21.07.2011, 21:56 | #11 |
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Poznań
Posty: 5,596
Motocykl: 690 Enduro
Online: 4 miesiące 2 tygodni 14 godz 41 min 50 s
|
He, he, z czasem dopiszę dalsze perypetie Rycha. Z kozami lub bez.
A teraz krótko jak dotarłem do Maroka. Jako wygodniejsza część ekipy postawiłem na samolot. Odlot z Wrocławia do którego dotarłem dzięki uprzejmości towarzyszki Lepianki. Nad dworcu czekał już Dave. Był dość podekscytowany, mamrotał coś pod nosem, że to nieprawdopodobne, że namówiłem go na taki wyjazd. Bo brak czasu, bo taka kasa, bo moto niesprawdzone, bo coś tam coś tam. I wciąż mnie pośpieszał. Szybko przebiliśmy się na drugą stronę bramek i nagle zawisła nad nami wizja długiego oczekiwania na samolot. Długie chwile umilałem sobie sącząc barową herbatkę z cytryną po 5 złotych szklanka. starając się nie poparzyć bacznie obserwowałem kto z okolicznych ludzi mógłby być motocyklistą, który ma lecieć tym samym samolotem. Bezskutecznie. Zgodnie z powiedzeniem: szukaj a będziesz znaleziony, podszedł niejaki Bartek z pytaniem - to wy jedziecie do Maroka z Samborem? Oż w mordę, pomyślałem. Jak on nas rozpoznał? Twarz przed sezonem jeszcze nie ogorzała, wszystkie mozolnie zbierane blizny ukryte pod kurtką... zaraz zaraz, tak, musiała mnie zdradzić kurtka. Jako jedyny wybrałem się na lotnisko w motocyklowej kurtce. Niemniej nowo poznanego Bartka uznałem za bystrego W samolocie nie działo się nic nadzwyczajnego. Kto latał ten wie, pozostałym i tak nie wytłumaczę. Miłe natomiast było opuszczenie samolotu. Wyjście z hali lotniska nie spowodowało żadnej zmiany temperatury. Na dworze po północy w Maladze było ponad 20 stopni. Przy wylocie było o połowę zimniej w dzień. Z lotniska do hoteliku bez problemu dotarliśmy taksówką. Przywitani z balkonu prze resztę ekipy postanowiliśmy zorganizować pifko. nie jest to łatwa sprawa w Hiszpanii o tej porze. Upór Bartka lub tak wielkie zamiłowanie do tego napoju (które innym razem przeciąneło mnie przez Casablanke - nocny powrót był super) spowodował brnięcie prze peryferia miasta. Jedyny czynny punkt to stacja benzynowa. Niestety nie sprzedano nam alkoholu. Bartek postanowił wejść do nieczynnej już knajpy. Nie wyważył drzwi ponieważ były uchylone. Ja i Dave zrezygnowani czekaliśmy na zewnątrz. Po chwili słyszymy jakiś łomot. Jednocześnie postanawiamy dać wsparcie kumplowi. Wchodzimy do środka a tam Bartek pakuje do plecaka piwa. Nie wiem jak to załatwił. Śladów krwi nie znaleźliśmy a i barman z uśmiechem i nam sprzedał piwo. Oczywiście na wynos. Wracając nie mogłem dać wiary jaki szmat drogi przeszliśmy od hotelu. A na miejscu uściski, stukanie flaszek, długie rozmowy do rana. Nazajutrz miała rozpocząć się przygoda.
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..." |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Maroko Enduro 2011 1-15.04.2011 | stoner | Trochę dalej | 53 | 07.12.2018 23:26 |
Maroko 10.2011 | kowal73 | Trochę dalej | 22 | 10.01.2012 21:45 |
Maroko kameralnie [Wrzesień 2011] | kajman | Trochę dalej | 3 | 21.09.2011 23:14 |