![]() |
#11 |
![]() |
![]()
U mnie działo i działa
|
![]() |
![]() |
![]() |
#12 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2013
Miasto: Warszawa
Posty: 120
Motocykl: FE + 2x XR
![]() Online: 3 tygodni 3 dni 12 min 41 s
|
![]()
Poprawiony filmik
Widze, że robiliśmy podobną trase (we wrześniu 2018) i początek do wioski Bishnice pojechaliśmy od północy ![]() Na sucho nie było problemu przejechać tą wyrwę i była trochę mniejsza ![]() Ostatnio edytowane przez nav : 09.01.2020 o 20:04 |
![]() |
![]() |
![]() |
#13 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
![]() Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
|
![]()
Ładnie tam !
|
![]() |
![]() |
![]() |
#14 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2018
Miasto: KLI
Posty: 248
Motocykl: RD07, CRF1000
![]() Online: 1 miesiąc 10 godz 25 min 19 s
|
![]()
[QUOTE=Qter;664346]
Droga busem upłynęła nam sprawnie aż do samego Skopie, gdzie obiecaliśmy załatwić pewną honorową sprawę niecierpiącą zwłoki. Zdziwienie macedończyka, którego obudziliśmy o 5 rano i wcisnęliśmy mu plik drobnych banknotów euro trudno opisać. Dopiero po chwili , posiłkując się dawno nie używanym rosyjskim udaje nam się wytłumaczyć skąd to zamieszanie. Dług z Booking-u uregulowany! Skoro Skopje i dług z Booking to wiem o co kaman i dziękuję ![]() Czyta się ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 787
Motocykl: Husqvarna FE 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 11 godz 26 min 32 s
|
![]()
Kontynujemy...
Po "3" sekundach dobiega do nas kobieta i... porywa kozę, która wciąż stoi na środku wjazdu do zagrody. Konsternacja. Podnosimy z mój motocykl i obracamy w kierunku wyjazdu. Podchodzi do nas mężczyzna który wcześniej zniknął w domu. Na szczęście bez broni, za to w polarze i ocieplanych kaloszach. Znów na migi "pytamy" się o Gramsh. Twierdzi, że dojazd jest i nam go pokaże, tylko żebyśmy go zabrali z sobą... WHAT? Długo się nie zastanawiając oddaje swój plecak Dasiowi, przesuwam rogala maksymalnie do tyłu i sprawdzam ile jest miejsca na kanapie pomiędzy mną a rogalem. Jest szansa że na kanapie się zmieścimy u ile usiądę mocniej na zbiorniku DRZ-ty. Oczywiście podnóżki dla pasażera mam pospinane trytkami i są zasłonięte przez rogala. Dasio asystuje przy procedurze wsiadania. Najpierw siadam ja, Dasio przytrzymuje DRZ-tę i wsiada Albańczyk. Delikatnie ruszamy po niepewnej nawierzchni. Nogi Albańczyka pewnie śmiesznie wyglądają w tych kaloszach dyndając po bokach mojego motocykla. Nie wiem jakim cudem udaje nam się dojechać cało z powrotem do krzyżówki. Nasz nowy kolega pokazuje nam aby jechać w kierunku rozpadliny - ale my kategorycznie odmawiamy, twierdząc że tam nie ma możliwości przejazdu. Wówczas chce abyśmy pojechali w kierunku wioski w której niedawno byliśmy. Ruszamy. Po chwili zatrzymuje nas i pokazuje wąską, ostrą ścieżkę do góry. Twierdzi, że spokojnie podjedziemy. Atakuje podjazd jako pierwszy przy asyście Dasia i naszego kolegi... Niestety, mokre liście, wystające korzenie oraz pieńki od niedawno ściętych krzaków uniemożliwiają mi wjazd. Leżę. Podbiega Dasio i Albańczyk. Stawiamy motocykl. Ja i Dasio ledwo oddychamy a nasz kolega się z nas śmieje. No jasne - jak byśmy jak on wypasali w górach owce całe życie to takie skakanie po górkach to była by również dla nas kaszka z mleczkiem. Dasio idzie z Albańczykiem kawałek dalej w górę zrobić rozeznanie cjak to dalej wygląda. Może mimo złej nawierzchni uda się we trzech wepchnąć motocykle. Ja w tym czasie mocuje z przodu taśmę do wciągania. ![]() W