13.05.2014, 12:47 | #31 |
Jest wszystko, rzeki, jeziora, sztuczne jeziorka w górach "zrobione zaporami". Jak z dojazdem nie wiem, do niektórych raczej było by ciężko dojechać a już na pewno rozbić obóz ale myślę, że każdy coś dla siebie by znalazł ciekawego. Na pewno jest bardzo dużo lasów, łąk gdzie można pięknie przenocować wcześniej nabierając wodę z rzeki czy z kranu na stacji (kubeczek + butelka bo na zewnątrz nie mają lub płatne - do napełniania kamperów).
Nawet tego dnia gdy byliśmy w mocno zurbanizowanym zakątku Portugalii udało mi się zauważyć mega fajną polanę, tylko dojazd był bardziej pod DRZ niż ciężkie klocki. A, że było to popołudniem to nawet nie próbowaliśmy - szkoda dnia.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu Ostatnio edytowane przez Neno : 13.05.2014 o 12:50 |
|
15.05.2014, 20:25 | #32 |
Uzupełniając ostatni dzień:
- most do Lizbony (stary) 1,65e za motocykl, autem trochę drożej ale tragedii jakiejś nie ma. Liczyliśmy, że będzie z niego widać drugi most - Vasco de Gama, najdłuższy ponoć most w Europie, liczący całe 17,2km! Niestety - pogoda była licha ;( Niedziela 27.04.2014r. Z tego dnia jedyne moje wspomnienia to: gaz, hamulec, złożenie, gaz, wyjście z zakrętu na pełnym gazie, kawałek prostej (ładne widoki dokoła) i znów dohamowanie itd. itd. Cały dzień takiej jazdy, w pięknych okolicznościach przyrody, na doskonałej jakości asfalcie, przy bardzo ale to bardzo małym ruchu. Tego dnia natrafiamy na mnóstwo nowych odcinków dróg ekspresowych, których nie było ani na mapie, ani na nawigacji. Wieczorem Rafał miał dość. ja chciałem jeszcze Czasem zjeżdżaliśmy z tych szybszych dróg w te stare, prawie już nieuczęszczane, można by rzec nawet nieuczęszczane bowiem nie spotkaliśmy na nich nawet jednego auta! Z tych z kolei czasem zbaczaliśmy na szutrowe odcinki. I te wiatraki... Jednak głównie były to drogi asfaltowe: Choć czasem... W końcu wieczorem lądujemy w górach, Rafał zostaje na parkingu a ja ruszam w poszukiwaniu płaskiego terenu gdzie zmieszczą się nasze motocykle i dwa namioty. Warunek: musi się dać dojechać i wyjechać na szosowych oponach. Mój nos mnie nie zawodzi. Pierwsza dróżka w jaką trafiam jest strzałem w 10kę. Znajduję 3 doborowe miejsca jednak by się zbytnio nie męczyć wybieram te położone najbliżej drogi i wracam po Rafała. Rozbijamy obóz, robimy pamiątkowe fotki i zmęczeni dzisiejsza szaloną jazdą zasypiamy. Dziś 450km. Nad ranem +5*C Widoczki z naszego pola biwakowego:
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
16.05.2014, 08:38 | #33 |
taaak, świeży- od listopada 2004...
|
Wygląda tak, jak byście byli tam kompletnie sami.....wymiotło iberyjczyków? nie motocyklowi są?
pzdr.. |
16.05.2014, 17:26 | #34 |
Nie wiem, może później sezon zaczynają
W czasie naszego pobytu prym wiodły kampery. Osobówek niewiele, puste drogi. Motocykli... tego dnia widzieliśmy ze 3-4 bo to malownicza, fajna trasa była. A normalnie to lipa, bywały dni gdy nie widzieliśmy żadnego moto.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
19.05.2014, 21:54 | #35 |
Poniedziałek 28.04.2014.
