09.02.2015, 23:08 | #21 |
Zarejestrowany: Dec 2013
Miasto: Bilczyce k/Gdowa
Posty: 31
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 6 dni 6 godz 43 min 0
|
Dzień 2. Przelot j. Lucieńskie -> j. Łańskie… i co z tego wyszło.
Wsiadam na Afrkę, gdy temperatury już zrobiły się afrykańskie. Po drodze zawijam do ośrodka wodnego „Wodnik” – jak się okazało, można było w nim spokojnie rozbić się, a nawet wynająć domek. Rzeczywiście wygląda na to, że niejedno się w tym ośrodku rozbiło, wliczając w to parę domków… . Nie ma na co narzekać, na jedną noc to dobre miejsce na nocleg, zwłaszcza gdy jest się w drodze na „dowolną” północ Polski – Lucień jest w końcu położony niedaleko geometrycznego środka naszego kraju, w Piątku. Swoją drogą mieszkańcy tej miejscowości mają ciężko Mieszkaniec: „… mieszkam w Piątku”; Pytok: „A w pozostałe dni co? Nie mieszkasz?”. ("nieno" żal, ale nie mogłem się powstrzymać ) Przez Wisłę przejeżdżam w Płocku – zdecydowanie fajniej starym mostem (zachodnim) niż nowym (wschodnim). Oj szeroooooooka ta Wisła tutaj, a północny brzeg wznosi się wysoko dając piękną panoramę naszej „wielkiej rzeki”. Z tej perspektywy Wisła jest bardzo ładna; z bliska już nie… syf i śmieci. Wisła znacznie szersza niż u nas w Małopolsce – widzi mi się, że sporo po drodze do niej nasiurali… Lecę dalej. Droga robi się coraz ciekawsza. Przestawało być płasko i prosto, aż w końcu pojawiły się jeziora!! !!. Nad jednym z nich, j. Rumian, tuż poniżej drogi omijającej jezioro górą, znalazłem bardzo ładne miejsce na dłuższy popas. No w końcu! - jestem na pojezierzu… Niejasne wrażenie, że dotarłem do jakiegoś celu potęguje się z każdym kilometrem nawijanej trasy. Bardzo lubię to szwędanie się przez polskie pojezierza szlakami wytyczonymi na mapie po „białym kolorze”. Droga zmieniała się jak w kalejdoskopie – nie nudzę się ani przez chwilę . Asfalt, najczęściej dziurawy, kończy się nagle i bez ostrzeżenia przechodzi w szuter lub piasek, a trasa przez las to po prostu leśna droga o nawierzchni szutrowo-piaskowo-błotnisto-trawiastej. Ale trzeba przyznać uczciwie, że najczęściej są to drogi dwupasmowe z jezdniami oddzielonymi pasem zieleni . Skrzyżowanie dróg głównych. Afryka gruchocze po tych drogach z wdziękiem słonicy-baletnicy, jest stworzona do takiej jazdy. Zachowuje się jak czołg szturmowy rozpędzony do maksymalnej prędkości. No co?, tak mi się skojarzyło… . Przejeżdżam przez Grunwald i z daleka robię fotkę „mieczy”. Jest zbyt ciepło (temperatura odczuwalna to 100st. C w cieniu) i zbyt „krótko” z czasem żebym wylazł z czołgu i poszedł zwiedzać – wrócę tu z moją Anką (no cóż, każdy ma swoją Ankę…, ale nikt nie ma takiej jak moja!!!) i z dzieciakami, gdy w tym roku będziemy się szwędać po Polsce. Dalej jadę wzdłuż jeziora Maróz i penetruję leśnymi ścieżkami jego zachodni brzeg. Znalazłem pięknie miejsce na dziki popas, ale… nie ta woda nie jest zbyt czysta, tutaj nie będę biwakował (człowiek to jak czasem sobie coś ubzdura to do końca łudzi się, że tak będzie…, ale nie wybiegajmy zbytnio naprzód). Wzdłuż rzeki Łyny dojeżdżam do jeziora Łańskiego i fantastycznym leśnym szlakiem tnę jego wschodnim brzegiem. Most…ek na Łynie. I znowu tnę dwupasmówką Po jakimś czasie docieram do półwyspu Lalek, a tu zaskoczenie. Wprost przede mną wyrasta wypasiona brama i ogrodzenie odcinające zupełnie wjazd na półwysep. Na bramie widnieją duże napisy z wykazem numerów telefonicznych chyba wszystkich tajnych i nietajnych służb naszego Państwa, a obok nich wisi okazała galeria drogowych znaków zakazu obowiązujących w naszym państwie (niektóre z nich nawet znam ). Jakaś ścieżka edukacyjna czy co? Jak się później dowiedziałem półwysep był własnością rządową, a od niedawna (styczeń 2014) jest w rękach prywatnych. Zawracam i kawałek dalej na północ znajduję przepiękne miejsce na biwak. Oj tu zostanę dłużej. Może nawet dzień, dwa… W koło zupełna cisza, a jednak jakbym słyszał jakiś szyderczy chichot – ki czort? Jest pięknie. Słońce niedługo zajdzie. Rozbijam namiot na idealnie równej trawie i już się cieszę na myśl o pływaniu w bardzo czystej wodzie. Na brzegu i na dnie czysty piasek, a nad wodą opiekuńczo pochylają się gałęzie drzew… i w tym momencie następuje nagły zwrot w historii świata – zza drzew…, powolutku i ostrożnie…, człapiąc z łapy na łapę…, cicho powarkując…, wyłania się kudłaty…. wóz straży leśnej (no taki jakby kudłaty był może..., z wyglądu jakby, a w ogóle to ciemnawo już było i ten tego… ten). Z paszczy wozu wylazł mały pan w mundurze i przyjaźnie, odsłaniając przypasaną u boku broń palną pyta: „A kto panu pozwolił wjechać do Rezerwatu Przyrody Lasu Mazurskiego?”