momencie gdy zaczynam przygotowywać rogala do zdjęcia z dołu słyszę nawoływania Dasia. Dasio dociera do mnie i mówi, że do góry to jeszcze dość daleko ale obok jest druga ścieżka która co prawda jest stromsza ale krótsza o połowę i może tan należy spróbować. ![]() Razem sprowadzamy mój motocykl. Na dole biorę rozpęd i atakuje drugi podjazd. Czuję, jak na jakimś pieńku podbija mi mocno kierownice. Na szczęście nie wyrwało mi jej z ręki ale przednie koło się skręciło przez co kierunek ruchu został lekko zaburzony. Zaczynam tracić przyczepność. Na szczęście w połowie podjazdu stoi pomoc która, widząc co się dzieje pomaga wrócić na właściwy tor jazdy. ![]() ![]() Ufff. Udało się. Stawiam motocykl cały szczęśliwy i schodzę w kierunku podjazdu zobaczyć jak poradzi sobie Dasio. Dasio podjeżdża bez takich problemów jak ja. Później mi mówił, że czuł jak podrywało mu przednie koło i musiał mocno pochylać się do przodu. Za chwilę na górze pojawia się "nasz" Albańczyk. Jesteśmy uratowani! Albańczykowi chcemy jakoś podziękować. Proponujemy pieniądze za pomoc ale odmawia. Przypominam sobie o polskiej wódce której kilka małpek mamy jeszcze w zapasie. Wciskamy mu dwie. Żegnamy się. On ma do domu jakieś 5 km pieszo a my do Gramsh jeszcze pewnie ze 50... Jest już przed 3PM. Tu wrzucam zbliżenie traka - jak widać tą "kozią" ścieżkę w górę mijaliśmy kilkukrotnie szukając objazdu. Zrobiłem też przeliczenie nachylenia stoku - bazując na poziomicach z map topo, Zdjęcia nie oddają rzeczywistości. Pokonaliśmy odległość około 150 a różnica wysokości wynosiła około 50m - dało to nam w przybliżeniu około 35% nachylenia (dla informacji narciarskie trasy czarne w PL mają nachylenie pomiędzy 29 a 40 %) ![]() Cały czas popaduje ale w sumie zaczynamy już mieć na to wyjeb..... ![]() Drogi zamieniają się w strumienie ![]() Gdy nie pada może być pięknie ![]() Jesteśmy na wysokościach około 1500-1600m. Czuję się trochę jak na Ukraińskich połoninach. Droga jest offowa ale po ostatnich przygodach poziom endorfin znacznie się u mnie podwyższył. Po pewnym czasie zaczynamy zjeżdżać delikatnie w dół i dostrzegamy jakieś domostwa. Z jakiejś szopy wybiega kobieta i krzyczy za nami kafe, kafe ale my nie zatrzymujemy się... Jedziemy do naszego celu. Zmienia się też krajobraz. ![]() ![]() ![]() ![]() Obrazki ruchome: Jak widać urwiska są dość wysokie. ![]() Co pewien czas przed drogę przelewa się strumyk. ![]() ![]() Szkoda, że pada, popaduje i niebo zasnute jest chmurami ![]() W końcu mijamy coraz większe wioski, marszrutki a nawet pojedyncze samochody. Przed ciasnymi zakrętami zaczynamy używać klaksonu - nigdy nie wiadomo co się czai za zakrętem. Docieramy do asfaltu i prawie mamy ochotę go ucałować. Przestaje padać. ![]() Robimy fotki. Z boku dostrzegam grupkę dzieciaków wypasających kozy. Przyłażą do nas a ja przypominam sobie o jakiś drobnych gadźetach dla dzieciaków które mam w kieszeni plecaka - jakieś smycze, breloczki itp., które zbieram przy okazji różnych zawodowych spotkań. Dzieciaki wymienią je miedzy sobą chyba dyskutując zawzięcie która jest najładniejsza czy też najlepsza. ![]() Dojeżdżając do Gramsh koło 17.00 zauważamy restaurację i od razu stajemy. ![]() Zdjęcie Dasia w stylu - nie wiem Qter gdzie ty mnie zabrałeś .... ![]() Właścicielem restauracji "Colloselo" jest Albańczyk, który pół życia spędził we Włoszech. Tam zarobił pieniądze i po powrocie otworzył "na stare lata" restauracje. Jedzenie naprawdę na poziomie a ceny bardzo przystępne (duży talerz mięsa na 2 osoby, 2 sałatki, 2 piwa