Dzień jak co dzień, specjalnie nie odbiega od tych wcześniejszych. Pogoda dopisuje, noc minęła spokojnie. Zimna jak zawsze ale najważniejsze, że nie pada. Na słonko czekamy jedynie dość długo bowiem skrywają je wysokie szczyty. Ja robię śniadanie, Rafał ogarnia sprzęt - naciąga łańcuch, smaruje. Rusza pierwszy. Ja muszę jeszcze pozmywać... Tym razem to ja robię za żonę Taki live ale mi tam się podoba, nie narzekam. Byle by być w trasie, forma jest mi zupełnie obojętna. Trasę oczywiście ustaliliśmy wcześniej, przed śniadaniem, po czym szybko przesłaliśmy ją z urządzenia do urządzenia. Porządek musi być, nie chcemy się przecież pogubić, a różne tempo jazdy zmusza nas do zachowań takich a nie innych. No i ja jeszcze marudzę ze zdjęciami więc na tym wyjeździe robię za konia pościgowego. Ale nic to, gdzieś tam się spotkamy, a że atrakcji widokowych po drodze sporo więc nie nastąpi to pewnie zbyt szybko. Moje myśli były prorocze nie zdążyłem bowiem nawet wbić 4ki a już parkowałem na poboczu i w pośpiechu wyciągałem aparat z plecaka. Znajdujemy się po ponad godzinie, może nawet po dwóch i ruszamy dalej, coraz wyżej i wyżej. Oczywiście obowiązkowy postój za niemal każdym zakrętem, jest pięknie, czujemy się jak w niebie. Do tego zatoczki umieszczone dosłownie co 400-800m zachęcają do pstrykania fotek jedna po drugiej. Ulegam... Tego dnia można powiedzieć, że został pobity rekord, bowiem do południa spotkaliśmy ze 3 motocykle! Samochodów tez jakoś było sporo, z 10, może nawet 15. I autokar! Raj! Wjeżdżamy na blisko 2000m n.pm. Widoki jak w alpach, nawet wyciąg krzesełkowy jest! Temperatura tez iście alpejska, sporo poniżej 10*C. Na szczęście nie jeździmy zbyt szybko więc specjalnie nam to zimno nie doskwiera. Oczywiście po chwili gubimy się znów. O tym w jakich okolicznościach opiszę przy kolejnej okazji - muszę "doprodukować" zdjęć.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
19.05.2014, 21:59 | #36 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
|
Ostatnie miodne!
|
21.05.2014, 14:25 | #37 |
Minęła 13:00
Opuszczamy najwyższą drogę w tym kraju, kierujemy się zgodnie z tym co zaplanowaliśmy, co jakiś czas zatrzymując się na zdjęcia. Po jednym z "plenerów fotograficznych" zostaję wysoko na skale, zanim zejdę i dojadę do skrzyżowania stracę Madrafiego z oczu. To właśnie po tym zdjęciu gubimy się na cały dzień, odnajdziemy się już w objęciach nocy. Dalej jadę sam. Dojeżdżam do skrzyżowania, skręcam zgodnie ze wskazaniami nawigacji ale coś wzbudza mój niepokój. Sprawdzam i widzę, że prowadzi jakieś 20-30km w drogę na której nie zaznaczyliśmy żadnego punktu. Ciągnie nas tam bez wyraźnej przyczyny! Ten Garmin... Nie wiem co ten sprzęt sobie ubzdurał. W środku mam tylko nadzieje, że Rafał też się dopatrzył i pojechał właściwą drogą. Wracam więc na właściwy szlak i cisnę ile dam radę. Po 15km już wiem, że pojechał jakoś inaczej, bo w tym tempie doszedł bym go już dawno. Wysyłam mu SMSa, że spotkamy się na skrzyżowaniu gdzie się rozstaliśmy i jadę dalej już spacerowym tempem. Jestem na trasie, która zatacza koło, więc po cichu jeszcze liczę, że może nadjedzie z drugiej strony. Niestety ;( Tymczasem przemierzam ścieżki w samotności: Na skrzyżowaniu, w umówionym miejscu nikogo nie ma. Czekam jeszcze 20minut zerkając na telefon. Cisza. Jad więc w kolejne zaplanowane miejsce z nadzieją, ze tam go zastanę. Po drodze, z dusza na ramieniu, z pustym zbiornikiem dojeżdżam do stacji. Pytam czy jakiś motocyklista tu tankował... niestety. Wynika z tego , że albo jest z tyłu, albo tankował dalej. Tymczasem pod zamkiem: Siedząc tak sobie na murku wpadam na to, ze jestem po prostu debilem - nie miałem dodanego prefiksu i wszystkie SMSy szły w kosmos. Dodaję prefiks do wiadomości (niestety nie dodałem go do książki) i udaje nam się ustalić kolejne spotkanie , w kolejnym zamku. 