27.03.2014, 10:06 | #41 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
*romek* - co prawda umówilismy się wczoraj z Pauliną, że będziemy twardo budować napięcie, ale...
ja mam słabą silną wolę i zawsze ulegam płci pięknej, więc specjalnie dla Ciebie... ---------------------------------------------------------------------- Sowizdrzał: Na trzeci dzień na dobre wsiąknęliśmy już w kosowski klimat. Po przecięciu drogi M25 łączącej Prizren ze stolicą Kosowa - Prisztiną, kończą się asfalty, zaczynają sympatyczne nietrudne szuterki, zjazdy, podjazdy, a teren bardzo przypomina charakterem nasze Gorce lub Podhale. W planach mamy atak na ciut większą górę, w okolicach wiosek Maqiteve i Jezerce, czeka nas blisko 1000m podjazdu, a to i tak dopiero początek. Ze szczytu, na którym w dość oczywisty sposób zbudowano stację przekaźnikową, widać główną grań pasma Szar. Poezja! Szczyty sięgają 2700m npm., ale kształtem i aparycją przypominają nasze Bieszczady, bo ich zbocza są pełne połonin i to 50 razy bardziej rozległych niż te ukochane - polskie. Sporo gór się widziało, na parę z nich wlazło, ale widok każdego nowego pasma, w scenerii ciemnych chmur przez które z rzadka przebija się słońce, zawsze powoduje opad szczęki... Wyłapuję w tym widoku szczyt Scarpa, na który rok wcześniej wjechaliśmy motocyklami z Szarpaniną Tymczasem niebo się chmurzy, a nas czeka zjazd sporo ostrzejszy niż podjazd. Wyszukane na zdjęciach satelitarnych drogi okazały się koleinami po ciężkim sprzęcie, albo pieszymi ścieżkami. Cholera, gubimy drogę, przewracamy raz za razem, grzęźniemy w głębokich koleinach. No - ale przynajmniej, skoro tyle luda się tu bezładnie szwendało, to znaczy, że nie ma min (a być mogły, o czym wspomnieli nam polscy żołnierze spotkani na granicy Macedonii i Kosowa w ostatnim dniu jazdy)... W którymś motocyklu przestaje wystarczać nawet jedynka, sprzęgła się męczą, jazda staje się coraz mniej przyjemną przeprawówką. Nie trwa to jednak długo, po znalezieniu łagodniejszego zjazdu odpuszczamy część przygotowanego tracka i spadamy, nieco zmęczeni, do wioski Mushtisht w okolicach Prizren. Tam kusi nas pieczony kurczaczek za 5 euro, jak się okazuje, nie za porcję, ale za całość, a w tym chleb, sałata, oliwa w dowolnej ilości dla 3-ch osób. Smak dobrej potrawy sprawia, że nie żałujemy zbytnio tej niezrealizowanej dróżki, przecież będzie jeszcze po co tam wrócić Tymczasem powolutku dociera do nas, że kobieta która jeździ na motocyklu i do tego zasiada z mężczyznami przy stole w lokalach, jest dla Kosowarów co najmniej.... zjawiskiem. Ale o tym to już nie ja...
