![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 38 min 28 s
|
![]()
Hiszpania to może niezbyt ambitna wyprawa, ale Andaluzja mnie zauroczyła całkowicie. Może ktoś się zarazi ode mnie.
A więc: wrzesień 2009 ANDALUZJA Chociaż co roku w planach była północ (nawet mapy i przewodniki pokupowane), to jak zwykle wygrało ciepło. Ale ponieważ w 2008 w lipcu prawie się w Grecji roztopiliśmy, padło na wrzesień. Poza tym taniej, mniej turystów, no i dłuższe wakacje. Nocleg wyszukany i klepnięty już w lipcu, jak zwykle przez http://www.fewo-direct.de. Jak zobaczyłam fotkę tego domu z kamienia, to już wiedziałam: tylko tam i koniec. Mina zrzedła, jak GPS pokazał odległość od domu: 3002 km. Ale co tam! My nie damy rady? 3000 to akurat 3 dni x 1000 km. Po autostradach to naprawdę nie problem. Noclegi po drodze w F1 (30 E/pokój) w Mulhouse oraz Barcelonie. Do Miluzy docieramy po 7 godz. (GS lubią niemieckie autobany). Mała dygresja o Francji. Wszyscy wiedzą, że Francuzi zasadniczo inne języki mają w głębokim poważaniu. Ale żeby recepcjonista w hotelu ![]() - "Excuse me, what time do you start with breakfast?" - !@#$ (coś po francusku) - Sorry, I don't speak French at all... - !@#$ zaraz, zaraz jesteśmy w Alzacji, tu podobno sami Niemcy mieszkają, więc raz jeszcze: - Welche Uhr kann ich das Frühstück bekommen? - !@#$ jezu... w końcu z ulotki w pokoju dowiedziałam się, że od 7 rano... Ciekawe co by było, gdyby nie wcześniejsza rezerwacja i płatność kartą przez internet. Mam wątpliwości, czy udałoby mi się wynająć pokój... Na następny dzień rano ciąg dalszy francuskich kłopotów. GS jedzie na oparach, byle do najbliższej stacji - jeszcze w Miluzie. Ale mamy niedzielę, kraj pobożny stacje zamknięte. Działają tylko te samoobsługowe. Dobra nasza, w sumie mamy 4 karty (gotówki nie przyjmują), damy radę. Na czwartej z kolei stacji zdajemy sobie sprawę, że rady jednak nie damy. Po pierwsze , karty tylko z czipem. Po drugie, automat najpierw sprawdza, czy na karcie jest wystarczająca ilość pieniędzy. A z Polską jakoś połączyć się nie może... Poza tym, jak można sprawdzić, czy na karcie kredytowej są pieniądze, skoro ona jest kredytowa, a nie płatnicza ![]() W końcu wybieram najsympatyczniej wyglądającą starszą panią i... bingo! Pani należy do mniejszości niemieckiej i rozumie język Goethego! Robimy interes - my pani gotówkę do łapki, pani nas tankuje swoją kartą. Wio na autobanę! Do Barcelony jedziemy trochę dłużej, bo korki wzdłuż wybrzeży Francji - koniec wakacji. W Barcelonie czuć w końcu wakacjami, jest 36 stopni, czyli to , co Jagienki lubią najbardziej ![]() Początek Hiszpanii jeszcze znośny temperaturowo (Pireneje) a później tylko gorzej. Ale buzia się uśmiecha, widoczki coraz piękniejsze. Nasza wymarzona chatka stoi w maciupeńkiej wiosce hen w górach: Montejaque. Na rynku czeka właścicielka domu (Niemka) i prowadzi nas w górę. Powoli rozumiemy, dlaczego tak intensywnie pytała się, czy jeździmy enduro :? Na nasze pytanie, czy pod dom da się dojechać, odpowiedz brzmiała: "My carpenter did it last year with his bike". Tyle, że musiała to być jakaś 125 ![]() Zdjęcia jak zwykle tego nie oddają, tuż za tymi drzwiami zielonymi zaczynał się nasz ogród. Za to jak już siedliśmy na tarasie, i zobaczyliśmy Montejaque z góry... miłość od pierwszego ujrzenia ![]() Następny dzień usiłujemy trochę odpocząć od GSa (w końcu mamy w tyłkach 3 kkm), idziemy na zwiady na dół, do wsi. Już w pierwszym sklepiku pokazują nas palcami i gadają coś w stylu "dos polacos con moto" i podtykają najlepsze pomarańcze ![]() A wieczorem winko i piękne widoki. Ranki za to trochę dziwne, jesteśmy już za południkiem zero i słońce wstaje po 8 rano! Następny dzień poświęcamy na Sewillę. Wyjeżdżamy rano i po przejechaniu kilku km jakoś chłodno się robi. Hmm dziwnie... Może to ze zmęczenia... W Sewilli już ok. , termometry pokazują 40-41 stopni. W sam raz na zwiedzanie! Sewilla to przede wszystkim katedra z przebudowanego meczetu: oraz rezydencja/twierdza, czyli Alkazar (z czasów, gdy tą częścią Hiszpanii rządzili Maurowie, czyli Arabowie): Na szczęście po wygnaniu Maurów królowa Izabela Katolicka polubiła ten styl i się zachował. I to wszystko wyrzeźbione w wapieniu.... spodobała nam się też prywatna rezydencja Casa de Pilatos, ten sam styl mudejar A to dawna dzielnica żydowska (Barrio de Santa Cruz) wracamy z Sewilli trochę naokoło, żeby więcej białych miast zobaczyć: Pisać dalej? Bo ja tak dłuuugo mogę ![]() Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 16:41 Powód: dodaję termin wyjazdu |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
świeżym warto być:)
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
|
![]()
Pisać, pisać.
