11.09.2019, 17:12 | #11 |
Pisać tam Panie Majek.
|
|
13.09.2019, 14:47 | #12 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 4, 8-26, poniedziałek,
Ruszamy obejrzeć Plivsko jezero a potem fajną drogą w stronę stolicy. W Travniku Kora nieopatrznie zamawia Capucino. Dostała kakałko jakieś rozpuszczalne - może Nesquick. Potem autostradą. Wjeżdżamy do Sarajewa. Zatrzymuję się i uzgadniamy plan. Wjechać do centrum i wyjechać. Ale zaraz zaraz.... Tu na mapie jest punkt widokowy. JEDZIEMY!! A centrum potem. Nawigacja każe - kierowca musi. Wąskie uliczki wśród osiedli najpierw a wśród domków potem. Wspinamy się do góry. Nachylenie przekracza przewidywania, ale zawrócić się nie da. Jak oni tu samochodami jeżdżą? Nagle na szczycie podjazdu nachylonego.. Ze 40 stopni.. Znak STOP. Jak kulturalny motocyklista zatrzymuję się i rozglądam. AAAALEEE motocykl nie zatrzymuje się! Zjeżdża w dół na zablokowanym kole przednim. REETYYYY.. Próbuję złapać równowagę i zatrzymać tą jazdę na wstecznym. Zatrzymujemy się na barierce. UFFF. Jedynka, ogień i wyjeżdżam na wypłaszczenie. Wspinamy się wyżej - ponad zabudowania. Chyba podjechaliśmy pod wieżę telewizyjną. Jest i punkt widokowy. Piękna panorama w dół i wieża w górze. Kierujemy się na centrum. Fajnie byłoby kawkę wypić w jakimś klimatycznym miejscu. Korki jak w centrum. Miejsc postojowych brak. Krawężniki wysokie. Światła czerwone. Ulice jednokierunkowe. Po drugiej pętli zmieniamy plany. Robimy szybki wyjazd z miasta w stronę Czarnogóry. Trafiamy na lokal oznakowany Wifi-Restoran. Najpierw coś dla ochłody. Czas na jedzenie. Na rożnie kręci się jagnię - to trzeba spróbować. Do tego zupka. Siedzimy, jemy, w górach grzmi. Idzie burza. Przyszła. Leje. Siedzimy. Nie chce przestać. Siedzimy. Trochę przestaje. Znów zaczyna. Pytamy czy można zanocować. Pewnie, że można. Warun jest, balkon jest (kibel na korytarzu). No skoro można to po co jeździć - poprosimy rakiję. Motocykl trafia pod dach w zacne - offroadowe towarzystwo. Jemy, pijemy, zaczęło się robić ciemno - coś gulgocze zza winkla - i zajeżdżają dwa harleye - i przemoczeni jeźdźcy. To czesi. Bardzo potrzebują noclegu I jakie mają fajne numery ! I jakie szerokie laczki! Jakby co - to tu: https://www.facebook.com/RestoranSretno Płacone kartą. Kolacja, rakijka itp 64 BAM. Śpimy w motelu, nocleg 60 BAM. Śniadanie w cenie.
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
13.09.2019, 20:34 | #13 |
sandtrooper
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Wawa
Posty: 39
Motocykl: XT660Z & WR250F
Online: 3 dni 18 godz 41 min 4 s
|
Aś mi smaka tą rakiją narobił! Zdrówko!
|
16.09.2019, 12:32 | #14 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 5, 8-27, wtorek
Wstajemy. Śniadamy w cenie. Pożegnanie z kierownikiem ośrodka (dostajemy prowiant na drogę) i ruszamy. Najpierw jedziemy świetną drogą. Potem nawierzchnia bardzo się pogarsza, ale polepszają widoki. Jedziemy wzdłuż rzeki Driny. Tu jest mnóstwo campingów i ofert raftowania. Szybka granica z super drewnianym mosteczkiem na Tarze i jesteśmy w Czarnogórze. Piękne widoki, Pivsko Jezero jak zwykle cudne. Kierujemy się do Pluzine - chcemy usiąść na kawkę przed wjazdem w góry. W miasteczku wjeżdżamy do końca w stronę jeziora i trafiamy do Restoran Sočica. Śliczny, nowy lokal i kawę mają taką jak znamy. Ruszamy w góry! Najpierw tunele i serpentyny. No i jest. Durmitor właściwy. Zachłystuję się przestrzenią. A tu nawet jakieś ośrodki powstają... Coś się zaczyna robić ciemno. A godzina popołudniowa dopiero. Idą chmury więc przyspieszamy, żeby zdążyć na obiad przed deszczem. O..o.o.o chyba nie zdążymy!! Ostatnie 2 minuty jedziemy w ulewie. Wpadamy pod dach. Afryka zostaje i zbiera deszcz i grad. A my tymczasem zajadamy co się da. I czekamy aż przestanie lać. Jak przestaje ruszamy w stronę mostu na Tarze. Po drodze spotykamy policję z radarem!! Pierwszy raz - fajny radar. Na trójnogu. Most jak stał tak stoi. Wysoko. Aż się chce lecieć. Pogoda taka sobie więc jedziemy w stronę Mojkovac'a. Widoków w kanionie Tary wiele nie ma. W Mojkovacu tankowanie, za chwilę kupujemy przydrożne winko (5€ za flaszkę to przegięcie!) i mustrujemy się w motelu. Kibel jest, telewizor jest. Nocleg w motelu tym: https://www.facebook.com/moteltara Cena 13€ od osoby. Ze śniadaniem.
