca 2010
Posiedziałem jeszcze trochę przed komputerem a potem szybko prysznic i spać bo zapowiadał się pracowity dzień. Po przebudzeniu od razu zabrałem się za załatwienie wyjazdowych spraw. Najważniejszy był zakup sprzętu rowerowego no i samego roweru. Najpierw pojechałem kupić sakwy, które znalazłem dzień wcześniej w Internecie gdyż sklep był jakoś krótko otwarty. Po powiedzmy 2 godzinach byłem już właścicielem czarnych nieprzemakalnych sakw rowerowych. Stwierdziłem, że czas najwyższy kupić rower! Ruszyłem więc samochodem na drugi koniec Warszawy. Po godzinie dość wolnej jazdy w upale podjechałem po Natalię gdyż mieszkała niedaleko sklepu rowerowego a potem mieliśmy jeszcze kilka spraw do załatwienia. Ruszyliśmy razem w stronę sklepu rowerowego nagle przypomniałem sobie, że moje ubezpieczenie (karta Euro26) się skończyło jakiś czas temu więc po drodze zahaczyliśmy jeszcze wyrobić mi nową kartę. Po wejściu do lokalu przypomniałem sobie, że w sumie to nie mam zdjęcia… Ale na szczęście nie byłem sam! W kobiecej torebce zawsze wszystko się znajdzie!!! ;-) Pani w biurze podróży zaczęła proces wyrabiania mojej karty. Pozwolę sobie w tym miejscu opowiedzieć Wam pewną historię związaną z tą Panią. Otóż Natalia jakieś pół roku wcześniej w tym samym miejscu wyrabiała taką samą kartę i niby wszystko ok, ale już za pierwszym razem jak wpadła mi w ręce Jej karta dostrzegłem pewien błąd: w rubryce ,,Studies at’’ miała wpisane ,,High Shool Warsaw’’. Trochę głupio wygląda na takiej karcie ,,Shool’’ zwłaszcza jak pokazuję się ją za granicami Naszego Kraju. A jednak dość często się ją okazuje np. żeby mieć bilety ulgowe do muzeów. No ale nic, mówi się trudno i płynie się dalej… Powróćmy do Pani wyrabiającej kartę. Po kilku minutach otrzymuję kartę i od razu moją uwagę przyciągnął pewien bład… Pewnie domyślacie się jaki… Otóż nie! W ,,Studies at’’ było: ,,High School Warsaw’’ natomiast w rubryce ,,Name’’ ujrzałem ,,Mihał Wójcik’’. ;-) no więc grzecznie powiedziałem Pani, że chyba wkradł się mały głód i popełnił mały błąd jak Pani się odwróciła. (oczywiście powiedziałem to trochę inaczej, można rzec bardziej urzędowo…) ;-) Wymieniliśmy z Natalią kilka uśmiechów i czekaliśmy dalej na rozwój wydarzeń. Pani po kilku telefonach, odklejeniu zdjęcie z karty, wydrukowaniu nowych danych i po zresetowaniu systemu wydała mi nową kartę tym razem bez błędu. ;-) Ruszyliśmy po rower. Znalazłem wypatrzony wcześniej rower. Krótka jazda testowa i decyzja: ,,biorę’’ nawet udało się wytargować jeszcze licznik gratis. Tyle, Pan ze sklepu oznajmił, że jak chce licznik w gratisie to muszę zapłacić gotówką. Poszliśmy więc do bankomatu (na szczęście mogę wypłacać z wszystkich bankomatów i to bez prowizji