__________________
pozdrawiam Pan Bajrasz ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,132
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
![]() Online: 4 miesiące 3 tygodni 6 dni 7 godz 35 min 30 s
|
![]()
Pisz Pisz,ładnie tam jest
|
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,134
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
![]() Online: 7 miesiące 1 tydzień 2 dni 23 godz 51 min 59 s
|
![]()
Pisać
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Kraków
Posty: 527
Motocykl: TA 650
Przebieg: mój?TA?
![]() Online: 1 miesiąc 4 tygodni 3 godz 24 min 56 s
|
![]()
pisać i fotki pokazywać
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() |
![]()
pisać ! ładnie tam ładnie
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 38 min 28 s
|
![]()
To jedziemy dalej
![]() Sewilla przy 40 stopniach trochę nas wykończyła. Następny dzień: szatański plan: nie robić nic do południa. Leżeć w cieniu , moczyć się w basenie (a co, nawet basen mieliśmy!) a wszystko przy dochodzących z oddali odgłosach hiszpańskiej sjesty... I nikogo oprócz kóz w promieniu 0,5 km...To jest życie... Jednak po południu jak magnes przyciągnął nas GS i ruszyliśmy w tzw. drogi gminne dookoła Rondy. Czyli wszystkie zaznaczone jako widokowe. I tu górą wrzesień: momentami czuliśmy się, jakbyśmy byli sami na bożym świecie ![]() Piękna droga 369 z Rondy do San Roque: Zjeżdżamy w Park Narodowy Sierra de Granzalema. Las! Cień! Zielono! W końcu nieco chłodniej, i ciągle ani żywej duszy. Za to trwa zbiór korka, i wszędzie przy drodze leżą hałdy kory korkowców. Kawałek oczywiście wzięty na pamiątkę ![]() Po wieczór zajeżdżamy do Rondy, gdzie właśnie trwa jakiś festiwal, i ilość turystów nieco przekracza nasze możliwości. Ale miasto trzeba zaliczyć, bo to najważniejsza i najstarsza arena do corridy w Hiszpanii oraz słynny most Puento Nuevo. Dziś tylko zwiedzanie corridy, postanawiamy podjechać później jeszcze raz, żeby się nie przeciskać przez roztańczony tłum na ulicy Wracamy wieczorem naokoło przez Benaojan, wysokie góry zasłaniają słońce i nawet... jakby... trochę... chłodnawo? Czyżby temperatura spadła do znośnych 35 stopni? Ja tradycyjnie w koszulce na ramiączkach i klapeczkach (jak się kiedyś wypier... to będzie ![]() Czas pozwiedzać lokalne bary ![]() ![]() ![]() Z knajpami mamy jeszcze jeden mały problem. Nasze słowiańsko-germańskie dusze domagają się jasnego określenia, kiedy co jest otwarte. A tu wychodzi na to, że jest otwarte, jak się właścicielowi chce. Albo nie chce ![]() ![]() ![]() ![]() Następnego dnia rano stwierdzamy, że nigdy nie byliśmy w GB, to chociaż na Gibraltar pojedziemy ![]() Żeby nie jechać tą samą drogą co dzień wcześniej, jedziemy trochę górkami do Marbelli i dalej wybrzeżem. Marbella i dalej wzdłuż wybrzeża to chyba najbardziej snobistyczna część Costa del Sol, więc zdjęcia rezydencji i hoteli sobie darowaliśmy ![]() Słynna skała Gibraltaru widoczna z daleka: Jedziemy na koniuszek Europy, żeby popatrzeć z bliska na Afrykę. Przez cieśninę wieje tak, że urywa głowę i mimo prawie 40 stopni ubieramy polary. Zadziwia trochę meczet. Do tego wszędobylskie napisy arabskimi robaczkami i się człowiek zastanawia, czy jeszcze jest w Europie. GS na tle mewy, tankowca i Afryki: Trzeba wjechać na tę jedną, jedyną górkę, jaką tu mają... Płaci się jakieś straszne pieniądze, ale w tym zwiedzanie jaskiń, twierdzy itp. itd. drogi fajne, takie, jak GSy lubią najbardziej ![]() No i długo będę jeszcze słyszeć uprzejmą odpowiedz każdego Giblartarczyka, we wspaniałym, angielskim akcentem: "certainly, madam". A sama muszę sobie cały czas powtarzać: R, L, R, bo inaczej mi jakiś Giblaltal wychodzi ![]() Wracamy jak zwykle nieco naokoło, przez Tarifę, chyba najbardziej wysunięty na południe kawałek Hiszpanii. Zajeżdżamy na plaże, moczymy ciała w Atlantyku (żeby nie było, że nie), dokonujemy ekwilibrystyki, żeby piasek z plaży wytrząsnąć z kasków, rzut oka na port i promy do Afryki (to innym razem) i wracamy. I jeszcze pamiątkowe zdjęcia z Afryką: Wracamy oczywiście przez bar z tapas ![]() ![]() Dziś mamy gościa w domku. Mam nadzieję, że okaże się kulturalny i będzie cicho nocą, bo wyprosić się nie da. P. twierdzi, że wyłapie nam wszystkie pająki. W każdym razie rano nie ma ani gościa, ani pająków.. Ostatnio edytowane przez jagna : 21.12.2010 o 23:41 |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Zielona Góra
Posty: 216
Motocykl: 950 SE
![]() Online: 3 tygodni 4 dni 9 godz 36 min 30 s
|
![]()
Przy tej pogodzie za oknem Wasza Andaluzja smakuje wyśmienicie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Na kolejne mroźne wieczory - tym razem Bałkany i Grecja [Lipiec 2008] | jagna | Trochę dalej | 33 | 25.01.2011 23:33 |