Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 11.05.2013, 19:31   #1
Miedziany
 
Miedziany's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Świątkowa Wlk.
Posty: 205
Motocykl: RD07a
Przebieg: 95 tys.
Miedziany jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 4 dni 10 godz 38 min 57 s
Domyślnie Sarajevo bez dokumentów - majówka 2013

Nie będę wielce oryginalny, bo temat Bałkanów przewijał się na forum wielokrotnie (już nawet relacje z Maroka niektórzy zaliczają do objazdówek wokół komina), ale chciałbym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami po wyjeździe do Bośni i Hercegowiny.

Może komuś przyda się miejscówka do spania albo skorzysta z trasy, jaką jechałem.


PUNKT PIERWSZY: INSPIRACJE.
Konflikt bałkański z lat 90' pamiętam z relacji w Wiadomościach, wtedy nie robiły na mnie dużego wrażenia. Choć to i tak lepiej od mojej narzeczonej, która pamięta go z perspektywy smoczka i pampersa. Ale z biegiem czasu coraz bardziej ciągnęło mnie w te strony.

No i to mnie inspirowało:



Korzystając z kilku dni wolnego postanowiliśmy wybrać się w bardzo lajtową podróż do Sarajewa.
Eksepedycja odbyła się w składzie: ja na Afryce (pierwszy dalszy wyjazd, spisała się świetnie).



i moja narzeczona na Suzi GS 500 F (nie będę uprzedzał faktów jak się spisała).



TRASA.
Wyruszyliśmy spod Rzeszowa w piątek 26 kwietnia, szybki dojazd na przejście w Barwinku, potem w dół aż do Koszyc, gdzie odbiliśmy na Łuczeniec. Trasa na zachód była bardzo malownicza, duże wrażenie robi chociażby Zádielska dolina - niestety nie mamy żadnych zdjęć z tego odcinka. Oczywiście za każdym zakrętem czaiła się słowacka policja urządzająca łowy na polskich kierowców - też mają swoją wersję akcji "Długi Weekend".
Spaliśmy na jeszcze nieczynnym przed sezonem campingu nad zalewem Ružiná.





W następnym dniu bez większych problemów (nie licząc małego, niegroźnego szlifa Dorotki na serpentynach) dojechaliśmy nad Balaton. Konkretnie do miejscowości Paloznak, gdzie 2 lata temu znaleźliśmy bardzo przyjemny, kameralny camping. Jest otoczony winnicami, ma basen i przystępne ceny (10E za noc/2 os.). Gdyby ktoś kiedyś był koniecznie pozdrówcie od nas pana Mandla.







Spędziliśmy tam 2 dni, czas wypełniając wygrzewaniem się w słońcu przeplatanym z raczeniem się miejscowymi specjałami, m. in. honig sznapsami z gospodarzem przybytku.
No i to właśnie tu zauważyłem, że zapomniałem odebrać "twardego" dowodu motocykla z Wydziału Komunikacji (który notabene czekał tam na mnie od miesiąca), ale kto by tam kontrolował nam papiery..



Następnie wyruszyliśmy dalej na południe. Na obiad szef kuchni serwował wuszty z ogniska (jak widać dobrze dogaszonego) gdzieś na południu Węgier:



Potem szybki przejazd przez kawałek Chorwacji:



Wbrew oczekiwaniom to właśnie na Chorwacji zobaczyliśmy najwięcej zburzonych lub opuszczonych domów. Dziwnie się jechało wśród tych wszystkich ruin potraktowanych seriami z karabinów i moździerzami. Mijamy dom podziurawiony jak sito, potem gospodarstwo żyjące własnym rytmem i znowu 50 metrów dalej kolejne zgliszcza zamieszkane tylko przez bociany na pozostałościach komina..

Na granicy Chorwacko-Bośniackiej trochę szybciej zabiło nam serce, gdy celnik poprosił o dowody rejestracyjne motocykli. Udało się wytłumaczyć, że mój jest temporary, a data ważności 6 kwietnia jest mało znaczącym ciągiem cyfr.
Po południu dotarliśmy do Banja Luki. Miejsce zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie, nie różniło się klimatem od zachodnioeuropejskich miast. Zatrzymaliśmy się pod zakazem na głównym placu i wypytaliśmy miejscowych o możliwości noclegowe oraz gastronomiczne, jakie może nam zaserwować Banja Luka. Na potwierdzenie europejskości miasta zjedliśmy najczęściej polecaną potrawę.. pizzę .

Pod wieczór wyjechaliśmy z miasta i dokładnie 8km w stronę Sarajewa natrafiamy na camping. Po zboczu sporej górki trzeba było zjechać nad rzekę, gdzie rozbiliśmy namiot.



Właścicielem był przemiły starszy pan. Na początku dogadywaliśmy się po angielsku, ale gdy tylko zauważył napis "POLSKA" na mojej kamizelce przeszedł na nienajgorszy polski. Od razu zostaliśmy kamratami, dowiedzieliśmy się, że był spawaczem, jeździł na wczasy pracownicze do Gdańska i Nowej Huty(!), stąd znajomość naszego języka. Był niesamowicie uczynny, dał nam piankę pod namiot, żebyśmy nie zmarzli w nocy, zorganizował kosz na śmieci i wieszaki na mokre ciuchy, a nawet pokrowiec na motocykle! No i miał psa o imieniu Śzwyrćko, co z biegu czyni go przekozakiem, co za imię.

A pokrowiec w technologii rejli wygląda tak:







Ruszamy dalej. Po drodze do Sarajewa przejeżdżamy niezliczone tunele:



W końcu dojeżdżamy na miejsce:



Sarajewo roztacza się przed nami w pełnej okazałości, wypełnia szczelnie całą dolinę pomiędzy wzgórzami, na których postanawiamy rozbić się na dziko. Skłonił nas do tego fakt istnienia tylko 1 campingu w całym Sarajewie, który dzięki temu nieźle zarabia na przyjezdnych.
Pod wieczór wyjeżdżamy więc na wzgórza w okolicę zniszczonego w czasie wojny toru bobslejowego (Olimpiada Zimowa '84), i kawałkiem polnej drogi (yeah, w końcu mega ciężki off!):



..znajdujemy klimatyczne miejsce na nocleg:



cd kiedyś n..
Miedziany jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
majówka na Wołyniu Sławekk Imprezy forum AT i zloty ogólne 83 15.04.2015 10:36
Majówka na Suwalszczyźnie rambo Umawianie i propozycje wyjazdów 48 12.05.2010 21:05
Norweska Majówka 7Greg Trochę dalej 43 30.11.2008 22:31


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:27.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.