Akurat wymiany co 30k to oczekiwania klientów a nie świadomy projekt. Producent zarobiłby więcej na wizytach w serwisie, niż weźmie więcej za droższy olej i ewentualnie zarobi na wymianie silnika.
Nie zgodzę się, że powszechnie projektuje cykl życia produktu pod kątem trwania gwarancji czy na potrzeby serwisu. Projektuje się wg normalnej zasady "good enough", czyli akceptowalna jakość za rozsądne pieniądze. Fordy F-150, Dacie Duster I inne Geely motoryzują świat, bo umieją w te klocki; jednocześnie, jak wiemy z historii, grubsza wpadka (zaczęło się chyba od Forda Edsela, ale przypadek Laguny II jest bliższy naszej pamieci) potrafi zepsuć reputację i sprzedaż na całe lata.
Trwałość samochodów dziś vs. to, co było 20 lat temu to jest przepaść, szczególnie jeśli wziąć nieporównywalnie wyższy stopień skomplikowania pojazdu. Kiedyś auto składało się z 3-5 tysięcy części, dziś to jest 10-15 tysięcy (nota bene tylko 10-15% jest projektowana i produkowana przez producenta samochodu). Auta jeżdżą szybciej, hamują mocniej, trują mniej i mają pierdylion systemów i urządzeń poprawiających bezpieczeństwo i komfort. Mimo tego wszystkiego, robią przebiegi przeciętnie dwukrotnie wyższe, niż te "legendarne" auta z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych.
Miałem W124 z przebiegiem >700k z legendarną trzysetą pod maską. To był taki sobie samochód. To znaczy w 1990 byłby całkiem niezły, ale dzisiaj wolałbym nawet focusa.
Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
|