01.12.2011, 20:07 | #11 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Zapowiada sie ciekawie, nie skąp Waść słów ani fotek!
__________________
|
01.12.2011, 20:11 | #12 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
DZIEŃ 2 – 21 maja, sobota
6_01.jpg
Dobrze mi się spało! Gdy już się zbierałem minęła mnie trójka dzieci z dziadkiem na rowerach, jechali w kierunku tych stodół, pastuszkowie. 7_01.jpg Ale ci Węgrzy jeżdżą! Jak dozwolone 50 km/h, to jadą 50 i ani krzty więcej. Dla mnie, Polaka i Warszawiaka o dosyć żywym usposobieniu węgierski styl jazdy był szkołą cierpliwości. Poza tym nie widziałem rowerzysty bez kamizelki odblaskowej. Wyższa kultura! Na granicy węgiersko-rumuńskiej tak szybko poszło, że omal nie zdążyłem wyciągnąć paszportu 8_01.jpg Do Satu Mare docieram przed południem. 9_01.jpg Wymieniłem 200 eurobaksów na RON i zjadłem wczesny obiad. Frytki, sznycel i surówka za 32 RON. Potem kieruję się na północny-wschód, do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów słynnej miejscowości Săpânţe w regionie Maramuresz. 10_01.jpg Odwiedziłem „Wesoły cmentarz”. Śmiać mi się chciało rzeczywiście, w głowie już zacząłem sobie robić jaja, wyobraziłem sobie, że te charakterystyczne infantylne malunki opowiadają o tym jak zginął dany człowiek, zamiast o tym – czym się zajmował. 11_01.jpg Poniżej widzimy człowieka, który wpadł pod pociąg oraz innego, który zmarł nagle podczas jazdy konno... 12_01.jpg ...i nieszczęśnika, który wpadł pod autobus. 13_01.jpg Ta pani chyba tak wszystkich kochała, że żywcem poszła do nieba 14_01.jpg Mój dobry nastrój prysł jednak dość szybko, bo oto nadciągnęła wycieczka rumuńskich uczniów, którzy zaczęli pozować do zdjęć wchodząc i kładąc się na nagrobkach. Jadę dalej. 15_01.jpg Lubię tę zieloną Rumunię i jej ludzi w mijanych wioskach. Są życzliwi i serdeczni, pozdrawiamy się rękami. Spędzają czas siedząc na ławkach przed swoimi domami, patrząc raz w jedną, raz w drugą stronę ulicy. 16_01.jpg 17_01.jpg Noc spędziłem na skraju lasu, pomiędzy połoninami, 18_01.jpg Które rano wyglądają malowniczo. Wcale nie chce mi się stąd odjeżdżać. 19_01.jpg 20_01.jpg Pozycja noclegu wg gps: N46˚38΄02,40΄΄ E24˚39΄39,86΄΄ Najbliższe miasto: Sangeru de Padure, RO Dystans dzienny: 486 km Dystans skumulowany: 1146 km |
02.12.2011, 19:22 | #13 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
DZIEŃ 3 – 22 maja, niedziela
21_01.jpg
Po spakowaniu, siadam na pieńku i włączam empetrójkę. Zasłuchuję się o niezwyciężonym Plastrze Miodu Samsona, wszak wciąż mamy maj. Przez 20 minut wypełniają mnie całego organy, śpiew, radość i całkowita ufność. To był dzień jazdy. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do Bułgarii i udało się. Był to też dzień przebierania. Rumunia płakała rzewnymi łzami gdy ją opuszczałem. Dwa razy się ubierałem-rozbierałem z przeciwdeszczowych „kondomów”. Lecz wcześniej pięknie się jechało! Droga DN17 jest piękna! A Rumunia taka zielona! 22_01.jpg Posiłek w jednej z wielu przydrożnych mordowni. Jedzenie nieszczególne, lecz przynajmniej ciepłe. 