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 27.03.2014 o 10:48 Powód: Mapkę dodałem... |
27.03.2014, 15:17 | #42 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: kraków
Posty: 75
Motocykl: XT 600E, DR 350SE
Online: 3 dni 9 godz 22 min 59 s
|
No i nici z planów budowania napięcia :-(
Adamie ja też mam słaba silna wole, ale nie do kobiet ;-) więc : Wieczór dnia 2 zapowiadał się bardzo spokojny. A jednak... Resztę pozostawię milczeniem... Taka niepisana umowa Co się wydarzyło na łące jakiejś tam - tylko Adam wiedział gdzie ona była ;-) to pozostało na łące jakiejś tam. Ponieważ moje wyobrażenie na temat trasy było, co będzie to bedzie.I tyle. To jednak dzień 3 zapamietałam na dobre. Dość niewinnie snułam się po lekkich szuterkach z lekkimi przechyleniami...beztrosko patrzyłam na otaczajacy mnie krajobraz... Aż tu nagle, wyrosła z nienacka, pionowa (no, na tamtą chwilę taka była!) góra, którą trzeba było pokonać. Orzesz KU..A - pomyślałam.Byliśmy juz w takim miejscu, że nie wypadało marudzić. Po co mi klopoty? Jedź Paulino - przygoda czeka za zakrętem... A z drugiej strony przecież jechałam z nowo poznaną osobą. Bądź twarda! Pokonawszy straszna górę pojawił sie dość mi bliski widok. Bieszczady - Wspaniałe Bieszczady. Tylko zaraz... ! One są jakieś rozległe i wyższe. Były wszędzie. A ja stałam jak zahipnotyzowana z cieknącą ślinką. Moi współtowarzysze stali obok i równie dziwnie wyglądali jak ja. Eh...potem pojechalismy dalej... Każde następne strome wzniesie stawało sie normalnością. Do czasu kiedy Drce zabrakło jedynki na podjeździe. Ale mimo tego incydentu nie poddawałam się! Za to pojawiły sie głebokie rozjechane koleiny...brr Jakos to przejechałam. Z naciskiem na jakoś! Dzieki Chłopaki za wsparcie :-) Potem szybka decyzja. Chłopaki modyfikują plan trasy i ladujemy na pysznym chrupiutkim kurczaczku w pierwszej małej kosowskiej wiosce. Mimo, że zasiadłam wygodnie przy stole, to ciągle byłam na połoninach, na podjazdach i zjazdach i jak to usiłuję podnosić swoje moto. Nie słyszałam Jacka i Adama, którzy komentowali zachowania mężczyzn z sąsiednich stolików. Gdzieś tam docierały do mnie urywane słowa Chłopaków Jesteśmy... cyrk....żdziwko? Te słowa obijaja mi sie po uszach... lekceważę te sygnały. Ciekawsze było, jak nadal cisnę na DRce pod górę... jupi Ale zaraz, o czym oni mówią...? o cyrku... ? Wieczorem trzeba Chlopakom dać piffa, bo bredzą ;-) Koniecznie. A tymczasem koło naszego stolika... Autochtoni, jak tylko sie zorientowali że ten najmniejszy koleś to dziewczyna to zaczęli obchodzić nasz stolik z wielkim zainteresowaniem Widać było że juz chcą podejść, ale jak to? Baba z Facetami przy jednym stole w knajpie â tak relacjonowali mi potem Chłopaki. Wracając z "O" szybko wróciłam do rzeczywistości! Nie moglam znaleźć mojego stolika. Zaraz, przeciez on tam był... ale przecież nie mogli mnie zostawić ... Widzę motki przed knajpa. Ok. Uf. Są. Tylko gdzie? Podeszłam do tłumu mężczyzn i co widzę? Tambylców którzy okupują stolik z moimi Panami i staraja się jakoś dogadać. Jak tylko zostałam zauważona, towarzystwo jak pokopane przez prąd zwiało do swoich stolików. Aha, to oto chodzi. Ten cyrk to my w rolach głównych ;-) Jako kobieta - europejka a zarazem gość w kraju z goła odmiennym kulturowo i religijnie od mojego, musiałam pogodzic się ze zdziwieniem, szokiem i komfuzja jaką wprawiałam wszystkich mężczyzn na swojej drodze. A do jeszcze wiekszej konfuzji dochodziło wtedy, jak równy z równym śmialiśmy się i bekaliśmy równie donośnie :-) To był fajny dzień :-)
__________________
Pozdrawiam Cleo ------------------------------------------------------------ "... Wolna wypowiem to co myslę, Tam gdzie złożę swoja głowę Gdziekolwiek pójdę... Gdziekolwiek powędruję... Gdziekolwiek pójdę I zmienię swój los... Będzie mój DOM... " Ostatnio edytowane przez Cleo : 27.03.2014 o 15:59 |
27.03.2014, 16:50 | #43 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Krk-NH
Posty: 381
Motocykl: XT 600E stage 2
Online: 2 tygodni 1 dzień 10 godz 32 min 11 s
|
....ano, połonina była fajna.
