01.01.2020, 09:44 | #41 |
Moderator
|
Pięknie Dzięki
__________________
"Motocykl w Polsce to nowy rodzaj jazdy konnej. To leży w naszych szlacheckich tradycjach." Z. Maklakiewicz |
07.01.2020, 10:25 | #42 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,190
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 5 godz 38 min 10 s
|
15 sierpnia - czwartek
Czwartek to kolejne 420 kilometrów przepięknych krajobrazów w Albanii, Kosovie, Czarnogórze, i Serbii. Pewnie udałoby się przejechać go szybciej ale widoki jakie miałem podziwiać tamtego dnia spowodowały, że co chwila zwalniałem żeby nasycić oczy i serducho. Z Kukes wyjechałem standardowo o świcie. Na całej mojej wycieczce, nie licząc bieszczadzkich noclegów wstawałem skoro świt, tuż przed schodem słońca. Jak dla mnie to najpiękniejsza pora dnia. I tym razem się nie zawiodłem. Pogoda była bardzo ładna, powietrze ostre po wczorajszej burzy. Postanowiłem zrezygnować z Valbone i pojechać na północ, przez Kosovo a następnie Czarnogórę w kierunku na Zabljak. Początkowo myślałem o tym, żeby dalej jechać przez Bośnię ale ostatecznie wjechałem na teren Serbii. W Bośni byłem w tym roku terenówką z rodziną i bardzo miło wspominam tamte tereny. Chciałem jednak jeszcze trochę zobaczyć tej Serbii szczególnie na zadupiach, gdzie nitka asfaltu niknie czasem w szutrowej drodze. Po szybkich winklach w Czarnogórze dojechałem do Plewdli i przez malutkie przejście graniczne krętą drogą wjechałem do Serbii. Jak stroma i wąska może być serpentyna dowiedziałem się zanim dojechałem do Priboju. Wybrałem drogi przez wioski, takie nasze Bieszczady, gdzie co chwila jakaś ciężarówka zwoziła leżące na poboczach drewno. W dolinach szemrały potoki, było niezbyt gorąco, jechałem bez jakiegokolwiek planu. Ot po prostu prowadziła mnie droga. Ciężarówki zostały gdzieś z tyłu, zjechałem w jakąś boczną drogę, zaczęły się biedne wioski poutykane gdzieś po lasach i wąskie asfaltowe ścieżki szerokości trzech metrów. Nie mam pojęcia jak tam mogą mijać się jakiekolwiek samochody czy furmanki. Zdarzały się nawet odcinki gdzie droga skręcała serpentyną 180 stopni na łuku długości może 15 metrów. I tak co chwila. Bardziej przypominało to bouldering niż wycieczkę motocyklem. Tak jak pisałem plan tego dnia był na Serbię więc odbiłem znowu na wschód nad Jezioro Zlatarsko. Nie dane mi było jednak rozbić tam namiotu więc postanowiłem, że prześpię się trochę później gdzieś na trasie. Nocleg wypadł mi w górach na połoninie. Nie wybrzydzałem bo widoki były przepiękne. Ostatnio edytowane przez Gończy : 07.01.2020 o 14:53 |
07.01.2020, 19:03 | #44 |
Zarejestrowany: Jul 2019
Miasto: Lublin
Posty: 36
Motocykl: gsx 1400,CRF 1000
Online: 2 tygodni 2 dni 3 godz 56 min 56 s
|
miodzio
|
07.01.2020, 23:21 | #45 |
Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Wrocław
Posty: 55
Motocykl: CRF1000L
Online: 1 dzień 23 godz 4 min 56 s
|
Takie relacje powinny być zakazane w sezonie grzewczym. Człowiek się naczyta, co gorsza naogląda, a potem chodzi po domu, przegląda mapy i szuka guza
Jest pysznie, dawaj dalej! Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
__________________
"Piję kawę i wyobrażam sobie brzask gdzie indziej." - Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag |
08.01.2020, 00:42 | #46 |
Gończy
Z tej serbskiej połoniny pochodzi to Twoje zdjęcie z kalendarza 2020? |
|
08.01.2020, 10:27 | #47 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,190
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 5 godz 38 min 10 s
|
Tak, to właśnie stamtąd. Wrzucę jutro pewnie jeszcze jakieś zdjęcia na koniec.
