|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
15.03.2012, 21:53 | #31 |
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
15.03.2012, 22:07 | #32 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Ło matko, gdzieś to wygrzebał?
|
16.03.2012, 14:18 | #33 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Czosnek tak celebruje pisanie relacji bo zapewne ogłosi nowy konkurs.
Będzie to konkurs na najdłużej pisaną relację
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
24.04.2012, 00:41 | #34 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Budzimy się z gotowym szczegółowym planem wyprawy. Plan powstał poprzedniego wieczora w wyniku zakreślenia palcem kółka dookoła mapy Kolumbii, która to, formatu A5 była jako bonus na okładce przewodnika. Tym samym pierwsza szpilka dumnie utkwiła na północ od Bogoty w nazwie Villa de Leyva.
Na miejsce docieramy autobusem z przesiadką w Tunja gdzie oczekując na lokalny autobusik próbujemy ulicznego specjału, który to okazał się być serem z marmoladą w środku. Oburzenie kulinarne złagodziły widoki i kierowca wariat. Pomimo starań kierowcy, który najwyraźniej grał z nami w "którędy wyjdzie serek" dojechaliśmy na miejsce z serem "w" zamiast "na". Część druga czyli: Helmut zażywa konnej przejażdżki. Villa de Leyva jest takim kolumbijskim Kazimierzem, co jednak w żaden sposób nie wpływa na obniżenie uroku tego miejsca. To właśnie tutaj kręcono Zorro i praktycznie każdą tutejsza telenowelę mającą zacięcie historyczne. Znajdujemy hostel na placyku sąsiadującym z głównym placem miasteczka, podziwiamy piękna łazienkę przynależną do naszego apartamentu, po czym biegniemy zwiedzać. Łazimy sobie po miasteczku bez konkretnego celu napawając się jego senną atmosferą. Momentami bardzo senną: To nie znaczy, że nic się tutaj nie dzieje, jak widać miejscowa ludność jest otwarta na nowych amigos. Jako, że robimy się głodni, nadal wierzymy w lokalną kuchnie i nadal nie rozumiemy co się do nas mówi zamawiamy mijanej knajpie specjalność szefa kuchni co było o tyle łatwe, że nic innego tutaj nie serwowano. Boska opaczność na szczęście uznała, że nie tylko kierowca autobusu czyha na nasze zdrowie i jakimś cudem dostaliśmy tylko jedno drugie danie. Na pierwsze była zupa, Sylwia zbladła a ja w sekundę wróciłem wspomnieniami do Kirgistanu, Kurdaka i jego reminiscencji w ciasnej przestrzeni kasku. Nie zawracajmy sobie jednak głowy zupą gdyż na scenę wkracza specjalność szefa: Po godzinie walki kilkoma rodzajami, mięsa, kaszanki, żył, ścięgien i kości desperacko uczymy się zakładki "w restauracji" w naszych podręcznych rozmówkach. Dochodzimy do wniosku, że trzeba danie owo spalić jak najszybciej zarówno żołądkowo jak i pamięciowo a najlepsza droga ku temu jest spacer za miasto. W drodze powrotnej zauważam jeden z moich "muszę, muszę ooooj muszę" na ten wyjazd a mianowicie stado jeźdźców na koniach. Zaczepiamy ostatniego, który wygląda na opiekuna grupy. Tym razem jednak jestem przygotowany i wypalam do gościa przygotowanym jeszcze w autobusie zdaniem, które brzmiało mniej więcej tak: "Senior dondepuedoalquilaruncaballo ufffff... ? " Senior nie wykazał zdziwienia i co ciekawsze wskazał na siebie twierdząc, że to u niego można wynająć konie, ile chcemy, kiedy i na ile? Wspinając się na wyżyny pantomimy ustaliliśmy, że jadę tylko ja i o ósmej rano mam czekać na rynku. Przy pytaniu o cenę padło słowo "Pięć" "tysiąc" i "godzina" a więc w przeliczeniu ok 10 zł za godzinę. Czego chcieć więcej! Pijąc wieczorne piwo na rynku już widzę siebie galopującego konno przez rzekę w otoczeniu gór, jak to ma miejsce w folderze reklamowym...a to wszystko za 10zł za godzinę! Ostatnio edytowane przez czosnek : 24.04.2012 o 09:58 |
25.04.2012, 23:30 | #35 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 40 min 31 s
|
o Sjenior Sjarra dzięki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
26.04.2012, 10:39 | #36 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
No, no, nooooo...gdzie ciąg dalszy, się pytam Na koń Waść by wsiadł w końcu!
__________________
Afra - jedyna, wierna kochanka!!!! Pożegnane bez żalu: 990S, 690R, DR650SE, XF650 |
26.04.2012, 10:48 | #37 |
wondering soul
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Czosnek, motyla noga, dalesz zły przykład Pisz Wać Pan. Co to za przydługie przerwy...
__________________
Ola |
06.09.2012, 21:28 | #38 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 40 min 31 s
|
czekam czekam nie wywiniesz sie!!!!
|
07.09.2012, 11:29 | #39 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Ciężko mi to napisać .... no ale.
Czosnek . Twoja relacja jest jak sex bez orgazmu. Początek świetny .... ale finału nie ma . Myślę , że się nie obrazisz Bajrasz jeśli to przeczytasz , to do Twojej relacji ten tekst też się odnosi .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
07.09.2012, 11:34 | #40 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 36 s
|
Dzięki za przypomnienie
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Rajdowo przez Albanię - czyli Rally Albania 2012 od kuchni | Ola | Trochę dalej | 76 | 23.06.2013 16:36 |
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] | Neno | Trochę dalej | 50 | 27.04.2012 19:22 |
Agri Dagi 2011, czyli pod Ararat i z powrotem. | Joseph | Trochę dalej | 60 | 04.02.2012 14:59 |
Otwieram Wrota Afryki czyli... lek na jesienną depresję vol.2 [Listopad 2011] | Neno | Trochę dalej | 148 | 22.01.2012 20:08 |