gdyby nie deszcz i burza, była by fajniejsza ; ) a i zjazd niegłupi był:
__________________
Każdy dobry uczynek zostanie ukarany. z wrogami poradzę sobie sam...Przykładnie. ------------------------------------------------------------------ chroń mnie Boże przed przyjaciółmi, ------------------------------------------------------ Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca, Moja wreszcie groza ducha, Gdy Kostucha rwie do tańca! |
28.03.2014, 08:15 | #44 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Nic straconego, jak się okazało. Kilka połonin jeszcze potem widzieiliśmy, nie?
A dalej w Macedonii Ty robiłeś chyba więcej zdjęć...
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 28.03.2014 o 08:21 |
31.03.2014, 12:15 | #45 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Ha, pewnie, że fajny, ale ten dzień nie skończył sie przecież na pieczonym kurczaczku
--------------------------- Sowizdrzał: Po przejechaniu przez Prizren, co ze względu na panujący tam brak reguł ruchu drogowego, nie było wcale takie łatwe, Garminek nieoczekiwanie pokazuje nam bliskość śladów z zeszłorocznej Szarpaniny. W pamięci mam wielogodzinne błądzenie i zawracanie ze ślepych ścieżek, kiepską orientację, dokuczliwe słońce. Nawet przy zapisanym tracku obliczam ten dodatek do trasy na jakieś 2 godziny. Ale co tam - decydujemy się zobaczyc te góry, najwyżej prześpimy się po drodze, biwak w Brodzie może poczekać. Okazuje się, że przy sprawnej jeździe i orientacji odcinek zajmuje nam... ok. 25 min. do tego warunki są rewelacyjne dla lekkiego tour-enduro. To przekonuje mnie ostatecznie, bezapelacyjnie i do samego końca o wyższości nawigowania po śladach w miejsce map. Jeżeli cokolwiek psuje nam humory, to tylko docierająca coraz dalej i wyżej czarna masa bitumiczna pokrywająca bezpowrotnie kolejne dziewiczo naturalne, ujeżdżane od pokoleń ,,adefałowe'' szutry... W końcu, w lekkim deszczyku, docieramy do ,,stolicy'' regionu Gora - miasteczka Shar Dragash. Położone na południe od Prizren, przeszło 1100m npm. wyżej, nie różni się prawie niczym od innych miasteczek tego typu. Jest jednak pewna rożnica - na ulicach pobrzmiewa język nie albański, ale... jakiś taki słowiański. Później od pasterza w Restelicy dowiemy się, że to język bośniacki (bardzo zbliżony do serbskiego, jak czeski do słowackiego albo nawet bardziej), którym mieszkańcy Gory posługują się od wieków. Rdzennie mieszkali tu bowiem Serbowie i Bosniacy, którzy przyjęli islam. Dziś wszyscy są Kosowarami i najczęściej posługują się równolegle albańskim. Tak czy siak, mam tu znajomych z zeszłego roku do odwiedzenia - szef lokalnego przedsiebiorstwa dostarczającego internet, czyli po polsku: ,,prowajder'' (AUĆ, Hans, nie szturchaj mnie ciągle pod żebro, ten pokemonizm był zamierzony i ujęty w cudzysłów: ,,''), częstuje nas kawą, sokiem, przyjmuje mały upominek w postaci albumu ze zdjęciami o Polsce. Jest miło, deszcz troszkę jakby zelżał, żegnamy więc gościnnegpo ,,prowajdera'' (AUĆ!!!) i turlamy oponki 20 km dalej, w głąb doliny, do Brodu. Dla odmiany leje... W ciągu swoich sześciu poprzednich wyjazdów na Bałkany nie widziałem w sumie tyle deszczu, co w ciągu tych 3-ch dni z Pauliną i Jackiem. Zazwyczaj w tym rejonie rozsychałem się z gorąca, chciwie spijałem każdą kroplę wilgoci z butelek i źródełek, a w odparzone od siodła półd... tj. policzki wcierałem sudokrem, wybierając po temu zaciszne i ustronne miejsce, żeby koledzy źle mnie nie zrozumieli. Tymczasem trzeci dzień nie rozstaję się z deszczówką, w butach mokro, a ubrania i namiot suszę wtedy kiedy mży. Ki diabeł, albo raczej ,,ki Smok Wawelski?''. Pewnie Cleo w przedwyjazdowym rozgardiaszu zapomniała upakować obiecane słoneczko do worków i zostało na lawecie w Belgradzie. Tak na marginesie - obiecanej flaszki domowej roboty też z Hansem zapomnieli, ale już nie będę im wypominał, bo będzie foch :P Natomiast tamtego wieczoru akurat flaszeczka przydałaby się, bo namioty rozkładamy jakieś 1500m npm. i w cieniu mokrych deszczowych gór. W nocy nawiedza nas Wuj Chłodek, upał nieco zelżał, bo nad ranem widać było coś jakby odrobinę szronu na trawie.