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
17.09.2019, 13:40 | #15 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 6, 8-28, środa
Śniadamy w motelu (bo w cenie) i ruszamy w drogę. Najpierw kierunek na Podgoricę. W Kolasinie skręcamy na M9 przez góry. Miasteczko bardzo miłe. Trasa przez góry. Asfalt bardzo różny, albo i brak asfaltu. Piękna droga. Zakręty, wioski, widoczki, czasem jakieś nowe wille. Bardzo mały ruch (google każe jechać na około..) Dojeżdżamy do Plav. Fajne jeziorko. Siadamy na kawkę w restauracyjce pod miastem. Mają też camping. Milusio. https://pl-pl.facebook.com/camplakeviewsplav/ Przy okazji zjadamy obiad. Jedziemy do granicy. Granica szybko i sprawnie. Nareszcie jesteśmy w Albanii! Pierwszy odcinek drogi - ALE TU BĘDZIE RAJ! Ale szybko się skończyło i zaczął asfalt. Zjeżdżamy do miejscowości Vermosh - bo podobno ładnie. Wypijamy kawkę w miejscowym lokalu. A jakby nie góry - niektóre ujęcia jak u nas. I dalej jedziemy wymarzoną SH20. Asfalt super, widoki piękne, zakrętasy i góry, góry. I winkle. Tylko strasznie gorąco. No i bunkry. Przed Szkodrą zjeżdżamy na camping, o którym w internetach wyczytałem że jest na wysokim poziomie. Bardzo ładnie i porządnie. Kąpiemy się w jeziorku, rozstawiamy namiot i jedziemy do miasta na kolację. Jadę za blaszanym dostawczakiem, nagle ten skręca w lewo i wjeżdża w bramę. A Z PRZECIWKA TIR odbija w lewo, żeby go ominąć i wjeżdża na nasz pas!! Ale luzik.. jakoś się zmieściliśmy W mieście jazda już po albańsku. Płynnie i ostrożnie. Cały czas ktoś wymusza. Ale zdecydowanie spokojniej niż w Damaszku Wyszukaliśmy polecaną restaurację. Fakt. Ładnie, smacznie, przyjemnie. Nie tanio. Już po ciemku wracamy na camping. Po drodze czujność zwiększona. Udaje się bez przygód. W międzyczasie robimy zakupy w spożywczaku. Mają czekoladę Wedla! Za 125 leków! Wracamy a tu niespodzianka - dwie tenerki dojechały 660 i 700. I ta starsza wygląda na większą! (zdjęcie z poranka) Nocleg na campingu. 19€ (albo 16... poszperam w papierach). O tu: https://www.lakeshkodraresort.com/
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
17.09.2019, 17:59 | #16 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 7, 8-29, czwartek
Camping z rana - bez ludzi.. Naprawdę miło i ładnie. Śniadanie jemy na campingowym trawniku i ruszamy w stronę Theth. To najważniejszy offroadowy plan wyjazdu. Na stacji benzynowej polski akcent: - Where are You From? - Poland - Poland! Boniek! Lato!! Good! Jedziemy. Najpierw asfalt i góry. Po drodze więzienie i pomniko-szubienica... Potem bez asfaltu i góry. Góry. Wąska droga... tu się oddycha. Na miejscu wstępujemy do baru. Szybka Cola, kilka zdjęć i wracamy. Nie podjąłem się jazdy dalej. Jeszcze tu wrócę. Bez kufrów. Wracamy tą samą drogą, w Szkodrze próbujemy wjechać na zamek, ale po jednym kółku odpuszczamy, jemy w restauracji nad rzeką, robimy zdjęcie dnia: Oglądamy jak pasą się kozy: I jedziemy dalej - w stronę Koman - bo tam chcemy następnego dnia pożeglować. Jedziemy wzdłuż kałuży. Asfalt absolutnie najgorszy dotychczas. Słońce chowa się powoli za góry. Na drodze różne okazy fauny. Droga kończy się przy tamie - tunelem. Za nim jest tylko "terminal promów". Tu też z pewnym niepokojem płacimy za nocleg wraz z promem "". Warunki noclegowe niełatwe - taka zajezdnia TiRów. Za oknami muzyka lokalesów z baru. Kawiarka zerka tęsknie za okno. Zasypiamy z nadzieją, że rano motocykl będzie czekał na nas. Nocleg w przystani promowej. Koszt noclegu + promu 60€.
