22.08.2024, 03:37 | #11 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Łódź / Farmington CT
Posty: 590
Motocykl: RD07->990R, 950SE, 1090R
Online: 2 tygodni 4 dni 18 godz 27 min 3 s
|
Dzień 6: (340 km)
Nie zadusiłem się w tej chacie, mimo dymiącego kominka i moich mokrych butów! Na dziś miałem zaplanowaną trasę, której nie byłem do końca pewny. Na Google Maps widać, że jest droga wzdłuż linii przesyłowych, ale na odcinku 80km zdjęcia są nieaktualne i pokazują dzicz, a potem znowu pojawia się droga ale jest tak z 10km od linii. Założyłem, że jakoś to się łączy, ale jak? Na lokalnej stacji benzynowej zapytałem o drogę i usłyszałem bardzo przydatną informację, że zimą ktoś tamtędy jechał . Później, pijąc kawę w lokalnej sieciówce, zauważyłem ludzi z parku narodowego i zapytałem, czy jest sens tam jechać. Słyszę dobre nowiny – mam paliwa na 200 km i nie zabłądzę, trasa jest piękna i przejezdna nawet dla pickupa. I to właśnie chciałem usłyszeć, bo zawsze lepiej offem w poprzek półwyspu niż jechać drogami dookoła. Zrobiłem sobie małe zakupy na drugie śniadanie i w drogę. Szeroki, nieco błotnisty szuterek, którym jeżdżą ciężarówki do kopalni, przechodzi dalej w sieć małych dróżek. Ale kiedy już wspiąłem się na wzgórze, mogłem skorygować kurs na linię przesyłową widoczną w oddali – Garmin już dawno zgubił drogę. Kiedy wreszcie trafiłem na trasę wzdłuż linii, to powiem, że była to jedna z najpiękniejszych tras, jakimi jechałem w życiu. Niby szuterek, ale są i luźne, kamieniste podjazdy, żleby, woda przepływająca w poprzek po ulewach, dookoła wielka przestrzeń i te górskie jeziora – te 200 km to było prawdziwe arcydzieło ADV. Po drodze spotkałem ekipę na ATV, która urządzała sobie imprezę integracyjną z pracy. Akurat była pora lunchu, więc zaprosili mnie do stołu, a tam same smakołyki: mięso łosia, które szef sam upolował, ktoś miał klatki na homary, więc zrobił tyle mięsa na klasyczne „lobster roll”, że można było jeść ile dusza zapragnie (w Bostonie taka kanapeczka to $20), dalej łosoś wędzony, dorsz ze świeżego połowu smażony na głębokim tłuszczu, jakaś sałatka, piwko… Zeszła mi z nimi godzinka, zanim się rozstaliśmy. Wymieniliśmy się telefonami, obściskaliśmy i na pożegnanie zaprosili mnie jeszcze na drugą rundę do ich bazy – ludzie na tej wyspie są przesympatyczni! Dziś śpię w Kings Point na parkingu RV. 5 minut po przyjeździe słyszę z przyczepy obok: „Hello, neighbor”. Co za miejsce!
__________________
Pozdrawiam tedix86 |