|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
20.08.2015, 15:24 | #11 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
Chciałbym...ale w robocie nie mogę dorzucić zdjęć z telefonu na picassę, a bez dwóch z nich całe moje wypociny będę "bez smaku". Poczekajcie tak koło 17:00 będzie jak do domu dojadę.
Madafakinges to nie taki sponton był do końca, bo miejscówki, co chcemy je zobaczyć mieliśmy opracowane (w końcu ten tydzień czasu był), ale "połączenia" ich już tak nie do końca - tzn trasa powstawała na bieżąco i zdarzały się modyfikacje bardziej i mniej przewidziane :d
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
20.08.2015, 17:51 | #12 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
06.08.2015
Rano, skoro świt, tak koło 9:00 ruszamy. Pierwsze na Sejny: Dalej kierujemy się na Wiżajny po drodze zaliczając wieże widokową wybudowaną oczywiście za kasę z Unii (z jednej strony fajna sprawa, ale z drugiej mam mocno mieszane uczucia, bo moim skromnym zdaniem można pieniądze lepiej wydać, np. na parę obiadów dla dzieciaków w szkole) - chociaż widoczki z niej naprawdę ładne były: W samych Wiżajnach się lekko machnąłem, jak o zjazdy chodzi i zamiast na granice pojechaliśmy na pętelkę dookoła jeziora - w sumie też ładnie było, ale nie o to nam chodziło Po poprawieniu danych w mojej analogowej nawigacji (czytaj zmieniłem mapę w tankbagu) i już bez błędów dojechaliśmy do linii zmiany czasu, a przy okazji granicy Polski: Od tego momentu zaczyna się jazda po właściwych drogach..... szuterki czekają: Jakieś 20 km później wpadamy na asfalt, który będzie nam niestety towarzyszyć nam do końca dnia....z małymi wyjątkami. W Jurburgu chciałem zjechać nad Niemen i prawie się udało - trafiamy na jakąś boczną odnogę, gdzie w cieniu uzupełniamy płyny, robię fotę i pada mój aparat - tzn nie reaguje na żadne przyciski nawet off - nie fajnie na początku tripa, ale taki lajf - w końcu lepiej, że aparat, a nie moto. Dalej jedziemy trzymając się drogi 141. Gdzieś tam tankujemy i pada hasło - przy pierwszej okazji zatrzymujemy się na żarełko - tak się składa, że pierwszy natrafiony przez nas lokal miał piękną nazwę "Syty Wilk" - to się przekonamy za chwilę czy syty będzie Na talerzu wylądowało danie figurujące w karcie jako "Wilczy kęs" - polecam, tak samo jak ową knajpkę : Młody zamówił "kiev kotlet"- który skwitował słowami....a to zwykły "dewolaj, ale dobry" Posileni, dla odmiany drogą 141 jedziemy do Kłajpedy (piękna, pusta, szeroka i w znacznej mierze prze las). Przed samym miastem 2 pas i korek - widzę, że niektórzy tną poboczem i potem gdzieś w szuter jadą, a że dużo asfaltu było ostatnio, robimy to samo - decyzja bardzo dobra była i dużo szybciej wjeżdżamy na rondo, będące prowodyrem korka - to że z innej strony tu już detal. W nawigacji wrzucamy pierwsze pole namiotowe, które jest "nad morzem". Dojeżdżamy - standard mocno mi się nie podoba...za wysoki (jakieś naklejki ADAC czy inszych organizacji kamperowych zrzeszających emerytowanych ss-manów etc) i do morza za daleko, ale rozmawiam, z nadętą młodą babą na recepcji (taka w typie Niemki) - pada cena 20 euro. Dyskretnie wycofujemy się zadając pytanie, czy jest to