18.09.2012, 08:02 | #11 |
Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Wodzisław Sląski
Posty: 161
Motocykl: RD07a
Przebieg: 55000
Online: 3 tygodni 3 dni 30 min 7 s
|
I to jest BMW, niespodzianki w najbardziej niespodziewanym miejscu. Ce la vie
|
19.09.2012, 09:49 | #12 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Po jakimś czasie Tamara podjeżdża samochodem z którego wysiada skośnooki policjant.
Debatujemy co dalej. Jedziemy na komisariat. Policjant "motocyklista" poczuł solidarność. Po wykonaniu ok. 50 telefonów jest już zrezygnowany. Nie wie jak nam pomóc. W końcu dzwoni do najstarszego motocyklisty w Elista. Ten bez zastanowienie przyjeżdża do nas. Zarezerwowali nam hotel. Tamara wsiada do samochodu a ja jadę sam na moto nieco lżejszym. Trzeba dojechać do stolicy Kałmucji ok. 15 km. Kołem targa coraz bardziej na boki. W drodze Kola (najstarszy motocyklista w Elista) mówi, że nie będziemy nocować w hotelu tylko u niego. W końcu dojeżdżamy do garażu Koli. Tam stoją 3 motocykle Honda GL 1800, Transalp 600, Ural i skuter (chopper) dla jego wnuka. Zabieramy się do rozpoławiania feralnej części. Z magicznej małej skrzyneczki pod kufrem centralnym wyciągam swoje klucze. Sprawdzam imbus 8 za duży 6 za mały. W typowym zestawie niestety nie było 7. Naprawa zaczyna się od poszukiwania imbusa 7. Kolejna seria telefonów. Nikt nie ma 7. Jasna ch... ! Kola idzie do pobliskiego zakładu lakierniczego. Wraca z zestawem imbusów. Delikatne ale jest 7. Właściciel prosił, żeby niczego nie uszkodzić. Biorę do dłoni staram się nie złamać. Ciężka sprawa za duże wygięcie. Po namysłach robimy przedłużkę z rurki - poszło. Ufff. W garażu rozbieram co trzeba. Koszyczek łożyska poszedł w drobny mak. Całe szczęście simering nie został uszkodzony. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na szaszłyk i spotkanie z kałmuckimi motocyklistami. Jedzenie było przepyszne. Czułem się w ich towarzystwie jak za dawnych dobrych lat. Kiedy na motocyklach jeździli tylko ich wielbiciele i fanatycy. Większość się zna. Ma stałe miejsce spotkań na zewnątrz w pobliżu sklepiku otwartego całą noc. Kogo nie znają zaczepiają i zapraszają aby do nich dołączył. Na zdjęciu poniżej część ekipy. Dzień 13 - poszukiwanie łożyska. Kola stwierdził, że nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem i zakupem. Ja wiedziałem, że nie będzie to proste. Tak też było. Nasz poszukiwania miały się zacząć i zakończyć na rynku. Cały dzień szukania - bazar, rynek, sklepy z łożyskami, serwisy, telefony do serwisu motocyklowego BMW w Rostowie nad Donem i tu nasze największe zdziwienie - nawet po numerze katalogowym nie wiedzieli o jakie łożysko chodzi. Siedzimy w serwisie Łady i wysyłamy sms-y do serwisu BMW. Może zatrybią. Kola w międzyczasie wziął wymiary łożyska i spisał oznaczenie. Po 3 godzinach przyjeżdża i oznajmia, że znalazł. Będzie za 8 godzin - tańsze lub droższe z mosiężnym koszyczkiem. Wybrałem droższe. Kasa z góry i czekamy. Kola był bardzo zdziwiony ponieważ w szczęśliwym dla nas sklepie powiedzieli, że łożysko jedzie z Moskwy (1250 km). Przy dostarczeniu kasy chcieliśmy zaspokoić naszą ciekawość czy łożysko wiozą samolotem ? Nie - po regionach Rosji krążą samochody z łożyskami zawijające 1 raz w tygodniu do stolicy (Moskwy) w celu uzupełnienia braków. Na nasze szczęście samochód zawija do Elisty dziś w nocy. Wieczorem - zwiedzanie Elisty. Kola wyciąga swoje dwie Hondy i pyta czy będziemy jeździć na Transalpie. Jasne. SMS