19.12.2012, 01:44 | #11 |
Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: podwrocławskie zadupie
Posty: 835
Motocykl: '12 LC4 690 Enduro R
Online: 1 miesiąc 3 dni 21 godz 32 min 45 s
|
...i w ryj dać może dać
|
19.12.2012, 09:43 | #12 |
Rzuć trochę afrykańskiego ciepełka w te zimowe dni. ;-)
|
|
19.12.2012, 10:51 | #13 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Bielsko - Biała
Posty: 1,364
Motocykl: dr650se
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 1 godz 20 min 44 s
|
Wal Neno na świeżo - potem jak ci się wszystko poukłada, to już nie będzie takie samo, albo w ogóle zamkniesz to dla siebie. Najsmaczniejsza jest świeża krew!
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?" "Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem "Dlaczego więc się tak spieszysz?" Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. |
19.12.2012, 10:52 | #14 |
Hodowca Kalafiora
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Kraków
Posty: 393
Motocykl: już nie mam AT, tera jest MG
Online: 1 tydzień 3 dni 2 godz 34 min 42 s
|
Super się zapowiada, czekam niecierpliwie!
__________________
To nie burza tata, to Pan Bóg jeździ na motorze! |
19.12.2012, 20:42 | #15 |
Była zima, za oknem biało i mroźno. Wiatr wiał z całych sił rozwiewając płatki śniegu po okolicznych podwórkach. Stałem w oknie z nosem przyklejonym do szyby. Pustka. I na zewnątrz i w sercu. W portfelu również. Ale coś trzeba było robić. Po pracy, której zimą mam naprawdę niewiele miałem mnóstwo czasu na rozmyślania, na marzenia, na plany. Zacząłem więc szukać partnera. Miał mieć marzenia podobne do moich, podobne ideały, sposób bycia. Żaden „mistrz” - po prostu skromny człowiek nie wywyższający się ponad innych. Miał być odważny by w odpowiednim momencie podtrzymać mnie - tchórza na duchu, potrafić jeździć w terenie by torować drogę, miał mieć możliwość wzięcia długiego urlopu i jakieś doświadczenie w podróży. I nie wiem dlaczego ale chciałem by jeździł taką samą maszyną jak moja. Miałem już kogoś takiego na oku od dawna. Oczarował mnie swoją samotną podróżą, i niby to tylko Grecja ale człowiek mi zaimponował, bo lubił to co ja – spartańskie warunki, minimum kosztów, maksimum przygody. Tak, takiego kogoś szukałem. Pamiętam jak dziś jego walkę z trudnym terenem na trasie jednego z rajdów, pamiętam jak fantastycznie piasek wylatywał spod tylnej opony jego motocykla. Szczęka mi opadła i to nie tylko ta w kasku... On walczył – ja objeżdżałem to miejsce szeroki łukiem. On wygrał z terenem, ja znów czułem się pokonany. Nie chciałem się tam pakować – po prostu bałem się, bałem się, że zrobię sobie krzywdę! Być może to wtedy zapadła już decyzja, że to on... Tylko teraz jak go namówić, jak go przekonać ? A może nie będzie chciał ?