23_01.jpg Napis na tablicy ogłasza: „viaductul Cârligul Mic” 24_01.jpg W Giurgiu w Rumuni, tuż przed granicą z Bułgarią byłem około 18.00. 25_01.jpg Zrobiłem zakupy w Kauflandzie i usiadłem na parkingu koło motocykla, żeby zjeść. Jak zwykle, pełno bezpańskich psów, tylko czekających na jakiś ochłap. Psy rumuńskie są chyba najsmutniejsze na świecie. Zabiedzone, skołtunione, wiecznie bojące. Bezbłędnie odczytują każdy gest człowieka, nieraz dostawały w skórę. Jeden z nich miał zakolczykowane ucho, zupełnie jak unijna krowa. Strzeliłem im fotę i już po chwili wyrósł jak spod ziemi jakiś tajniak, sekuritas. Pokazał legitymację, spytał co fotografowałem, bo to teren prywatny. Przypomniała mi się wtedy afera sprzed kilku lat w Polsce, w centrum handlowym w Jankach. Tam klienci też nie mogli robić zdjęć. Pokazałem zdjęcie psów czekających cierpliwie na jedzenie. Pan okazał wyrozumiałość i wyjaśnił, że ten z kolczykiem na uchu jest po sterylizacji. - They are free – stwierdził filozoficznie. 26_01.jpg Na przejściu granicznym Giurgu – Ruse nikogo. Wszyscy ciągną w drugą stronę, do Rumunii. Odprawa zajęła celnikom 15 minut. Wieczorem wreszcie się „wykąpałem”, cały, łącznie z głową! Zużyłem na to 1,3 litra wody z butelki. Jak pomyślę, ile wody marnuję normalnie podczas prysznica w domu, to włos się jeży na głowie. Poza tym jest to z reguły ciepła woda. Podczas tego wyjazdu ani razu nie zatęskniłem do ciepłej wody. Jak niewiele potrzeba człowiekowi w podróży! 27_01.jpg Pozycja noclegu wg gps: N43˚39΄56,15΄΄ E26˚09΄20,17΄΄ Najbliższe miasto: Picaнeц, Beтobo, BG Dystans dzienny: 504 km Dystans skumulowany: 1650 km |
03.12.2011, 21:02 | #14 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
DZIEŃ 4 – 23 maja, poniedziałek
28_01.jpg
Nocleg był fajny, ale ta kiełbasa z kauflandu szczyściła mnie jak misia po kalafiorach! Musiałem zwlec się o 3.20 i pójść w krzaki. Podróż przez Bułgarię do granicy. Jadę, patrzę i myślę. Mało samochodów, drogi słabiutkie, niektóre tragicznie dziurawe, jak na Ukrainie. Biedota. Wsie i miasta po prostu ohydne! Za to dużo lasów i upraw, winogrona itp. Bardzo dużo ludzi na polach pracuje własnymi rękami i prostymi narzędziami (motykami) jak w XVII w. Widziałem ze 2 traktory i koniec. 29_01.jpg Jadę drogą chyba ostatniej kategorii i wjeżdżam do wioski pod groźną nazwą Generał Inzovo. 30_01.jpg Moją ciekawość wzbudziły szyby sklepu, całe wyklejone klepsydrami. Niektóre mają już po kilka lat, prawie wszystkie zawierają, oprócz standartowych informacji, również zdjęcie zmarłej osoby. 31_01.jpg Jakoś mi tu dziwnie. Jadę dalej i moim oczom ukazuje się piękny widok makowej łąki. 32_01.jpg Jest też biało-czerwony motyw. 