12.04.2014, 09:45 | #41 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Zapomniałam dodać, że wurszt był oczywiście jagnięcy
A później jeszcze niemiły Germaniec sprzedał nam kawał oryksa ....
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
12.04.2014, 10:07 | #42 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,139
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
Online: 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 13 godz 39 min 45 s
|
Wurszt był z Oryksa, zakupiony u złego Niemca. Miał taki ostry smak i bez musztardy był dobry.
Ostatnio edytowane przez raf : 12.04.2014 o 17:47 |
12.04.2014, 16:16 | #43 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Ja tam się upieram, że jagnięcy był
A tu proszę, po co się kamyczki z podróży przywozi (tu tylko te namibijskie ) : Kolejne do kolekcji ...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 12.04.2014 o 17:46 |
12.04.2014, 18:39 | #44 | |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Jeleśnia - Żywiec
Posty: 1,330
Motocykl: CZ 350/XL 600
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 5 godz 21 min 38 s
|
Cytat:
__________________
Naczelny Filozof Cezet 350 '83 [z dwoniącym tłokiem] [bez kilku podkładek] [w kolorze Zielonego Trabanta] Kymco Activ 50 ADV |
|
12.04.2014, 18:48 | #45 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Ależ proszę bardzo, "błotko" polskie też mam, choć mocno przeschnięte:
IMGP8531.jpg IMGP8533.jpg IMGP8534.jpg A kolekcja to już kilka ładnych gablotek oooo - tysięczny post właśnie nabiłam ... To teraz żal pisać więcej, taka ładna liczba...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 12.04.2014 o 20:17 |
14.04.2014, 01:34 | #46 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 40 min 31 s
|
__________________
Agent 0,7 |
14.04.2014, 19:47 | #47 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 11, czyli od odrobiny luksusu jeszcze nikt nie umarł
Das Esel. Tego niemieckiego słówka nie zapomnę nigdy. Odmienianego przez wszystkie cztery niemieckie przypadki oraz po przetłumaczeniu przez siedem polskich. - Jagna, zapłaciłaś już Germańcowi za ten kemping? - Jeszcze nie… - Bo ja myślę, że to on powinien nam zapłacić, że tu śpimy… - Przecież nie śpimy, tylko słuchamy jak się osły pie…, znaczy kopulują ... Zagroda z kilkoma osłami była tu za płotem kempingu. I mniej więcej od połowy noc na przemian wysłuchiwaliśmy odgłosów biegania, ryczenia oraz przedłużania oślego gatunku. A z nami para Szwajcarów rozbitych obok. Rano Szwajcarka z podkrążonymi oczami stwierdza: “Takiej nocy to jeszcze w Namibii nie przeżyłam”. Rano właściciel stwierdza: “ojej, no może faktycznie troszkę było je słychać“ Pytamy się go, jak wygląda podrzędna dość droga, którą chcemy jechać dalej, bo w przewodniku ostrzegają, że po opadach bywa trudno przejezdna, a padało. Niemiec oburzony stwierdza: “To nie jest żadna Botswana czy inna Afyka, tu jest kolonia niemiecka ,tu się OD RAZU drogi naprawia.” Hm. Bez komentarza… Jesteśmy uparci i nie słuchamy niedobrego Niemca, tylko wybieramy nieco główniejszą drogę. Czyli kategorii C zamiast D Krajobraz jest zupełnie inny, niż przez ostatnie 2 tygodnie. Płasko, zielono, rolniczo, dużo domów, ludzi, zwierząt. Nie ma wielkich farm, są skromne domy, a bydło lata luzem. I coś co jest cudowne - każdy mijany człowiek jest wesoły, uśmiechnięty i macha do nas Niektóre odcinki są dość dziurawe po deszczu, sporo jest też kolein. Coś różnie to bywa z naprawianiem dróg w tej “kolonii niemieckiej” Jak już wjechaliśmy na porządny kawałek, to zaczęliśmy lawirować między śpiącymi krowami, opalającymi się kozami oraz produktami ich przemiany materii. Nazwaliśmy to “gówniana droga” Całe podwozie, nadkola oraz progi Hiluxa po kilku kilometrach pokryte były szczelnie śmierdzącą warstwą… Fajna nazwa miejscowości W końcu zjeżdżamy z C47 na D2512, którą polecał Niemiec. Zdecydowanie mieliśmy rację. Owszem, są odcinki już wyrównane po ulewie: Ale były to tylko miłe i krótkie przerwy Dojeżdżamy do dzisiejszego celu: Gór Waterberg, które zupełnie