1km przed nim rozkładam się w słonku i czekam na kolegę. Po chwili SMS - "już jestem". Zbieram więc manatki i ruszam. Dojeżdżam na zamek, motocykla nie widać. Potem okazuje się, że Rafał wjechał do środka, na dziedziniec, a nim ja dojechałem, bramę główną zastawili samochodem pracownicy firmy przygotowującej jakiś festyn. Podjeżdżam więc od drugiej strony, wchodzę do środka i zaczynam szukać kolegi Nie udaje się, chyba pojechał. Najczęściej uprawiam turystykę w stylu podjazd, fota, odjazd jednak tym razem wnętrza jakoś mnie wciągnęły. Raz , że poszedłem szukać w ich czeluściach Rafała, dwa, że jakoś przykuły moją uwagę. Włóczę się więc po uliczkach, ludzi brak - czuję się wiec trochę jak w średniowieczu. Tylko tyle, że zamiast zbroi mam na sobie kombinezon motocyklowy. Klimat mi się udziela. Robi się późno, jednak już wiem, ze do ogrodów, pałacu, do którego zmierzamy dziś i tak już nie dojedziemy, bowiem bramy dla zwiedzających zamykane są dość wcześnie- jest jeszcze przed sezonem turystycznym a i dniu nieco krótsze niż latem. Potem jeszcze z 5 SMSów bez odpowiedzi, aż udaje mi się ustalić, że znów szły w kosmos... Sprytny jestem, co... ? Po tym doświadczeniu, zatrzymując się na obiad (oczywiście puszka z bagietką ) przeglądam moja książkę telefoniczną i uzupełniam prefiksy - nauka nie poszła w las Po drodze mijam jeszcze kilka fajnych miejsc, jednak jakoś nastrój mi nie dopisuje. Fotka i dalej. Motywów podróżniczych, pomników odkrywców w Portugalii nie brakuje: Tuz przed zachodem słonka znajduję fajne miejsce na namiot gdzie spędzamy już noc. Rafał dojeżdża już po zmroku, musiał się bowiem cofnąć kilka km - dojechał bowiem do celu. Ja wiedząc, że dalej jest teren zurbanizowany miejsca na nocleg szukałem odpowiednio wcześniej. c.d.n.
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
28.05.2014, 21:23 | #38 |
Wtorek 29.04.2014 - dla mnie to już 10 dzień w podróży.
Budzimy się wcześnie bowiem śpimy trochę tak jak by u kogoś na działce W koło roztaczają się winnice doliny Duero. Zbieramy więc szybko majdan i dopiero potem zabieramy się za śniadanie. Nasza dzisiejsza atrakcja, ogrody otaczające Solar de Mateus (Dwór Mateus) otwarte są od 9:00. Mamy więc ponad godzinę czasu, jedziemy do McDonalda - ten czynny od 11:00 więc porannej kawy nie będzie. Obok jest Lidl. Zamknięty. Podobnie jak w całej Portugalii wszystkie tego rodzaju przybytki otwierane są w granicach 9:00-12:00, trzeba wziąć na to poprawkę planując podróż w to miejsce. Bilety na dwór po 9E, same ogrody (opcja dla nas) 6,50E. Rafał z kamera, ja z aparatem. Lecimy na szybki oblot, szybki bowiem ani jego, ani mnie nigdy nie pociągały takie miejsca jednak tym razem dajemy się ponieść urokowi miejsca i schodzi nam tu grubo ponad godzinę! Zapraszam więc na zwiedzanie ogrodów, wnętrza niby były otwarte, można pewnie było wejść ale biletów nie mieliśmy więc jakoś tak trochę łyso było... Zachwyceni opuszczamy ogrody dyskutując między sobą czy owa atrakcja była warta wydania owej kwoty. Dkla mnie tak, mimo, że ogrody nie były jakichś powalających rozmiarów, ale tu nie o wielkość a o jakość chodzi Czas na szybką ewakuację ku północy, pomaleńku trzeba kończyć nasza przygodę. kaski na głowy i startujemy. Muzyka z głosników umila nam jazdę i tylko te potworne znaki zaczynają mnie denerwować... Porto 85km Porto 80km Porto 75km Zupełnie jak by trwało jakieś odliczanie a my przecież chcieliśmy to miasto ominąć jako mało turystyczne, jako ostoja przemysłu. Do zjazdu na północ zostało 3km, do Porto coś około 60ciu, lewa dłoń wciska przycisk interkomu: - Rafał a może by tak.... Godzinę później mijaliśmy już znak oznajmiający, że jednak Porto będzie nam dane zobaczyć. Za blisko 30km odcinek autostrady płacimy około 1,3E. Całkiem rozsądnie. Plączemy się chwilę by w końcu trafić na słynne mosty, na starówkę. Na zdjęcia z tegoż miasta zapraszam w kolejnym odcinku, na dziś wystarczy obrazków
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
28.05.2014, 22:10 | #39 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: mielec
Posty: 1,683
Motocykl: pilnie sprzedam
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 50 min 41 s
|
Foty rewelacja
Ladna ta Portugalia. Tylko troche daleko- ale wyglada,ze warta tych kilometrow.
__________________
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos super miejsce i cudowni ludzie www.misja-kamerun.pl |
31.05.2014, 21:19 | #40 |
ALE TAM PIĘKNIE! Luz z KM coś tam lata przecie za parę groszy...
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką.. |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Święta Wielkanocne alternatywnie | Neno | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 26.03.2014 18:52 |