Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15.03.2014, 18:18   #181
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Dzięki, dzięki... Jakoś Lista ostatnio mija się ze mną, Paluchu. Dobrze, że słuchałeś za mnie.

To był chyba najgorszy dzień w mojej kurierskiej karierze. Nie był najzimniejszy, choć i tak był za zimny. Mocno zrył mi psychikę - zapaliła się ostrzegawcza lampka. Dzień jak dzień, sytuacja znana pewnie większości z nas... Jedziesz do upragnionego celu. Nie rozglądasz się wokół, nie chcesz się rozdrabniać. Masz klapki na oczach, bo tak bardzo pragniesz mieć tę drogę za sobą. To światełko w tunelu prowadzi Cię, nie zauważasz dzięki niemu niebezpieczeństw, które często muskają Twoją kurtkę, wpadają w wir powietrza tworzący się za motocyklem. Ciało spina się, odcina od nieprzyjemnych bodźców. Mięśnie działają automatycznie, jedziesz na autopilocie. Jest Ci obojętne. Wszystko. Oprócz celu. Cel uświęca środki, jakoś tak, prawda?
Ale, ale, ale... Ale niektórych może nie uświęcić. Jedna sprawa to moje bezpieczeństwo. Druga - bezpieczeństwo potencjalnych ofiar.

Nie lubię motocykli zaopatrzonych w zegarki.

Wnioski do dyspozycji Waszych Umysłów.


Żeby znowu nie było tak łyso - jedno z moich zleceń Instrukcja obrazkowa dla Mało-Kumającej-Po-Angielsku :P

WP_20131015_001.jpg

WP_20131015_002.jpg

kszyykszykszyyy 5-1-7 5-1-7 kszyyykszyykszy
kszy kszyyyy 5-1-7 kszyyyyy
kszykszyyyy 5-1-7 Are you ready? kszyyy kszyyy
kszykszyyyyyy JES AJ EM! kszyyykszyyyyyykszyyyyyyyyyyyyy
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15.03.2014, 23:46   #182
baggins
 
baggins's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 404
Motocykl: KTM 640 advR
Przebieg: rosnący
baggins jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 3 godz 53 min 20 s
Domyślnie

__________________
baggins jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.03.2014, 01:59   #183
Johnny_KTM


Zarejestrowany: Dec 2012
Posty: 44
Motocykl: LC8 Adv
Johnny_KTM jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 dni 18 min 58 s
Domyślnie

przeczytałem jednym tchem. fajne. pozdrawiam. j.
Johnny_KTM jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.03.2014, 10:52   #184
ŁukaszBIA
blink
 
ŁukaszBIA's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Dobrzyniewo
Posty: 1,542
Motocykl: GS11
ŁukaszBIA jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 miesiące 3 tygodni 3 dni 9 godz 28 min 47 s
Domyślnie

Strasznie wciągające Zawsze zaczynam lekturę nieprzeczytanych postów od Twego wątku. Mam nadzieję że poopowiadasz trochę na IzIm.
__________________
Jedynka do dołu!
ŁukaszBIA jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.03.2014, 00:45   #185
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Miło mi.

Opowiadam tutaj, na Izim mogę się co najwyżej się z Wami napić :P

Z deszczowych klimatów fotka nie mojego autorstwa, ale fajnie odzwierciedlająca... hm... stany kuriersko-deszczowe?