. Że bystrzaka jestem, to w mig zorientowałem się, że musi być, że pytanie jest podchwytliwe. Przywdziałem więc na gębę maskę nieszkodliwego, splątanego debila, który kocha wszystkich, sam będąc nieszkodliwym, dobrym i delikatnym dla świata, a już zwłaszcza i w szczególności dla przyrody w Rezerwacie Przyrody Lasu Mazurskiego . Z mych ust wyrwało się jedynie krótkie: „Hodo…?”. Pan Leśniczy, widząc z kim ma do czynienia, bardzo sympatycznie oznajmił, że nie zamierza mnie karać. Moja radość była jednak krótka, bo jak się już po następnym zdaniu okazało, mieliśmy różne definicje kary: „Ma pan natychmiast opuścić to miejsce i najkrótszą droga wrócić tam skąd Pan przybył!”. Dlaczego? Dlaczego ?! Dlaczego ?!! Czy może być coś gorszego Moje uwagi na temat tego, że jest już późno oraz zapewnienia, że tylko na jedną no, tylko do rana, że bez ognia i bez „bydła”, że kocham jego, jego żonę, dzieci, matkę i dziadka, a jego teściową to nawet bardziej niż kocham, nic nie dały… Przy zachodzącym słońcu i morale, które już dawno schowało się za horyzont, złożyłem namiot, spakowałem klamoty i pognałem jak Bogumiłłł w zaorane pole z powrotem w kierunku jeziora Maróz (dla tych co nie wiedza/pamiętają, to Bogumił wówczas przeziębił się i wkrótce umarł na zapalenie płuc… czy cuś takiego). Po drodze, co za seria, złapałem jeszcze jeden patrol leśny. Gdy tylko ich przyuważyłem, dopadłem, zatrzymałem i poinformowałem, że wiem, oznajmiłem, że zdaję sobie sprawę, zakomunikowałem co zamierzam i pognałem dalej. Po zmierzchu dobiłem do pola namiotowego w Swaderkach nad jeziorem… Maróz (wszyscy tu mówią Szwaderki – taka tu wada wymowy, czy co?). Las pełen namiotów, głośno, woda i dno nie pierwszej, nie drugiej, ani nawet nie trzeciej klasy czystości. W namiocie obok płaczą dzieci, w namiocie powyżej kłócą się zrzędliwie staruszkowie, a w bliskiej oddali gra głośna umcyka. A miło być tak pięknie!!!! Walę się do wody a potem do wyra. Jutro będzie lepiej. Rano znowu budzi mnie zrzędzenie Pana Starszego na Panią Starszą: „Jak ty to robisz?! Nie tak byle jak! Nie tak dokładnie! Co ty robisz?!”, a Pani Starsza do Pana Starszego: „Ależ Staszek dlaczego ty się zawsze tak denerwujesz…” i tak w kółko. Jezu Aniu!!, od dzisiaj zaczynam pracę nad sobą i radykalny program profilaktyczny. Mam nadzieję, że to co widzę obok to nie jest „podróż do mojej/Naszej przyszłości”… Jedynie widoki lasów otaczających jezioro (nie patrz Tomek do jeziora, tylko nie patrz do wody) pozwalają zapomnieć jaka to dupiata miejscówka. Gdyby nie natłok ludzki i to co z nim związane, to miejsce naprawdę było by cudowne… Kawa i... ...na moto, byle motać dalej stąd. CDN... |
10.02.2015, 00:16 | #23 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,028
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 17 min 51 s
|
Cudze chwalicie , swego nie znacie....
dawaj dawaj.... |
10.02.2015, 00:41 | #24 |
Super, pisz Pan pisz.
|
|
10.02.2015, 08:10 | #25 |
Zarejestrowany: Dec 2012
Miasto: Radom
Posty: 106
Motocykl: BMW R1200 GSA
Online: 6 dni 2 godz 17 min 20 s
|
Super.
Masz, może, gdzieś zapisany ślad przejazdu? Jeżeli tak, podzielisz się z koleżeństwem? |
10.02.2015, 09:12 | #26 |
Elegancka lektura do porannej kawy i drożdżówki z makiem
dzięki i czekam na dzień nr 3 |
|
10.02.2015, 09:44 | #27 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Emigracja. Hamburg
Posty: 294
Motocykl: RD07
Online: 1 tydzień 5 dni 15 godz 1 min 28 s
|
trapersko!
|
10.02.2015, 11:07 | #28 |
Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Mińsk Mazowiecki
Posty: 528
Motocykl: KTM 1190 adv
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 3 dni 11 godz 3 min 0
|
Przemek ale właśnie o to chodzi w takich przejazdach, ze niema śladu po nich
Jedziesz przed siebie Fajnie się czyta, dawaj dalej.
__________________
Raz na wozie, raz w nawozie CUinHell na forum TA |
10.02.2015, 11:21 | #29 |
Dodaje do ulubionych bo uwielbiam takie jazdy bez celu po polskich zadupiach.
CZekam na ciag dalszy |
|
10.02.2015, 13:06 | #30 | |
Cytat:
Ja też czekam na C.D., fajne miejscówki, fajny pomysł i realizacja.
__________________
pozdrawiam! Kisiel ------ RD04 -> ATAS |
||
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012 | hans | Trochę dalej | 59 | 08.04.2013 02:10 |
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca | KML | Umawianie i propozycje wyjazdów | 13 | 14.07.2011 23:46 |