i 2 kawy na koniec - z napiwkiem - w okolicach 45 PLN całość). Szef restauracji wskazuje nam najbliższy hotel. Najedzeni, na parkingu restauracji opłukujemy trochę motocykle i lecimy do hotelu Latifi. Hotel jest położony kawałek od centrum Gramsh - ale dla nas to nawet lepiej. Hotel jest budowany wieloetapowo - na parterze, na poziomie ulicy jest salon meblowy, należący do właścicieli hotelu. Całe pierwsze piętro jest nie wykończone - brak ścian wewnętrznych jak i zewnętrznych ale jest za to duży kominek. ![]() Kolejne piętra zajmuje już właściwy hotel. My dostajemy całkiem sympatyczny pokój z łazienką, tarasem i widokiem na... góry ![]() ![]() ![]() Właścicielka nie mówi w żadnym obcym języku ale za to jej córka Adela świetnie posługuje się angielskim i to z nią załatwiamy wszystkie formalność. Od strony podwórza znajduje się parking, gdzie zostawiamy motocykle. Jest tam również pracownia kamieniarska męża właścicielki hotelu. Z boku stoją wielki slaby marmuru. Dość sprawnie się ogarniamy - czyli kąpiel, pranie i suszenie rzeczy itp i wychodzimy w "miasto". ![]() ![]() Samo centrum dość ładne i czyste. Sporo ludzi na spacerach. Miło. ![]() ![]() Po spacerze znajdujemy knajpę na kolację i browar ![]() a w niej tradycyjna narciarska toaleta ![]() Wracamy do hotelu około 21.00, wysyłamy SMS-a do Marka i praktycznie od razu zasypiamy. Dzisiejsza trasa miaa wygląda w zamierzeniu tak: ![]() C.D.N. PZDR Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... Ostatnio edytowane przez Qter : 17.01.2020 o 21:46 |
![]() |
![]() |
![]() |
#16 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 787
Motocykl: Husqvarna FE 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 11 godz 26 min 32 s
|
![]()
Dzień 3
Śpimy jak zwykle szybko. Wstajemy rano i idziemy na śniadanie do restauracji Colloseo, ponieważ nasz hotel nie ma restauracji (tej, gdzie poprzedniego wieczora zajechaliśmy prosto z gór). Od progu wita nas szef i usadza na tarasie, skąd można podziwiać widok na górę Tomor - 2417 metrów nad poziomem morza. Ta góra wybija się spośród innych swoją wielkością. Jej szczyt jest w chmurach i tylko chwilami widzimy jej ośnieżony czubek. Budzi respekt. ![]() W korycie rzeki można dostrzec wędrowców. Rozmawiamy nawet z Dasiem, że fajnie było by spróbować kawałek przejechać się tym korytem jeśli starczy nam czasu i sił. ![]() ![]() Po 9 wracamy do hotelu i rozpoczynamy akcję pakowania się na motki. Ubrani, z zamontowanymi rogalami siadamy i.... i mój motocykl nie odpala... Tzn. kręci ale nie zaskakuje. Kręcimy go jeszcze trochę aż aku zaczyna słabnąć. Robimy próbę z odpaleniem na pych ale nic to nie daje. Sprawdzamy paliwo, iskrę i kombinujemy ale bez pomysłu. Próbujemy znów na pych i znów nic. Nic. W końcu zatrzymujemy się pchając moto po ulicy koło jakiejś hurtowni nawozów rolniczych. Tam prawdopodobnie właściciel widząc, że mamy problem próbuje nam pomóc i na jego polecenie jego pracownica przynosi wielki stary akumulator. Jak zobaczyłem, co ona dźwiga to zdębiałem. Nic. Próbujemy też odpalić od starej ciężarówki. Nic. Okazuje się, że prawie vis-a-vis naszego hotelu jest mechanik który zajmuje się lokalnymi pojazdami dwukołowymi produkcji w większości chińskiej lub włoskiej. Tam kierujemy swoje kroki prowadzeni przez szefa hurtowni nawozów. Chłopaka wyciągamy praktycznie z domu ze śniadania. Próbujemy wytłumaczyć w czym rzecz na migi ponieważ chłopak nie mówi w żadnym innym języku niż ojczysty Albański. Po chwili nasz mechanik otwiera warsztat (szare drzwi na zdjęciu) i podłącza