Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04.02.2014, 23:41   #81
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,242
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
Domyślnie

__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.02.2014, 11:31   #82
Dunia
 
Dunia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Reykjavik
Posty: 685
Motocykl: tyż Honda ale mała siostra królowej
Przebieg: jest
Dunia jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 dni 3 godz 35 min 20 s
Domyślnie

Zdecydowanie najlepsza relacja na tym forum ostatnio.
A tak sobie myślę jakie masz plany na przyszłość...w każdym razie pisz dalej
Dunia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 02:39   #83
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Dziękuję Wam. Cieszę się, że Wy też czerpiecie z tego trochę radości

Zipo, „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść…” niepokonanym… przez rutynę przede wszystkim. Magda, z którą byłam na moim pierwszym wyjeździe motorkowym, na Bałkany, a która w pewnym sensie ściągnęła mnie Tam i wypożyczyła kajutę na tym samym pokładzie dzieląc się ze mną szczotkami do szorowania pokładu, pracuje jako kurier już ponad rok.

Tu my w trasie na południe... Ja ze stażem półtorarocznym [no, dodać można by jeszcze jakiś czas ćwiczeń na vespie przedtem], Magda z... półrocznym.





OK, u góry "...w trasie", pod spodem "My..."



A tu znowu bliźniaczki sprzętowe... tym razem nie yamahy xj 600 s diversion, ale hondy nc 700 n...

DSC09517 (Medium).JPG

Pierwsza z nią przejażdżka po Londynie wprawiła mnie w osłupienie… Nie widziałyśmy się długo, a od czasów bałkanowych minęło sporo czasu, a jeszcze więcej mil i kilometrów… To najpierw od niej nauczyłam się jak korzystać z jezdni, na co mogę sobie pozwalać [wykreślone linie, niektóre busline’y], a na co uważać [kamery i fotoradary]. Ona „objeździła” ze mną podstawowe postroomy i loading bay’e. Ona odbierała ode mnie telefony i „teksty” służąc pierwszą pomocą. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Wsparcie niesamowite, również, jeśli nie przede wszystkim, psychiczne



Pamiętam taki jeden poranek po niesamowicie wietrznej nocy… Byłam pewna, że wszystkie motocykle zaparkowane przed domem leżą i przeklinają w filtrach ten porywczy wiatr… Mocny, nagły… Ale nie, wiał potężnie, motorki jednak dały radę. Więc po przebudzeniu zajrzałam przez drzwi jak ma się sytuacja pogodowa… Liście przemykały pozostawiając przed oczyma tylko kolorowe smugi, wiatr omal nie wyrwał mi drzwi z uścisku. Cofnęłam się gratulując sobie pomysłu pozostania w ten dzień w domu i podniosłam oczy na schody prowadzące wprost do pokoju Magdy, żeby oznajmić jej tę dobrą wagarową nowinę… a tu… widzę ją w pełnym rynsztunku schodzącą z kaskiem na głowie z zamiarem wyjścia. Zatkało mnie z lekka, a ona niewzruszenie do mnie, że ma dziś dyżur wcześniej… Cóż było robić, ubrałam się, zjadłam, zatekstowałam do niej, czy i jak dojechała [niestety wszystko cacy, wiatru prawie nie czuć, jest OK], no i… cóż miałam czynić. Ruszyłam do boju…

W takich sytuacjach [orkanowych na przykład] przysyłali nam z firmy maila ostrzegawczego: że warunki mają być trudne i że w związku z tym wiele prac zostanie przerzuconych na vany, a nas motocyklistów nie będą wysyłać poza M25 – obwodnicę okalającą Londyn. Czasem było jak przyrzekli, czasem wysłali parę osób kilkadziesiąt/-set mil poza miasto… Cóż… Scourwiel Systems, jak czasem przejęzyczali się przypadkowo Polacy [to od nazwy firmy: Courier Systems]…

A - wrzucę nawet chętnym treść takiego maila do poczytania po obcemu

Cytat:
Dear eCouriers,

In preparation for the advance weather warnings for Monday we thought it would be good to outline our plans with you.

The high wind conditions will make it difficult for our Bike Fleet. We believe that it will be best and in the interests of safety to limit the distance that our Motorbike riders travel. We shall not ask the riders to go beyond the M25 tomorrow.

We have already started the process by covering distance Pre-Books for tomorrow with Small Vans. We will need all of our vans working tomorrow to underpin the difficulties that our Bike colleagues will face.