33_01.jpg Zostawiłem motocykl na poboczu i pognałem z aparatem w tę łąkę. Porobiłem zdjęć, odwracam się w kierunku drogi i motocykla i widzę niebanalnej wielkości dźwig. – Ocho! – myślę sobie, to jest właśnie to coś głupiego, co zaraz zrobię! Wlezę na samą górę i stamtąd to dopiero natrzaskam fajnych fotek. Podjechałem i mina mi trochę rzednie, bo teren ogrodzony, psy szczekają, z daleka wydawało mi się, że to opuszczony złom. No, ale nic. Gaszę silnik, z budki wychodzi cieć. Zagaduję i widzę, że sympatyczny gość. Mówię skąd się wziąłem i dokąd zmierzam, i że po prostu muszę tam wleźć! A on, że nie, bo jak się szef dowie, to go wywali. Próbuję jeszcze przekupstwem, ale sam w to nie wierzę. – Dam 10 eurobaksów! – Nie, nie mogę. – odpowiada i na otarcie łez przynosi mi zielonych, ale całkiem smacznych śliwek. Fajne spotkanie, ja rozbawiłem jego, a on mnie. 34_01.jpg O mały włos zabrakłoby mi dziś paliwa w Bułgarii. Oczywiście, dla uspokojenia siebie samego (pamiętam z relacji Beddiego, jego kłopoty z wachą na tureckiej autostradzie), a także żeby moja wyprawa wyglądała bardziej poważnie, zabrałem z Polski kanister na paliwo, ale w tej najpotrzebniejszej chwili był pusty. Zresztą nie miałem okazji podczas całej podróży ani razu go napełnić, o czym napiszę w dalszej części. Pomiędzy miasteczkami Jambol i Svilengrad dojrzałem na mapie wieś o nazwie Polski Gradec, do której moje patriotyczne serce zapragnęło dotrzeć. Niestety, od dłuższego czasu jechałem już na oparach. Bak mojej dominatorki ma pojemność 15 litrów i na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy udało mi się przejechać na tej ilości paliwa 218 – 220 kilometrów. W końcu jest, stacja benzynowa. Niestety, bardzo podrzędna, jakiś nieprzyjemny babochłop z pogardą popatrzył na moją Visę. Bułgarskich lewych nie mam, planowałem przejechać ten kraj kupując jedynie benzynę na (porządnych) stacjach benzynowych. – Może sprzeda mi pani za rumuńskie leje? – pytam z nadzieją w głosie. W zamian otrzymuję tylko lekceważący uśmiech. – No dobra, a euro? Jedno euro, jeden litr paliwa, ok? – pytam. – Nie ok.,2 euro za litr. – O pani, toż to rozbój w biały dzień – mówię, a myślę, że tyle to będę płacił już niedługo w Turcji. Miałem w portfelu tylko 1,5 eurobaksów monetami, resztę banknoty, najmniejszy 50. W końcu dostałem ten litr upragnionego paliwa za 1,5 euro, odmierzonego co do ostatniej kropli i odjechałem w siną dal. Gdy szczęśliwie dotarłem do następnej stacji benzynowej, licznik wskazywał przejechane 246 kilometrów, a w baku zmieściło się 14,64 litra świeżutkiej benzynki. 35_01.jpg Jest 16.10, siedzę w jakiejś mordowni 4 kilometry od przejścia granicznego BG-TR w Kapitan Andreevo. Udko kurczaka pływa w zupie, przede mną jeszcze stos ćwiartek pomidorów + ser + cola. Dużo i nadspodziewanie smacznie za 5 eurobaksów. 36_01.jpg Przejście graniczne z Kapitan Andreevo (BG) do Edirne (TR) poszło bardzo sprawnie, zero ruchu, 20 minut, wiza za 18 eurasów i jestem. Kilka kilometrów dalej zatrzymuję się, żeby strzelić fotę jakiegoś mostu będącego „under construction”. Po chwili zatrzymują się dwaj kolesie na skuterze i pytają czy wszystko w porządku, czy nie potrzebuję pomocy. Pierwsze kroki na tureckiej ziemi i od razu tak miło! 37_01.jpg Ale wspaniały nocleg! Zjechałem tylko z głównej drogi prowadzącej do Çanakkale, około 10 km za Keşan, w prawo do lasu. Zjazd był dosyć karkołomny, celowo utrudniony, żeby samochody z niego nie korzystały. Droga szutrowa po kilkudziesięciu metrach zmieniła się jakby w wyschnięty żleb, koryto rzeki. Później domyśliłem się, że są to specjalne pasy p-poż, zapobiegające przedostaniu się ognia z jednej do drugiej części kompleksu leśnego. Po 300 metrach droga (pas p-poż) zaczęła gwałtownie się nachylać. Zatrzymałem motocykl i poszedłem zbadać teren. 