jakiś inny kamp bliżej morza (z tego to koło kilometra był). "Helga" podaje kierunek więc spadamy. Sympatyczną drogą wzdłuż Bałtyku (który jest zasłonięty przez las, ale to detal), jedziemy jakieś 6-7 km na północ. Jest znak pola namiotowego, dajemy w prawo (dla zainteresowanych kordy: N 55.798348, E 21.079814) - witają nas parasole Tymbarka - mnie się już podoba, Młody kręci nosem.... Idę do recepcji/baru zrobić zwiad cenowy - 10 euro za wszystko, sympatyczne barmanki i szefowa co w ludzkim języku mówią, dobrze zaopatrzony bar - decyzja zostajemy. Pojawia się gość, taki co pilnuje porządku na polu, pierwsze pytanie z jego strony: - gawari pa ruski? - gawari plocho, ale poniemaju - odpowiadam zgodnie z prawdą - a to wsio charaszo - zarzuca z uśmiechem i idziemy szukać miejsca na namiot i motongi. Musieliśmy przejechać przez środek placu zabaw, siejąc popłoch wśród dzieci Rozstawiamy namiot, kąpiel i idziemy spacerkiem nad morze: gdzie Młody zaczyna się wyżywać artystycznie/fotograficznie: Ja wracam z plaży Młody twardo twierdzi, że do zachodu czeka, no coż ambitna bestia. Wróciłem na kamp, rozsiadłem się w wygodnym fotelu z duża ilością gąbki, tak, że zadek mógł odpocząć i zaczynam degustację, tego co z kija leją. Po pierwszym osuszonym kufelku widzę brata przy namiocie, a słońce wysoko (nieźle mnie trzepło to piwo ). Zrezygnował z ambitnych planów fotografowania zachodu i też zabrał się za uzupełnianie elektrolitów. Jak na powyższym zdjęciu widać, druga od lewej jest "gira" - Młody stwierdził, że musi się tego napić bo tak fajnie nazywające się piwo będzie dobre....na stole lądują dwa kufelki - mój pszeniczniak, i gira Młodego. Pierwszy łyk i widzę, że coś jest nie tak. Spróbuj pada hasło...próbuję no taki dziwny porter, ale chwilę później przychodzi olśnienie - to nie piwo tylko kwas chlebowy (co potwierdziła sympatyczna kelnerka). Nie ma co, ostro brat zaczął wieczór.... Po trzecim moim kufelku stwierdzam pass - jutro jeździć trzeba, Młody zamawia ostanie dla siebie, ale chyba źle zamówił bo znów 2 kufle na stole wylądowały - jak mus to mus osuszyłem i czwarty kufel, potem już tylko spacer do namiotu na kimancję.
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. Ostatnio edytowane przez wilq.bb : 20.08.2015 o 17:54 |
20.08.2015, 18:42 | #13 |
Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Kerry :-)) Ireland
Posty: 487
Motocykl: RD07a
Przebieg: 61.000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 7 godz 31 min 50 s
|
Fajne, dawaj wiecej
|
20.08.2015, 22:20 | #14 |
Czekamy !
|
|
20.08.2015, 22:28 | #15 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
07.08.2015
Poranek budzi nas mgłą - ot takie urozmaicenie od lampy dni wcześniejszych. Bierzemy się za gotowanie wody na obowiązkową poranną kawę (bez tego chodzę jak zombie). Do stołu dosiada się nasz sąsiad z pola - młody Niemiec do na dwóch kołach, ale pędzonych nogami jedzie dookoła Bałtyku. Sympatycznie pogadaliśmy, cosik o Polsce doradziliśmy i ruszyliśmy każdy w swoją stronę, on na S, my na N. Po paru kilometrach zjeżdżamy na stację Orlenu, co prawda, nie tankować, ale się doubierać (tzn ja musiałem bluzę na zbroję narzucić, bo we mgle