Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16.08.2011, 01:33   #1
Nalewa
 
Nalewa's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2010
Miasto: Poznań
Posty: 80
Motocykl: RD07
Przebieg: za mały
Nalewa jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 21 godz 41 min 28 s
Domyślnie Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011]

Trochę to trwało, ale w końcu skleciłem małą relację z mojego solo wypadu do Skandynawii w tym roku w dniach 16-25 czerwca. Kilku kolegów udzieliło mi tutaj cennych rad, za co dziękuję - przydało się dużo

Dzień pierwszy
O godzinie 14 urwałem się z pracy, po czym przystąpiłem do pakowania.Ok. godziny 16.00 ruszyłem w kierunku Gorzowa Wlkp., ale zanim udało mi się wydostać z miasta, prawie dostałem zawału z gorąca, stercząc w poznańskich korkach, w pełnym ociuchowaniu. Po wydostaniu się ze stolicy podziemnych pomarańczy solidnie odkręciłem rollgaz i uradowany z wolności leciałem w stronę Świnoujścia. Dojechałem tam około godziny 20.00 i w 5 minut przed gigantycznym oberwaniem chmury, które w ciągu godziny oddało ziemi wodę w objętości drugiego zalewu Szczecińskiego. Chwilę po ulewie ruszyłem do bramek promów Unity Line, a po zabezpieczeniu motocykla na pokładzie ładunkowym udałem się na spoczynek do przedziału foteli lotniczych. Kabiny oczywiście nie wykupiłem – miało być lowcostowo. o 23.00 wypłynęliśmy, a ja poszedłem spać.

Przejechane: 337km



Dzień drugi
Skoro świt zerwałem się na nogi i cierpliwie czekałem na koniec rejsu, obserwując nerwowo zbliżające się przede mną Szwedzkie wybrzeże i zbierające się nad nim chmury. Pierwszy deszcz dopadł mnie jakieś 50 km dalej. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że będzie to mój najwierniejszy przyjaciel tej podróży. Po paru godzinach zatrzymałem się na zupkę, tankowanie, smarowanie łańcucha i red bula (do tego momentu nie wiedziałem, że na motocyklu można zasnąć). Za Goteborgiem postanowiłem zjechać z autostrady i zwiedzić bardzo malownicze wybrzeże złożone z kilkunastu wysepek, z rozsianymi wokół wioseczkami rybackimi. Widoki były piekne, ale już następnego dnia wspominałem je jako przeciętne . Stamtąd wróciłem na autostradę i jechałem nią aż do miasteczka Moss pod Oslo. Tam wsiadłem na prom do Horten (nadrobiłem w ten sposób jakieś 100km) i pojechałem ostatnią prostą przed Grimstad – jeszcze chwila i będę na miejscu, pomyślałem…. Cholerne ograniczenia… jadę, jadę i końca nie widać :P Po dwóch godzinach dotarłem. W swoim służbowym mieszkaniu w samym centrum miejscowości piwem i pysznymi świeżymi krewetkami ugościł mnie kolega JAKUB z forum Polishbanditcrew. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. Wieczorem zaliczyliśmy wizytę na jachcie kolegi i uraczyliśmy się panoramicznym widokiem miasteczka z pobliskiego wzgórza. Tego wieczora spałem jak dziecko.

Przejechane: 847km





Grimstad o 1.00 w nocy


Dzień trzeci
Obudziłem się wcześnie…. Koło 11 Po śniadaniu, i pożegnaniu serdecznego gospodarza ruszyłem w kierunku Kierag i Lysebotn. W tym celu wybrałem najmniej widoczną na mapie drogę przez góry, która okazała się niezwykle bogata w przepiękne widoki. Na Kierag nie zdecydowałem się wdrapać, ale do Lysebotn obowiązkowo zjechałem – super zjazd, same agrafki, tunel 180 st. Kiedy wydostałem się z tego rejonu (prowadzi tam tylko jedna droga i trzeba nią wrócić) postanowiłem poszukać otwartej stacji benzynowej w celu napojenia rumaka (w sobotę i niedzielę małe stacje są zamknięte, a automatyczne przyjmują karty, ale chyba tylko z chipem, bo moja niby bezchipowa mastercard nie działała). Pomogło mi dwóch młodych Niemców, którzy odpalili mi 200 NOKów ze swojej karty, w zamian otrzymując ode mnie gotówkę. Uradowany ruszyłem dalej, kierunek – Preikestolen. Czekając na prom poznałem bardzo miłego Polaka motocyklistę na Yamasze Warrior będącego również w trakcie wycieczki, a mieszkającego i pracującego na co dzień w Oslo. W związku z tym, że nasze cele wyprawy w tym dniu pokrywaly się, na kemping pod Preikestolen dojechaliśmy wspólnie.Cholernie drogo – 200 NOKów za namiot!!! Na polu spotkaliśmy grupkę Niemców, czechów oraz Polaków na Transalpach, którzy śmigali na Nordkapp (ale im zazdrościłem… przez chwile pomyślałem, że się do nich podłączę, ale policzyłem dni i zabrakło mi co najmniej dwóch ) Tej nocy po raz pierwszy poczułem, że mam za cienki śpiwór jak na tą szerokość geograficzną – zmarzłem jak cholera. W nocy padało.