mój akumulator do ładowania. ![]() Gadamy z Dasiem, że może to gaźnik i chwile się zejdzie z naładowaniem aku i sprawdzeniem moto i szkoda tracić dzień. Ustalamy, że Dasio jedzie zobaczyć wodospady, które i tak mieliśmy w planie zobaczyć i w zależności od rozwoju sytuacji skontaktujemy/spotkamy się po południu w Gramsh lub Berat, który jest naszym kolejnym celem podróży. W razie "w" zostawia mi kluczyki i dokumenty do busa a ja jemu daje zapasową dętkę oraz łyżki (każdy z nas miał część narzędzi oraz części zapasowych). W tzw. międzyczasie proszę mechanika o pomoc przy wyciągnięciu gaźnika i sprawdzeniu ale on to robi za mnie i to tak sprawnie że nie mogę się do dziś nadziwić. Gaźnik czyścimy, przedmuchujemy kompresorem, sprawdzamy na wszystkie strony ale wszystko wygląda OK. Dasio pojechał nad wodospady a ja walczę... ![]() ![]() Droga jak zwykle nie była łatwa. ![]() ![]() Po drodze były też brody. ![]() ![]() W końcu są! ![]() Z tego co mówił, do samych wodospadów ciężko dojść - zwłaszcza w butach motocyklowych - ale jest to jak najbardziej możliwe o ile ma się siłę i chęć na górską wspinaczkę. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Jak ktoś by chciał jechać to wodospady są tu: https://goo.gl/maps/TwFnpYcb9PXLS6269 Gdzieś po drodze, w jakiejś wiosce udaje mu się nawet zjeść drugie śniadanie - Byrek - coś w stylu ciasta francuskiego z nadziewaniem - najczęściej szpinakiem, pomidorami, z twarogiem na słono, z mięsem mielonym i cebulą lub z np. dynią. Polecam spróbować. Ja tym czasem dalej walczę ze swoim motocyklem. Wkładamy z powrotem gaźnik i akumulator i... dupa. Mechanik ma auto więc przez kolejne pół godziny próbujemy odpalić ciągając moto za samochodem ale nie przynosi to żadnego rezultatu. Wracam do hotelu i korzystając z dobrodziejstwa WiFi kontaktuje się z polskim mechanikiem. Przy okazji odkrywam że google translator wspiera Albański. Tłumaczenie pokazuje mechanikowi a ten udostępnia mi swoje WiFi i komunikacja przebiega znacznie sprawniej. Podejrzenie pada na świece albo zawory (były regulowane przed wyjazdem). Świeca, którą mam w zapasie nie zmienia obecnego stanu rzeczy a w warsztacie chłopak nie ma szczelinomierza, więc zdejmowanie czapki zaworów jest bez sensu... Mówi, że w Elbasan jest jakiś dobry mechanik albo trzeba szukać w Tiranie. Podejmuje decyzję o ściągnięciu busa do Gramsh który zostawiliśmy pod hotelem koło Pogradecu.... Wysyłam info SMS-em do Dasia, że spotykamy się znów w Gramsh. Wracam do hotelu, wynajmuję pokój który zdaliśmy i proszę Aldonę o pomoc w dotarciu do Pogradecu. Aldona angażuje w to swojego ojca a ten swojego znajomego który może mnie przetransportować do Pogradecu. Po godzinie siedzę w starym mercedesie słuchając najnowszych Albańskich przebojów - youtube wyciszył mi taki utwór z filmu poniżej Oczywiście nie jedziemy sami. Kierowcy by się to nie opłacało więc zabieramy jeszcze jednego faceta. ![]() Cała trasa starym mercem kosztowała mnie 50 Eur i wyglądała mnie więcej tak: ![]() Do Hotelu Lyhnidas docieram koło 15. W hotelowej restauracji jem pyszną rybkę z jeziora Ohrydzkiego i ruszam do Pogradecu. Mam plan poszukać świecy do moto i kupić coś na drogę powrotną. Świecy do moto nie znajduje więc kupuje wodę i coś do chrupania i ruszam. Żeby nie jechać tą samą drogą wybieram dojazd do Gramsh drogą SH71 ale od strony SH3. Na początku wspinam się na przełęcz za Pogradecem a potem już nudno SH3 do rozjazdu na Maliq. Ten kawałek trasy znam z poprzedniej naszej wizyty w Albanii. ![]() SH71 jest prawie cała