nie pasują do otaczającej je równiny: Skusił nas opis w przewodniku i mamy ochotę (no przynajmniej w ⅔) rozprostować w końcu nogi. Zajeżdżamy do pustego zupełnie centrum informacyjnego parku, pytamy o ścieżki trekkingowe i czy można o tej porze roku (czyli przy +38 stopniach) chodzić po górach i nie przypłacić tego odwodnieniem czy zawałem. Pani poleca dwie kilkugodzinne ścieżki, płacimy za wstęp do parku i kemping. Andrzej ma tylko jedno pytanie: czy jest obiecany w przewodniku basen? Ośrodek jest wręcz luksusowy, wszędzie trawniczki, przycięte równiutko żywopłoty, a sam basen… Andrzej wpakowuje się na leżak i stwierdza: “to wy sobie idźcie w te góry. I nie musicie się za bardzo śpieszyć z powrotem” Wszyscy są zatem szczęśliwi Ubieramy więc wysokie buty (węże!), bierzemy wodę i suniemy do góry. Ostro do góry. Gdzieś po pięciu minutach spaceru w pełnym słońcu mam spore wątpliwości, czy trekking w tej temperaturze jest mądry. Ale na szczęście szlak pięknie oznaczony rysunkiem białej stopy skręca w bok, między drzewa, czyli w cień. A w cieniu jest całkiem znośnie Choć twarzyczki nabrały rumieńców: Ścieżka biegnie głównie po blokach skalnych i bardzo się cieszę, że mam coś stabilniejszego na nogach niż sandały Po jakiejś godzinie marszu jesteśmy u podnóża szczytu: Na tej czerwonej piaskowcowej ścianie skrobiemy pamiątkowy napis, podziwiamy panoramę i zaczynamy schodzić w dół Andrzej smaży się na słońcu oraz tapla w basenie jak z folderu i ani trochę nie ma dość. Co zrobić, musimy dołączyć Oj, tego było nam trzeba. Podróżowanie podróżowaniem, droga, namiot i tak dalej , ale czasem fajnie jest poleniuchować na leżaczku Nigdzie się nam nie śpieszy, spędzamy na basenie resztę popołudnia, na całym ośrodku oprócz nas i małp buszujących po drzewach nie ma żywej duszy. I żeby już tak całkiem burżujsko zakończyć ten dzień, wieczór spędzamy w restauracji jedząc steka z jakiejś antylopy i popijając zimnym Windhoek Lager cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
20.04.2014, 20:40 | #48 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 12, czyli wszystkie przygody kiedyś mają swój koniec
Poranne śniadanie dobitnie świadczy o końcówce wyjazdu. Ostatnia torebka herbaty, końcówka masła, itp, itd… Na pocieszenie tuż przed odjazdem przez kemping przebiega stado guźców.Możemy w końcu porządnie się im przyjrzeć Jesteśmy już całkiem blisko Windhoek, więc zupełnie nam się nie śpieszy. Z naszych planów została już tylko ostatnia rzecz: tropy dinozaurów. Fajna rzecz, ale na totalnym odludziu. W sumie - to nawet lepiej, mamy w końcu cały dzień na szwędanie się. Zbaczamy więc kolejny raz na drogi kategorii D. Są w nieco gorszym stanie, ponieważ właśnie zaczęła się pora deszczowa, a to dość konkretnie wpływa na stan dróg Przejeżdżamy przez park Okonjima, gdzie podobno żyją stada słoni. Ale niestety, kolejny raz, słonie nie bardzo mają ochotę się nam pokazać. Na pocieszenie widzimy ślady słoni oraz kupy słoni… Po kilku godzinach dojeżdżamy do znaku “Dinosaur footprints” i zjeżdżamy na prywatną farmę. Właściciel, nieco zdziwiony naszym przyjazdem, robi nam króciutki wykład, zaleca wizytę w Muzeum Geologicznym w Windhoek i kasuje za wstęp. Do tropów trzeba się przespacerować koło 1 km by na piaskowcowym płaskowyżu zobaczyć to: Według paleontologów są to ślady Ceratosaura o wielkości ok. 3 m. Jakieś 180 mln lat temu jakiś osobnik przespacerował się po mokrym piasku, a następnie jego ślady zostały zasypane drobniejszym materiałem i z całością piasku zamieniły się przez kolejne miliony lat w piaskowiec. A tu dokładniej: Ślad Ceratosaura jest po lewej Wracając do Hiluxa, Jagna znajduje na ziemi dwa długie na 30 cm kolce jeżozwierza i jednym uszczęśliwia Andrzeja. Podobno idealnie nadają się na spławiki Postanawiamy przenocować w okolicy miasta Okahandia i ostatni dzień pozwiedzać stolicę. Tuż przed miastem łapie nas pierwszy w Namibii deszcz - przedtem widzieliśmy tylko jego ślady. To się nazywa mieć szczęście - pora deszczowa zaczyna się dokładnie z naszym odjazdem Leje niesamowicie, więc