19.06.2017, 12:39 | #1 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 781
Motocykl: Husqvarna FE 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 28 min 26 s
|
Albania SUD 2017
Relację zacząłem pisać "on line" na forum TA będąc w drodze... tak więc wybaczcie mi zawirowania czasowo - przestrzenne ...
3.... 2.... 1... ruszamy Siedzę w busie. Jedziemy do Albanii. Dla mnie dziś się zaczął o 5.30 bo trzeba było się spakować. Tym razem wszystko zostało na ostatnią chwilę. Czasem tak się układa że inaczej nie można. Plan jazdy jest gotowy a czy uda się go zrealizować wyjdzie w trakcie. Mamy marzenia a teraz czas je zrealizować. Moto spakowane i zważone na skupie złomu po drodze. Wyszło 160 kg z 1/4 baku. Motki udało się wsadzić 3 szt. Moja drz-ta będzie jeździć w towarzystwie Dasia wr450f i kacie 690r Sidorowskiego. W końcu dotarliśmy do Macedonii. Monotonie drogi czuję w kręgosłupie. Siedzimy na stacji i wciąga my śniadanie. Za chwilę ruszamy do Ohrydu. Nad ranem w Serbii w górach było dość mglisto. Dobrze ze nie trafiliśmy tej mgły nocą bo trzeba było by się zatrzymać. Granice przejechaliśmy sprawnie. Na Wegiersko Serbskiej pan celnik sprawdził bardzo pobieżnie numery VIN motków - na szczęście obyło się bez ich wypakowywania z busa. Reszta granic bez problemu. Po niecałych 24h jazdy zalogowaliśmy się w hotelu w Ohrydzie. Widać że jest tuż przed otwarciem sezonu. W samym miasteczku sezon chyba tez się rozkręca. Wczoraj był dzień odpoczynku czyli spacer deptak em wzdłuż jeziora, obiad w restauracji, zakupy oraz nocne polaków rozmowy. Dziś w końcu odpalamy motongi i zaczyna się jazda. Wracając do Ohrydu to ładne miasteczko a deptak nad jeziorem trochę mi przypominał Sopot. Ludzie poruszający się leniwe bez większego celu pomiędzy straganach z chińskimi pamiątkami, kręcenie się to tu to tam. Jest to miłe dla mnie ale jednorazowo - dłużej niż 1 popołudnie ciężko by mi było to znieść. Dobrze ze nasz hotel leży na uboczu - tu jest chillout (przynajmniej przed głównym sezonem ). Udało się wjechać do Albanii. Kilka fotek. Trasa wzdłuż jęz. Ohrydzkiego naprawdę fajna. W Pogradecu wymieniliśmy kasę i zatankowalismy. Udało się wjechać w pierwszy off. Łatwo nie było. Głębokie koleiny, kamienie i tłusta glina oblepiajaca nas i motocykle. 20 km pokonaliśmy w 2h. Trasa naszego pierwszego off-a Czasem błotne koleiny sięgały do wysokości siodła i były wypełnione płynnym błotem tak mniej więcej do łydek a czasem głębiej hmy: No i mały filmik co by nie przynudzać https://www.youtube.com/watch?v=2ayOplr6G0w W końcu błoto się skończyło się błoto i zajechaliśmy do Voskopoje. Tam zjedliśmy całkiem smaczny obiadek i chwilę odpoczęliśmy. Sama miejscowość wyglądała na dość turystyczną lecz jeszcze uśpioną przed sezonem. Dojeżdżając do niej mijaliśmy kilka pensjonatów a w samym "centrum" było kilka miejsc w których można napić się kawy lub coś zjeść. Dodatkowo robię niewielką toaletę korzystając z leżącego na ulicy węża z wodą Ruszamy dalej - jest około 15:30.... Z Voskopolje kierujemy się na południe. Tym razem jedziemy bardzo przyjemną i widowiskową drogą szutrową. To znaczy ona jesz szutrowa w większości bo gdzie-nie-gdzie trafiają się jakieś koleiny tudzież większe luźne kamienie. Jest naprawdę miło. Czasem nawet pojawiają się na niej znaki drogowe. Niestety po pewnym czasie okazuje się że zgubiliśmy naszego tracka. W wiosce na końcu próbujemy jechać na przełaj ale nie prowadzi to do niczego dobrego i odpuszczamy. Spotkany pasterz twierdzi, że do drogi którą widzimy z góry doliny dojazdu nie ma - trzeba jechać całkiem na około. Zawracamy i tym samym nadrabiamy około 30 km. CDN...