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 02.04.2014 o 11:46 |
31.03.2014, 16:06 | #46 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Zielona Góra
Posty: 216
Motocykl: 950 SE
Online: 3 tygodni 4 dni 9 godz 36 min 30 s
|
Ech ta miejscówka w Brodzie...
też tam się zatrzymaliście? |
01.04.2014, 10:49 | #47 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Tak, właśnie tam
------------------- Znalazłem jeszcze zdjęcia z tego dnia.
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! |
02.04.2014, 11:40 | #48 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Sowizdrzał:
Rano nie spieszymy się z pobudką, bo i po co. Chmurki i mgiełki powoli sobie opadają (dobry znak, lampa będzie!). Przy porannej kawie dłubiemy conieco z Jackiem w motocyklach; problem ten sam - zacinające się liczniki. Pomimo tej i wielu kolejnych prób do końca wyjazdu ani w XT, ani w DRZ telewizorki nie pokazują już wszystkiego co pokazywać powinny. Pierwszy raz na wyjeździe motocyklowym nie zapisuję kolejnych przebiegów, biwaków, tankowań, bo zwyczajnie nie ma z czego. Tymczasem nasze obozowisko leniwie nachodzą mućki-mlekodajki, a za nimi poważnie i dostojnie kroczy pasterz. Robimy sobie wspólne zdjęcie, a Paulina znajduje jednak słoneczko w bagażu i szybko rzuca je na niebo, więc pakowanie idzie nam raźniej. Wyprowadzamy motorki na drogę, jeszcze dwa rekreacyjne kilometry w głąb doliny, zamkniętej hotelem Argena dość przyzwoicie wkomponowanym w estetykę górskiej okolicy. Mijamy walec drogowy, którego operator wygraża nam za rozoranie kostkami wygładzonej dopiero co nawierzchni; tu też już kładą asfalt... Śladami z poprzedniego roku jedziemy do sąsiedniej doliny, która przez wieś Restelica wyprowadza nas do miesjca, gdzie schodzą się granice Macedonii, Albanii i Kosowa. Kiedyś nie było tu granic, teraz są, ale nadal nieoznaczone, pilnujemy więc pozycji na GPSie, żeby niepotrzebnie nie władować się na patrol macedońskiej straży granicznej. Z Restelicy wyjeżdżamy na ciągnący się ponad 20 km pas połonin, przez które wije się szutrowo-kamienista, nawet niezła droga. Znowu buszujemy po wysokościach sięgających 2000m npm. Słońce raźno grzeje, czasu mamy sporo, wszystko nas zachwyca: stojący w tle Golem Korab - najwyższy szczyt Albanii i Macedonii zarazem, niekończące się połoniny, stadko koni... Widzimy też wyraźnie granicę pomiędzy pasmem Szar a Mali i Korabit (alb. pasmo Korabia) - to jakby Bieszczady Wschodnie z Rawkami i Tarnicą postawić obok Tatr Wysokich. Jestem w tym miejscu 4-ty czy 5-ty raz, a jak zwykle napatrzeć się nie mogę. Wreszcie GPS mówi ,,stop'' - granica już blisko, nie będziemy się o guza prosić. Wracamy do Restelicy, ale po drodze świta nam pomysł, aby wprosić się do bacówki na kawę. Zazwyczaj nie było to nigdy problemem w tych stronach, jednak tym razem wyczuwamy jakby lekki opór pasterzy, którzy choc bardzo dla nas życzliwi, coś szepczą pomiędzy sobą i koszą oczy. No tak - jest z nami kobieta, a oni przecież nie wiedzą, że to nie jest wcale taka zwykła kobieta, ale