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
17.09.2019, 20:21 | #17 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Dajesz Majek, czyta się, nawet możesz coś więcej od siebie skrobnąć. Pozdrów Korę.
Czyżbyście się nie dogadywali z CRFą, że idzie do ludzi
__________________
Afra - jedyna, wierna kochanka!!!! Pożegnane bez żalu: 990S, 690R, DR650SE, XF650 |
17.09.2019, 21:43 | #18 |
Zarejestrowany: Dec 2017
Miasto: Krosno, Bukowiec
Posty: 69
Motocykl: XT660Z Tenere
Online: 4 dni 21 godz 29 min 39 s
|
czyta się
__________________
..przed siebie.. |
19.09.2019, 10:30 | #19 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 8, 8-30, piątek Po przebudzeniu sprawdzam, czy motocykl stoi w garażu w którym go zostawiłem. Cały drżę.. Uff.. Jest.. Po ósmej wychodzimy z pokoju i wpadamy w bajzel odprawy promowej. Trochę jak na granicy w Afryce. Pakuję motocykl, wjeżdżam na prom. Jeszcze tylko "opłata portowa" - 1€ i można wjeżdżać. Bilety mamy na prom "Rozafa". Obok stoi drugi prom. Nazwy nie pamiętam, może Berisha? Istotna może być informacja, że ten drugi płynął szybciej. No i nie wiem jaki był jego koszt. Poza promami "samochodowymi" po jeziorze pływają także... hm.... dżonki? łódki? motorówki? nie wiem jaka jest fachowa nazwa dla tych urządzeń. Jest toto metalowe, ma z półtora metra szerokości i z 15 długości, daszek i ławki wzdłuż burt. Schodki na dziobie i silnik zaburtowy na rufie. Podobno można taką łódeczką popłynąć na wycieczkę i wrócić w to samo miejsce - coś takiego znalazłem w internecie - nie sprawdzaliśmy. Nasz prom ma pokład dolny - dla pojazdów, środkowy - z fotelami dla pasażerów i górny z ławeczkami - widokowy. Ruszamy o 9:00. Płyniemy. Jest ślicznie i się rozglądamy. Faktycznie trochę jak we fiordach norweskich. Pierwsza godzina mija z rozdziawioną gębą, tłumem widzów na górnym pokładzie i fotografiami. Druga godzina rejsu jakby mniej intensywna, w mniejszym tłoku. Za to na brzegach pojawiają się pojedyncze domki a nawet "skupiska" domów. A po jeziorze pływa lokaleski prom z zaopatrzeniem. Czasem ktoś wsiada/ wysiada, ale częściej po prostu zostawia na brzegu worki z towarami. W trzeciej godzinie zostaliśmy prawie sami, a i zdjęć już się nie chce robić. Już po trzech godzinach i jeszcze połowie prom dopływa do ... "miejsca docelowego". Twarde nabrzeże jest już zajęte przez konkurencję - więc dobijamy do ziemnego. Najazd wbija się w brzeg. Załoga promu chwyta łopaty i wyrównuje miejsce połączenia promu z lądem. Dołącza się kierowca VW Transportera z saperką. Tu dosypią, tu pogłębią i zaczyna się wyjeżdżanie. Auta walczą. Afryka na końcu spokojnie wyjeżdża Jestem miszczem - nie wywaliłem się na stalowym podjeździe zasypanym piachem ! Acha - na promie zrobiliśmy ponad 200 zdjęć. Decydując się na taką wycieczkę musicie zabrać zapas filmów do aparatu. W dalszą podróż kierujemy się do wioski Valbone. Ma być ładnie. Droga super elegancka. Spokojnie można czoperem jeździć i podnóżki zdzierać. Piękne góry. Na końcu drogi wioska z campingami, restauracjami.... Ładnie utrzymane zagrody, trawniczki.. Elegancko. Trafiają się też maszkary w budowie. Wracamy. I tu gdzieś po drodze moja Najukochańsza mówi, że ma już dość gór i jedziemy nad morze. Żona mówi - motocykl jedzie - tak to działa u nas Nawigacja na najbliższe może - wypadło na Śródziemne