Przejechane: 388km




W drodze do Kierag


Lysebotn


Lysefiord


Dzień czwarty
Pobudka o 6 rano, ekspresowe śniadanie i wspólnie z Romkiem ruszyliśmy na szczyt Preikestolen. 2 godziny, o których piszą to raczej prawda – niby już nie daleko, a tu jakieś obejście, jakaś dziura, jakieś podejście). Widok z góry rekompensuje cały trud wycieczki… jak to mówią „fiordy jedzą z ręki” Po zejściu szybkie pakowanko, pożegnanie z kolegą i … ŁUP!!! Parkingówka… wszystko odpinać, stawiać, przypinać – zgrałem się przy tym jak mysz przy porodzie, ale w końcu w drogę – na północ (jak sama nazwa kraju wskazuje Nor – północ, way – droga. Inaczej jechać nie można. Po drodze mijałem piękne wodospady przelewające się przez jezdnie. Jadę, jadę… a tu nagle ściana wody w miarę słoneczny dzień – nie powiem, trochę mnie to zdziwiło, ale widoki rekompensowały takie chwilowe prysznice. Widoki niestety zdradziły mnie w okolicy miejscowości Odda, kiedy oddany kontemplowaniu krajobrazów nie zauważyłem na czas korka przede mną. Dohamowując awaryjnie przed norweskim samochodem, wizualizując sobie kompozycję jego klapy i mojego sprzętu, zaryzykowałem hamowanie na granicy poślizgu, a kiedy to nie pomogło, docisnąłem jeszcze mocniej… uślizg przedniego koła i gleba – na szczęście już prawie stałem w miejscu, więc po raz trzeci ułamałem sklejony, przedni kierunkowskaz :P Jakież było moje zdziwienie, kiedy wokół pojawił się tłum ludzi (w Polsce nie do pomyślenia). Jakieś trzy babki podniosły mi motocykl, facet poskładał bagaż, a dwóch innych usilnie szukało obrażeń, których nie było (nie dali sobie tego wytłumaczyć). Nic się na szczęście nie stało. Taśma McGyvera poszła w ruch i ponownie mogłem kontynuować podróż. W skrócie – Odda jest bardzo malowniczo położonym miasteczkiem, pomiędzy górami i dwoma wielkimi jeziorami rynnowymi. Ruszyłem dalej, tego dnia zaliczyłem dużo tuneli, w tym najdłuższy w Norwegii – 24,5 km długości oraz kilka przelotnych ulew. Pod miejscowością Vatnasette postanowiłem udać się na spoczynek. Miejsce fajne – lokalna boczna droga, odrobina polanki i lasu, makaron w sosie bolońskim i herbatka na sen. Godzina 24…jasno…zimno… ubrałem wszystko co miałem, ale brak odpowiedniego śpiwora dawał się we znaki – budziłem się po nocy i piłem gorącą wodę w celu rozgrzania. Pomagało… na krótko.