najprawdziwsza Kobieta Enduro. Najstarszy z pasterzy, w charakterystycznym gospodarskim nakryciu głowy, pokonuje jednak swoje skonfudowanie (,,idzie nowe, dziadzie, idzie nowe'') i podtrzymuje grzeczną rozmowę. Jego bośniacki język jest podobny do serbskiego, przez co i my Polacy jesteśmy w stanie go zrozumieć. Po kawie kłaniamy się pasterzom, dziękujemy za poczęstunek i - z lekkim żalem - spadamy na asfalt. Dziś chcemy juz przeskoczyć do Albanii lokalnym i dość dobrze schowanym przejściem granicznym, namierzonym - a jakże - na zdjęciach satelitarnych. Czy nam się to udało? Napiszemy niedługo
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 02.04.2014 o 11:48 |
02.04.2014, 22:11 | #49 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Krk-NH
Posty: 381
Motocykl: XT 600E stage 2
Online: 2 tygodni 1 dzień 10 godz 32 min 11 s
|
No tak.
Dorwawszy się co nieco do kompa, śpieszę odrabiać zaległości. W temacie motocykli - dojechały wszystkie, w bez większych przygód. Mielismy (Adam i ja) drobne problemy ze wskazaniami liczników i - pomimo litrów wylanego WD40 - do końca wskazywały co chciały i kiedy chciały ; ) U mnie - jak wszystko wskazuje - było gdzieś przebicie na cewce lub kablu WN, na tyle malutkie ze kłopotów z jazdą nie powodowało, ale pracę obrotomierza w Acewell'u już zaburzało. Co u Adama - ja nie znaju. Najbardziej irytujące było to, że najstarszy motocykl w zestawie (1995 DR'ka Cleo) nie miał ŻADNYCH fochów, kichów, wachań i NIC nie trzeba było o nim myśleć. Ale - do rzeczy. Towarzystwo na szczecie doborowe i wesołe: A miejscówka w Brodzie - zanim spadła 8 godzinna ulewa wyglądala tak: a leniwy poranek tak: na szczęście potem: - słońce wzeszło - mgła się rozwiała - krowy se poszły - kupy po krowach zostały - zrobiło się ciepło - zarzuciliśmy bezowocne próby dojścia do ładu z licznikami - rzeczy wyschły - se pojechaliśmy dalej. A na tej granicy Macedońskiej było tak: Co do deszczu - tak, na początku przez pierwsze dni ciut padało. Czasem nawet więcej niż ciut. Adam - jak chcesz bez deszczu to najlepiej beze mnie. I w przeciwnym kierunku. I miesiącu Mi zawsze pada.... Przejście KOS-AL wyczailiśmy na mapach googla na wysokości Shishtavec'a. Takie baraki w górach na polnej drodze: I zaczęło się. Że się nie da. Że to przejście lokalne. Że kosovarzy wypuszcza, ale, albańczycy wpuścić już nie mogą, że nie wolno im. Że niebezpiecznie, Że bandyci z bronią, że napady i złodzieje (kurna, rok wcześniej spaliśmy z Cleo 2 km od tegoż przejścia po albańskiej stronie i owszem, słyszałem strzały ale...). I tu - obstawiający przejście w ramach KFOR tureccy żandarmi (ten biały SUV na filmie)- się zmyli. I właściwie zaczęło się dać, ale układ był prosty. Albańczycy wpuszczają nas bez pokwitowania, czyli pieczątek w paszportach, a w razie czego zaprzeczają, że tędy wjechaliśmy. Szlaban w górę - droga wolna, jedźcie. Nie wjechaliśmy. Wjechaliśmy przez Kukes, i rozbiliśmy się gdzieś. Nie wiem dokładnie gdzie, ale było ładnie. I zimno. A kolejnego dnia, prawie spłonęliśmy żywcem, ale o tym potem.... PS. powyższe filmiki maja charakter nieobrobiony i poglądowy. Sensowny film, taki poskładany i z muzyką - później. ; )