potrafiło pizgać chłodkiem). Przekraczamy granicę z Łotwą, fotki nie będzie to nie zatrzymywaliśmy się ze względu na bardzo duże stężenie służb mundurowych - natomiast dosłownie parę metrów dalej dajemy w lewo kierując się na Nidę (pierwsza wiocha na Łotwie, w której dokładnie nic nie ma, ale chcieliśmy owe nic zobaczyć). Przy zakazie wjazdu na wydmy zostawiamy motongi i idziemy na plażę: Drogą A11 (aż mnie trzepie jak sobie przypomnę) jedziemy (przepraszam za nadużycie literackie) - bardziej stoimy na wahadłach - po 11. przestałem liczyć - tracimy jakieś 2 godziny (na 40 km) w drodze do Lipawy, a dokładnie do Karaost. Jest to dzielnica miasta, która dawniej była rosyjską bazą marynarki. W tej dzielnicy znajduje się hostel w więzieniu, ale to nas nie interesuje, my jedziemy do fortu, który jest już częściowy pochłonięty przez morze. Ogólnie bardzo ciekawy klimat, wart spacerku, a nawet myślę, że spokojnie można się tam zakamuflować na kimanie - ale nie koło południa Droga czeka, więc odpalamy maszyny i pędzimy do Kuldigi z najszerszym wodospadem w Europie. Po drodze zaliczamy nasz jedyny kontakt, ze służbami mundurowymi - tzn ja podjeżdżam do policmajstra na DL-u zapytać, czy gdzieś tu w okolicy jakaś stacja benzynowa jest - na szczęście była 2 km dalej. Sam wodospad natomiast z mostu wyglądu tak: Ładny, ale jakoś mnie nie urzekł...może przez temperaturą, która nie sprzyjała poruszaniu się w motociuchach. Wracamy nad morze - kolejny punkt wycieczki znajduje się po drodze na Kolkę. Chcemy zobaczyć największy w tej części Europy radar astronomiczny - dawniej wykorzystywany przez wojsko ZSRR. Czasza ma 35 metrów średnicy i naprawdę robi wrażenie - niestety zwiedzać obecnie nie można, bo jest w remoncie - ale nie przeszdza to zrobić ładną fotę z motocyklami: Do obsługi radaru zbudowane zostało miasto Irbene - obecnie opuszczone: Dalej droga wiedzie na północ - na Kolkę... Zajeżdżamy na parking, pamiątkowa fota przy charakterystycznej rzeźbie: i idziemy zdobyć ten najbardziej północny punkt półwyspu - oczywiście w ciuchach moto nie rzucamy się w oczy Zaliczamy również wieżę do obserwacji ornitologicznych,gdzie ewidentnie widać, że "nasi" tu byli : Decyjemy, że na dziś wystarczy i jak będzie kamp to zjeżdzamy...następuje to po jakiś max 2 km (kordy: 57.748695, 22.595077). Przy wjeździe poznajemy motocyklistę na intruderze 1800 z Rumunii, z którym przegadaliśmy cały wieczór - niesamowicie pozytywny człowiek. Według mnie właśnie po to się jeździ, żeby spotykać takich ludzi na swojej drodze. Zupełnie nie przeszkadzało nam, że jeździmy na innych sprzętach (żona Geogra jeździ na DRZcie - a obcenie to zajmuje się ich córeczką - więc kumał klimat offu, choć jak sam stwierdził to mu nie leży). Osuszyliśmy parę piwek, upiliśmy troszkę wiśniówki z domieszką truskawek (bardzo fajne połączanie) z zasobów Geogra - następnie koło 22 poszliśmy znów na koniec półwyspu na zachód słońca: Jeszcze trochę poczekaliśmy do zmroku i udaliśmy się wszyscy na w pełni zasłużony odpoczynek. Darmowa porada warta 3 euro przy 2 moto - jak zamierzacie tak jak my spać na półwyspie, to od razu na kamp trzeba jechać, a nie płacić za wjazd na parking z rzeźbą.