wyasfaltowana i prowadzi doliną wzdłuż strumienia. Mniej więcej do Lozhan i Ri jest dziurawy asfalt. Potem Na kilka kilometrów zamienia się on w dziurawy szuter/asfalt by za chwile przeistoczyć się w zupełnie nową drogę. Na tym kawałku szutrowym spotykam dwóch motocyklistów z Czech na jakiś szosowych maszynach, którzy też jadą tą trasą. Zamieniamy kilka słów i się rozstajemy. W busie jestem szybszy niż oni. Okazuje się, że stara droga jest już nie przejezdna (mapy googla jeszcze ją pokazują a nowa nie jest na nie naniesiona) ponieważ kawałek dalej na strumieniu trwa budowa nowoczesnej hydroelektrowni https://goo.gl/maps/zuMcqTwpuwsXrmFK8 i starą drogę po prostu zalano. Aby zapewnić przejazd droga więc wija się pięknymi serpentynami w górę by za chwile gwałtownie zjechać na poziom nowego zbiornika. ![]() ![]() ![]() ![]() Po zjechaniu na poziom wody jedzie się chwilami wąskim wąwozem gdzie ostre ściany wspinają się wysoko do nieba... ![]() ![]() Gdzieś przy samej elektrowni zabieram na stopa jej pracownika, który wysiada gdzieś po drodze w miejscu gdzie dla mnie nic nie ma. Jedna z moich ulubionych fotek z tego wyjazdu ![]() Cała moja trasa busem wyglądała mniej więcej tak: ![]() W tak zwanym międzyczasie dostaje info od Dasia, że wrócił z wodospadów i jedzie zobaczyć jakiś kanion który poleciła mu Adela z hotelu w Gramsh. Ja zdaje mu relację, że widzimy się na kolacji w Colosseo ![]() Dasio jedzie tu: "Kanioni i Holtes" https://goo.gl/maps/4HRy2x6QYLoR2zgG9 Po drodze gdzieś tam źle skręca i chwile krąży zanim dociera do atrakcji "Kanioni i Holtes". ![]() ![]() Kanion jest dość ciekawy. Ze "szpary" w górze wypływa regularna rzeka. Po ostatnich opadach poziom jej wydaje się wysoki a nurt szybki (jak to górski potok). ![]() ![]() ![]() ![]() Trasa Dasia z tego dnia wyglądała mniej więcej tak: ![]() Finalnie, spotykamy się na kolacji, dyskutujemy o wrażeniach, ustalamy plan na dalsze dni i idziemy spać. C.D.N. Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę... Ostatnio edytowane przez Qter : 17.01.2020 o 21:44 |
![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
![]() Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,917
Motocykl: TA,RD04
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 2 dni 15 godz 59 min 16 s
|
![]()
FAJNE
czyta się. ciał |
![]() |
![]() |
![]() |
#18 |
Kierowca bombowca
![]() |
![]()
Dajesz dalej!
![]() ![]()
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
![]() |
![]() |
![]() |
#19 |
Moderator
![]() Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Niemcownia
Posty: 3,383
Motocykl: CRF 1000D/DCT
Przebieg: 48k+
![]() Online: 4 miesiące 4 tygodni 1 dzień 4 godz 21 min 33 s
|
![]()
Jutuby nie działają.
__________________
Wreszcie mam swój kawałek szczęścia w całym tym gównie dookoła ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#20 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 787
Motocykl: Husqvarna FE 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 11 godz 26 min 32 s
|
![]()
__________________
Pije bro i palę sziszę... |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Islandia interior 2019 termin do uzgodnienia | Husky | Umawianie i propozycje wyjazdów | 80 | 26.07.2019 13:07 |
Islandia Interior z rozmachem 2019 rok , zapraszam... | Husky | Umawianie i propozycje wyjazdów | 54 | 18.06.2018 08:03 |
Albania 20-30/31 maj | 523adrian | Umawianie i propozycje wyjazdów | 18 | 16.05.2016 00:10 |
Jak rozśmieszyć Boga, czyli wakacyjnej wyprawy plan. Zakarpacie '11 | hans | Trochę dalej | 19 | 20.09.2011 08:52 |