K57.jpg

Mamy tu kuriera-weterana z parasolem, który też swoje przeszedł. To K57, czyli Kiloł-fajf-sewen. Dzierży w ręku swoją przyszłą energię... Coffee... Ponieważ obie ręce ma zajęte, nie pali w tej chwili. Ale szczękowy kask wskazuje na ten nałóg. Jeździ standardowym motocyklem - honda nc700s, rocznik 2012 sądząc po kolorze. Są też nowsze maszyny kurierskie, ten sam model, ale rocznik "teraźniejszy", wtedy-teraźniejszy, 2013. Szary osobnik z pomarańczowymi skrzelkami i fioletowym kufrem. Ten egzemplarz jest po przygodach wnioskując po obdartych kanciastych elementach kufra. To musiał być niewielki szlif. Nie pamiętam imienia tego jegomościa. Był z kręgu zachodniego, spotykaliśmy się czasem naprzeciw kawowego baru PRET, gdzie stacjonowaliśmy czekając na kurs z biura wizowego CIBT - dostarczaliśmy paszporty, częstokroć bezpośrednio na lotnisko. CIBT mieściło się na piętrze -1. Trzeba było zaparkować motocykl przy pojedynczej, żółtej linii, przelecieć przez skrzyżowanie i popędzić chodnikiem mijając ARGOSa, elegancką restaurację, wpadając przez ruchome drzwi do hallu zahaczyć o kontuar, za którym siedzieli groźni panowie pilnujący, czy wpisujesz się na listę odwiedzających budynek. Szybki wpisik: godzina, nazwisko, firma, dokąd zmierzam... I rura do windy: zjeżdżamy do LG.
W podziemiach czekał na nas ciemnoskóry Lynden z szarymi kopertami, w które zapakowane były paszporty Stamtąd jeździły tylko deadline'y.
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.03.2014, 21:45   #186
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Historia pewnego mycia...

Czyli pierwszy lajtowy off wyspowy!!!

W Anglii, jak w wielu cywilizowanych miejscach świata, nie można sobie ot tak wpaść w krzaki i porozrzucać błota za pomocą motocykla. Można zrobić to tylko tam, gdzie można, czyli na ścieżkach specjalnie do tego przeznaczonych. Ścieżkach do terenowania. Są to tak zwane grinlajny. I te właśnie były zaznaczone na mapie Banditosa, dla której skonstruowany został profesjonalny mapnik...

DSC09815.JPG

Pogoda trochę nas straszyła, chmury wisiały na horyzoncie, ale po przytaszczeniu DRaculi do Londynu nie można jej było nie użyć do celów odpowiednich. Nic to, że ogumienie odbiegało dalece od off-roadowego. Jedziemy w teren i już.

To nie był jakiś spektakularny dzień - bardziej oswajanie się DeeRki z XeRką. Początkowo dojazd asfaltem, później rozkminianie mapy... Jest ścieżka! To tu! No to lecimy po szuterkach, kamykach... Znowu asfalt. Gdzie jesteśmy? Chyba tu... No to teraz tędy i na drugiej krzyżówce w lewo, a potem zaraz w prawo powinna być kolejna ścieżka. Jest! I tak... udało nam się tą samą dróżką przejechać chyba ze trzy razy, w tym jeden w przeciwnym kierunku Ale była wymiana sprzętów i zmiana nawigatorów Po prostu było wesoło! A na koniec Wielka Atrakcja... Brody!

Pierwszy z nich:





A tu zabawa w drugim, nieco dłuższym.







Czysta DRaculka.



Czysta IkseRka.





W butach mokro, słońce zachodzi, dzida do domu!


P.S.
Skoro to forum afrykańskie, a ja tu na nielegalu, tylko z wyglądu czarnym motorem się przemieszczam, dodam jeszcze, że bywały i krótkie lajtowe offiki w towarzystwie Zacnej Królowej!







W końcu trochę obrazów, fajfłansewen, w końcu!
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.03.2014, 02:02   #187
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Kiedy ostatnim razem sprawdzaliście stan swoich tarcz hamulcowych? A objętość klocków? A poziom płynu hamulcowego? Hm?

tarcza.jpg

Kiedy jesteś kurierem motocyklowym musisz pamiętać, że kilometry wytrzepujesz z rękawa bez końca… Chyba że zatrzymasz się na TIRze, albo niedajboże TIR się na Tobie nie zatrzyma. Jeśli zamiast dużego obiektu zidentyfikowanego w zbyt ostatniej chwili masz szczęście i trafisz - albo trafi Ciebie - taksówka, może coś się kiedyś jeszcze nakręci kilometrażowo. Ale to będą już kilometry wypadające z drżących z obawy spodni.

