03.06.2011, 15:12 | #1 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Szkocja 2011
Walsnie wrocilem z objazdowki po szkocji, mniej wiecej wg tej mapki, sa tam bledy i lake district nie zaznaczony, ale to pogladowka tylko
http://maps.google.co.uk/maps?f=d&so...5,8.453979&z=8 pracuje nad krotka relacja i zdjeciami
__________________
Ostatnio edytowane przez tomekc : 03.06.2011 o 17:38 |
03.06.2011, 15:41 | #2 |
Coś podobnego zrobiłem w zeszłym roku, ale zahaczyłem jeszcze o John O'Groats (nie wiem po co, bo jedno wielkie zadupie) i Hybrydy (revelka).
|
|
03.06.2011, 17:39 | #3 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
__________________
|
03.06.2011, 17:50 | #4 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Łódź
Posty: 41
Motocykl: RD07a
Przebieg: rośnie
Online: 6 dni 9 godz 32 min 11 s
|
Rewelacja. Szybko jechałeś, czy raczej chillout ... ile czasu Ci to zajęło?
|
03.06.2011, 18:12 | #5 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Jechalem jak to zaladowanym transalpem mozna jechac, do 110km/h boczne drozki wolniej. Moje moto bylo jedynym adventure w stawce (i slabszym o polowe), ale chlopaki nie narzekali za bardzo jeszcze.................Wyprawa trwala 6 dni, tankowalismy paliwo po 1.58gbp za litr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!na jedenej ze stacji, norma to 1.34 -1.37
__________________
|
03.06.2011, 20:58 | #6 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Piątek 29 maja, data dzień 0.
Wypad planowaliśmy na ten wlasnie termin, po drodze w następnym tygodniu, poniedziałek jest dniem wolnym w uk wiec potrzeba tylko 4 dni wolnego……..Cały wcześniejszy tydzień myślałem już tylko o zebraniu dupska w troki i jezdzie w gore. W piatek nudna 350km trasa do Sunderlandu, gdzie u jednego z wycieczkowiczów mielismy punkt zborny (dziękować Marku za gościnę). Po szybkiej wizycie w kilku pubach, zmorzyla nas senność na kilka godzin. Rano śniadanko, rozruch i przed 11 wyjedzamy w kierunku campingu do Carnoustie. Po drodze w Edynburgu, dołączają do nas Rafal i Andrzej i dalej w skaldze 7 moto lecimy na camping poprzez droge wybrzeżem. Piekne trasy, pogoda!!!!!!!, zyc nie umierac. Kolo 18-19 jestemy już rozłożeni na campingu, poszukujemy czegos cieplego do zjedzenia –z pomocą przychodzą lokalni sprzedawcy kebabów (slaby był ten kebab, chyba pies z którego był zrobiony nie był już pierwszej młodości). Ale coz to, zjedzone, przepite, jest ok. Okazalo się ze był to nasz jedyny wieczor spedzony pod namiotem………. Sobota, dzien 1 Planem jest dotarcie przez gory do Invereness, znowu super pogoda i widoki –kilka malych deszczykow, wszyscy wszyscy pogody zadowoleni, no może poza lokalersami dla których to musi być anomalia chyba……….Wyjazd znowu kolo 10, troche ponad 300km do pokonania, wiec luzik. Tepo cruisingowe 60-70 mph, trampek meczy się przy szybszej jezdzie. Kark zaczyna bolec po calym dniu od rozgladania się na prawo i lewo, gdzie nie spojrzysz, widoki piekne. Odwiedziliśmy The Glenlivet - najwieksza w Szkocji fabryke whisky, załapaliśmy się na około 30 minutowa wycieczke po fabryce z degustacja trunku finalnego…………Na magazynie myslem żeby mnie zamknęli na noc, w sumie potrzebowal bym tylko wirtarke i wiertlo…………….Maja beczki 49 letniej szkockiej, czekaja zeby skonczyla 50 lat, butelkuja i sprzedaja po 3000 gbp za 0.7l butelke!