Przejechane: 454km

Preikestolen ... klapnąłem sobie :P







Dzień piąty
Ruszyłem z samego rana. Piękna słoneczna pogoda dodawała chęci do dalszej podróży. Wjeżdżając do tunelu pod Jostedalsbreen żegnałem słońce. Wyjeżdżając powitałem ścianę deszczu… słońce pożegnałem na 4 kolejne dni. Minąłem malowniczy Stryn, wjechałem na górę Dalsnibba (1476mnpm. – najwyższy szczyt, na który można wjechać motocyklem) 100 NOKów za wjazd. Niestety w moim przypadku 100 NOKów za oglądanie mgły w mega ulewie. Dalsze gwoździ programu to oczywiście Geiranger, droga orłów i droga Troli, którą miałem przyjemność zjeżdżać podczas monsunowego opadu – jak na złość, największego podczas mojej całej wyprawy. Niestety w związku z tym przyjemność była wątpliwa, a sama droga bardzo malownicza, ale po przejechaniu już tylu innych trudnych fragmentów wydała mi się nieco przereklamowana. Tuz po wyjechaniu z gór, kiedy deszcz się na chwilę uspokoił mój motocykl doznał awarii na zasadzie zamoknięcia zapewne instalacji elektrycznej. Tak przynajmniej myślałem. Jadę, jadę, a tu nagle wszystko gaśnie… po sekundzie wraca, strzał z rury i jedziemy dalej. Po szóstej odcince prądu nie wytrzymałem – staję na zupkę, poczekam aż może przeschnie. Podczas jedzenia zupki zauważyłem coś, co rozwiało moje wątpliwości – świecącą diodę w pilocie od alarmu. Dostał wody i załączał alarm, który odcinał zapłon. Wystarczyło odłączyć instalację od aku i już wszystko hulało (swoją drogą do dziś nie podłączyłem – chyba mam uraz ). W tym dniu minąłem Trondheim i koło godziny 3 w nocy wbiłem się do namiotu na parkingu pod miastem Steinkjer.

Przejechane: 872km

W drodzę na szczyt Dalsniba...





... i zaraz po zejściu drabiną troli (albo raczej spłynięciu



Dzień szósty
Obudziło mnie zimno, zimno i deszcz… po spakowaniu się w tych niesprzyjających warunkach, zjechałem z E6 na drogę nr 17, która miała poprowadzić mnie wybrzeżem. Mokro i desz i jeszcze mokro – szczególnie w moich Probikerach, które mimo wszystko chwalę, bo puściły dopiero po 4 godzinach ściany deszczu. Rękawice zimowe Macna na grzanych 100% manetkach dawały radę, a mokre w środku były prawdopodobnie od aplikowania doń mokrych rąk. Kiedy droga dotarła do morza zrobiło się ciekawiej – wysepki, promy, mosty. Postanowiłem zwiedzić Torghatten na wyspie Torget – góra z wydrążoną gigantyczną jaskinią, z której rozciąga się piękny widok na Morze Północne. Ruszyłem dalej na kolejnym promie prowadzącym do miejscowości Tjotta spotkałem sympatycznego Norwega – psychologa zajmującego się dziećmi autystycznymi, z którym rozmawiałem całą podróż promem i który zatrudnił się jako mój chwilowy przewodnik po wyspie, już po zjechaniu na ląd. Pokazał mi m.in. skałę przypominającą głowę orła w paśmie gór Siu Siostre (siedem sióstr), miejsce, gdzie Niemcy w czasie wojny zatopili rosyjski statek pasażerski i zginęło ponad 7000 ludzi (podobno do lat 80tych z wody wystawał ogromny dziób wraku). Pokazał mi także budynek bardzo znanego biura architektonicznego, o którym czytałem i oglądałem go wiele razy w internecie. Ciekawa sprawa – gdyby nie ten facet nigdy bym go pewnie na żywo nie zobaczył, a z racji wykonywanego zawodu było to dla mnie szczególnym przeżyciem. W tym momencie lało i wiało już tak, że jechałem praktycznie bokiem. Nie zastanawiając się długo zmarznięty i zmęczony wjechałem na kemping, gdzie wynająłem domek Hytte za 300 NOKów, odkręciłem ogrzewanie na maksa, wziąłem prysznic, zjadłem kolację mistrzów i poszedłem spać. Okna zasłoniłem wszystkie… wreszcie ciemno.



Torghatten


Buty w stylu wet adventure :P


Przejechane: 380km

Dzień siódmy
Hmmm… pada… no cóż – bagaże załadowane, buty zapakowanew worki i owinięte szczelnie taśmą (jak przemokną, to od razu zrobi mi się zimno). W takim przeestetycznym ubranku ruszyłem dalej na północ. Minąłem Mo i Rana, jechałem dalej, zrobiło się paskudnie zimno, las się skończył nagle… jakby go odcięto nożem. Około godziny 13 dotarłem na koło podbiegunowe. Zrobiło się tam zupełnie inaczej – marsjański krajobraz z łatami śniegu zachęcał do kontynuowania podróży. Może chociaż do Bodo…, może dam radę załatwić Lofoty – myślałem, ale szybko zdrowy rozsądek podpowiedział mi jedno – wracja i nie kuś losu! Wracałem drogą E6– pod Trondheim zrobiłem sobie kolację, koło północy prawie wpakowałem się na łosia. Było jasno więc jechałem, padało, więc nie było sensu rozbijać namiotu. Jechałem do 4 nad ranem pod Lillehammer… kiedy nagle PRZESTAŁO PADAĆ, nie czekając ani chwili rzuciłem się do rozbijania namiotu na mini parkingu. Jeszcze nie skończyłem, kiedy rozpadało się znowu. Postanowiłem tym razem nie ryzykować, że zrobi mi się zimno. Bagaży nawet nie ściągałem z motocykla –karimata pod d**ę, tankbag pod głowę. Ze stroju motocyklowego zdjąłem tylko kask – nawet rekawice założyłem z powrotem. W środku byłem suchy, padałem z nóg, byłem wycieńczony i szczęśliwy, bo wreszcie było mi ciepło.