A propos obaw – zauważyłam zmiany w moim zmotocyklowanym mózgu. Jeżdżę dynamicznie, ale bardzo czujnie. Nawet teraz, po dłużej przerwie i w zupełnie innych warunkach. Skanuję przestrzeń daleko przede mną, każdy dojeżdżający do skrzyżowania pojazd jest wielce podejrzany i często korzystam raptownie z hamulca, zanim zaufam jego niechęci do wyjechania mi przed koło. Podobne odruchy mam poruszając się samochodem, co może dawać wrażenie nerwowości

W dużym mieście, takim jak Londyn, ruch jest dosyć przewidywalny. Kierowcy raczej nie łamią prawa [a może w Anglii – lewa? ], nie poruszają się szybko, z reguły przemieszczają się od świateł do świateł. Jako motocyklistka robię podobnie: raczej nie łamię prawa tam, gdzie ktoś może patrzeć, ani tam, gdzie logicznie jest to głupie, nie poruszam się szybko w miejscach zafotoradzonych, ani tam, gdzie realnie rzecz ujmując byłoby to niemądre [są wyjątki, mózg czasem ustępuje porywom manetki], z reguły przemieszczam się od świateł do świateł… znaczy do miejsca sygnalizacji świetlnej. Na tym mniej więcej polega moje zadanie jako kuriera – szybszego dostarczyciela. Sztuką nie jest zasuwanie po prostej [wtedy każdy doświadczony kurier przyjmuje prędkość optymalną - czas dostarczenia przesyłki a spalanie paliwa], ale lawirowanie między puszkami i – uwaga! – innymi jednośladami oraz pozycja zajęta przed kolumną samochodów, właśnie na czerwonym świetle.

Oj, szczególnie teraz, kiedy sezon motocyklowy się rozkręca, wydaje nam się, że jesteśmy jedynymi motocyklistami na świecie Ani odmachiwanie nam nie wychodzi: „O, motocyklista mnie minął! Aha, trzeba by było podnieść lewą w górę… Następnym razem…”, ani uważność na pozostałych zmotocyklizowanych. Tam trzeba było ciągle kontrolować lusterka – było wielu szybszych i sprytniejszych, a zajechać kumplowi drogę było łatwo. Albo wyplątując się ze środka dwusznurkowego, jednokierunkowego korka podłożyć się pędzącemu już prawą stroną skutermanowi… Udało mi się niechlubnie spowodować kiedyś nagłą panikę i awaryjne hamowanie z awaryjnym wymijaniem mojego przedniego koła. Sorry buddy… Zdarzało się i utknąć w podobnym korku za niewierzącym w swoją smukłość motocyklistą i wtedy należało właśnie wcisnąć się w lukę poprzeczną między maską a tylnym zderzakiem i zazygzakować konkretnie, co kończyło się czasem manewrem na kilka razy Trzeba było przeanalizować szybko przestrzeń, kąt, możliwości skrętne hondy, wymierzyć i sprawnie operując sprzęgłem prześliznąć się bezdotykowo. W korkach autostradowych było tym fajniej: auta stojące albo sunące leniwie o zmierzchu… Motocykliści między drugim a trzecim pasem od lewej. Dużo miejsca, czasem jakieś przewężenie między lusterkami, redukcja, zwolnij, przemknij, odkręć manetę. Patrz na światła stopu i kierunkowskazy. Patrz na wszystko, przecież potrafisz. Ale kiedy zaczynało się patrzeć na tylne światło pozycyjne innego jednośladowca, szczególnie kiedy mrygało często mocniejszym światłem stopu, należało przekalkulować odstępy między autami z lewej przede mną i wybrać najdogodniejszą lukę do przepłynięcia na dodatkowy pas motocyklowy Jeszcze tylko kontrola lusterkowa, czy nie leci nim właśnie inny chudy uczestnik ruchu i siup, bierzemy wolniejszy motocykl lewą stroną w odległości ciągu samochodów. Często zdarzały mi się takie powroty do domu, z dalsza, z zachodem słońca w tle, z setkami kilometrów w dupie. Z tym wyostrzonym do granic postrzeganiem i tym kreowaniem sobie planu „lotu”. I z wizją zapółgodzinnego dotarcia pod gorący prysznic i zjedzenia czegoś dobrego, ciepłego… gorącej herbaty… Albo ciepłego kaloryfera… mmm… Co za marzenia!