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kotwiczymy w Invereness, znajdujemy mile schronienie b&b, malo pakowania będzie z rana i wszamamy smaczne i pozywne (nie myslic ze zdrowe) śniadanko angielskie. Uczynny właściciel domu wpuścił nas do garazu i pozwolil w pelni używać wsztkich dostępnych narzedzi, szybki przegląd motorkow, smarowanie/regulacja łańcuchów, dobijanie powietrza i jestemy gotowi na jutro. Po pierwszym spotkaniu z super mocnym wiatrem w gorach, myśleliśmy ze nic gorszego przytrafic się już nie może………….Troche napoju na poprawe percepcji i spimy jak zabici, niektórzy nawet lepiej niż zabici………. Niedziela dzien 2 Rano odlacza się od nas kolega Rafal, nie dal rady wiecej wolnego skołować, widmo pracy mu grozi…………. Bliskość jeziora Loch Ness, nie pozwala go opuścić –miejsce jest troche przereklamowane, potwora nie widzieliśmy, zbieralo się na niezły deszcz - daliśmy wiec dluga na pobliskie mniejsze jeziorko i to był strzał w 10! Piekne widoki, robimy sporo zdjęć. Mykamy dalej często drogami o szerokości samochodu z zatoczkami do mijanek, widoki jak wczesniej zapieraja dech, pogoda bez zarzutu –banan na gebie non stop. Ten dzien w ”wysokich” gorach jest teraz krajobrazowym punktem odniesienia dla mnie tutaj w uk. Szukamy powoli nastepnego b&b na noc, miejscowość w której to chcieliśmy zrobic liczy 4 domki (jest b&b) ale cena z kosmosu, tankujemy za kosmiczna stawke 1.58 gbp (standard to 1.34-1.38) i lecimy w dol do Ullapool, tam tez chwile spedzamy zanim znajdujemy przymorskie b&b z super widokiem na zatoke. Znieczulamy się i spimy spokojnie Poniedziałek dzien 3 Lecimy w dol na Isle of Skye, mijamy mase turystow na motocyklach, w większości helmuty na GS-ach, jest duzo holendrow (plyna promem do newcastle i śmigają, po czym lódka i do domu), troche żabojadów żabojadów belgow. Motorki jedza cruisingowo (a nawet wolniej, bo cruisingowo to MY jechaliśmy), wyprzedzamy wszystko co idzie po dodze. Wjazd na wyspe po fajnym moscie, objazd wyspy która okazala się troche wieksza niż wyglądała (tak o polowe……….heheheh), kończymy w milym b&b. Na calej wyspie pizgalo konkretnie wiatrem al. Wczoraj było na gorze pod kompletem narciarskim znacznie gorzej. Wyspa ma około 200km wokolo i jest bardzo ciekawa poz wdgledem widokow, pogoda poza wiatrem była ok. Spimy w apartamentach jak królewskie, a wszystko za 30gbp od lebka z wliczonym śniadankiem. Wieczorem zaczęło padac, nikt się tym nie martwil, do rana na pewno przestanie…………… Wtorek dzien 4 No i k#$$a nie przestalo, wyspa cala w chmurach i deszczu, za cholerę nie che się nam jechać dalej. Po SZKOCKIM sniadaniu (różniącym się od angielskiego pożywnym i smacznym kawałkiem placka ziemniaczanego) ubieramy się w przeciwdeszczowi i jak pingwiny wyglądając smigamy na dol. Odpuszczamy przeprawę promowa i kierujemy się na most jak wjechaliśmy. Miala się zaczac najlepsza atrakcja wyprawy czyli huraganowy wiatr, wiejacy znienacka znienacka bez ostrzeżenia!!!!!! Zapamiętam ten wiatr do chwili jak przeżyję gorszy…… Spotykamy