38_01.jpg Jakieś 150 metrów niżej – strumyk! Wkoło sosnowy las. Już wiem, że będę tu spał! Wdrapałem się z powrotem do motocykla i aż się zziajałem, tak było stromo. Wolniutko i ostrożnie zjechałem na dół. Po kąpieli i praniu wracam do namiotu, zdążyło się już zrobić ciemno. Patrzę, a tu cała armia latających wojowników! Robaczki świętojańskie! Ale super! 39_01.jpg I tak leżę w nocy na suchym igliwiu i przez zdefoliowane korony sosen obserwuję gwiazdy na niebie. Jest zupełnie cicho, nawet ustał ruch samochodów na pobliskiej szosie. Nie ma wiatru, komarów i żadnych zmartwień. Trwaj chwilo! Przypominam sobie jedną piosenkę i wlewam ją sobie do uszu. „Niektórzy czują ciągle nienormalny żar i życie im szybciej płynie i płonie...”. Dubska, Barcelona. Przechodzą mnie ciarki! Pozycja noclegu wg gps: N40˚42΄40,60΄΄ E26˚44΄27,12΄΄ Najbliższe miasto: Yerlisu, Keşan, TR Dystans dzienny: 513 km Dystans skumulowany: 2163 km |
03.12.2011, 21:20 | #15 |
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... |
|
03.12.2011, 22:04 | #16 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
To prawda, w takim tempie do zmiany oleju pozostają ze 3 dni...
Zmiana będzie, ale trochę poźniej |
04.12.2011, 18:48 | #17 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
DZIEŃ 5 – 24 maja, wtorek
40_01.jpg
Wstałem dziś rekordowo wcześnie, o 6.30 (w Polsce to dopiero 5.30). Zagotowałem wodę ze strumyka dodałem płatki owsiane i kostkę knorra. O rany, nie mogłem tego zjeść! 41_01.jpg Dojechałem do promu i za 8 TL przeprawiłem się przez Cieśninę Dardanele do Azji Mniejszej. Ale fajnie! 42_01.jpg 43_01.jpg Po drugiej stronie znajduje się miasto Çanakkale. Tutaj wymieniłem gotówkę, zjadłem kebaba i dojechałem do legendarnej Troi. Trochę się nią rozczarowałem, sam nie wiem czego się spodziewałem. 44_01.jpg Dużo ludzi, trochę ruin, no i ten drewniany koń, któremu przecież i ja musiałem pstryknąć fotę. 45_01.jpg Spotkałem tu brytyjskich emerytów podróżujących na swoim wielkim szosowym BMW. Są 16 dzień w podróży i już wracają do domu. 46_01.jpg Rozmowa z tą starszą panią trochę mi jednak otworzyła oczy i pozwoliła zachwycić się tym starożytnym dziełem człowieka. Stwierdziła mianowicie, że niesamowite jest to, że te tysiące lat później człowiek wciąż używa tej samej techniki w budownictwie, przecież z cegieł buduje się powszechnie również obecnie. I mimo ogromnego postępu cywilizacyjnego, niektóre rzeczy są niezmienne. Potem przeczytałem, że pierwsze zabudowania Troi zaczęły powstawać 3000 lat BC... Na budynku jedyne graffiti, które widziałem w Turcji. 