Ale o czym ja to chciałam… Chyba o tym, co się lubiło sypnąć w motocyklu z powodu ignorancji stanu technicznego użytkowanego pojazdu. Często „coś” zaczynało nawalać w drodze do ulubionej i daleko położonej miejscowości Wpizdu. Na przykład tej oddalonej od Londynu o 300 kilometrów. Po jakiś 150 dociera do moich uszu hałas nie tyle przenikliwy, co chrzęszczący… Taaak, to niewątpliwie napęd… A może łożysko? W sumie nie jestem aż tak doświadczona, żeby od razu zdiagnozować problem…

Zjeżdżam na tzw. servis, czyli przyautostradową przystań dla puszek i rumaków spragnionych świeżego oleju napędowego, benzyny, płynu do spryskiwaczy bądź chcących nakarmić, odsikać, odpocząć lub wybiegać swoich jeźdźców.

Tutaj przykład przystani przyautostradowej, przyjemnie, prawda?

WP_20131029_004.jpg

Zjeżdżamy z hondą i zwalniamyyy…. Podnoszę przyłbicę, nasłuchuję… Teraz do dopiero rzęzi… Toczę się… Rzęch, rzęch, ciiiiszaaa, rzęch, rzęch, rzęch, ciiiiszaaaa…. Cholerka. Zsiadam, sprawdzam łańcuch… No tak, nieźle naciągnięty – czasem wporzo, czasem zwisa smętnie. Nic to, jadę, jeszcze – bagatela – 150 do celu i 300 z powrotem. Obliczam czas, może jeszcze dziś zdążę do serwisu na wymianę. Ruszyłam, dotarłam do celu, zrzuciłam paczkę, wracam. Wciąż ze zgrzytem w uszach, wyczuleniem ciała na wszelkie możliwe do pojawienia się nowe odgłosy, z wyobraźnią na uwięzi. W końcu nie wytrzymuję, wręcz czuję wibracje na podnóżkach, przenoszą się do mózgu. Znowu staję na jakiejś przystani, przy dużym sklepie. Muszę podciągnąć ten łańcuch, bo go zgubię! Wyciągam klucze z kuferka, ściągam kask, kurtkę, rękawiczki. Gorąco, a tu nie ma gdzie się schować przed słońcem. Co chwila mijają mnie ludzie, spoglądają z zaciekawieniem kto to i co robi? Lepiej się nie zatrzymywać i nie oferować pomocy. Gościówa wygląda podejrzanie. Klęczy przy motocyklu i paprze sobie ręce smarem, brudne to to i jakieś takie odstraszające. Mi to na rękę, nie lubię jak mi się przeszkadza przy pracy Naciągam trochę łańcuch i dzwonię do biura, a właściwie ono dzwoni do mnie [„5-1-7 Dlaczego stoisz? Coś się stało?”] i zgłaszam chęć jazdy wprost do workshopu.

- Yyy, ale już nie zdążysz, 5-1-7. Może jutro rano? Jest aż tak źle?
- No nieee, dojadę jakoś. – odpowiadam opowiadając, że mój chain jest little broken, ale not so bad.
- OK, 5-1-7, więc możesz odebrać jeszcze jedną paczkę… - skoro żyjesz i motocykl się porusza, to znaczy, że możesz przyjąć jeszcze ze trzy zlecenia, oczywiście w Twoją stronę
- Yes, Bill, I can…