wiec luz). Po powrocie do sklepu licznik był już zamontowany. Jeszcze tylko kilka papierkowych formalności i po kilku chwilach stałem się właścicielem nowego środka transportu. Zrobiłem już duży krok w przygotowaniach ale to jeszcze nie koniec. Zostały jeszcze jakieś pierdoły czyli dętki, światełka, jakieś zapięcie itp. Ale stwierdziłem, że w sumie to jak już robimy takie zakupy to mógłbym od razu kupić lustrzankę bo nosiłem się z takim zamiarem już jakiś czas. Więc doszedł kolejny punkt programu: wybrać i kupić lustrzankę. Po drodze do domu zajechaliśmy jeszcze obejrzeć aparaty. Po kilkuminutowej rozmowie ze specem od aparatów wybrałem model, który będzie dla mnie najlepszy i na dodatek był w promocji. Pomyślałem: SUPER! Wykazałem chęć nabycia go, ale okazało się że no niestety akurat nie ma go na stanie… ,,No trudno nic straconego jest jeszcze kilka takich sklepów w Warszawie’’- tak sobie pomyślałem. Pojechaliśmy do mnie do domu zostawić rower i samochód bo wiadomo, że na Afryce dużo szybciej wszystko załatwimy… ;-) Przesiedliśmy się na motor i ruszyliśmy. W tak zwanym międzyczasie przypomniało mi się, że wypadałoby jeszcze kupić trochę duńskich pieniędzy. Pojechaliśmy więc najpierw do kantoru. Okazało się, że akurat korony się skończyły… Jak wsiadaliśmy no Afrykę to zadzwonił mi telefon. Dzwonił mój Kolega z którym parę dni wcześniej byłem kupić samochód. Myślałem, że będzie chciał pogadać o samochodzie czy coś takiego. Odebrałem i usłyszałem coś w stylu: ,,Cześć Michał. Żyjesz?’’ Trochę mnie to zdziwiło czemu miał bym nie żyć skoro odebrałem telefon… Po chwili wyjaśnień okazało się, że ktoś tam widział jakąś stłuczkę z udziałem Afryki takiej jak moja. I tu pojawia się pytanie: Czy to ktoś z forum? Pojechaliśmy wreszcie do drugiego kantoru. Niestety tam Pani miała tylko 50koron co też nas nie urządzało. Dopiero w trzecim kantorze znalazły się korony w zadowalającej Nas ilości. Kupiliśmy. Kolejny punk z głowy. Następnie kupiliśmy dętki, światełka, zabezpieczenie, butle z gazem i sandały dla Natalii. Potem okazało się jeszcze w 3 sklepach, że nie ma upatrzonego przeze mnie aparatu. Dopiero w się znalazł po drugiej stronie Wisły po poszukiwaniach telefonicznych. Więc szybko przejechaliśmy całą Warszawę bo sklep zamykali za pół godziny. Udało się na chwilę przed zamknięciem kupiłem wymarzony aparat. Jeszcze tylko karta pamięci pokrowiec itd. Koniec zakupów. Godzina 21,30. Szybko znowu przez cała Warszawę bo trzeba się jeszcze spakować przygotować rowery itd. Odwiozłem Natalię. Szybko znowu na trzeci koniec Warszawy, a nawet trochę po za nią. Jak wróciłem do domu było po 23. Zacząłem przygotowywać rower i się pakować. Położyłem się spać po 2.30.
__________________
;-)

Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 16:10 Powód: dodaję termin wyjazdu
Wójcik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 19:02   #2
Wójcik
 
Wójcik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Wójcik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
Domyślnie

kurcze wyszło tego trochę dużo... zdaję sobię sprawę, że może to być nudne. piszcie jak bedzie do d... i nie bedzie Wam się chciało tego czytać. ;-)
__________________
;-)
Wójcik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 19:13   #3
Wójcik
 
Wójcik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Wójcik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
Domyślnie

14 lipca 2010
Nadszedł dzień wyjazdu. Umówieni byliśmy, że o 6 będę samochodem u Natalii, potem przyjedziemy do mnie i stąd ruszymy na dobre. Na wszelki wypadek umówiliśmy się ze ten kto się pierwszy obudzi dzwoni do drugiej osoby żeby nikt nie zaspał… Obudziłem się. Patrzę na telefon, nikt nie dzwonił. Patrzę na zegarek, a ten wskazuję 8,15… I w taki sposób zaspaliśmy obydwoje… ;-) Akcja zaczęła się z drobnym opóźnieniem bo oczywiście wbiliśmy się w najgorsze korki… O 12 byliśmy gotowi do wyjazdu. I wreszcie ruszyliśmy. Trochę byliśmy zmęczeni poprzednim dniem i strasznym upałem, ale to nic My się tak łatwo nie poddajemy! ;-) Jadąc przez przedmieścia Warszawy ciągle dostrzegaliśmy ludzi którzy dość dziwnie się na Nas patrzą. Zupełnie nie wiem czemu. W końcu chyba zupełnie normalne jest, że dwoje ludzi jadzie na rowerach zapakowanych jak wielbłądy przez miasto w najgorszy upał i to jeszcze w kaskach. ;-) Nasz pierwotny plan przewidywał dojazd do Świnoujścia w 4 dni co dawało około 140km dziennie. Wiedzieliśmy, że to dużo ale niby czemu miałoby się nie udać? Jechaliśmy więc z nastawieniem, że fajnie by było jak byśmy dzisiaj mimo opóźnienie zrobili te 140km bo pewnie następny dzień będzie gorszy. Jechaliśmy dość szybko bo ze średnią 20km/h. Myślałem że przynajmniej przez jakiś czas utrzyma Nam się taka prędkość, a tu kiszka. Już po godzinie zaczęła spadać. Wyjechaliśmy już na dobre z ,,Warszawy i okolic’’, jechałem pierwszy a Natalia za mną. Co jakiś czas odwracałem się żeby zobaczyć czy wszystko ok i czy nie jadę przez przypadek sam. Z którymś z kolei obrotem zauważyłem, że Natalia stoi na poboczu jakieś 100 metrów za mną.
Zatrzymałem się. Po chwili dojechała. Okazało się, że przebiła dętkę. Oczywiście narzędzia miałem na samym dole sakwy, pod wszystkimi innymi rzeczami. Wypakowałem wszystko i wyjąłem łyżki do opon. Natalia w tym czasie zdjęła wszystkie bagaże. Po chwili dętka została wymieniona bez żadnych problemów. (szkoda, że w motorze nie jest to takie miłe i przyjemne…) Ale i tak przez to rozpakowywanie i pakowanie straciliśmy jakieś pół godziny. Ruszyliśmy dalej. Jechało się dobrze tylko samochody mijające Nas na centymetry były trochę irytujące a ciężarówki nawet niepokojące. Tam gdzie się dało jechaliśmy poboczem a chwilami nawet były ścieżki rowerowe, jednak większość z nich była zarośnięta nierówna i pełna krawężników, których pokonywanie nie jest takie łatwe jak jedzie się takim zapakowanym rowerem, nie mówię tu już o tym, że łatwo przebić dętkę. (o czym się jeszcze przekonam) ;-) Wraz z upływem czasu jechało mi się można by rzec