03.10.2012, 21:39 | #22 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Jakiś problem z umieszczeniem zdjęcia więc troszeczkę się porwało :-)
Sorki :-) Piszę dalej. Panowie (Darek, Jaro, Kazik) chcą zdobyć pobliski wulkan z jeziorkiem wewnątrz. Chciałem pojechać z nimi ale po wstępnych oględzinach opon i własnego ciężaru Tamara mówi nie. Jedziemy więc dalej naszą zaplanowaną trasą. Przejeżdżamy przełęcz Sulema (2410 m.n.p.m.) dalej wąwozem wzdłuż rzeki Arpa na kolejną przełęcz Vorotan (2344 m.n.p.m.). Za przełęczą jezioro Spandaryan. Krajobraz zmienia się co chwilę. Zieleń a za moment spalone słońcem trawy. Tak też zmieniała się temperatura niby gorąco a za moment ziąb. Zorac Carer - ormiański stonehenge jednak znacznie starszy od tego w Anglii i na pewno mniej atrakcyjny. Jest - więc zawitaliśmy w celu oględzin. Na zdjęciu fragment Zorac Carer, który nie służył do obserwacji gwiazd. Spalone trawy a na kamieniach jaszczurki wielkości ludzkiej stopy. Kamienie ustawione koliście posiadały nieregularne otwory. Z tego miejsca kierujemy się na jeden z najbardziej atrakcyjnie położonych klasztorów. Po drodze inne zabytki wybudowane nad widokowymi przepaściami. Nad nami wagoniki z turystami w najdłuższej kolejce linowej na świecie (ok. 5,7 km). My zjeżdżamy w dół po serpentynie patrząc na drogę, którą będziemy się wspinać dalej. Po drugiej stronie szutrowa droga do klasztoru Tatev. Na dnie doliny Diabelskie Gardło ze studzienki można nabrać naturalnie gazowanej wody i przejść się dół wąwozu oglądając wodospady (mało widoczne ale tłumy były). Po wyjechaniu pod górę na parkingu pod klasztorem widzimy motocykl z arabskimi numerami. To turyści z Nowej Zelandii jadą na wypożyczonym w Iraku Transalpie. Oboje mają ok. 190 cm wzrostu z plecakami przymocowanymi do moto poszukują spray do łańcucha. Pech chciał, że nie posiadamy takowego mazidła. Jadą do Istambułu. Są w drodze już 40 dni i z niedowierzaniem słuchają i proszą o powtórzenie dnia naszej podróży (powtarzaliśmy 16 oni uparcie 60). Był to nasz 17 dzień podróży. Tatev - turyści z Nowej Zelandii. Udajemy się na zwiedzanie klasztoru Tatew położonego na skraju przepaści. Ładne zdjęcie można zrobić jednie z drugiej strony. Tatev - w pomieszczeniach przyklasztornych. W cerkwiach rosyjskich i gruzińskich nie można filmować i robić zdjęć wewnątrz. W Armenii byliśmy świadkami chrztu robiliśmy zdjęcia i nagrywaliśmy. Chrzest w świątyni Tatev. Po drodze rozważaliśmy czy zdążymy objechać Karabach. Zapadła decyzja, że trzymamy się planu i jedziemy w kierunku biblijnej góry Ararat. Po drodze mijamy się z rodzinką jadącą z Iranu na chińskim motocyklu. Zobaczcie sami jak pomysłowo. Rodzinka z Iranu na chińczyku. Przez siedzenie i bak rozścielony kocyk. Na baku leży najmłodszy członek rodziny. Zdjęcie wykonane w trakcie jazdy. Wracając tą samą drogą zatrzymujemy się na wspomnianej wcześniej przełęczy Vorotan. Robimy sobie zdjęcie z interesującą rodzinką. Próby komunikacji kończą się na pozostawieniu naszego numeru telefonu. Już do nas dzwonili jednak był jakiś problem na łączach. Jedziemy dalej. Wieje potwornie a przy okazji pomiata raz w lewo raz w prawo. Wjeżdżamy do wąwozu i spotykamy naszych znajomych, którzy zdobywali wulkan. Stoją na poboczu. Ciekawy jak im poszło ostro hamuję. Po co zjechałem na żwirowe pobocze chcąc dokończyć zatrzymanie ? Odpowiedź tkwi w tamtym miejscu i chwili. Do tej pory pory nie wiem dlaczego to zrobiłem. Emocje ? Uślizg koła i ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 22:58 |
04.10.2012, 01:45 | #23 |
Zarejestrowany: Sep 2009
Miasto: humniska
Posty: 16
Motocykl: RD04
Online: 2 tygodni 6 dni 1 godz 14 min 26 s
|
|
04.10.2012, 10:55 | #24 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Dzięki za sprostowanie - tak miałem nagrane na kamerze (przedstawiał Jaro - zdjęcie też z kamery - pomogło).