Niestety po ruszeniu w trasę łańcuch szaleje i tam, gdzie mu ulżyłam, jest dobrze, natomiast we wcześniej nie narzekających ogniwach rodzi się napięcie nie do zniesienia dla moich uszu. Jest gorzej. Dużo gorzej. Ręka z manety, kolejnych kilkanaście mil do pierwszego zjazdu i ponowna procedura przesuwania tylnego koła. Nadmiar zapału mnie zgubił. Za to posmarowałam biedny dogorywający łańcuszek smarem i zrobiło się jakby łagodniej. Oczywiście dojechałam, zrobiłam jeszcze paręset kilometrów i oboje przeżyliśmy tę chorobę lokomocyjną…

16072013622.jpg

Innym razem na trasie „do” zaobserwowałam raptowne, jak to zwykle bywa, skończenie się przednich klocków. Ale od czego ma się tylni hamownik? No na zaaapaaaaas! No to używałam zapasu, zmieniając tego dnia styl jazdy na bardziej łagodny i asekurancki. I przypominając sobie jak się używa zadniego spowalniacza. W mieście można się oduczyć… Też przeżyłam, a przejeździłam na tym braku chyba ze dwa dni, bo akurat ciągle nie po drodze było mi do chłopaków od napraw.

Jeszcze jednym fajnym przypadkiem była mała awaria, która przyprawiała mnie o porządne dreszcze… Mianowicie przy redukcji, najczęściej na niskich biegach [wtedy słyszy się więcej], coś potwornie strzelało, dźwięk dochodził jakby z silnika – na bank ze skrzyni biegów. Podjeżdżam do serwisowni, wiem już, że sprzęgło to „clutch”, biegi to „gear”, zepsute to „broken” i tłumaczę za pomocą tych kilku specjalnych słów, że jak „change” te „gear” z „two” na „one” to wtedy jest „noise” i na pewno coś jest „broken” w „engine”.
A gościu z uśmiechem przygląda się motocyklowi i mówi [pokazując], że tu, czyli ślizg łańcucha od dołu jest zużyty i to na pewno tak hałasuje. A ja się upieram i mówię: „no!” na pewno nie… To musi być coś w silniku, z biegami. A on dalej się uśmiecha. Ja doznaję już wkurzenia, bo widzę, że się ze mnie w duchu nabija i myśli: głupia dziołcha, znowu wymyśla. Więc każę mu się przejechać i posłuchać. Oczywiście najpierw niby niczego nie słyszy, nie zmienia biegów jak mu sugerowałam, w końcu jednak dostrzega problem. Bierze moto na podnośnik, wymontowuje stary ślizg, idzie do umieralni rozbitych hond i demontuje z jednego trupa lepszy kawałek plastiku. Przykręca. Robi kolejną rundkę i… cholera, miał rację! E… i tak go nie lubię. Burak [miałam podstawy do nielubienia ekipy garażowej, o tym w jednym z przyszłych odcinków, o ile jeszcze macie ochotę na wspomnienia pewnej kurierki].

Tyle na dziś.

20092013714.jpg

Kszyyykszyyykszy 5-1-7 5-1-7 kszyykszyyy why are you standing? Kszyykszy
Kszykszy I have a problem… kszykszyyykszy
Kszyykszy oh… [worried] What’s wrong? kszykszyyyyy
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.03.2014, 02:12   #188
banditos
....OLEJ....
 
banditos's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Pniewy-Londyn
Posty: 1,337
Motocykl: RD07a
Przebieg: 6006 km
banditos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 24 min 54 s
Domyślnie

Mamy, mamy...dawaj dalej
banditos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.03.2014, 02:22   #189
RAVkopytko
 
RAVkopytko's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,149
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
RAVkopytko jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 5 dni 20 godz 12 min 59 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał wilczyca Zobacz post
o tym w jednym z przyszłych odcinków, o ile jeszcze macie ochotę na wspomnienia pewnej kurierki

Tak,mamy
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743
Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......
RAVkopytko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.03.2014, 02:32   #190
tmarc


Zarejestrowany: Aug 2012
Miasto: Katowice
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
tmarc jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 36 min 16 s
Domyślnie

się coś o łańcuchu dowiedziałem
tmarc jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.