postanawiamy na tę ostatnią noc wynająć domek, bo jakoś nie mieliśmy okazji sprawdzić szczelności naszych namiotów, a poza tym musimy się jakoś spakować. Domek okazuje się niewiele droższy od kempingu, więc nie ma nad czym się zastanawiać. Recepcjonistka zabija nas pytaniem: “a czy państwo jesteście małżeństwem? bo jeśli nie, to nasze prawo zabrania spania w jednym pokoju.” I w ten sposób kolejny raz zostałam czyjąś żoną (pierwszy raz był w Albanii, gdzie zostałam żoną Bliźniaka ) dobrze, że nie wymagają okazania aktu ślubu Jesteśmy blisko miasta, łapiemy w końcu radio (wszystkie nasze CD znamy już na pamięć ). Po wysłuchaniu pewnej reklamy społecznej w Hiluxie zapada cisza na dłużej. Brzmiała ona mniej więcej tak, jak u nas reklamy kleju do protez: “Mam na imię Josef i mam 50 lat. Od lat choruję, ale moja córka powiedziała mi ostatnio o leku xxx i poszedłem do lekarza, który mi go przepisał. Lek xxx przedłuża życie i jest bezpłatny. Pamiętaj - możesz przedłużyć swoje życie i dłużej cieszyć się swoimi bliskimi. Z HIV da się żyć!” Dla nas to jakaś abstrakcja - tu codzienność. Prawie 20% Namibijczyków jest nosicielami HIV… Wieczór spędzamy przy pakowaniu oraz komarach. Pierwszych w Namibii! Przynajmniej raz przydał się superśrodek na komary zakupiony za ciężkie pieniądze Następny dzień to już tylko dojazd asfaltem do wypożyczalni w Windhoek. Robimy przegląd Hiluxa, zdzieramy naklejki: Do zmycia resztek kleju bardzo przydaje się jagnięcy zmywacz do paznokci Mamy pewne obawy co do kaucji za Hiluxa. Tuż nad progami, które (idiotycznie zupełnie) nie są niczym zabezpieczone, jest chyba milion śladów po uderzeniu żwiru, do gołej blachy. Ale jak mieliśmy temu zapobiec Przecież w tym kraju są prawie wyłącznie drogi szutrowe i żwir skacze aż miło. I jakim cudem auto o przebiegu 100 000 nie miało takich śladów dotychczas? Czyżby po każdym wypożyczeniu brali spray z białą farbą i malowali Jeszcze przed oddaniem auta zajeżdżamy pod Ministerstwo Górnictwa, gdzie mieści się Namibijski Instytut Geologiczny z piękną kolekcją minerałów, skamieniałości i meteorytów. Wstęp bezpłatny. Instytut wygląda tak, że nasz polski może schować się ze wstydu Panie w wypożyczalni oglądają Hiluxa ze wszystkich stron ale nic nie mówią. Czyli chyba teoria o farbie w spayu jest prawdziwa Zostawiamy bagaże i idziemy w miasto. Windhoek jest duże, czyste i wcale nie afrykańskie: Najważniejszy zabytek: protestancki kościółek: Nie wiadomo dlaczego część ulic to Street, a część Strasse Czas wracać do wypożyczalni, odwożą nas na lotnisko, samolot startuje punktualnie, punktualnie również ląduje we Frankfurcie (w końcu piloci niemieccy ). Chłopaki po dwóch tygodniach jazdy lewostronnej jakoś nie bardzo chcą zasiąść za kierownicą, więc Jagna siada za sterami. I po 600 km jesteśmy w domu. Nikt nie zachorował na malarię. Nikt nie dostał rozwolnienia. Nie złapaliśmy żadnej gumy. Ani razu się nie zgubiliśmy. Mimo usilnych starań nikt się z nikim nie pokłócił. Czyli: było nudno i nic się nie działo Dziękujemy za uwagę! Jagna, Raf & Andrzej
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 20.04.2014 o 22:24 |
20.04.2014, 20:57 | #49 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
Dzięki za przeprzyjemną i zazdrości godną opowieść Czytając czułam się, jakbym była tam z Wami... także ze względu na lewostronność
Raf coś doda od się? :P
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
20.04.2014, 23:42 | #50 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: depresja Gdańska
Posty: 505
Motocykl: XL600V
Online: 3 miesiące 6 dni 23 godz 40 min 31 s
|
ja również dziękuję , aż szkoda że ten koniec to już
__________________
jak nie teraz to kiedy? |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Południe | ramoneza | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 110 | 04.10.2013 20:58 |
richtung FSHUT! - południe -> północ | matjas | Umawianie i propozycje wyjazdów | 35 | 21.06.2012 22:53 |
Serbia - od BG Dunajem na południe na pohybel! | PARYS | Trochę dalej | 6 | 12.06.2009 11:00 |