26.06.2021, 00:44 | #11 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 11 godz 31 min 26 s
|
Odcinek 2 - Prisojnik
Słowenia, 2019
Minęło właśnie 2 lata od tego "wiekopomnego" dokonania, fejsbuk mi przypomniał, więc szybko poskładałem Będzie długo. Zakup kasków i uprzęży okazał się wielkim sukcesem, przydały się na ferratach w Szwajcarii Saksońskiej. Dlatego postanowiłem je wykorzystać i przed wyjazdem do Słowenii szukałem informacji o ferratach i znalazłem o ferracie na Prisojnik. Opisy były zdawkowe, albo ja się za mało w nie wgłębiłem. Ktoś przeszedł, o trudnościach chyba prawie nic. Wysokość 2547 mnpm, ale zaplanowałem wejście tylko do Wielkiego Okna. Dodatkowo podjeżdża się niemal pod samą górę, bo parking znajduje się na przełęczy Vrsic, czyli na 1611 mnpm . Nie trzeba robić wielokilometrowej wycieczki jak na przykład na Triglav. Czyli w sumie spełnione wszystkie kryteria na wspaniałą przygodę. Jakże się myliłem…. Tak jakoś wychodzi, że rok do roku wystawiam swoją rodzinę na jakieś „ekstremalne” próby, ale dzisiaj doszedłem do ściany, i nie wyobrażam sobie, żebym mógł narazić żonę i dzieci na jeszcze większe niebezpieczeństwo. W zasadzie od samego podnóża zaczyna się z wysokiego C. Pierwsze ekspozycje, liny, drabinki i asekuracje – wszystko piękne, niezbyt trudne, dzieci w 50% zadowolone, bo Gabryśka nie (jeszcze nie). GOPR3922.jpg Po niedługim odcinku kończy się ta pierwsza ferrata. Wchodzę ostatni, żona siedzi uśmiechnięta, biedna, jeszcze nie wie, że to nie wszystko. A właściwie, że to dopiero pierwsze kroki za nami. Kiedy mówię, że będą jeszcze ferraty, myśli że żartuję. Potem było już gorzej i gorzej. Jak nie ma ferrat to są kamieniste, sypkie i strome podejścia. Trasa coraz trudniejsza, sił coraz mniej. Przemy w górę, znowu po ferratach wciąż w górę. W tyle głowy rozsądek podpowiada, żeby się wycofać, ale nie wyobrażam sobie schodzenia po tych pionowych ścianach, nawet z asekuracją. Dalej śnieg zalegający w żlebach na naszej trasie. Pierwsza płachetka jeszcze ok. Trzeba zrobić tylko parę kroków po śniegu. Następna łacha śnieżna o wiele większa. Nie widać trasy, nie wiemy gdzie iść. Gabi dostrzega czerwoną kropkę na skale, oznaczenie szlaku, kompletnie w innym kierunku niż podążałem, ale po drugiej stronie pola śnieżnego. Stawiam pierwszy krok na stosunkową jeszcze cienką warstwę śniegu i noga zapada mi się po kolano. W dziurze widzę jaką techniką śnieg topnieje. Topi się od spodu, pod śniegiem płyną strumyczki. No nie, nie wejdę na to. Ale też nie widzę innej możliwości obejścia tego pola, więc przechodzę przez nie wyrąbując ślady. Po moich śladach przechodzi reszta. To przestraszyło mnie nie na żarty. GOPR3985.jpg Hania, która dzielnie, w ciszy pokonuje kolejne trudności, szepcze w końcu, że bardzo się boi. Od tej chwili nie opuszczam jej na krok, cały czas podtrzymuję, przepinam, podpieram stopy, podsadzam. Już nie mamy odwrotu. W górę jest bliżej niż na dół. Garbyśka cały czas płacze, przeklina mnie, zmarnowane wakacje, góry, świat, wszystko. Monika przekroczyła już dawno granice swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Ile sił drzemie w dzieciach tego nie wie nikt. Boże, co ja im zgotowałem. Takie projekty to powinienem realizować z Roberto Bomba, a nie z rodziną. Trasa prowadzi w górę, równolegle do tego pola śnieżnego. U jego szczytu widzimy wynurzające się ze śniegu liny ferraty. Aby do nich dojść, znowu trzeba by było przeciąć te pole śniegu. Nie decyduję się na to. Dochodzimy do styku śniegu z pionową ścianą. Tam jest wytopiony wąziutki korytarzyk, który wykorzystujemy aby dostać się do lin. Na ile mogę asekuruję przejście członków ekspedycji. Znowu ferrata, pionowo w górę. I następna, następna. Ferrata, ferrata, ferrata…….. Ręce opuchnięte, odparzone. Nagły zwrot akcji, o 180 stopni. Gabryśka jakby pogodziła się z niechybną śmiercią i teraz na wesoło, śmieje się, jest fajnie, podoba się, na postojach zajada się ciastkami. Jest piknikowo. Dobry nastrój jest zaraźliwy, wszystkim wracają humory. I dalej, ferrata, ferrata, ferrata. Wreszcie ukazuje się Wielkie Okno. POTĘŻNA dziura w ogromnej górze, którą przechodzi się z północnego stoku na południowy. Ostre podejście po kruchych skałach. Na końcu co? Ferrata. GOPR3995.jpg Wychodzimy drabinkami, w stronę słońca, gdzie ukazuje się oszałamiający widok. Udało się. Jak moje dziewczyny tego dokonały?! Teraz tylko zejść do samochodu. I zaczyna się. Koszmar podejścia przeradza się w koszmar zejścia. Po luźnych pokruszonych skałach, mozolnie staczamy się w dół. Ale już daruję sobie opis naszego cierpienia. 20190625_173129.jpg Przed wyjazdem czytałem „Wołanie w górach”, o lawinach, akcjach ratunkowych itd. itp. Niemal staliśmy się bohaterami jakiegoś rozdziału. Postanowiłem, że na powrocie zajadę na Jasną Górę, bo w tym, że szczęśliwie wszystko się skończyło był jakiś czynnik boski. Także ten, nie polecam wyjścia na Prisojnik z dziećmi. Ale to trzeba samemu zobaczyć |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
WiR w zderzeniu z moreną czołową - Stańczyki 2019 by Śluza | sluza | Polska | 16 | 18.10.2019 17:49 |
Słowenia | Adagiio | Przygotowania do wyjazdów | 15 | 19.08.2019 20:29 |
Słowenia | przemo77390 | Przygotowania do wyjazdów | 28 | 03.06.2019 11:32 |
Słowenia i Płw. Istria | myku | Umawianie i propozycje wyjazdów | 41 | 25.09.2017 19:45 |
Słowenia ,początek sierpnia | wojxxx1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 1 | 29.07.2015 23:02 |