do Polski (coś w tym stylu) - "Jesteśmy w stolicy Kałmucji. Pijemy herbatę i jeździmy z bandą mongolskich motocyklistów. Zwiedzamy miasto". Odp. "Gdzie wy k... jesteście"? Sami nie wiedzieliśmy, że jest tu tak pięknie. Na zdjęciu Kola z żoną Ludmiłą. W tle górki, po których rozbijają się crossowcy. Rytuał Koli ubierania się w motocyklowe ciuszki bardzo nam się spodobał. Zwiedzamy miasto. Zaczynamy od centrum "miasta szachów". Kałmucy są dumni z tego, że udało im się przesunąć pomnik Lenina z centralnego miejsca placu na jego skraj. Budynki - jak u potomków Czyngis-chana (tak o sobie mówią). Kałmucja to taka namiastka Mongolii w Europie o czym przekonaliśmy się tego wieczora. Na Trampku czuję się jak na rowerku - jakoś nieswojo. Po chwili przyzwyczaiłem się do sprzętu. Kola jednak za szybko nam odchodził - w trampku brakowało troszeczkę jadu ale i tak było za... Zwiedzając miasto poznajemy historię Kałmucji. Pomniki, miasteczko szachów (szachowa olimpiada z 1998 r.), parlament ... Czekamy na łożysko, które ma dotrzeć ok. 1.00 w nocy czasu miejscowego. Jedno miejsce spotkań motocyklistów. Drugie miejsce spotkań motocyklistów. W każdym z nich po herbatce i w drogę. Telefon. Jest łożysko. Pędzimy po odbiór - wygląda solidnie. Ma o dwa śruty mniej ale mosiężny koszyczek wygląda solidnie (lepiej niż w Germany orginal). Przed spaniem - jeden element do zamrażalnika. Plan na dzień następny - pobudka o 7.00 Dzień 14 Pobudka przeciągnęła się do 8.30.Po wyciągnięciu Łożysko bez większego problemy wskakuje na wałek. Teraz trzeba je włożyć w obudowę. I tu stanęły kozy na moście. Nie pomogło mrożenie jednego elementu a rozgrzewanie we wrzątku drugiego. Wszystko szło doskonale ale tylko do połowy. Po trzech próbach jedziemy poszukiwać prasy. Po pewnych problemach - znajomości Koli bardzo się przydały. Po godzinie jesteśmy w garażu i montuję całość. Pakowanie i jazda testowa z pełnym załadunkiem. GS nawet z pełnym załadunkiem już nie odstaje od Hondy GL 1800. Jedziemy do największej świątyni buddyjskiej w Europie. Zwiedzamy, słuchamy, oglądamy szatę Dalajlamy robimy małe zakupy w tym małego buddę. Jedziemy za miasto do jurt. W jednej z nich serwujemy sobie mały poczęstunek z kałmucką herbatą (bawarka z solą i masłem). Po drodze to co odeszło ale jest nadal żywe w tym kraju ... Tu przypomniał o sobie silnie wiejący wiatr, który przewraca nasze motocykle. Oglądamy szkody i wracamy do garażu Koli. Pakowanie ostatnich gadżetów, jedzonko, przymiarki i ok. 15.00 ruszamy w drogę. Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma? Doświadczenia znajomych, u których po takiej wymianie największy przebieg nowego "podszewnika" to 2000 km. Z powodu przymusowego postoju rezygnujemy z Morza Kaspijskiego (7-2). Kontynuujemy jazdę. Jazda w stronę Gruzji.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 19.09.2012 o 09:55 |
19.09.2012, 10:39 | #13 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,763
Motocykl: RD07a
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 5 godz 51 min 11 s
|
Kolejny raz potwierdza się ,ze przygoda zaczyna się jak coś się spie...oli. Chyba kupie KaTeeMa...
|
27.09.2012, 22:05 | #14 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Po zmroku przejeżdżamy przez miejscowość Biesłan (znane z akcji antyterrorystycznej w szkole). Dojeżdżamy do Władykaukazu. Do granicy z Gruzją ok. 30 km. Nocą granica zamknięta. Nocujemy w zajeździe (1000 rubli 2 osoby z prysznicem, tv w godziwych warunkach).