47_01.jpg Turcy są chyba mistrzami w załadunku samochodów i jednocześnie w olewaniu wszelkich norm 48_01.jpg Obiad przy trasie. Gumowate mięcho, ale za to pełno surówek. Cena mnie ścięła: 17 TL! 49_01.jpg 50_01.jpg 51_01.jpg Spotykam jadącego przede mną „barana” 52_01.jpg Po raz pierwszy zatrzymała mnie też policja. Byłem trochę przejęty, bo rzeczywiście jechałem koło stówki, może ciut mniej. Ale szybko się okazało, że to rutynowa kontrola, sprawdzają wszystkich pod kątem posiadanych uprawnień. Każde kolejne spotkanie z panami policjantami było bardziej przyjemne. Nigdy nie widziałem, żeby turecka policja używała „suszarki”. 53_01.jpg 54_01.jpg Niezły wybór terminali! Podczas całej podróży tylko 2 razy się zdarzyło, że moja karta nie chciała działać. 55_01.jpg Za Izmirem (ale wielkie miasto! Jechałem 3 pasmowym tunelem długości co najmniej 2 km.) wjeżdżam na autostradę. Przy bramkach żywej duszy. Same bramki zachęcająco sterczą otwarte, ale widzę, że trzeba mieć specjalne karty zbliżeniowe. Pytam kogoś co robić, a on pokazuje budynek stojący po drugiej stronie. Musiałbym przeleźć przez barierki. Olewam to i wjeżdżam, będę się martwił przy wyjeździe. Po kilkudziesięciu kilometrach zajeżdżam na stację Shella. Podczas tankowania pytam kolesia o płatność za autostradę. – Nie ma problemu, możesz kupić tę kartę u nas na stacji – mówi. Kupiłem, 7 TL. 56_01.jpg Dzisiejszy nocleg było trudno znaleźć. Wszędzie tylko góry i doliny, za cholery prostego kawałka miejsca. W okolicy brak właściwie lasu, który znamy u nas, tylko jakieś niewysokie zarośla i różne plantacje. Tak więc zjechałem z głównej drogi na bardziej podrzędną, potem na szutrową, potem trafiła się droga nieuczęszczana, zarośnięta trawą i kończąca się skleconą z patyków furtką. – Chyba to jest to, czego szukam – pomyślałem i otworzyłem „bramę”, przejechałem jeszcze 200 metrów i rozbiłem namiot na tej drodze. 57_01.jpg A 50 metrów dalej droga zakończyła się „placykiem”, na którym stoła wanna pełna wody. Do wanny prowadził szlauch, biegnący z gór i nieustannie doprowadzający wodę dla zwierząt. Wkoło pełno suchych krowich placków, ale nie zwracam na nie większej uwagi. 58_01.jpg Czysty i pachnący, już po kąpieli zachwycam się zapachem lawendy, rosnącej wokół mnie. I tylko dzwonki na szyjach owiec lub krów (nie widziałem ich) nie pozwalają mi długo zasnąć. Co jakiś czas mam wrażenie, że są tak blisko, że przejdą przez środek mojego namiotu. Pozycja noclegu wg gps: N37˚54΄27,64΄΄ E27˚21΄11,17΄΄ Najbliższe miasto: Acarlar, Selçuk, TR Dystans dzienny: 509 km Dystans skumulowany: 2672 km |
05.12.2011, 19:24 | #20 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 22 godz 21 min 52 s
|
Cieszę się, że Wam się podoba!
Z tym wiekszą ochotą jadę dalej |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011] | Nalewa | Trochę dalej | 10 | 14.05.2014 20:53 |
Kaukaz PN czerwiec 2011 | pawelsitek | Trochę dalej | 18 | 29.05.2012 12:18 |
Wyprawa na Kołymę [Czerwiec-Wrzesień 2011] | deny1237 | Trochę dalej | 117 | 02.04.2012 11:21 |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Gruzja Armenia Turcja - zajawka [Czerwiec 2011] | rambo | Kwestie różne, ale podróżne. | 17 | 30.07.2011 14:55 |