Przejechane: 827km









Dzień ósmy
Po czterech godzinach snu obudziłem się nie mając pojęcia gdzie jestem i jak się tam znalazłem. Dziwna sprawa. Wyszedłem z namiotu na deszcz i wszystko sobie przypomniałem. Postanowiłem, że następną noc spędzę na promie do domu. Zwinąłem namiot, odpaliłem bandziora i ruszyłem. Była 8.00. Po drodze zwiedziłem centrum łososia, gdzie można obserwować wędrówkę ryb w górę rzeki. Po drodze pobłądziłem trochę w Oslo (to był jedyny moment, kiedy użyłem GPSu, cały czas mapa) Ostatnie 300 kilometrów Szwedzkiej autostrady walczyłem z porywistym bocznym wiatrem, opona zniknęła w oczach. O 20.00 czekałem przed bramką Unity Line na odprawę. O północy siedziałem w barze na pokładzie i sączyłem pyszne zimne piwko. Pierwsze od tygodnia. O drugiej w nocy smacznie spałem w korytarzy między kajutami.

Przejechane: 970km


Dzień dziewiąty
O 7 nad ranem zjechałem z promu w Świnoujściu. SŁOŃCE!!! Od tego momentu daję w mordę każdemu, kto narzeka na polską pogodę. Tak myślałem wtedy, bo dzisiaj mamy taką samą jak w Skandynawii. O godzinie 10 zameldowałem się u kolegi w Puszczy Noteckiej na imprezie. Bagaż w kufrze szybko ustąpił miejsca transportowi zgrzewek piwa. Zjedliśmy, popaliliśmy, popiliśmy….

Przejechane: 225km

Dzień dziesiąty
Po dojściu do siebie wróciłem do Poznania.

Przejechane: 123km

STATYSTYKI:

Przejechane łącznie: 5423km
Średnie spalanie: 4,9 l/100km
Spalone paliwo: 263 l

Wydatki:

PALIWO:
158 PLN
858 SEK
2385 NOK

INNE:
1030 SEK - prom Świnoujście Ystad
510 NOK - promy w Norwegii
704 NOK - pozostałe wydatki na miejscu
180 PLN - prowiant

Motocykl:
Suzuki GSF 600 N Bandit 2003r.
Wyposażenie dodatkowe:
- gmole Fehling,
- kufer centralny Kappa 53l
- sakwy Oxford
- Tangbag Ogxord
- Grzane manetki Oxford
- Gniazdo zapalniczki
Rider:
- Kurtka skórzana Arlen Ness
- Spodnie tekstylne Ixon Abitious
- Buty Probiker Traveller
- Rękawice Modeka
- Rekawice zimowe Macna
- Kombik przeciwdeszczowy Proof
- Kask Shoei xr 1100

Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 17:26 Powód: dodaję termin wyjazdu
Nalewa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.08.2011, 07:28   #2
randal 76
 
randal 76's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Posty: 1,015
Motocykl: nie mam AT jeszcze
randal 76 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 10 godz 4 min 32 s
Domyślnie

Witam jak to przeczytałem od razu zimno mi się zrobiło
fajne te buty relly i wyprawa
randal 76 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.08.2011, 15:00   #3
tomekc
 
tomekc's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
tomekc jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
Domyślnie

Super wyprawa, choc z tym deszczem to lipa -ale pamietam jak tam bylo (co prawda poruszalem sie puszka wiec mi to bylo wsio ryba)
__________________

tomekc jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.08.2011, 00:10   #4
Nalewa
 
Nalewa's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2010
Miasto: Poznań
Posty: 80
Motocykl: RD07
Przebieg: za mały
Nalewa jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 21 godz 41 min 28 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał randal 76 Zobacz post
Witam jak to przeczytałem od razu zimno mi się zrobiło
fajne te buty relly i wyprawa