Dzień 15 Wyjeżdżamy z Osetii Północnej do Gruzji. Po drodze po raz ostatni czytamy wielką żółtą tablicę z napisem "Uwaga, grabieże na drodze, zatrzymujcie się wyłącznie na parkingach strzeżonych". Łożysko sprawuje się jak na razie dobrze. Towarzyszy nam myśl 1000/2000 km pokaże czy łożysko jest solidne lub dobrze założone. Problem tkwi w dystansowaniu ... Wyjeżdżamy z kraju gdzie 1l. mleka jest droższy od 1l. paliwa. Gruzja Przejście graniczne - kolejka, której pilnują policjanci. Jeden z nich po wypytaniu nas skąd jesteśmy, gdzie jedziemy ... pozwala nam podjechać na początek. Zaczyna się biurokracja. Ponowne wypełnianie papierków. W końcu poszło. Wąwóz, tunel i granica Gruzji. Wszystko idzie bardzo sprawnie. Wjeżdżamy. Jakaś dziwna presja i napięcie panujące w Rosji nagle z nas odeszło. Czujemy się jak w domu. W końcu jesteśmy tu już trzeci raz. Cieszymy się pięknymi widokami. Wjeżdżamy na wzgórze pod klasztor Tsminda Sameba (najwyżej położony w Gruzji - 2170 m.n.p.m.). Kobiety wchodząc do klasztoru muszą się odpowiednio ubrać-muszą mieć spódnicę. Nie wystarczą długie spodnie. Następnie udajemy się pod 30 metrowy wodospad, do którego wiedzie równie trudna droga. Korzystając z okazji, że nikogo nie ma w pobliżu i nikt za nami nie szedł wchodzę pod wodospad w stroju Adama ... Deszcz bardzo zimnej wody szybko mnie przegania. Zimno potęguje zimny wiatr schodzący z wyższych partii gór. W mgnieniu oka pojawia się gęsia skórka, drgawki ... Wyjeżdżamy z Kazbegi (Stepantsminda). Skoro jesteśmy w Gruzji to musimy zjeść to o czym marzyłem od samego początku naszej podróży. Nasz znajomy polecił nam jedną restaurację za miastem - sami się tam stołują. Zatrzymujemy się w poleconym miejscu i jemy pyszne potrawy: haczapuri, harczo i kinkali. Dalej Gruzińską Drogą Wojenną. Nie zatrzymujemy się już wszędzie. Zwiedziliśmy tą drogę dosyć dokładnie 2 lata wcześniej. Niektórych miejsc nie da się jednak przejechać. Znany nam wodospad pod którym nabieramy naturalnie gazowaną wodę. Po zmroku dojeżdżamy do Tbilisi. Nocne zwiedzanie i jedziemy dalej. Jedziemy w stronę Armenii. Zatrzymujemy się na zakupy w przydrożnym sklepie. Ktoś nas pyta gdzie będziemy nocować. My na to, że właśnie się rozglądamy. To możecie tu. Uprzątnęli nam mały murowany kiosk. Śpimy z małymi kociakami, które na początku bardzo nas się bały jednak po pewnym czasie przykleiły się. Koniec końców spały razem z nami: na nas, obok a momentami pod nami o czym donosił jęk. Ani trochę ich to nie odstraszyło. Do granicy z Armenią 20 km. Oddalamy się od morza, które w razie awarii łożyska jest naszą jedyną deską ratunku. Jechać dalej czy nie jechać ?
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
28.09.2012, 12:31 | #16 | |
Zwykły przechodzień...