__________________
Każdy dobry uczynek zostanie ukarany. z wrogami poradzę sobie sam...Przykładnie. ------------------------------------------------------------------ chroń mnie Boże przed przyjaciółmi, ------------------------------------------------------ Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca, Moja wreszcie groza ducha, Gdy Kostucha rwie do tańca! Ostatnio edytowane przez hans : 02.04.2014 o 22:16 |
03.04.2014, 13:14 | #50 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: kraków
Posty: 75
Motocykl: XT 600E, DR 350SE
Online: 3 dni 9 godz 22 min 59 s
|
Właściwie, to Słońce wypuściłam z worka 4 dnia. Pupa zmarzła, więc bez przesady. Zimmnnooo było.
A tak na poważnie. Nam zawsze pada, gdziekolwiek pojedziemy. Nawet na bałkanach. A propos Bacy i jego synów... byli lekko z konfundowani, kiedy postanowiliśmy zatrzymać sie u nich na kawę. Padło pytanie,czy my sa militares, bo mamy wszyscy ubrania moro...(Własciwie to praktycznie przez cały wyjazd lokalsi brali nas za wojskowych ) Wiedziałam jednak, ze dystans który był wyczuwalny od górali spowodowany był moją osobą. Gospodarz zapytał moich towarzyszy podróży kim ja jestem, w odpowiedzi usłyszał że żona. Okeeey. Poukładał to sobie jakoś, a i dalsza pogawędka przy kawce przebiegła w nieco luźniejszym nastawieniu. Potem pojechaliśmy dalej. Aż żal było wyjeżdżać z tych połonin... Eh Pięknie tam. Kolejne miejsce na ziemi,które stało sie moim domem. Tak, muszę sie przyznać. Nie wziełam flaszki domowej roboty, bo już najzwyczajniej nie miałam. Hans wszystko wypił. To jego wina! Odnośnie podróżowania : Ponieważ zawsze jechałam w środku i miałam tak świetna obstawę,
Czułam sie jak ten Szeregowy z Pingwinów - (co mi bardzo odpowiadalo) tak niewinnie, beztrosko i głupiutko... Dzięki Chłopaki Miejscówka w Brodzie a dokładnie poranek który przywitał nas gęstą mgłą stoi mi teraz jak żywy przed oczami. Niesamowite zjawisko. Wyobraźcie sobie że widzicie tylko swój i waszego kolegi namiot bo mgła jest tak gęsta że można zawiesić na niej wszystko, potem powoli, powoli zaczyna odsłaniać otaczające was wzniesienia gór. Widzicie to? Dookoła was, wszystko jest szare jakby umarło. Sami macie wrażenie że żyjecie po to żeby tylko oddychać.Jjedynie ubrania i namioty dają kolory życia. Mgła jest nieustępliwa. Nadal trzyma Słońce w swym kokonie...Czekacie... Aż do pierwszej próby przebicia się Słońca. Widać jak Słońce przełamuje mgliste chmury, jak szary nieżywy świat wstaje do życia. Jak wszystko dookoła zaczyna błyszczeć... A Ty przypominasz sobie że jesteś w podróży i zaczynasz kolejny jej dzień ...
__________________
Pozdrawiam Cleo ------------------------------------------------------------ "... Wolna wypowiem to co myslę, Tam gdzie złożę swoja głowę Gdziekolwiek pójdę... Gdziekolwiek powędruję... Gdziekolwiek pójdę I zmienię swój los... Będzie mój DOM... " Ostatnio edytowane przez Cleo : 03.04.2014 o 13:21 |