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. Ostatnio edytowane przez wilq.bb : 21.08.2015 o 08:52 |
22.08.2015, 09:49 | #16 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
08.08.2015
W czasie wieczornych rozmów z rumuńskim bajkerem dowiadujemy się o cmentarzysku statków, które co prawda już minęliśmy, ale przez półwysep w poprzek idzie taka piękna szturuwa, że grzechem było nie nadłożyć parę km. Pierwsze parę km jedziemy w 3 motocyklowej eskadrze, potem na mój znak (tzn załączyłem kierunkowskaz), łapa w górę na pożegnanie i ogień w szuter - ot taki dobry dodatek do śniadania Po jakiś ok 15 km jesteśmy z Mazirbe. Skąd to cmentarzysko łodzi, otóż był zwyczaj, że wyeksploatowane łodzie holowało się w morze i podpalało, władze wydały zakaz takich praktyk i coś trzeba było zrobić, no to ludziska zaczęli je gromadzić w jednym miejscu. Na chwilę obecną w lesie można znaleźć jedynie kilka kadłubów, ale efekt i atmosfera miejsca jest naprawdę niepowtarzalna. Dalej czekało na nas sporo km - w tym objechanie Rygi. Z objechania wyszło tyle, że przeszliśmy przez miasto dokładnie środkiem - zdjęć nie ma, na filmie jest kilka ujęć (tak czytacze, na koniec będzie jak zwykle smakowity film poskładany przez Młodszego - wczoraj była domowa przedpremiera ) Docelowo jedziemy co Cesis, ale oczywiście nie może być tak, że pojedziemy tam ot tak po prostu. W ramach poszukiwań ciekawych miejsc trafiłem na zdjęcie fajnego drewnianego promu na największej rzecze Łotwy Gauji w Ligatne i zachciało mi się nim przepłynąć - wyczytałem, że cena to 0,5 euro więc tym bardziej spoko... Czekamy więc na nasz prom: i się nim przeprawiamy: Taka drobna uwaga co do promu - nie kosztowal 0,5 tylko 3,5 euro Dalej szutrówką jedziemy do celu. Znajdujemy pole namiotowe nad rzeką, gdzie w czasie meldowania dowiaduję się, że to był najcieplejszy dzień na Łotwie. Cóż potwierdzam było, ciepło, ale o tym później - czeka nas jeszcze mała przejażdżka. Kawałek za miastem są czerwne klify schowane w lesie. Na klifach ustalamy, że jedziemy do miasta na małe zakupy, karmienie nas i motocykli. Po obiadku przejeżdżamy koło zamku...tzn ja nawet staję, Młody dojeżdża i pada hasło - pier.....c zamek idziemy popływać - to tak odnośnie temperatur. Na kampie schłodziliśmy się zewnętrznie i zaaplikowaliśmy dawkę wewnętrznie chłodzących elektrolitów chmielowych :smile: Wieczorem poszedłem jeszcze połazić nad rzeką, na samym końcu kampingu stał GS na niemieckich blachach - z racji mojej gadułowatości stwierdziłem, że pójdę pogadać z naszym zachodnim sąsiadem. Pierwsze gadka się za bardzo nie kleiła, ale po czasie okazało się, że Pastor (tak się przedstawił) własnie wraca z Nordkapu, co więcej ma polskie korzenie i swojej moto-korzenie ma również w hondzie. Zrobił ponad 100kkm na afryce (kupionej w salonie), którą naprawdę miło wspominał (komentując do BMW). Grzecznie się pożegnałem i polazłem do naszego namiotu. Za parę chwil przychodzi do nas ów Niemiec pomacać moją afrykę i zaprosić nas na wino - tego się nie spodziewałem. Oczywiście idziemy. Rozmowa miła, ale to nie to samo co wieczór wcześniej z rumuńskim kolegą - czuć dystans. W czasie sączenia wina Pastor pochwalił się, że zaraz po powrocie wystawia swojego GS i kupuje nową, śwież pachnącą Africe - też bym chciał tak po prostu iść do sklepu z Afrykami i kupić sobie jedną... Osuszyliśmy wino do końca i udaliśmy się wszyscy na kolejny, w pełni zasłużony odpoczynek
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. Ostatnio edytowane przez wilq.bb : 22.08.2015 o 13:08 |
22.08.2015, 12:30 | #17 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 532
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 dni 9 godz 34 min 32 s
|
Nie Ligante, a Ligatne. Bunkier zwiedzili?
Edyta: ok, chyba nie zwiedzili. Przeczytałem raz jeszcze tytuł relacji
__________________
"one for joy and one for sorrow" Ostatnio edytowane przez ocoloko : 22.08.2015 o 13:11 |
22.08.2015, 13:10 | #18 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
Dzięki - poprawione.
O tamtejszym bunkrze nic nie wiedzieliśmy
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
22.08.2015, 13:23 | #19 |
Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 532
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 2 dni 9 godz 34 min 32 s
|
Bo on całkiem niedawno został odtajniony Myślę, że nie ma czego zbyt mocno żałować. Wstęp chyba z 10 jurków, a w necie jest masa zdjęć z wnętrza. Fajnie na zewnątrz to wygląda. Wszystko świetnie zakamuflowane dużym domem wczasowym z epoki. No i świadomość, że nocujesz nad bunkrem atomowym też zabawna.