__________________
Pije bro i palę sziszę... Ostatnio edytowane przez Qter : 19.06.2017 o 14:04 |
19.06.2017, 13:32 | #2 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 781
Motocykl: Husqvarna FE 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 28 min 26 s
|
Znów jedziemy piękną szutrówką podziwiając widoki. Po pewnym czasie zaczynamy wjeżdżać coraz wyżej i wyżej i dookoła pojawiają się zarośla i drzewa. Jest to taki las w którym droga zdaje się coraz mniej dostrzegalna. Po drodze wymijamy samochód 4x4. W pewnym momencie na drodze pojawiają się koleiny lecz nie wygniecione przez auta lecz wyrzeźbione przez wodę. Podjazd pod górę taką koleiną to wyzwanie. Dojeżdżamy doi szczytu naszego wzniesienia - około 1500m. Teraz zaczyna się jazda w dół. Oczywiście też nie należy do najłatwiejszych. Okazuje się że jedziemy szlakiem pieszym - przynajmniej na to wskazują znaki. W końcu docieramy do kolejnej przeszkody jaką jest strumień. Okazuje się, że nasz szlak prowadzi około 100m dnem strumienia. Jazda po wodzie jakoś mi nigdy nie przeszkadzała specjalnie. Tu woda nie jest jakoś głęboka - może do kostek. Problemem są duże i śliskie kamienie. Przednie koło jest łatwo zablokować na takim kamieniu jak nie ma się odpowiedniej prędkości. My prędkości nie mamy bo oczywiście zatrzymaliśmy się. Tak więc, powoli, powolutku przejeżdżamy dnem tej rzeczki po leżących telewizorkach... W końcu jest kawałek asfaltu. Dziurawy bo dziurawy ale jest. Jesteśmy w Vithkuq. Plany mamy cały czas ambitne. Nocleg niedaleko Permet - przy gorących źródłach. Plan jest taki, że lecimy jeszcze około 20 km offem na południe a potem "asfaltami" SH75 do miejsca noclegu. Jest trochę po 18-nastej. Z mapy wynika, że asfaltu zostanie nam jakieś 115km. Oczywiście potem wychodzi na to, że była to nie najlepsza decyzja. Jesteśmy już nieźle zmęczeni, dodatkowo co pewien czas pojawia się mżawka.... Jedziemy dalej, mijamy robotników remontujących drogę. Kawałek za nimi jedziemy rozmiękniętą drogą. Widać, że dawno żaden pojazd tey nie jechał. Droga ma kolor czerwony i to czerwone błoto jeszcze bardziej brudzi nas i nasze motocykle. Dalej przytaczam wpis poczyniony poprzednio. Szlak poprowadził kawałkiem remontowanej drogi białej a następnie trawersami. W miedzy czasie zaczęło lekko padać a temperatura spadła o kila stopni. Na jednym z trawersów widzę przed sobą stado krów. Nie wiem czemu ale chcę je powolutku ominąć po zewnętrznej krawędzi. Przede mną wyrasta rozpadlina w którą nurkuje przednim kołem i ze względu na małą prędkość tracę równowagę. Po mojej lewej nie mam podparcia... lecę. ... w przepaść. .. Przeżyłem o niewiele poza kilkoma zadrapaniami i siniakami mi się nie stało. Ktoś czuwa nade mną i wiem kto to. To nie był jeść ze mój czas na zakończenie tej przygody. Motocykl przelatuje nade mną. Ja ląduje w rozpadlinie pomiędzy ścianą a motocyklem. Skały kaleczą mu nie groźnie dłonie. Całe szczęście że jechałem w pełnym rynsztunku - zbroja, ochraniacze na kolana i buty. Dopiero następnego dnia odkrywam zgubioną klamrę od buta i kilka siniaków tam i ówdzie. Dasio jadący za mną i widzący całą akcję nie może uwierzyć w to co się stało oraz jak to się stało ze mi się nic nie stało. Chłopak od krów też chyba nie wierzy w to co widzi. Zaczyna padać mocniej. Schodzimy trochę po moto. Prostujemy . Nie jest łatwo go postawić na pochyłym zboczu. We trzech idzie nam to topornie ale jakimś cudem podciągamy go po godzinie walki o metr wyżej. W końcu dochodzimy do wniosku że sami w deszczu nie dany rady. Radek jedzie po pomoc do wsi ok. 500 m. dalej. W międzyczasie do nas podchodzi młody chłopak i chce nam pomóc. W żadnym znanym nam języku nie rozmawia ale krzyczy w kierunku wioski i mamy nadzieję że będzie dobrze. W między czasie zdejmuje z motocykla jeszcze bak - zawsze to kilka kilo mniej. Po kolejnej godzinie docierają dwa konie i kilku facetów. Przywiązujemy moto i próbujemy podnosić motocykl do góry w czasie gdy konie je ciągną. Jest bardzo ciężko. Konie stają dęba. Po kolejnych kilkunastu minutach udaje się wyciągnąć moto na trawers. Ja nie wiem jakim cudem stawiam moto do pionu a z rogala wyciągam małą flaszkę polskiej wódki kupionej tuż przed wyjazdem. Z pokrowca na namiot wyciągam smycze które wrzuciłem na zaś tak po prostu w ramach pamiątek . Smycze i wódka znikają błyskawicznie . Pytam się ile powinienem im zapłacić za wyratowanie z takich opresji ale przyjmują to