Rozumię, że to Ty - kocurek32=Darek z Humnisk ? Pozdrawiam i poprawiam :-)
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 11:02 |
04.10.2012, 18:46 | #25 | |
Zwykły przechodzień...
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
|
Cytat:
Mam jeszcze pytanie, czy jechałes owa kolejką linową pod Tatev, czy ma jakieś foty z takiej jazdy?...a i ona jest najdłuższa na świecie, ale ma 5.7km Pozdro Orzep p.s. Juz sobie doczytałem do końca Wasz wyjazd...i juz nie jestem niecerpliwy
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
|
|
04.10.2012, 22:51 | #26 | |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Cytat:
Kolejką nie jechaliśmy. Jechała nad nami. O ile dobrze pamiętam to nagrałem film ale nie miałem jeszcze czasu wszystkiego przeglądnąć. Na pewno z wagonika nad nami machała nam masa ludzi. Nie przyglądałem się im zbytnio ponieważ jadąc po serpentynach zastanawiałem się czy jestem szybszy czy wagonik. Byłem jak błyskawica więc odpadli. Jechałem już kilkoma kolejkami i powiem szczerze, że widok z wagonika musi być rewelacyjny. Dzięki za sporostowanie długości owej kolejki - info zapamiętane z biura informacji turystycznej a ja sam do tej pory tego nie sprawdziłem. Opis na innym forum nie jest jeszcze skończony - została transalpina i ... cd. Dopracowany opis zapewne pojawi się na przełomie listopada i grudnia. Do tego więcej zdjęć i krótki film. Dłuższa wersja filmu "tylko" na prezentacji w Lubaczowie 23 lutego 2013:-)
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 04.10.2012 o 22:58 |
|
07.10.2012, 00:54 | #27 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Uślizg koła i ... leżymy.
Dzwon parkingówka. Jawpadłem do przydrożnego rowu szybko wychodze. Chłopaki już są koło nas i pomagają podnieść leżącego kołami do góry kolosa. To co mnie najbardziej interesowało - jak było na wulkanie? Stwierdzili, że nie dałbym z nimi rady - za grząsko (piasek). Z bagażami i plecakiem nie ma szans. Chłopakom się podobało. Może innym razem. Lecą do Tatev. Pada propozycja wspólnego noclegu nad jeziorem, które już za nami. Mamy jednak za bardzo napięty plan więc lecimy dalej. Odpalam moto - coś nie tak. Jakby jeden cylinder nie chodził. Jaka ... ? Ruszamy na wyższych obrotach jakby lepiej. Jednak coś jest nie tak. Zaglądam szukam - wszystko wygląda w porządku - więc o co chodzi ? Pod klasztor Khor Virap położony na tle góry Ararat (po stronie Turcji) przyjeżdżamy w półmroku. Szukamy wodopoju i miejsca na namiot. Zamiast tego sady i ogrody pilnowane przez gospodarzy. Wracamy do pobliskiej miejscowości. Pytamy o nocleg w sklepie. Pani mówi, że nie ma problemu i otwiera nam bramę na podwórko. Za moment okazuje się, że chce 5000 dram. Za moment okazuje się, że 5000 dram od głowy. Udając, że tyle nie mamy zostawiamy 7000 dram. Pani zobaczyła 20 polskich złotych i pyta ile to na dolary. Wprowadziłem ją w błąd i wyszło na to, że ok 1 zł po czym zrezygnowała z wzięcia owego banknotu. Przeglądam motocykl - ciągle coś nie tak. Na niskich obrotach strasznie tałapie. Ponownie nic nie znalazłem. To był nasz najbardziej gorący nocleg. Nie dało się spać w pomieszczeniu do którego nas wprowadzono. Duży pokój ala gościnny z zabitymi oknami. Udało nam się uchylić jedno, przez które do środka wtargnęły chmary komarów. Wtedy pojęliśmy skąd takie zabezpieczenia. Inne wygody - toaleta z desek na dworze. Prysznica brak. Wody w nocy nie ma. Można nabrać z