|
09.01.2020, 13:43 | #48 |
Zarejestrowany: Mar 2017
Miasto: LPU
Posty: 1,190
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 3 dni 5 godz 38 min 10 s
|
16 sierpnia - piątek
W nocy posiedziałem trochę przy ścieżce zajadając paprykarz szczeciński, który odnalazłem gdzieś na samym dole sakwy i gapiąc się na księżyc, który rozświetlał dolinę. Ostatnia noc w Serbii była chłodna i rześka. Rano obudził mnie piękny poranek. Nie chce się ruszać, chętnie bym został ale czas niestety nagli. Poranna kawa i w drogę. Dziś planuję przenocować się na Węgrzech. Zanim jednak tam dojechałem czekało mnie całe przedpołudnie pustych piątkowych dróg, sporo górek i masa zakrętów. W dolinach utrzymywały się mgły a słoneczko leniwie grzało po plecach. Za Nowym Sadem zaczęły się płaskie tereny chyba po dawnych PGR-ach. Skończyły się zakręty i podjazdy. Mimo to fajnie było wreszcie pojechać trochę po prostym. Od czasu do czasu mijałem jakąś małą miejscowość i parłem w stronę granicy. Powoli pogoda zaczynała się psuć i nie miałem ochoty zmoknąć więc zająłem się wyścigiem z chmurami i walką z nasilającym się wiatrem. Na granicy poszło szybko. Spotkałem dwóch kolesi w adidasach i t-shirtach na bramkach, na ATAS i nowym KTM 790 R i wjechałem na węgierską ziemię. Zaczęło kropić i zapowiadało się na konkretną burzę. Zacząłem ubierać przeciwdeszczówkę ale na szczęście deszcz poszedł sobie gdzieś na chwilę. Skoro udało się uciec w Serbii burzy to może uda się na Węgrzech. W Szeged wody było masę, lawirując w głębokich kałużach szybko uciekłem z miasta. W samą porę, bo pędząc potem w północnym kierunku we wstecznym lusterku widziałem co tam zaczęło się dziać. Wiał cholernie mocny wiatr więc złożyłem się na baku i walcząc z podmuchami uciekałem (tzn. taktycznie wycofywałem się na z góry upatrzoną pozycję) z Bałkanów gdzie po tylu tygodniach bez deszczu burza postanowiła o sobie jednak przypomnieć i rozpiździć co będzie w stanie a resztę utopić. Ostatnio taką burzę widziałem ze dwadzieścia lat temu. Postanowiłem jechać do wieczora. Na powrocie jak to na powrocie wraca się sprawniej i szybciej. Rolnicze Węgry to trochę nudny odcinek więc starałem się nie zatrzymywać za bardzo. Wieczorem zjechałem na jakieś pastwisko, wydeptana ścieżka doprowadziła mnie do kanału irygacyjnego i niewielkiej stróżówki na śluzie. Nie było nikogo więc rozbiłem namiot na dróżce pod drzewami. W nocy kręciło się trochę dzików i innej zwierzyny. Ktoś tam daleko kradł też chyba drzewo z lasu, bo słyszałem niesione przez mgłę i pola głosy oraz dźwięk piły łańcuchowej. Dystans 490. Końcówa - 17 sierpnia sobota do Polski Rano wschód słońca oglądałem sobie już z motocykla. W Bieszczady do bazy było jeszcze parę stówek. Pogoda przednia, Bieszczady po Słowackiej stronie przepiękne. Nigdzie się nie spieszyłem. Zatrzymałem się jeszcze na chwilę na pstrąga w Barze na Stawach (z sentymentu dla samej nazwy) – polecam rybkę, palce lizać i po południu wturlałem się do BPM – u. Motocyklistów masa, gdzieś w okolicy miało grać chyba KSU. Suma summarum na koncert nie dotarłem ale i tak było bardzo sympatycznie. Cały ten wyjazd to seria przepięknych widoków i miejsc. Kalejdoskop pejzaży i zachwytów, które z racji samotnej wycieczki miałem tylko na wyłączność dla siebie. W tym roku samochodem i motocyklem przejechałem w wakacje ponad siedem tysięcy km po Bałkanach ale szczerze powiedziawszy dla mnie i tak najładniej jest i chyba zawsze już będzie u nas. W niedzielę przed dziewiątą poturlałem się przez moją ukochaną Rzeszowszczyznę do Puław. Zdążyłem akurat na obiad na pysznego schabowego ale do telewizora nie mogłem się przyzwyczaić przez kilka następnych dni. No i to by było chyba na tyle. |
09.01.2020, 17:03 | #49 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 778
Motocykl: Husqvarna FE 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 23 godz 36 min 29 s
|
Świętna relacja! Dzięki że chciałeś się nią podzielić!
Kuszą mnie samotne wyjazdy ale jakoś nie mogę się jeszcze przełamać... PZDR Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... |
09.01.2020, 19:39 | #50 |
Zarejestrowany: Jul 2019
Miasto: Lublin
Posty: 36
Motocykl: gsx 1400,CRF 1000
Online: 2 tygodni 2 dni 3 godz 56 min 56 s
|
Przyjemnie się czytało i podziwiało
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Transport na TET Chorwacko-Bośniacki, sierpień 2019 | Piotr_As | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 13.05.2019 13:03 |
Sierpień 2019 Zakarpacie/Rumunia/Serbia | marcinos11 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 22 | 26.02.2019 11:21 |