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
|
Zachłannie sie czyta twoją relację...a umiejętnośc budowania napięcia znakiem zapytania końcem odcinka, powoduje nerwowe wiercenie sie na krześle w oczekiwaniu CDNa! Temat łożyska Mnie szczególnie interesuje
Cytat:
2-Padło już ci kiedys owe łożysko? 3-Podobno nie dystansuje się przy wymianie łozyska...przynajmniej w GS12ym źródło: ZbigniewGołowicz http://www.advrider.pl/viewtopic.php?f=6&t=11746 4-Ile masz nalatane kilometrów? Pozdro Orzep p.s. Przepraszam, że zaśmiecam Ci wątek podróżniczy, ale zapewne jest tu jeszcze kilku zinteresowanych owym problemem.
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
|
|
30.09.2012, 12:16 | #17 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Podkarpacie
Posty: 401
Motocykl: raczej juz nie bede mial
Online: 4 tygodni 7 godz 9 min 12 s
|
Bardzo ekspresowa relacja. Zapewne więcej będzie można zobaczyć i usłyszeć w zimie w Lubaczowie
|
03.10.2012, 20:45 | #18 | |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Cytat:
Jeden z nich przejechał 1200 km i w drobny mak, drugi 2000 km i paszło. Może to wina producenta - na czymś trzeba zarabiać :-) Ad 2. Owe łożysko rozkraczyło mi się w 2009 roku na Węgrzech kiedy wracaliśmy z Albanii (Bałkany) http://www.radiator-mototurystyka.pl...9-albania-2009. Motocykl miał wtedy ok. 55 000 km przebiegu. Wymiana w serwisie na nowe droższa niż zakup całego elementu. Skorzystałem z tej drugiej opcji. Ad 3. Jeśli chodzi o mnie to nic nie kombinowałem. wymieniłem tylko wadliwą część pakując dystanse na swoje miejsce. Ad 4. Aktualny przebieg 95 000 km.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 03.10.2012 o 20:49 |
|
03.10.2012, 20:49 | #19 | |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Cytat:
Termin znany więc zainteresowanych już teraz zapraszam. Ostatnia sobota lutego tj. 23.02.2012 w MDK Lubaczów. Tradycyjnie po relacji spotkanie na luzie w jednym z barów. O szczegółach napiszę bliżej terminu.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 03.10.2012 o 21:14 |
|
03.10.2012, 20:59 | #20 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Nie po to przyjechaliśmy tak blisko granicy z Armenią żeby myśl o łożysk miała nam zepsuć nam dalszą część wyjazdu. Więc piszę dalej :-)
Dzień 16 Jako dodatek do śniadania dostajemy od gospodyni pomidory. Pakowanie. Dajemy jej mały upominek - siatkę z logo Euro 2012. Gruzinom nie przystoi tak zostawić przybyszy. Skinienie głową i za moment otrzymujemy dwie gliniane miseczki do picia wina ze specjalnymi podpisami dla nas. Pakuję je z zapytaniem czy dojadą w całości? Pamiątkowe zdjęcie po czym otrzymujemy zaproszenie za rok na picie wina (minimum 3 dni). Granica z Armenią. Wizę można wykupić na granicy wypełniając mały plik papierków. Koszt wizy 10 $. Inny zagraniczny turysta miał olbrzymi problem ponieważ posiadał tylko Euro, którego nie chcieli celnicy. Mając przy sobie odpowiednią kwotę ratujemy go. Po wykupieniu wizy przy odprawie granicznej jeden z celników wprowadza nas w błąd. Nieświadomi pod wpływem jego nacisków wykupujemy ubezpieczenie na motocykl (jak nam powiedział konieczne). Najkrótsze obejmuje 10 dni i kosztowało nas 25 Euro, którym w tym miejscu już można było płacić. Haghapat - zabytek na liście UNESCO. Do położonego na wysokim wzniesieniu klasztoru wspinamy się krętą i stromą drogą. Do klasztoru wstęp wolny. Na parkingu pod klasztorem podchodzi do nas starszy pan obdarowując nas orzechami ... Na zdjęciu klasztor Haghpat. Kolejny punkt naszej jazdy to również klasztor znajdujący się na