coraz ciężej. Prędkość średnia spadła Nam do 18km/h. Postanowiliśmy zrobić nieco dłuższą przerwę. Po około półgodzinnej przerwie ruszyliśmy dalej. Trochę zaczęło mnie boleć prawe kolano, z którym w zasadzie od zawsze miałem problemy. Ale to nic. Był też miły akcent gdyż minęły Nas jadące z naprzeciwka 3 Afryki wyposażone w kufry. I tu pojawia się kolejne pytanie: może ktoś z forum Jakieś 80km od Warszawy zaczęły się bardzo fajne ścieżki rowerowe i przede wszystkim nie było już tak gorąco co spowodowało iż jechało się przyjemniej, jednak pojawiły się również wzniesienia. Teren nie był już równy teraz były albo zjazdy albo podjazdy. Te pierwsze były całkiem przyjemne ale podjazdy były bardzo męczące... ;-) Tak sobie jechaliśmy aż poczuliśmy potrzebę zatrzymania się na przerwę, zaopatrzenia się w wodę i wzmocnienie się przez zażycie substancji chłodzących zwanych potocznie lodami. Zatrzymaliśmy się w jakiejś wsi której nazwy nie pamiętam. Wieś jak to wieś kilka domków i sklep. Kupiliśmy wodę i odpoczywając przed sklepem konsumowaliśmy lody. Pomijam fakt, że kilka osób konsumujących piwo patrzyło na Nas dziwnie. I tak jedliśmy te lody aż tu nagle wyszedł Pan ze sklepu i zaczął wypytywać: skąd jedziemy?, gdzie jedziemy?, czy Nam się chcę? I jeszcze kilka podobnych pytań. My oczywiście odpowiadaliśmy ciesząc się, że kogoś interesuje to co robimy. Pan opowiedział Nam że On jakieś 15 lat temu to też tak jeździł tyle że na motorach. Nie pamiętam już dokładnie na jakich ale chyba mz albo ws. Porozmawialiśmy chwilę oczywiście pochwaliłem się, że też zdarza mi się jeździć na takim zacnym motorze jak Honda XRV 750 Africa Twin RD04. Ale Panu to chyba nie dużo mówiło bo schował się do sklepu. Zacząłem się zastanawiać czy może czegoś nie powiedziałem co Go obraziło… Ale na szczęście po chwili wrócił z kiścią bananów i dał Nam żebyśmy sobie zjedli. Zaskoczeni grzecznie podziękowaliśmy a Pan znowu zniknął i tym razem wrócił z drożdżówkami ,,na śniadanie’’. Podziękowaliśmy, pogadaliśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy dalej w stronę zachodzącego słońca. Gdy zrobiło się zupełnie ciemno pojawiły się stada muszek, które wlatywały wszędzie… Do oczu, do uszu, do nosa, do ust itd. Do tego wjechaliśmy na jakąś główniejszą drogę bez pobocza więc stwierdziliśmy, że starczy. Wbiliśmy się w jakieś zarośla i rozstawiliśmy namiot. Przed snem stwierdziliśmy jeszcze, że nie ma się co mordować i trzeba do Świnoujścia dojechać w 5 dni a nie w 4. Na liczniku mieliśmy trochę ponad 120km.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC00006.JPG (149.8 KB, 260 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00012.JPG (184.5 KB, 260 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00017.JPG (178.0 KB, 261 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00023.JPG (148.0 KB, 257 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00027.JPG (170.1 KB, 260 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00034.JPG (178.6 KB, 257 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00037.JPG (126.5 KB, 255 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00038.JPG (133.0 KB, 253 wyświetleń)
__________________
;-)
Wójcik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 19:42   #4
Południowiec
DZIDA!!!
 