Spojrzałem w lewo na opartą o ścianę, kupioną rok temu deskę snowboardową. Serce mocniej zabiło ale szybki rzut oka do portfela uświadomił mi, że nie ruszę jej stamtąd w tym roku. Takie było postanowienie – w tym roku odkładamy na coś wielkiego, jeszcze nawet nie wiedziałem na co. Tak mijały dni. Wskazówka zegara biegła niemiłosiernie szybko, kartki z kalendarza zapełniały kosz na śmieci a depresja nie mijała. Śnieg sypał dalej a ja nawet nie zmieniłem w aucie opon na zimowe by nie kusić dalszego wyjazdu. W sumie nie jeździłem wcale. Akumulator dawno wyzionął ducha. Ktoś rzucił linka do jakiegoś konkursu, od niechcenia, z nudów ale również z nadzieją skleciłem kilka marnych zdań i nadal pogrążałem się w letargu .... Imprezy, wizyty znajomych pomagały ale tylko gdy opadał zgiełk, gdy cichła muzyka, gdy tylko przestawałem czuć ciepło bliskich mi osób robiło się strasznie. I tylko mój pies dawał mi nadzieję, że jak tylko przyjdzie wiosna ruszę gdzieś w końcu. Może nie do Maroka, nie na Saharę ale przed siebie, w poszukiwaniu wolności. Tymczasem śniegu przybywało, wiatr wiał jeszcze mocniej, mróz był coraz bardziej siarczysty a ja... dołowałem się dalej. Pewnego popołudnia zadzwonił telefon -Cześć, tu Ania – brzmiał ciepło kobiecy głos -Cześć – odpowiedziałem zmieszany, bowiem nie często dzwoni do mnie jakaś niewiasta i w ogóle jakiś taki nieśmiały jestem. - Chciałam Cię poinformować, że zostałeś zwycięzcą naszego konkursu, wybraliśmy Cię na testera naszego kombinezonu – mówiła dalej Zapadła cisza. Krew zaczęła mi pulsować szybciej niż widziałem bezwładnie spadające ciało jakiegoś turysty gdzieś w górach, serce waliło szybciej niż w momencie gdy naczepa TIRa wypadając na zewnętrzną zakrętu szła prosto na mnie. Niby po ciuchu liczyłem, że się uda ale po reakcji mojego ciała można śmiało powiedzieć, że się tego nie spodziewałem. -Halo, Erneście ? Jesteś tam ? - zapraszała swym głosem do kontynuowania rozmowy, do skomentowania zaistniałej sytuacji. Przełknąłem ślinę... -Jestem, jestem – wyszeptałem nieśmiało próbując ukryć moje zmieszanie. -Za moment wyślę Ci wytyczne jak masz się pomierzyć a jeszcze lepiej to zapraszamy do nas jak najszybciej, sami Cię zmierzymy i uszyjemy jak najszybciej – ciągnęła dalej Ania. -Dobrze... - odpowiedziałem, na tyle tylko mnie było stać. Nie potrafiłem w tej chwili pokazać nawet jak bardzo się cieszę, jak jestem wdzięczny za okazane mi zaufanie. Po prostu zatkało mnie. - To czekamy na Ciebie – usłyszałem - Przyjadę najszybciej jak tylko będę mógł – odrzekłem i pożegnałem się grzecznie. Minutę później skakałem jak idiota, jak dziecko które dostało długo oczekiwaną rzecz. Mój pies chyba wyczuł moje zadowolenie bo skakał ze mną, nawet nie wiem czy nie był szczęśliwszy ode mnie, czy nie skakał wyżej i nie wydawał głośniejszych oznak zadowolenia. Pewnie miło mu było znów zobaczyć uśmiech na twarzy swojego pana. Tak, już od dawna nie byłem taki szczęśliwy. Po kwadransie przyszło opamiętanie. Zacząłem przeczuwać w tym jakiś podstęp. Pewnie któryś z moich znajomych którym się pochwaliłem, że wysłałem takie zgłoszenie zrobił mi psikusa. Eh..ja głupi, tak się dać nabrać a oni pewnie stoją pod drzwiami i się nabijają ze mnie. Ale co tam, odpaliłem komputer, porównałem numery telefonów i w końcu dotarło to do mnie, że właśnie dostałem prezent od losu, że otworzyły się przede mną drzwi małych ale jednak możliwości. Była szansa a ja postanowiłem ją nikczemnie wykorzystać. Tak oto zostałem testerem Firmy RET BIKE. Marzenia się spełniają trzeba tylko czasem o nie trochę powalczyć. No, może trochę bardziej niż trochę. Najlepiej jak lew lub …. tygrys ale do tygrysa jeszcze wrócimy w tej opowieści Leżąc na kanapie wpatrywałem się w sufit i kombinowałem dalej. Ogólnie to bardzo dużo myślę, czasem wydaje mi się, że za dużo. Przecież mam zacny kombinezonik, myślałem, który spieniężając można śmiało uznać za gotowe ciasto na wyjazd na Bałkany lub za rozczyn pod coś większego. Jako cukiernik zdecydowanie wybieram rozczyn! Temperatura się podnosi więc i rozczyn zaczyna rosnąć... Mijały dni, szukałem pretekstu by wyrwać się do stolicy. Doczekałem się. Nieśmiałym krokiem przekroczyłem drzwi siedziby Firmy RET BIKE w Łomiankach. Przywitałem się grzecznie z Anią, potem z pozostałymi pracownikami firmy. I tak to się wszystko zaczęło! Maszyna ruszyła. Maszyna o nazwie Wagadugu_2012 i nic nie mogło już jej zatrzymać...