Pisz co tam dalej
__________________
"one for joy and one for sorrow" |
22.08.2015, 15:07 | #20 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 44 min 16 s
|
09.08.2015
Budzę się w nocy, słyszę padający na namiot deszcz i burze, zasypiam..... Budzę się rano, wychodzę z namiotu i witam dzień....witam soczystą, staropolską cooorwą. Wilgotny grunt nie utrzymał zatankowanej pod korek afryki i ta położyła się na lewym boku. Na pierwszy rzut oka strat brak, troszkę paliwa pociekło, ale nie więcej jak 0,5 litra, płyn chłodniczy też w ilości takiej jak być powinien, ale humor na dzień dobry zepsuty. Dla równowagi trampi pozostał w pionie, bo stał na centralce Pakujemy wilgotny namiot, i spadamy dalej w drogę, póki nie pada. To póki było krótkie, tak z 5 km. Postój przeciw-deszczówki na grzbiety i dawaj do Łotewskiego "Biskupina: Zdjęcia mojego nie będzie - bo jest tak marne, że aż wstyd, znalezione na wiki: Z racji skraplającej się atmosfery odpuszczamy zwiedzanie - widok z drogi nas zadowolił. Ładujemy się na szturówki - troszkę śliskie się zrobiły, ale przynajmniej nie kurzy się (ot taka przyjemna odmiana). Gdzieś, na którymś podbiciu od motocykla oddziela się mój deflektor - łapię go w locie, stop i wrzucam do kufra - od tej pory jakoś dziwnie kask przestał mi parować. Nie zamierzam w najbliższym czasie zakładać go spowrotem. Jak w tytule, bunkrów nie ma, ale jednym z naszych celów było kilka opuszczonych baz wojskowych. Na dziś zaplanowane są 2. Jedna w okolice Gulbene, druga w okolicy Zeltini. Nastawimy gps'a na te pierwszą - jest o ex baza rakietowa, gdzie rakietki trzymali na tych duuuużych ziłach. Pierwsze znajdujemy, wał osłaniający miejsce startu, potem nie zauważając zakazu wjeżdżamy na teren bazy. Pakrujemy w garażu, na ścianie ściąga z budowy napędów ziła: Troszkę się poszwędaliśmy tam, bo nie pada pod dachem, a my mamy już lekko dość tego deszczu... . Robimy naradę bojową - męska decyzja, odpuszczamy drugą bazę i szukamy innego noclegu niż planowany. Od tego momentu, będziemy już wracać w stronę domu. Rzut oka na nawigację, kampingowa pustka, jesteśmy na NE Łotwie, gdzie dokładnie nic nie ma - ok są pola i lasy. Pierwszy sensowny kamp na nawi to jakieś 100 km - jedziemy tam. Gdzieś po drodze, zupełnie przypadkiem przez bramę widzimy ładny pałacyk, zaglądamy (proszę się nie pytać, gdzie to nie pamiętam): Docelowo lądujemy w Dzerkali (56.545584, 27.590326) - pusty i totalnie bezpłciowy kamp. Dziś decydujemy się na odrobinę szaleństwa, bierzemy domek, coby się wysuszyć i od godziny 16 dokładnie nic nie robić (ok gotowaliśmy i suszyliśmy się): Powyższe zdjecie obrazuje jaki porządek panował w całym domku. Koło godziny 18 pojawia się słoneczko, i nawet całkiem ładny zachód: Wieczorem w ramach relaksu oglądamy na yt klasykę filmu polskiego, "Mis". We względu, że kamp znajduje się dokładnie po środku niczego - degustacji chmielowej nie uskuteczniamy.
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Litwa, Łotwa, Estonia 2019 | CzarnyEZG | Trochę dalej | 8 | 27.09.2019 16:57 |
Litwa Łotwa i Estonia | rambo | Przygotowania do wyjazdów | 27 | 31.05.2019 23:19 |
Tam, gdzie Słońce nie zachodzi (TET Litwa, Łotwa i Estonia). | chemik | Trochę dalej | 20 | 23.04.2019 16:56 |
Białoruś, Litwa, Łotwa Estonia 11-22.07.2016 | Boryss | Umawianie i propozycje wyjazdów | 7 | 26.05.2016 19:43 |
21.05.-29.05. b.r. Litwa, Łotwa, Estonia | Kuzomen | Umawianie i propozycje wyjazdów | 8 | 25.02.2016 11:09 |