beczki dla bydła. Korzystamy więc z naszego prysznica kempingowego. Nazajutrz bardziej zmęczeni niż wyspani ruszamy do celu. Dzień 18 Khor Virap - to klasztor strzegący góry Ararat. Pilnuje jej żeby nie uciekła. Ormianie mogą tylko na nią popatrzeć ponieważ stoi ona po tureckiej stronie. Tuż za klasztorem przebiega pas graniczny a do góry jest ok. 30 km. Mały klasztor Khor Virap na tle góry Ararat. W bramie wejściowej do klasztoru wita nas skorpion. To właśnie w tym miejscu za sprawą Grzegorza Iluminatora więzionego tu przez 13 lat w małej podziemnej klitce w roku 301, Armenia staje się pierwszym krajem na świecie, który zostaje ogłoszony narodem chrześcijańskim. Stąd zmierzamy do granicy z Gruzją między dziurami w asfalcie przy silnym bocznym wietrze. Po zejściu z motocykla ciężko było ustać do tego trzymanie motocykla aby się nie przewrócił. Motocykl dalej rzęzi. Modlę się aby dojechał do morza. W związku z tym robimy zdjęcie i jedziemy dalej. Po drodze kolejne ciekawostki ale to na prezentacji :-) Było to jedno z ostatnich ujęć Armenii. W tle widoczna rozwiana wodna fontanna. Punkt graniczny w Armenii to jakiś barak. Nowy biurowiec w budowie. Podsumowując Armenię. Na stacjach benzynowych nie udało się nam ani naszym kolegom zapłacić kartą. Potrzebna jest więc gotówka. Trudno o paliwo 95 oktanowe a to co ponoć ma 93 to jakaś bujda (podejrzewam, że 86). Zawory dzwonią potwornie. 93 w Gruzji jest znacznie lepsze od 95 w Armenii. Pod lekką górkę nie ma co wbijać 6 biegu. Ormianie - zaczepiają i pozdrawiają na każdym kroku. Szukają możliwości pogawędek jednak mają problem ze znajomością języków innych niż Ormiański. Klaksony, machanie rękoma, mruganie światłami towarzyszyło nam na każdym kroku. Są sympatyczni choć moja małżonka stwierdziła, że źle im patrzy z oczu. Każdy ma własne odczucia-ja mam nieco odmienne zdanie. Bariera językowa nie pozwoliła się lepiej poznać. Gruzja Tankowanie - motocykl cudownie ozdrowiał. Szczerze mówiąc nie wiem ile oktan trafiło nam się na wcześniejszym tankowaniu w Armenii. Nie ma co, w Gruzji 92 jest zdecydowanie lepsza niż 95 w Armenii. Ta miała może 86 skoro nastąpiło takie nagłe uzdrowienie sprzętu. Achalkalaki - miasto w Gruzji w którym mieszka 90 % Ormian. Tankujemy 95 Premium i motocykl od razy odżywa. Znika tragiczne kołotanie i dźwięczenie zaworów. Chcemy chaczapuri, kinkali. Zajeżdżamy do poleconej restauracji. Tam jednak jak w większości restauracji dostaniemy jedynie dania typowo europejskie. Kompletny brak dań regionalnych. MIła Pani oznajmia nam, że owe dania dostaniemy w małym kafe. Po chwili znajdujemy takową kawiarnię. Palce lizać. Jedziemy południową drogą do Batumi. Mijamy most na rzece z wagonu kolejowego. Przejeżdżamy pod dobrze nam znaną twierdzą w Chertwisi, pod którą nasz kolega Giorgi uprawia zioło W Achalciche odbudowano ruiny dawnego zamku. Nowe mury wyraźnie jaśniejsze a cały kompleks zamkowy robi aktualnie całkiem spore wrażenie. Dalej wjeżdżamy w drogę szutrową. Wyraźnie widać, że był na niej położony asfalt po naszej ostatniej wizycie (2 lata wcześniej). Miejscami nie ma po nim nawet śladu. Od Achalciche większą część drogi stanowią szutry. Na jednym z przydrożnych strumieni zatrzymujemy się po zimną źródlaną wodę. Tamara poszła po wodę a ja w mgnieniu oka zagadałem z chłopakami. Od razu zaczyna się impreza. Robimy więc zdjęcia wymieniamy się adresami. Syci po obiedzie zjedzonym godzinę