As always we need the help of all of our Couriers to achieve a great service for our clients. So we will ensure that your Attendance Bonus is protected if you attend for work at any point tomorrow.

We will review any problems as we go through the day but as always your safety is our paramount priority.

Hopefully it won't be as bad as predicted and we look forward to hearing from you all tomorrow.

Thanks & Regards

Malcolm Fullick

Group Operations Director

Ale do czego zmierzam… Zmierzam do tego, że widziałam, jak zmieniło się podejście mojej koleżanki do motocykla… W dzień powszedni motocykl jako narzędzie pracy. W weekendy ewentualnie jako środek transportu do celu [najchętniej nad wodę ], jeśli cel był w zasięgu metra – motor pewniakiem zostawiała przed domem nawet nie spoglądając na niego wychodząc z mieszkania. Każda wzmianka „techniczna” na temat motocykli była przez nią ignorowana, a jeśli trwała za długo, było się ignorowanym przez towarzystwo Magdy Nie chciałam dopuścić takiego stanu w moim przypadku. Nie wiem, czy by do tego doszło i kiedy mogłoby to nastąpić, ale miałam to cały czas z tyłu mojej głowy [od pędu wiatru ta myśl przykleiła się do potylicy]. Może jestem innym typem od mojej współtowarzyski, a właściwie na pewno jestem, nie łatwo mnie zniechęcić do motocyklizmu, bo sprawia mi to naprawdę dużo radości, kwestie warsztatowe i trytytki przyprawiają mnie o dreszcze [romantyczny wieczór przy świecach zapłonowych… mmm…], ale rutyna potrafi zabić każdą pasję. To kolejny powód odpuszczenia sobie tego zawodu.

Tu londyński tymczasowy warsztat...

DSC00375 (Medium).JPG

Tak, Londyn żyje na krawędzi. Kurierzy są tego najlepszym, najbardziej namacalnym dowodem. Bardziej od „nas”, bajkowych [jak to magicznie brzmi], hard core’owi są tylko rowerowi ściganci. Szczególnie jeden rzucał się w oczy… Na lewej łydce najordynarniejszą czcionką miał wytatuowane FUCK a na drugiej TAXIS. Tak, taksówkarze byli bardzo niebezpieczni, bo ich tendencja do zawracania wszędzie i znienacka przyprawiała nie raz o ścieranie się klocków hamulcowych i produkcję adrenaliny.

Więc moim pierwszym nauczycielem była Magda, później uczyłam się od tych, którzy mnie wyprzedzali… Pierwsze dni to siadanie na ogonie piździkantom i motorniczym i obserwacje „jak się to robi w wielkim mieście”. Z dnia na dzień udawało mi się coraz mniej takich spryciarzy gubić. Były też niekiedy konsultacje dokształcające on-line, wieczorno-nocne, z profesjonalistą Beddim Dzięki za moc praktycznych wskazówek i wsparcie.
No i trudno byłoby nie wspomnieć w tym miejscu o Banditosie, który był i jest moją inspiracją. Dzięki towarzystwu tego wariata pojęcie rutyny znikało z mojego słownika, a jazda motocyklem stawała się czystą przyjemnością… mam nadzieję, że wybaczy mi kiedyś ukradkowe podwędzenie grzejącej się xr-y i marne, aczkolwiek odrobinę skuteczne próby postawienia jej na koło, jako że miała do tego tendencje

Banditos w swoim żywiole...

fr20131109204814.JPG

I ze swoją królową Olgą...

DSC09376.JPG

A tu, hehe, fotopsychoanaliza naszej muszkieterskiej trójki... Banditos wyjeżdża z krzaków, Magda ostentacyjnie ignoruje to motocyklistyczne ADHD kolegi, a ja... ja razem z nimi w tym wszystkim...



Gdyby nie ludzie tam, i Ci będący Tu, chociaż elektronicznie ze mną Tam – moje ubłocone Anioły Stróże, byłoby jałowo. A nie było. Było przygodowo

Cytat:
Napisał zipo Zobacz post
Londyn meczy.Wysysa soki i dzisiaj cie podkrecajac,jutro wypija twoja witalnosc
niczym vampir.
Liczysz sie tylko wtedy,gdy podazasz co najmniej z pradem,lub szybcie.
Poczytac o tym w relacji to jedno.Przezyc to samemu to cos innego.
I znowu „tak”. Często wracało się do domu ostro podjaranym, nakręconym. To, co napisałam już wcześniej –jazda na haju całodziennego dzidowania. Ale czasem powrót na automatycznym pilocie, nie widząc prawie nic na oczy. Paść do łóżka, żeby następnego dnia zwlec się z niego i dosiąść byka w porannym deszczyku, jeszcze po ciemku.

pranie.jpg

Pamiętam weekendy spędzone bardzo aktywnie, pamiętam też takie, kiedy największym osiągnięciem dnia było wybranie się do sklepiku za rogiem po chleb i wino.