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
19.12.2012, 20:54 | #16 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 787
Motocykl: RD03
Online: 2 tygodni 3 dni 3 godz 35 min 10 s
|
W tym tempie sskończysz tą opowieść koło wrzesnia.... choć jestem pod wrażeniem.
|
19.12.2012, 22:14 | #17 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 1,420
Motocykl: RD07a
Przebieg: 43k+
Online: 3 tygodni 3 godz 22 min 21 s
|
Brawo! Podczas gdy inni wypisuja pierdoly na forum, Ty podrozujesz.
__________________
"Don't cry because it's over. Smile because it happened." Dr Seuss |
24.12.2012, 15:47 | #18 |
Po wielu miesiącach przygotowywań, po setkach godzin wspólnie spędzonych na GG czy Facebooku, po dziesiątkach godzin spędzonych w swoim towarzystwie w końcu ten dzień zbliża się nieubłaganie. Okazuje się, że nasza studniówka tak naprawdę nią nie była, ponieważ dzień wyjazdu udaje się przełożyć na wcześniejszy. Czas ucieka a my staramy się nad tym wszystkim jakoś zapanować poklepując się co jakiś czas po ramieniu. Media, Sponsorzy, afrykańskie przybranie dla motocykli, ich własnoręczny serwis, gdzieś w między to wplątana codzienna rzeczywistość, która wobec zdarzeń dziejących się wokół nas jest naprawdę mało istotna. Szczepienia, wizy, nowe zabawki które do nas spływają w zastraszającym tempie. Cieszy mnie to ogromnie bo jestem nałogowym gadżeciarzem. To wszystko powoli zaczyna nas przytłaczać. Nie spodziewaliśmy się tego w najbardziej kolorowych snach. Mieliśmy pojechać busem na oleju napędowym przemyconym z Rosji, w dziurawych skarpetkach a tymczasem dostajemy je nowe, ubrani od stóp po głowy, piękne, pachnące nowością kombinezony, doskonale przygotowane motocykle, nowe, afrykańskie barwy motocykli i my – gdzieś pośród tego wszystkiego – zagubieni, zmieszani ale uśmiechnięci od samego początku aż do końca, po prostu szczęśliwi!
Gdzieś po kryjomu odkładane PLNy zamieniam na euro, wieczorne studiowanie map, długie spacery dla podniesienia kondycji, jeszcze w to wszystko wpisuje się kilkudniowa wyprawa rowerowa z przyjaciółmi. Cóż za rok, cóż za sezon! Oby tylko wszystko to, co mam w planach bezpiecznie się skończyło. Tuż przed wyjazdem robimy coś co kompletnie Marka, bo tak na imię mojemu partnerowi, nie cieszy, czuję nawet, że to go drażni więc na szybko zmieniamy scenariusz, scenariusz do klipu oczywiście. Markowi szkoda na to czasu ale ja się upieram bo wiem, że to zostanie na długo, że będzie to doskonała pamiątka. Być może i on z biegiem lat to doceni – kto wie. A czy było warto, wg mnie tak i niech świadczą o tym słowa mojego przyjaciela - „ja jak bym miał taki klip to już bym nawet jechać nigdzie nie musiał !”. A wszystko to dzięki ludziom z FotoVideoEfekt i mojemu uporowi. Walczyliśmy nad tym i nad reportażem długie 3 tygodnie, popołudnia przepełnione nowymi doświadczeniami, potem długie noce montażu, muzyka napisana przez Sokollo specjalnie dla nas. Byłem dumny! Ba, jestem nadal! A z czego ? Zobaczcie sami i oceńcie : Klip tak mi się spodobał, tak spodobali mi się ludzie z którymi pracowałem, że czuje, że te znajomości przetrwają długie lata. Dzięki chłopaki, dzięki Asiu! W dniu jego premiery, na imprezie pożegnalnej na którą przybyła cała masa przyjaciół i tylko przyjaciół, jeszcze zanim go pokazaliśmy oficjalnie, Piotr wręczył mi do ręki pamięć USB z owym plikiem (ja do końca nie widziałem go na oczy), zamknęliśmy się z Asią w ciemnym już biurze i zaczęliśmy oglądać, zdumieni tym co powstało. Wtedy jeszcze wytrzymałem ale łza wzruszenia zakręciła się w moim oku, a