wcześniej nie mamy miejsca na kolejne rarytasy, którymi nas częstują. Nie puszczają jednak bez wypicia regionalnych trunków. Koniak za mocny. Odmawiam. Lekko zdenerwowani, ze gardzę ich napojem częstują winem wznosząc tradycyjne toasty. Otrzymujemy kolejne zaproszenie za rok na prawdziwą gruzińską imprezę. Tym razem na cały tydzień. Drugi dzień w Gruzji (pierwszy przejazdem z Rosji) a uzbieraliśmy już półtora tygodnia picia wina. Co będzie dalej ? Jedziemy dalej. Dziwna chmura wisi nieopodal. W mgnieniu oka owa chmura zasnuła piękne widoki wokół. Widoczność ograniczona jak we mgle. Jazda w chmurze. Na jednym z mostów mały otwór, w którym spokojnie zmieściłby się na żółty potwór. W oddali słyszymy wyładowania atmosferyczne, które w szybkim tempie zbliżały się w naszą stronę. Tak samo szybko zastaje nas potworna ulewa. Nie zdążyliśmy się zatrzymać i odziać w przeciwdeszcze. W końcu cali przemoczeni wskakujemy w owe ubranka. Robi się odrobinę cieplej - niestety mokro. Chowamy przemoczony aparat (oby nie za późno). Szutrowe drogi w mgnieniu oka zmieniają się w górskie potoki. Pytamy mieszkańców okolicznych miejscowości jak daleko do Tbilisi. Odpowiedź - 100 km. Pytam więc Tamarę czy jedziemy dalej. Szybka odpowiedź i jedziemy dalej. Deszcz momentami jest tak gęsty, że nie daje się jechać z przymkniętą szybą. Z otwartą mocne uderzenia kropel wody dają się ostro we znaki. Zapada mrok, deszcz, szuter a w sumie małe potoki wody płynące po szutrowej drodze. Jest ciężko - bardzo ciężko - tragicznie. Jedziemy. Ok. 40 km. od Batumi zaczyna się asfalt. Momentami zanika ale jazda jest już znacznie szybsza. Noc kręte drogi. Na jednym z zakrętów w prawo wyjeżdżamy zza skały a za nią ostry zakręt w lewo. Wjeżdżamy na most wyłożony gładką blachą. Uślizg - tylne koło zaczyna wyprzedzać przednie. Na wprost skalna ściana. Masakra ... ?
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 07.10.2012 o 00:57 |
09.10.2012, 14:16 | #28 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Od wymiany łożyska przejechaliśmy już ponad 1800 km.
Jedziemy dalej ale myśl o tym fakcie ciągle nie daje nam spokoju. Wyświetl większą mapę
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
09.10.2012, 14:40 | #29 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Trochę map z wyjazdu:
Polska/Litwa/Łotwa/Estonia Wyświetl większą mapę Rosja północna Wyświetl większą mapę Rosja środkowa Wyświetl większą mapę Elista (RUS)/Gruzja/Armenia/Gruzja Wyświetl większą mapę
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ Ostatnio edytowane przez Głazio : 09.10.2012 o 14:43 |
09.10.2012, 14:50 | #30 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
Mapy nie pokazują wszystkich miejsc.
Za nami ponad 8000 km w 17 dni (2,5 tygodnia). Co tu dużo pisać. O tym co nam najbardziej doskwierało piszemy najmniej. Nasze cztery litery dawały się już we znaki.
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Siedem mórz ? Prezentacja zdjęć i filmu w Barze Moto Kosmos | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 04.01.2014 17:15 |
Siedem mórz … ? Prezentacja zdjęć i filmu w Klub Podróżnik Warszawa | Głazio | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 13 | 09.12.2013 21:05 |
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] | herni | Trochę dalej | 4 | 20.08.2012 12:38 |
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 | JARU | Trochę dalej | 70 | 20.02.2011 21:11 |