liście UNESCO - Sanahin. Podobnie jak do Haghpat należy zjechać z głównej drogi i wspiąć się pod górę. Na parkingu pod klasztorem zaczepia nas grupka Ormian. Pada pytanie - gdzie nam się bardziej podoba w Gruzji czy Armenii ? Tamara daje dyplomatyczną odpowiedź: dopiero zaczynamy zwiedzać Armenię więc trudno nam porównać. Jak na razie oglądamy piękne zabytki. Zwiedzamy i dalej w drogę. Senavang - kolejny klasztor. Fota i w drogę. Hayravang - klasztor w remoncie. Główne zabytki Armenii to klasztory ale za to bardzo stare. Wewnątrz dominuje mrok i nagie kamienne ściany. Powoli zbliża się wieczór. Tym razem postanawiamy szukać noclegu przed zmrokiem (zdecydowanie łatwiej jednak bardziej rzucamy się w oczy). Robimy zakupy. Rozbijamy namiot nad jeziorem Sevan obok łodzi rybackich. Po chwili zaczepiają nas Ormianie, którzy podreptali za nami wzdłuż jeziora. Zagadują. Niestety nie znają żadnego języka oprócz Ormiańskiego. Chcą się poznać, pogadać, popić. Są na lekkiej bani więc nie staramy się zrozumieć o co im dokładnie chodzi. Odchodzą. Za chwilę wracają z kawałem arbuza. Kolejne próby komunikacji. Po chwili podjeżdża samochód pakuje chłopaków i odjeżdżają. Kąpiel w jeziorze w ciepłej i czystej wodzie. Po chwili skuszony pięknem wjeżdżam motocyklem na plażę z czarnego piasku. Na zdjęciu jezioro Sevan. Zalany falami przy próbach wyjechania zakopuję się naszym ciężkim kolosem. Podkopki, zbiórka kamieni i wyjeżdżam. Chcieliśmy się rozbić na samej plaży. Dobrze, że tego nie zrobiliśmy bo fale z godziny na godzinę były coraz wyższe i zalały całą plażę. Późnym wieczorem podjeżdża samochód do jednej z łodzi. Nasza obecność sprawia, że odjeżdżają kawałek dalej i wypakowują coś w pobliskich szuwarach (prawdopodobnie sieci). Dzień 17 Wczesnym rankiem budzą nas samochody rybaków. Jeden z nich proponuje wypłynięcie łodzią na połowy. Rozmawia po rosyjsku. Proponuje picie wódki. Odmawiam tłumacząc, że jestem kierowcą i niedługo jadę dalej. Pociąga więc sam z gwinta. Podchodzi do Łodzi. Łapie głęboki oddech powtarza głębokim łykiem i pół butelki nie ma. Jeszcze raz pyta czy płynę z nimi. Pytam ile czasu to zajmie. Powiedział, że 2 godziny. Po konsultacji z Tamarą stwierdzamy, że nie mamy tyle czasu dochodząc do wniosku, że zadeklarowane 2 h mogą się przedłużyć do 4h lub więcej. Rezygnuję choć byłaby to ciekawa przygoda (ograniczał nas czas). Wodowanie łodzi rybackiej nad jeziorem Sevan. Pierwsi na miejscu rybacy wracają z połowów. Ciekawość nie daje mi spokoju. Tamara ciągle śpi więc podchodzę. Rybak podjeżdża samochodem i pakuje pełne worki do bagażnika. W workach sieci, ryby i raki. Sieci po połowach nad jeziorem Sevan. Wyciągam jednego raka i pozujemy wspólnie do zdjęcia. Pakujemy się i w drogę. Na przydrożnej stacji benzynowej widzę 3 motocyklistów. Zawracam - Polacy. Jaro z Tarnowa na BMW, Darek z okolic Brzozowa na Africe i Kazik na BMW Polak z Londynu. Na zdjęciu powyżej Jaro i Kazik. Poniżej Darek z okolic Brzozowa.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 10:57 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Siedem mórz ? Prezentacja zdjęć i filmu w Barze Moto Kosmos | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 04.01.2014 17:15 |
Siedem mórz … ? Prezentacja zdjęć i filmu w Klub Podróżnik Warszawa | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 13 | 09.12.2013 21:05 |
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] | herni | Trochę dalej | 4 | 20.08.2012 12:38 |
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 | JARU | Trochę dalej | 70 | 20.02.2011 21:11 |