Może dlatego, że jestem kobietą i mam łagodniejszą naturę, chociaż wilczą, nigdy nie miałam ambicji żeby dojechać gdzieś wyjątkowo „na czas” jadąc ponad moje… hm, jak to nazwać? Umiejętności? Poczucie nieprzegięcia? Nie przejmowałam się zbytnio deadline’ami, miałam je na uwadze, ale bez kozaczenia. Dwa razy udało mi się wziąć do serca płynięcie szybciej od prądu, mimo że pod prąd. Za pierwszym razem miałam za zadanie zawieźć klientowi paszport bezpośrednio na lotnisko. Po pierwsze jednak dostałam o tym powiadomienie 10 minut przed zakładanym czasem ostatecznym, po drugie na lotnisko nie było blisko i właśnie korki się zagęściły popołudniowo. Ale dałam z siebie wszystko i nawet skończyło się to szczęśliwie dla mnie i prawdopodobnie dla odlatującego też… chociaż ręki sobie nie dam sobie uciąć, w końcu miałam półgodzinny poślizg Zachwycony nie był.
Za drugim razem pewien golf zweryfikował mój przerost ambicji i musiałam najpierw pojechać do workshopu, zanim wróciłam do pracy po lekkiej rekonstrukcji motka…

WP_20131016_006.jpg

Jaki z tego wniosek? Lepsza rekonstrukcja motka niż rekonstrukcja człowieka. Lepiej nie reagować zbyt nerwowo na deadline’y. Gdyby to jeszcze była firma rodzinna, a nie taka wylęgarnia naiwniaków Codziennie rotacje personalne – ten odchodzi, bo nie wytrzymuje ogromu niesprawiedliwości ze strony góry, inny ma dość deszczu, kolejny marudzi na za mało zer na czeku… a co któryś po prostu rozwala motorek w pierwszym tygodniu służby. Zdarzyło się, że jeździłam później do takiego złamasa i obdrapusa po sprzęt do zwrotu… I nasłuchałam się [w miarę możliwości językowych] jak to nie dostali żadnego, albo bardzo symboliczne odszkodowanie… Strach się bać.

Cytat:
Napisał zipo Zobacz post
Ale jest cos co pociaga ludzi z calego swiata,by dolaczyc do tego szalenstwa-
To mozliwosc spotkania Wszystkich Innych Wedrowcow w czasie i przestrzeni.
To taki "assembly point" dla wielu niespokojnych dusz w ludzkiej skorze...
Hm, hm… Wiesz, można spotkać ich wszędzie. A Ci najbardziej rdzenni mieszkają tak naprawdę po lasach. Mogłabym się z Tobą zgodzić, ale nie muszę… Trzeba być specyficznym, żeby żyć i funkcjonować w wielkim mieście. Trzeba być też specyficznym na swój sposób, żeby wybrać życie w drewnianym domku na odludziu. Są tacy, którzy nie wytrzymają dnia bez planu działania od rana do wieczora. Ale ja do nich nie należę. Lubię tak od czasu do czasu, ale potrafię się też delektować „nicnierobieniem”. Lubię pogadać z ludźmi, ale lubię też z nimi lub bez nich pomilczeć. Zdarza mi się czasem pogadać bez ludzi, ale się do tego nie przyznaję Mam nadzieję, że to tylko w mojej głowie.

Cytat:
Napisał zipo Zobacz post
verrry sexi
ps
..no verry,very..
Eh, może nie powinnam rozwiewać tu jakiś idyllicznych wizji, ale będąc kurierem nie ma zbyt dużej szansy na bycie sexi. Szczególnie będąc kurierką. Może na tle kurierów kurierka wygląda bardziej sexi, ale tylko w oczach mężczyzn i tylko na tle. Nie ma możliwości, żeby wyglądać ładnie. Wieczny brud pod paznokciami, zakurzona twarz, ubrania w stanie opłakanym… Spocona albo drżąca z zimna. Można nadrobić uśmiechem, o ile nie jest się aktualnie wk…nym. Ja starałam się nadrabiać czasem ubierając dłonie w kolory optymistyczne. Dopóki nie dopadła mnie ulewa i nie odmoczyła lakieru, można było zrobić wrażenie na klientach. Taki optymistyczny akcent dla mnie i dla kogoś. Dobrze jest się pouśmiechać w pracy.