i drzemy. Jeszcze po drodze w przydrożnym rowie, w cieniu, który jest nam bardzo potrzebny, zjadamy arbuza. Jestem smutny że po górach już nie pojeździmy zanadto. Na pocieszenie jedziemy SH22 (dobry asfalt), potem SH5 (extra asfalt) i SH30 (beznadziejny asfalt, ale nadal asfalt) zanim dobijemy do autostrady A1. Dojeżdżamy do Lezha i przez obrzydliwe miasto przebijamy się w stronę morza. I trafiamy do nie bardzo uroczego wybrzeża. Brzydka plaża zastawiona leżakami od końca do końca, campingów nie ma. Hotel z fontanną i palmą przed wejściem sąsiaduje z kupą gruzu zasypaną śmieciami. Szukamy noclegu. Domek z dwoma sypialniami za 40€ wydaje nam się przesadą więc szukamy dalej. Znajdujemy hotel w 4 rzędzie budynków od ulicy. Istotne, że jest klimatyzacja. Fajnie, że kibel jest pod oknem Można sikać z widokiem. Idziemy do jakiejś restauracji na kolację. A potem spać. Nocleg w Hotel Deor (brak na mapach, na tyłach hotelu Zelin). 30€.
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
19.09.2019, 12:49 | #20 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
|
dzień 9, 8-31, sobota Pod klimatyzatorem zjadamy śniadanie. Na dworze już gorąco. Planujemy dzień. Skoro jesteśmy nad morzem - tego się trzymajmy. Jedziemy na południe - przejechać SH8 - ile się da - tyle pojedziemy. Ustalamy jeszcze ile czasu spędzimy w Albanii - i pobieramy gotówkę z bankomatu. Po raz kolejny musimy przejechać przez obskórne przedmieścia. Beton, stragany, hurtownie, warsztaty. Wpadamy na autostradę. Tu z kolei niekończące się barierki. Ronda dobrze oznaczone - jedzie się. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do Durres. Pamiętam, że coś mieliśmy tu obejrzeć. Wjeżdżamy do centrum. Betonowe wieżowce, kawałek zamku, pomnik, zaułki. No i palmy. Mają też kino 5D! Spacerujemy 3 minuty, robimy zdjęcia i mamy dość. Za ciepło. Jedziemy dalej - kolejny punt wycieczki - Vlora. Stajemy na kawę. Palmy, deptak, wczasowisko. Jest bardzo ciepło - termometr w cieniu pokazuje 35*. Stąd ma być już ładnie - ruszamy na południe. Przydrożne stragany zmieniają repertuar - już nie arbuzy i fasolka. Dzikie ptactwo się lęgnie. Eleganckie wybrzeże, hotele, palmy, parasole. Jedziemy sławną SH8 - po lewej góry, po prawej morze (UWAGA jakby ktoś jechał w drugą stronę - możliwe, że morze nie będzie po prawej). Na niebie się chmurzy - musimy uciekać. Wbijamy się pod górę na przełęcz. Fajnie jest. Motocyklowo. Jak zjeżdżamy w dół chmury nas dopadają. Zatrzymujemy się w piekarni w Kondraq na 3 minuty przed burza. Korzystamy z przerwy i zajadam byrki. W tle pioruny i fale ulewy. Już po godzinie deszcz przechodzi więc jedziemy dalej - zgodnie z zasadą - ile się da dziś. Jak już mamy dość jazdy - skręcam na rympał w stronę morza. Zjeżdżamy szutrem do zatoczki w której znajdujemy bardzo ładny lokal - Bunec Beach Resort. Standard WYSOKI. Kora się słabo czuje więc nie wybrzydzamy i zostajemy. Do plaży mamy 50 metrów. Jest ślicznie i romantycznie. Nie ma tłumów - jesteśmy sami. Słońce zachodzi. Nocleg w pokoju. Bunec Beach Resort 40€ ze śniadaniem.
__________________
majek-zagończyk dwa litry Yamahy |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Tezla w Albanii albo z trumną przez świat ;) | Tezla | Trochę dalej | 19 | 06.12.2018 21:27 |
36h w Albanii [2011] | Neno | Trochę dalej | 18 | 30.11.2011 15:21 |