pare holendrow, laska na vtr sp2, koles na h-d customie –super ciekawy sprzet. Zartujemy z wygody i wogule jak tym można daleko śmigać, Kolo uśmiechnięty odpowiada ze troche tylko na wietrze musi kontrowac cialem (gosc ze 120 kg wagi, motor ze 300). I wtedy na przeleczy zaczęło się……….Huraganik z deszczem, trampkiem schodziłem do pozycji lekkiego kolana żeby skontrowac, moto szlo i tak pod takim katem, ze gleba był blisko – jednym słowem masakra nie do opisania. Nie robimy fot, bo się nie da, smigamy z prędkością 45-50mph czekając tylko na zwrot pogody i wyjazd z wyspy w kierunku Fort William. Po wyjedzie z wyspy wiatr zelżał, deszcz tez –choc caly czas w przeciwdeszczowkach jechaliśmy. Miejscami przeglądało slonce i droga była sucha, po wjedzie na stacje paliw dojechali Holendrzy, koles jeszcze roztrzęsiony mowi ze myślał ze to jego ostani dzien na tym wietrze, ale teraz już się z tego smiejemy –robiac dobra mine do zlej gry –było ciezko naprawde!!!!!!!!!!!!!! Nocke spedzamy u jednego z wycieczkowiczow (dzieki za gościnę Andrzej) w Balloch, po wcześniejszym rozdzieleniu się, Marian, Doktor i Landek śmignęli extra 160 mil (od 16) do sunderlandu. Wiedziałem ze nie będzie to tempo dla zaladowanego trampka, zdecydowałem ze przekimam na miejscu i była to dobra decyzja. Pojechalimy do odleglego o 20 mil Glasgow -nigdy tam nie bylem, rundka po centrum starego miasta. Trzeba by tu weekend spedzic zeby miasto zwiedzic, my may troche mniej czasu na to niestety..........Po nocnych Polakow rozmowach, posnęliśmy z Młodym jak dzieci. Natepnego (ostatniego) dnia do zrobienia w sumie około 330-340 mil traska przez lake district. Goraco i słonecznie, trzeba wywietrzniki w ubraniach otwierac, super widoki, choc inne od tych na gorze. Jest zielono w odróżnieniu od kamienistych szczytow, masa turystow, ruch wiekszy, drogi wciąż super – choc ja na to az tak jak chłopaki ze soprtow/ turystykow/ lokomotyw/ nakedow nie zwracałem uwagi. Wracając potem na autostrade dobijamy z Młodym do Birmingham, walczymy troche z korkami, przed Bartem jeszcze 130 mil do domu, ja mam już tylko 30, właściwie już jestem w domu……….Definitywnie dotarłem na 19.00 lekko wypompowany z energii, wyjazd dobiegl konca – jak zwykle wracając byłem zły ze już po wszystkiemu. Podziekowania dla reszty świrów, mam nadzieje ze jeszcze cos wspólnie pomigamy, bo ekipa była zgrana, no może poza lekka słabością trampka i jego umilowaniem do cruisingowych prędkości -heheheeh Rafal – sv650 Andrzej - cbr600f Marek aka. Landek – vfr800 vtec Domink aka. Doktor –fazer fz8 Marcin aka. Marian – bandit 1250 Bartek aka. Mlody – fj1200 (lokomotywa) Ja - waleczny trampek aka. Rumburak/ Bestia
__________________
Ostatnio edytowane przez tomekc : 03.06.2011 o 21:15 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Szkocja na mokro Maj 2013... | Zenon | Trochę dalej | 30 | 20.10.2013 11:14 |
Szkocja 2013 - meszki mamy w du*ie... | Zenon | Umawianie i propozycje wyjazdów | 26 | 02.06.2013 02:19 |
Szkocja - koniec maja 2012 | Tymon | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 27.12.2011 12:19 |
Szkocja - Myku z dedykacją dla Ciebie | 7Greg | Trochę dalej | 21 | 28.11.2008 22:32 |