22.05.2014, 19:37 | #1 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,371
Motocykl: RD07
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 dni 9 godz 1 min 3 s
|
To nie smog, lecz fog - krótki wypad do Chin
Występ
Jestem młodym, spokojnym i sympatycznym człowiekiem przed sześćdziesiątką. W tej relacji istotne jest również, że jestem przedsiębiorczym przedsiębiorcą przed pięćdziesiątką. Powód mojego wyjazdu do Chin był prozaiczny, przeliczany na złotówki i zależny od kursu amerykańskiego dolara. Kilka miesięcy prowadziłem rozmowy z chińskimi producentami i przyszedł czas, żeby te rozmowy finalizować. Mając na względzie pragmatyzm, oraz moją ciekawość świata - wynikającą pewnie z faktu, że jestem jeszcze przed czterdziestką - postanowiłem pierwsze chińskie transakcje poprzedzić odwiedzeniem zakładów przyszłych kontrahentów, oraz zajrzeniem im w oczy. Na jednym ze zdjęć uwieczniłem kitajski skuter, także jest to opowieść motocyklowa. Jednak z góry podkreślę, że poruszałem się jedynie pociągami, autobusami, taksówkami i samolotami. LOT (lot) Kupiłem bilet na wygodne połączenie LOTu z Warszawy (stolica kraju w środkowowschodniej Europie)do Pekinu. Bez międzylądowań, pobyt 11 dniowy. Wyjeżdżałem z poczuciem, że nie jestem do tej podróży wystarczająco przygotowany. Wiedziałem gdzie kupić Juany, wiedziałem które miasta chcę odwiedzić, wiedziałem, że nie ma co liczyć na możliwość porozumiewania się w języku angielskim poza recepcjami hoteli, a czasem nawet i w nich. Poprosiłem jednego z kontrahentów, żeby przygotował mi podstawowe słówka w wersji "krzaczkowej", wydrukowałem je i poleciałem. Wylot z dworca PKP w Bielsku-Białej, podróż z dwoma ślicznymi stewardessami litewskich linii lotniczych lecącymi do Libii (zabrały mnie taksówką na lotnisko w Wawie, jednak jedna z nich zjadła moją kanapkę). Z WAW lot słynnym dreamlinerem. W pakiecie do biletu dodatkowe atrakcje: Atrakcja nr 1. podczas startu, gdy skrzętnie zapiąłem się pasami, obficie wylała się na mnie z klimatyzatora woda. Po starcie zgłosiłem ten problem obsłudze samolotu. Stewardessy z profesjonalnym spokojem wyjaśniły, że to normalne, że na tym miejscu często tak się dzieje i że nie ma problemu, jest atrakcja. Dały mi papierowe ręczniki, którymi lekko osuszyłem bluzę, koszulkę i spodnie; nie uderzyły mnie, ani nie obraziły, nie śmiały się też ze mnie, najwyraźniej znudzone tym samym gagiem oglądanym co lot w LOT. Atrakcja nr 2. w Pekinie na ogromnym czystym lotnisku łatwo i szybko dostałem się do miejsca wydawania bagaży i znalazłem walizkę, a właściwie to co z niej zostało. Dreamliner miał chyba jakieś problemy z hamulcami i najprawdopodobniej bagaż został wrzucony pod koła, istnieje tez możliwość, że spadł na niego czelabiński meteoryt, oraz taka, że obsługa samolotu wyrzuciła walizkę bezpośrednio na płytę lotniska, żeby szybciej mi ją dostarczyć. Skłaniam się do wersji z hamowaniem. Atrakcja nr 2 mogłaby być problemem, gdyby nie fakt, że łatwo znalazłem biuro dedykowane osobom z resztkami bagaży i po wypełnieniu prostego anglojęzycznego druku otrzymałem nową, solidnie i estetycznie wyglądającą walizkę. Po chwili zobaczyłem sympatyczną Chinkę trzymającą kartkę z wydrukowanym moim nazwiskiem. Razem z Chinką, posługującą się łatwym do skumania dla pozaazjatyckiego europejskiego kontrahenta nickiem Nicole, czekał na mnie Chińczyk, który wygodnym Mercedesem zawiózł nas do Tianjin. Tianjin Kierowca okazał się być właścicielem zakładu produkcyjnego, do którego się udawałem. Nicole jego anglojęzyczną pracownicą i tym samym tłumaczem podczas tej wizyty. Byli też przesympatycznym buforem pomiędzy moim światem, a chińską rzeczywistością. Wyjeżdżając z Pekinu skrytego gęstą mgłą, usłyszałem od Nicole zapewnienie, że to nie smog, lecz mgła. Dojechaliśmy do podobnie zamglonego Tianjin. Po prezentacji ogromnego zakładu, wysuszonego żółwia, który przynosił chińskiej firmie szczęście (również w mojej postaci), ogromnego akwarium mieszczącego się pod szklaną podłogą wejścia do biura, zakładowej siłowni dla pracowników, i cudownego fotela masującego, oraz poczęstunku kilkoma filiżankami pysznej herbaty i kawy typu 3 w jednym, udaliśmy się do restauracji. Boss zaprosił najlepszych pracowników, rodzinę i lokalnych klientów, wynajął sporą restauracyjną salę i zamówił dosłownie kilkadziesiąt dań. Jedliśmy, śmialiśmy się, Nicole tłumaczyła jak mogła, paliliśmy wszyscy moją fajkę, potem chińskie papierosy, piliśmy ryżowe 38% procentowe wino, czyli słowem mówiąc wódkę. Było niezmiernie przyjemnie. Po obiedzie na moją prośbę udaliśmy się z Nicole do banku, gdzie wymieniłem eurosy na juanosy i udaliśmy się do hotelu. Tam zostawiłem