Mój śpiwór miał napisane "komfort cieplny w przedziale temp. od +5". Tam zimniej chyba raczej nie było, więc albo stracił magiczne właściwości po kilkukrotnym praniu, albo producent nabił mnie w butelkę
Nalewa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.08.2011, 08:30   #5
klanol
:O
 
klanol's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: warszawa
Posty: 683
Motocykl: RD07
Przebieg: 38000
Galeria: Zdjęcia
klanol jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 21 godz 22 s
Domyślnie

w takiej wilgoci to zawsze zimno będzie niezależnei jaki masz śpiwór. może zmień nick na "zlewa"
super wyprawa, zazdroszzę. piękne foty pomimo pogody. deszcz też ma swój urok.
__________________
:O
klanol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.08.2011, 09:07   #6
Nalewa
 
Nalewa's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2010
Miasto: Poznań
Posty: 80
Motocykl: RD07
Przebieg: za mały
Nalewa jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 21 godz 41 min 28 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał klanol Zobacz post
w takiej wilgoci to zawsze zimno będzie niezależnei jaki masz śpiwór. może zmień nick na "zlewa"
super wyprawa, zazdroszzę. piękne foty pomimo pogody. deszcz też ma swój urok.
oczywiście, że ma - w koncu jechałem na północ, a nie do Włoch :P Przygoda to przygoda, nie ma co się mazać. Te fiordowe krajobrazy dostają w takiej pogodzie dodatkowego klimatu - takiego mrocznego i depresyjnego
Nalewa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.03.2012, 22:28   #7
Daroo


Zarejestrowany: May 2011
Miasto: Kalisz WLKP
Posty: 146
Motocykl: R1200GS
Przebieg: rośnie
Daroo jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 20 godz 3 min 24 s
Domyślnie

super ale samemu bym sie puscil w ta traske
Daroo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28.03.2012, 22:49   #8
Paluch
 
Paluch's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Koło
Posty: 253
Motocykl: XTZ 660 3YF
Paluch jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 54 min 52 s
Domyślnie

Pozdrawiam ziomka z PBC . Baaardzo klimatyczna wycieczka. Bandzior nie prychał z tej wilgoci? Jak pykłes tą fotę "klapnąłem sobie"?
Paluch jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.05.2014, 09:47   #9
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 dni 45 min 49 s
Domyślnie

Pogoda faktycznie nie rozpieszczała Cie!

Kojarzysz coś wiecej informacji na temat tego zatopionego statku z Rosjanami?
Nic nie mogłem znaleźć na ten temat!
__________________
Agent 0,7
calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.05.2014, 19:11   #10
Nalewa
 
Nalewa's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2010
Miasto: Poznań
Posty: 80
Motocykl: RD07
Przebieg: za mały
Nalewa jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 21 godz 41 min 28 s
Domyślnie

Powiem szczerze, że nie szukałem w necie i zawierzyłem opowieściom mojego przewodnika. Na Twoją prośbę jednak prześledziłem moją trasę na mapie i znalazłem wyspę, po której jeździliśmy.

Znalazłem dane dot. usłyszanych przeze mnie zdarzeń i jak się okazuje, przez kask motocykla najwyraźniej nie do końca dobrze usłyszałem Pana lokalsa. Statek przewoził niemieckich żołnierzy i jeńców, a zatopiony został przez anglików - zginęło 2500 rosyjskich jeńców. Na wyspie jest również cmentarz wojskowy na któym leży jakieś 8000 ludzi.

Poniżej link do wydarzeń (rozdział o cmentarzu):

http://en.wikipedia.org/wiki/Tj%C3%B8tta_%28island%29

Zdjęcia cmentarza:

http://www.captainsvoyage-forum.com/...l-war-cemetery

oraz opis zatopionego statku (zdjęć wraku nie znalazłem):

http://www.warsailors.com/homefleetsingles/rigel.html

Taka mała errata po dwóch latach
__________________
http://www.nbarchitects.pl
Nalewa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Zachodnia Norwegia Czerwiec 2014 jurczak Umawianie i propozycje wyjazdów 0 25.05.2014 12:24
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] bukowski Trochę dalej 21 08.01.2014 14:15
Kaukaz PN czerwiec 2011 pawelsitek Trochę dalej 18 29.05.2012 12:18
Bałkan trip, prawie solo. [Sierpień 2011] majki Trochę dalej 129 18.01.2012 17:52
Nordkap norwegia 2011 Nalewa Umawianie i propozycje wyjazdów 36 07.06.2011 23:40


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.