Południowiec's Avatar


Zarejestrowany: May 2009
Miasto: w sumie to już Wrocław
Posty: 229
Motocykl: Tasmania Twin
Południowiec jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 23 godz 15 min 25 s
Domyślnie

super jazda sam jeżdżę na rowerze ale akurat na coś takiego to bym się chyba nie zebrał pedałując zamawiam dalsze części bo fajnie się czyta a przecież to ledwo za Warszawą jesteście, a gdzie tu do Danii
Południowiec jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 21:05   #5
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
Domyślnie

Dawaj bracie bo az mi sie pedalowac zachcialo, a mowie Cie robie to prawie codziennie tylko niestety najczesciej w deszczu i jakos mnie ten czar gdzies uwiadl....... a kolano prawe mam tez zjechane hahah, od deski oczywiscie a poprawione przez rower i moto!!!
Dobra relacja, pzdr dla Natali.
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 22:33   #6
Wójcik
 
Wójcik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Wójcik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
Domyślnie

15 lipca 2010
Obudziła Nas potwornie wysoka temperatura panująca w namiocie. Szybko się więc zebraliśmy i ruszyliśmy dalej w stronę Bydgoszczy. Na początku jechało się nieźle. Jednak z upływem czasu tak jak przypuszczałem wcześniej jechało się coraz trudniej. Do tego doszły roboty drogowe i ruch wahadłowy. Wyobraźcie sobie pas ruchu taki, że akurat mieści się ciężarówka, żadnego pobocza, odcinek powiedzmy około kilometra i korek samochodów czekających na wjazd z każdej strony i nagle 2 biednych rowerzystów, którzy nie mieli innej możliwości ominięcia tych robót drogowych. No więc było ciekawie, osobówki raczej nie miały problemu żeby Nas ominąć natomiast z ciężarówkami było różnie… Niektóre grzecznie za Nami jechały, inne natomiast za wszelką cenę starały się Nas wyprzedzić nie biorąc pod uwagę Naszego bezpieczeństwa. Ale powiem Wam, że na tych 5 (chyba) kilometrowych odcinkach ruchu wahadłowego była taka motywacja, że prędkość Nam nie spadała poniżej 30km/h. ;-) Natomiast potem już było dużo ciężej zwłaszcza, że zaczęły się znowu dość długie podjazdy i o dziwo praktycznie brak zjazdów, a przecież jechaliśmy nad Morze a nie w Góry… ;-) W pewnym momencie stwierdziłem że na pewno coś mnie hamuje i dlatego mi się jedzie tak ciężko a Natalii wcale nie. Obejrzałem rower dookoła ale nic nie zauważyłem co miało by mi utrudniać jazdę. Czuliśmy się okropnie. Zjechaliśmy na przerwę do jakiejś przydrożnej knajpy. Zjedliśmy obiad wypiliśmy litry herbaty mrożonej i posiedzieliśmy odpoczywając. Nie mogliśmy się zebrać do wyjścia i w ten sposób przesiedzieliśmy jakieś półtorej godziny. Ale w końcu jakoś udało Nam się ruszyć dalej i wcale nie jechało się lżej… Po około 2 godzinach zjechaliśmy na kolejną przerwę, picie, siku i takie tam… Ruszyliśmy dalej i po około 50metrach złapałem gumę… No więc wróciliśmy i zaczęła się akcja wymiany dętki. Poszło sprawnie. Stwierdziłem, że sprawdzę jeszcze czy na pewno nie mam zaciśniętych żadnych hamulców choć szczerze mówiąc w to nie wierzyłem bo niby czemu w nowym rowerze i to nie z marketu miały by być źle ustawione hamulce. Ku mojemu zdziwieniu tylne hamulce rzeczywiście były lekko zaciśnięte. Szybka regulacja i jazda testowa wykazała, że jednak z poluzowanymi hamulcami jeździ się lżej… ;-) Pod czas dokonywania czynności serwisowych podjechał do mnie facet samochodem i zapytał o jakąś tam drogę. Ciekawe czy wyglądałem na kogoś kto jest tambylcem i zna świetnie tamtejsze drogi? ;-) Ruszyliśmy dalej i nagle na niebie pojawiła się niewiadomo skąd ciemna burzowa chmura. Zaczęło lekko padać. Ubraliśmy się przeciwdeszczowo i ruszyliśmy dalej. Z nieba lunął deszcz a chwilami wspomagał go grad. Jechaliśmy w takich warunkach jakieś 5 minut po czym chmura zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła, ale mokre buty zostały… Stwierdziliśmy, że fajnie by było stanąć na polu namiotowym, mieliśmy do wyboru albo Toruń albo Bydgoszcz. Z okazji Naszej kiepskiej formy, mokrych butów i moich urodzin zdecydowaliśmy się na Toruń. Zamiast jechać dalej zostaliśmy w Toruniu i zwiedziliśmy dokładnie starówkę. Bardzo ładne miasto. Jadąc na kemping jakieś 300metrów od niego złapałem kolejną gumę. No ale trudno stwierdziłem, że zmienię rano no kempingu. Jeszcze tylko rozstawienie namiotu, kolacja i wymarzony prysznic a potem spać. Na liczniku prawie 220km.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC00058.JPG (139.8 KB, 215 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00062.JPG (122.8 KB, 212 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00065.JPG (151.0 KB, 211 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00070.JPG (116.4 KB, 209 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00072.JPG (142.9 KB, 214 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00077.JPG (187.2 KB, 210 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00087.JPG (169.8 KB, 210 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00095.JPG (181.2 KB, 209 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00098.JPG (136.4 KB, 207 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00123.JPG (167.4 KB, 201 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00131.JPG (134.8 KB, 200 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00136.JPG (111.7 KB, 200 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00158.JPG (137.7 KB, 201 wyświetleń)
__________________
;-)
Wójcik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.08.2010, 22:48   #7
Wójcik
 
Wójcik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Wójcik jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
Domyślnie