jako coś niewłaściwego . Ściemnia się. Radek załatwił nam nocleg we wsi . Dokładnie w domu rodziny która nam pomagała. To cud. Moto odpala od strzała. Poza odklejonym deklem ochrony silnika żadnych poważnych strat. Aha - urwałem jakieś mocowania rogala. Kilka dni później zauważam również, że skrzywiłem trochę kierownicę. Jedziemy już właściwie po ciemku do wioski . Te 500 metrów trwa długo. Droga jest rozmięknięta a dodatkowo co pewien czas leżą na niej poprzecznie rury - chyba szambo? Parkujemy przed domostwem na błotnistej drodze wydeptanej przez cały wiejski inwentarz. Jest w okolicach 21 a my na szczęście nie jesteśmy w dupie... Brudni i zmęczeni lecz szczęśliwi wchodzimy na ganek. Zrzucamy motociuchy. W środku, w pierwszym pomieszczeniu przy stole siedzi ojciec rodziny, po bokach jego dwaj synowie a za nimi stoi jego żona i córka. Na stole w plastikowej butli bimber. W pomieszczeniu jest jeszcze stary regał oraz lodówka. Nam dostaje się pokój córki Fatimy. Są tam dwa stare tapczany jakaś ława na której stoi figurka Matki Boskiej i dywan. My rozkładamy się szybko i wyciągamy z bagaży polskie zapasy. Na stole ląduje polska wódka, mielonka i gulasz. Pani domu wyciąga domowy ser. Próbujemy konwersować. Alkohol szybko uderza do głowy i rozwiązuje języki nam i gospodarzom. Rozmawiamy ile kto ma lat, ile dzieci i czy tam gdzie jesteśmy zimą jest śnieg itp. Ja w międzyczasie wyciągam też lizofilizowany bigos i go przyrządzam. Albańczycy go próbują ale widać że im nie smakuje za bardzo choć udają ze jest ok. https://www.youtube.com/watch?v=k71Aw4zJCCs Rozmawiamy też chwilę o religii - rodzina która nas ugościła to muzułmanie, a figurkę Matki Boskiej Fatima dostała od kogoś w prezencie. Gospodarstwo jest biedne. W domu nie ma bieżącej wody - leci szlauchem non stop gdzieś na podwórku. Toalety typu sławojka tez nie widać... Gdy poprosiłem o gorącą wodę do zalania bigosu żona gospodarza przyniosła mały palnik na butlę turystyczną mniej więcej taką jak my używamy na naszym wyjeździe. Widząc to wyciągnąłem własny sprzęt do gotowania. Dość szybko padamy z nóg... Noc jest krótka. CDN... PZDR Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... Ostatnio edytowane przez Qter : 19.06.2017 o 14:05 |
19.06.2017, 13:57 | #3 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,841
Motocykl: TA,RD04
Online: 2 miesiące 2 tygodni 2 godz 35 min 16 s
|
Super
ciał |
19.06.2017, 16:50 | #4 |
|
|
19.06.2017, 21:22 | #5 |
Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 968
Motocykl: RD03
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 6 godz 44 min 56 s
|
Te rury w poprzek drogi to rury doprowadzające wodę z gór ...ta co się leje ciągle na podwórku
PS. Czyta się |
19.06.2017, 21:57 | #6 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Łódź
Posty: 312
Motocykl: DRZ
Online: 4 tygodni 20 godz 52 min 39 s
|
jest przygoda !
A powiedz jak sprawuje się taki duży bak w drzecie ? Jak już jest mniej paliwa to musisz przechylić żeby się zlało na stronę kranika ? Czy jak to jest zorganizowane ? |
19.06.2017, 22:19 | #7 |
Kiedyś R.T70
Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 52 min 52 s
|
Czyta się, czyta!
|
20.06.2017, 10:40 | #8 | |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 781
Motocykl: Husqvarna FE 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 28 min 26 s
|
Cytat:
PZDR Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... |
|
20.06.2017, 10:51 | #9 |
Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Słomianki
Posty: 550
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 16 godz 16 min 28 s
|
Ile litrów ma takie Safari?
|
20.06.2017, 10:58 | #10 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 781
Motocykl: Husqvarna FE 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 28 min 26 s
|
te miało 22 ltr - ale są i większe do DRZ-ty z tego co wiem...
PZDR Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Albania 2017 | Sierdiukov | Trochę dalej | 18 | 17.01.2018 19:13 |
Bałkany 30.07.2017 - 12.08.2017 | giennios | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 23.06.2017 13:58 |
Iran trip 2017 - start 12.05.2017. | Emek | Przygotowania do wyjazdów | 137 | 14.06.2017 16:13 |
Enduro Pohulanka 29.04.2017 - 01.05.2017 | wojtekm72 | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 28.05.2017 22:49 |
Albania 06.2017 | xralf | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 30.01.2017 17:06 |