Stany i barwy różne... podróżne.

phone.JPG

Cytat:
Napisał Elwood Zobacz post
Nawet, gdy będziesz karmić wilka, nie pójdzie w zaprzęgu...
jakoś tak to jest z wilkami…

Duniu, teraz? Szukam ciekawej pracy trochę bliżej moich lasów... Może macie jakieś propozycje?
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 02:51   #84
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

oh, zapomniałabym....


kszyyykszyyyykszyyyy 5-1-7 5-1-7 why are you standing? kszyyykszyyyy

kszyyy kszyyyyy 5-1-7 ... Bill, I had an accident... kszyyykszyyyyy

kszyyykszyyy oh no! Are you okay? kszyyykszyyyy

kszyyy yes, I'm fine... But I must go to workshop, OK? kszyyyykszyyy

kszyyy OK 5-1-7, I cancelled you job. kszyyykszyyyyyyy 5-8-8 where are you now? kszyyykszyyyyyy
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 11:15   #85
tupek
 
tupek's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Mysiadło
Posty: 503
Motocykl: xt660r
tupek jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 dni 52 min 28 s
Domyślnie

kurde bele - wzrusza mnie Twoja opowieść, po prostu
tupek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 11:50   #86
Artek
 
Artek's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2012
Miasto: Ze wsi jestem w ZMY
Posty: 2,745
Motocykl: Hunter Cub
Artek jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 miesiące 2 dni 21 godz 6 min 38 s
Domyślnie

Karolino, nie bolało czasem gdy office wywoływał po numerze a nie po imieniu? Przerobiłem kilka kołchozów i nigdy nikt do mnie numerem nie mówił.
Artek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 12:18   #87
graphia
 
graphia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Gdynia teraz
Posty: 3,430
Motocykl: kryzys.
Przebieg: 48 lat
Galeria: Zdjęcia
graphia jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 9 godz 1 min 25 s
Domyślnie

Myślę ze Office nie znal wszystkich imion i było mu to obojętne
graphia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 12:43   #88
Ludwik Perney
 
Ludwik Perney's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,371
Motocykl: RD07
Galeria: Zdjęcia
Ludwik Perney jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 9 godz 15 min 18 s
Domyślnie

hard life :-) Fajnie to opisujesz.
Ludwik Perney jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 13:35   #89
zipo
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Bo to jest hard life.
Bol odczuwasz ale nie powinno sie nim z nikim innym dzielic bo...kazdy ma wlasny
i nie chce czyjegos..Trasformacji ulega uczuciowosc.Od stanu euforii do wiary ,ze jakos to bedzie po koncowa faze realnego trzezwego spojrzenia.
Uczuciowosc stopniowo zostaje schlodzona,tlumiona by skrajnych przypadkach zostac wyparta..
Wtedy zwisa ci co bedzie dalej,tak jak twoja twarz zaczyna zwisac w dol, gdy patrzysz w lustro a jeszcze pamietasz kim byles nim,nim zaczales byc tym kim sie stajesz-nikim.
"Live today fuck tomorrow" staje sie twoim memento.
Taki czy inny office zawsze nada ci imie-numer.
Od teraz to jest twoja nazwa.Przyjmujesz ja bez sprzeciwu i stajesz sie kolkiem w mashinie
lub zachwajac swoja indywidualnosc,osobowosc,zostawiasz to i idziesz swoja droga.
Zyjesz zyciem wlasnym..

No tak,czyta sie to troche ze smutkiem ale tak w isticie jest.
@Wilczyca, Twoja dzikosc obronila wszystko to czym jestes.
Pewnie dowiedzialas sie w UK,ze nie jest przyjetym polegac na swoim instynkcie,pierwotnej jazni..
Tam trzeba uzywac tego, co Brytole lubia najbardziej-umyslu.
Byc podleglym(poddanym) to oczekiwania wzgledem migrant'ow.
Kreatywnosc indywidualna nie jest dobrze widziana u pracownika.
U szefa-o tak.