16 lipca 2010
Rano po śniadaniu zabrałem się za zmianę dętki. Coś tak mi nie pasowało ale jakoś tam ją założyłem. Połataliśmy wcześniej przebite dętki i ruszyliśmy. Zahaczyliśmy po drodze o sklep rowerowy w celu nabycia jeszcze jednej dętki na czarną godzinę. Zdążyliśmy wyjechać z Torunia i nadeszła ów czarna godzina. Znowu przebiłem dętkę. Tym razem narzędzia miałem na wierzchu więc miało pójść szybko. Nie ukrywam, że byłem dość mocno podirytowany tym że pod czas ostatnich 50km 3 razy musiałem wymieniać dętkę. No ale co zrobić. Zdjąłem koło, dętkę i patrzę a tam taki mały napis 26’ a ja mam 28’. Patrzę na pudełka od tych dętek i na jednym i na drugim widnieje napis 28’. Najwyraźniej ktoś podmienił zawartość pudełek. Byłem na tyle podirytowany, że stwierdziłem, iż teraz zrobię tak, że już nie przebiję więcej na tym wyjeździe dętki. Rozciąłem tą za małą dętkę robiąc z niej dodatkową opaskę oddzielającą nową gumę od felgi. Dodam, że tym razem chyba znowu wyglądałem na tambylca bo kolejny raz jak zmieniałem dętkę ktoś zapytał mnie o drogę gdzieś tam. ;-) Po kolejnej stracie czasu ruszyliśmy dalej. I jechaliśmy goniąc stracony czas aż do chwili gdy dostrzegliśmy w Solcu Kujawskim drogowskaz koloru brązowego z dinozaurem wskazujący kierunek do JuraParku. Stwierdziliśmy, że w sumie to co nam szkodzi jak już tu jesteśmy to zobaczmy te całe dinozaury to przy okazji trochę odpoczniemy. I spędziliśmy trochę czasu w lesie pełnym dinozaurów. Przyznam, że było fajnie i ktoś musiał się napracować robiąc te całe dinozaury. ;-) Po dinozaurach ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze bardziej czas. Trzeciego dnia już Nas wszystko bolało, to znaczy mnie tyłek, kark, i kolana, a Natalię: pupa, krzyż i zaczęły Jej drętwieć palce u rąk. Obiecałem więc, że jak przejedziemy 120km (bo zależało Nam żeby w ciągu tych 5 dni dojechać do Świnoujścia) to nocujemy w hotelu. Jechaliśmy wiec i jechaliśmy i jechaliśmy… Aż zrobiło się zupełnie ciemno. Zatrzymaliśmy się według wyliczeń zostało nam jeszcze jakieś 30km co przy średniej 16-17km/h oznacza prawie 2 godziny. Ubraliśmy się, włączyliśmy światełka i ruszyliśmy dalej, bo My się tak łatwo nie poddajemy. Trochę obawialiśmy się tej jazdy w nocy po drodze która nie ma pobocza zwłaszcza, że kierowcy raczej nie przywiązują uwagi do sposobu omijania rowerzystów. Spotkało Nas straszne zaskoczenie! Wszyscy mijali Nas tak jak należy… Jak trzeba było to zwalniali i czekali aż przejedzie samochód jadące z naprzeciwka, Ci jadący z przeciwka wyłączali światła drogowe wiec jednym słowem szok!!! Przypuszczamy, że było to spowodowane tym, że kierowcy nie wiedzieli co przyjdzie im omijać, nie wiedzieli co masz 6 światełek czerwonych, część z nich miga i to każde i w innym rytmie i jeszcze stado białych, żółtych, pomarańczowych i czerwonych odblasków i do tego białe światła z przodu… ;-) Chwilę przed 24 udało Nam się dotrzeć do miejscowości: Sępólno Krajeńskie gdzie znaleźliśmy hotel o turystyczno-podróżniczym standardzie i średnio niskiej cenie. Mimo zapewnień Pana z recepcji, że rowery możemy zostawić przy tylnym wejściu i nic im nie będzie stwierdziliśmy, że wolimy się prześlizgnąć zabierając rowery do pokoju. A Pan był tak zainteresowany, że nawet nie zauważył… Ciekawe czy jak byśmy zostawili rowery i ktoś chciałby je wynieść to Pan recepcjonista by to zobaczył… Tego dnia po obserwacjach z dni poprzednich stwierdziłem, że rodzaj nawierzchni z jakiej jest zrobiona droga ma wielkie znaczenie na opory, które powodują, że jedzie się lekko albo ciężko podejrzewam, że w pojazdach silnikowych ma to wpływ na spalanie… Ale odczuć to można dopiero jak się jedzie na załadowanym rowerze kilkaset kilometrów. ;-)
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC00167.JPG (180.8 KB, 198 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00170.JPG (142.1 KB, 192 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00171.JPG (125.8 KB, 193 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00174.JPG (156.6 KB, 191 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00177.JPG (199.7 KB, 191 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00214.JPG (187.4 KB, 189 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00242.JPG (192.8 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00248.JPG (143.1 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00265.JPG (195.3 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00278.JPG (182.3 KB, 183 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00292.JPG (141.7 KB, 183 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC00293.JPG (119.2 KB, 180 wyświetleń)
__________________
;-)

Ostatnio edytowane przez Wójcik : 06.08.2010 o 00:49
Wójcik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.08.2010, 06:28   #8
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
Domyślnie

uffff ciezko idzie ale prawie jak t-34!!!!!!!!! do przodu!!!!
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.08.2010, 09:58   #9
ich


Zarejestrowany: Jul 2010
Posty: 4
Motocykl: RD03
ich jest na dystyngowanej drodze
Online: 13 godz 9 min 54 s
Domyślnie

fajna sprawa taka podroż czekam na cd.....
powodzenia
ich jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.08.2010, 10:20   #10
7Greg
 
7Greg's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
7Greg will become famous soon enough
Online: 5 miesiące 17 godz 14 s
Domyślnie

Jestem pełen podziwu. Mnie na rower nawet za pół litra się nie wsadzi.

ps.
Rozbijaj tekst na akapity bo się mega ciężko czyta.
7Greg jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mongolia,lipiec 2010 barman Umawianie i propozycje wyjazdów 4 03.03.2010 14:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:42.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.