bagaże, odświeżyłem się szybko i pełen werwy i ryżowego optymizmu skorzystałem z propozycji Nicole wspólnego zwiedzenia miasta. Udaliśmy się (kilka juanów za kilka km) taksówką na starówkę. Cepeliowskie uliczki, sporo pamiątek, gadgetów. Uwagę zwróciły urocze czajniczki do parzenia herbaty. tu kawałek Nicole: Z pomocą Nicole kupiłem bilet na pociąg na następny dzień do Qingdao. W Tianjin tylko raz spotkałem 2 osóbki o europejskich rysach. Okazały się Niemkami. Jedna z nich studiuje w słynnym Tiencińskim Uniwersytecie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, a druga to odwiedzająca ją siostra. Podziękowałem Nicole za miłe przyjęcie, udałem się do wygodnego hotelowego pokoju. Napisałem maila do kolejnego kontrahenta z informacją, o której pojawię się w Qingdao i zasnąłem. Rano odebrałem z recepcji zimny prowiant (koguty jeszcze nie piały) i udałem się na ogromny dworzec kolejowy. Przed wejściem kontrola biletu, prześwietlenie bagażu, oraz "lotniskowa" bramka (jak dobrze, że moje tytanowe śrubki w nodze nie piszczą na bramkach). Dworzec przestronny, czysty, bardzo intuicyjne informacje, prosty w komunikacji. Na peron wejście było możliwe dopiero dziesięć minut przed przyjazdem pociągu i po ponownym okazaniu biletu. Na peronie bez kłopotu znalazłem opis miejsca, gdzie mam stanąć, aby znaleźć mój wagon. Wjechał wiatr, a za nim pociąg zaprojektowany pewnie przez Lema. Po chwili siedziałem na wygodnym, czystym fotelu i patrzyłem na reklamy na plazmowym monitorze. Tianjin oddalało się z prędkością 300km/h Miasto pożegnało mnie ogromnymi żurawiami i osiedlami nowobudowanych wieżowców mieszkalnych. To nie smog, lecz fog Monitor nad korytarzem pociągu do Qingdao wyświetla modelki w prześwitujących wdziankach, a chwilę później chłopaka o długich, jasnych włosach - ślizga się na serfingowej desce po ryżowych polach, skacze między nimi. Soczysta zieleń i ostrość obrazu - nie ma smogu, fog otoczył tylko niziny za oknem. Pasażerowie zastygają nad smartfonami, różnią się sposobem rozmowy - starsi krzyczą, jak podczas kłótni, młodzi zdradzają niewidzialnym znajomym tajemnice. Miejscowości kończą się dzielnicami nowych wieżowców - podobno w Dubaju pracuje większość dźwigów świata, ta informacja rozmywa się we mgle, potem dusi w smogu. Chińczycy mówią tak, jakby wciąż mieli coś w ustach, jakby nie przestawali jeść. Jedzenie ma tu inny wymiar. Nie jest koniecznością, lecz przyjemnością i pięknem. Wieczorem smog odsłania rozświetlone neonami ulice, grupy kobiet tańczą niczym chłopcy z boysbandów, albo wielbiciele country. Mgła zakrywa zimne biurowce. c.d.n. Ostatnio edytowane przez Ludwik Perney : 22.05.2014 o 20:18 |
22.05.2014, 20:04 | #2 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,371
Motocykl: RD07
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 dni 9 godz 1 min 3 s
|
Elwood, żartownisiu, wystraszyłeś mnie! Aż pobiegłem obejrzeć się w lustrze.
Ale wszystko ok jest, dalej jestem przystojny, dalej mam hiszpański urok i dalej jestem szczupły :-) |
22.05.2014, 20:29 | #5 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Skuter elektryk . Cichy zabójca
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
22.05.2014, 20:39 | #7 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 37 min 45 s
|
Jest cichy i rozglądając się przy robieniu zdjęć ( dając krok do tyłu na jezdnię ) może komuś w krocze wjechać . Widziałem taki wypadek i dobrze , że to nie mnie wjechał między nogi .Zapewne bolało .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
22.05.2014, 20:44 | #8 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
Nie oddamy piwa z Ludwikiem pisz, Maro, stało się, teraz już nie ma odwrotu czekam na kolejny odcinek. Na kacu?
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
22.05.2014, 21:16 | #10 |
SOmalijczyk
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: SOsnowiec
Posty: 767
Motocykl: 1090 AdvR
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 godz 3 min 50 s
|
Dosyć tego ględzenia.
Pisz Ludwiku, pisz, bo mi Twoja relacja się bardzo podoba |
Tags |
chiny , pekin , qingdao , shenyang , tijanjin |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
GARAŻ ZDOMINOWANYCH - Lejdis i Honda Dominator NX250 - krótki romans czy związek na dłużej? | elutka | Lejdis | 306 | 31.10.2014 16:25 |
Krótki rolgaz? | madafakinges | Wszystko dla Afryki | 10 | 14.08.2013 11:12 |
Krótki 3-4 dniowy wypad do Pragi, | Paweł - K | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 27.06.2013 02:09 |
Krótki esej o zmieniających się czasach | jagna | Lejdis | 82 | 04.08.2012 01:58 |
krótki filmik Ukraina enduro maj 2010 | motormaniak | Polska | 6 | 30.06.2010 22:54 |