...Ddrzaca i mokra..... to bardzo osobiste ...
Moge napisac,w moj desen

Humor z Wysp to kolejna interesujaca rzecz.
Chcialo by sie powiedziec,ze slowa nabieraja innego znaczenia
Ale nie uprzedzajac fabuly,poczekam na to, jak widzi to @Wilczyca
Dziekuje tez za tak szerokie cytowanie .
Dopisze reszte moich slow pozniej..


edit:

Cytat:
Hm, hm… Wiesz, można spotkać ich wszędzie. A Ci najbardziej rdzenni mieszkają tak naprawdę po lasach. Mogłabym się z Tobą zgodzić, ale nie muszę… Trzeba być specyficznym, żeby żyć i funkcjonować w wielkim mieście. Trzeba być też specyficznym na swój sposób, żeby wybrać życie w drewnianym domku na odludziu. Są tacy, którzy nie wytrzymają dnia bez planu działania od rana do wieczora. Ale ja do nich nie należę. Lubię tak od czasu do czasu, ale potrafię się też delektować „nicnierobieniem”. Lubię pogadać z ludźmi, ale lubię też z nimi lub bez nich pomilczeć. Zdarza mi się czasem pogadać bez ludzi, ale się do tego nie przyznaję Mam nadzieję, że to tylko w mojej głowie.
Podpisuje sie pod tym i potwierdzam-jestem w tym podobny.


Każdy z nas widzi swiat swoimi oczami, nie każdy widzi to samo.
Zywioly znajdziemy wszedzie, nie wszedzie znajdziemy ludzi, jakich chcielibyśmy znalezc…
Anglicy, mistrzowie manipulacji,wraz z-jak to sami okreslaja- ich wysoce "manipulatywnym" jezykiem.Mozna rozmawiac tym jezykiem prawie doslownie,tylko do okreslonego poziomu pojec. Kwestie podstawowe i socjalne w potocznej komunikacji.
Im wyzej ku zaawansowanej specyficznie terminologii, tym wiecej razy uslyszysz "co chcesz przez to powiedziec?.."
Jakby samo wypowiadanie zdan było niewystarczajace.
Jest tez cos, co karze lawirowac Anglikowi w waznych kwestiach i czestokroc unikac dosadnego wyrazania opini i pogladow w rozmowie z emigrantem
Nie chodzi by najmniej o wyrozumialosc dla rozmowcy. Po prostu sikaja do majtek gdy uwazaja , ze utrzymuja kontrole

Sa tez zasady a jedna z nich mowi, ze jeśli chcesz by wszyscy w kolo szybko się czegos dowiedzieli, powiedz to Angolowi i zaznacz-" ..tylko nie mow nikomu.." .Nastepnego dnia wszyscy szepcza..
Być może to moja bledna opinia, ale uwazam ze Anglicy ( nie Wyspiarze) nigdy nigdzie calkowicie się nie asymiluja. Pdobnie jak Niemcy.Choc wymagaja asymilacji od przybyszy.
Dobrze znaja slabbosc ludzkiej natury i wykorzystuja to w niejawnych i jawnych dzialaniach.
Ogolnie rzecz biorac trzymaja się razem zerujac na innych.
Zwlaszcza teraz jest to widoczne gdy system peka w szwach.Niestety ale mozna dostrzec to tylko w przypadku, gdy ma się wystarczajaco duzo czasu by się nad tym zastanowic. W pracy jaka opisuje @Wilczyca nie ma szans na retrospekcje, obserwacje, planowanie przyszlosci.Po prostu ta robota zabiera cie w swiat stresu,zmeczenia, pol jawy i snu,monotonii. To troche smiesznie paradoksalne ,ze można na motocyklu doznawac monotonii i nudy, ale tak wlasnie po jakims czasie jest.Twojej przyjaciolce Magdzie się nie dziwie. I tak jest super dziewczyna , ze nie zostawila cie samej sobie na drogach…dobrze miec takie Osoby obok.

Jedno ze zdiec i opis pokazuje wypadek, czy mialas stres i jakiekolwiek obrazenia, i czy to kierowca golfa zawinil? Bo jeśli tak, to masz @Wilczyca 3 lata by ubezpieczyciel pokryl szkody.Pojechalabys sobie gdzies za te kilka funtof..

Bardzo wciagajaco piszesz.Reportersko. Tak jak lubie.
Najlepsza relacja !


ps
Na prawde napisalem co mysle (sexi)
Nawet w brudnych ciuchach dziewczyny sie prezentuja, z odpryskami na lakierze tez . Mysle , ze sie nie obrazisz za to.Z jakiegos powodu pstryka sie takie fotki

Ostatnio edytowane przez zipo : 06.02.2014 o 23:08 Powód: literki
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.02.2014, 23:27   #90
zipo
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

wykopane
  Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:25.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.