może nawet w obydwu ? Balety do rana a jutro o 12 przecież start. Oczywiście piję z umiarem, w sumie to prawie wcale. Niedziela. Mój pies od samego rana siedzi w szafie u rodziców i nie chce wyjść. Czuje, że nie wrócę na czas, wie, że nie dotrzymam danego mu słowa. Nie chce się pożegnać ale może to i dobrze bo jak z rodziną jakoś te idą mi dość dobrze, to z nim łączą mnie jakieś specyficzne więzi. Po prostu kocham go jak dziecko a on mnie jak ojca. Tylko co ze mnie za ojciec... Mój motocykl do ostatnich chwil przygotowywany już nie przeze mnie a właśnie przez przyjaciół i tatę, również w niedzielę przez nich zapakowany do podróży. Brakuje troków - nie ma sprawy, każdy chce by ten jego pojechał do Wagadugu. I to najlepiej już w tym roku! Ja już w łazience – golenie, strzyżenie, prysznic. Słysze tylko ten zgiełk za oknem, dziesiątki motocykli, tłum ludzi, klaksony, co chwilę jakiś motocykl wkręcany na wysokie obroty. Wyglądam przez okno....i wtedy nie wytrzymałem. Wzruszenie przerosło wszystko, nie potrafiłem się opanować. Właśnie wtedy popłynęła pierwsza łza, nie ostatnia, nie ostatnia... Czy tak czuł się Charlie Boorman ruszając w swoją podróż dookoła Świata ? Tego nie wiem ale ja czułem moc, czułem siłę i wsparcie tych ludzi. Czułem, że jadę nie tylko ja ale zabieram ze sobą także ich marzenia, po jednym od każdego. Uwierzcie mi – to uskrzydla. Dzięki za przybycie, za późniejszy doping, za pomoc jaką otrzymałem przed, w trakcie i pewnie otrzymam po podróży. Tamtego dnia nie było dobra i zła – było tylko dobro. Ostatnie pożegnanie z rodziną, czułem ich wzruszenie, czułem obawy. Ale wiedziałem jedno, zawsze byli i są ze mną, choć bym nie wiem co sobie wymyślił. Nigdy nie rzucali kłód pod nogi, zawsze wspierali. Tak było i tego dnia. Była moc, była siła. Byli przyjaciele! Ruszyliśmy! Jeszcze tylko tankowanie, ostatni wywiad, polisa z ubezpieczeniem na drogę podpisana w ostatniej chwili na szybce mojego motocykla... Świat stał się kolorowy a w momencie gdy przekroczyliśmy z całym tym korowodem tablicę z napisem Zambrów poczułem jak cały ten stres spływa ze mnie, zrobiło się jakoś tak spokojnie. Już nie martwiłem się o firmę, o to co będzie ze mną, czy dam radę. Teraz przejmowałem się tylko krótkofalowo – oby do następnego zakrętu, skrzyżowania, tankowania. Oby dożyć kolejnego dnia, oby ten już przeżyty był ciekawszy od minionego i mniej ciekawy od jutra. Oby!
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
24.12.2012, 16:22 | #19 |
Mam przerąbane :)
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 14 godz 55 min 9 s
|
Chyba sobie zasubskrybuję ten wątek.
Na zimowe wieczory super. Zajebiście spełniać takie marzenia.
__________________
Motto nr 1: Uważać na mokre pieńki i siekiery |
25.12.2012, 02:23 | #20 |
Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 532
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
Online: 2 miesiące 3 tygodni 3 dni 13 godz 45 min 17 s
|
...Ochujales..? Chcesz nas psychicznie wykonczyc..? Zabieraj to !!! Twoja pisownia wystarczajaco rozpierdala...
__________________
http://www.youtube.com/watch?v=VCH6n...yer_detailpage |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Złombol 2013 - 7ma krew czyli nareszcie Rosja! | fassi | Kwestie różne, ale podróżne. | 38 | 27.09.2013 19:06 |
moja Afryka czyli "Wagadugu 2012" by remi | remi | Trochę dalej | 27 | 28.08.2013 20:16 |
Maroko - ja i moje 10 żon [2012] | fassi | Trochę dalej | 17 | 13.02.2013 13:44 |
Kierunek Afryka 2012. | seven007 | Kwestie różne, ale podróżne. | 24 | 26.03.2012 21:49 |