13.04.2016, 13:55 | #41 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Warszawa-Wesoła
Posty: 132
Motocykl: RD07
Online: 2 tygodni 6 dni 3 godz 24 min 48 s
|
Bardzo dobrze się czyta. Stosunek zdjęć i tekstu jak dla mnie idealny.dzięki
__________________
no to jazda |
22.05.2016, 00:32 | #42 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lisków
Posty: 250
Motocykl: TransAlp PD06/PD10
Online: 6 dni 19 min 58 s
|
Co słychać w Omanie?
|
22.05.2016, 09:18 | #43 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: depresja Gdańska
Posty: 505
Motocykl: XL600V
Online: 3 miesiące 6 dni 23 godz 39 min 6 s
|
nie no , daj się Jagnie ogarnąć
__________________
jak nie teraz to kiedy? |
23.05.2016, 10:53 | #44 |
OMAN GOD !!!!! czy to już koniec?
|
|
05.06.2016, 03:13 | #45 |
nOOb
Zarejestrowany: Jun 2013
Posty: 515
Motocykl: RD03
Online: 6 dni 6 godz 59 min 9 s
|
Swietna wyprawa! Marze o tym, by moc się tam kiedyś wybrać. Może kiedys się uda
A swoja droga o bardzo tanie jest wypożyczenie takiego samochodu. W sumie (zwłaszcza przy podziale kosztów na kilka osob) pozwala to naprawdę tanio i bezstresowo podrozowac po naprawdę bajkowych zakątkach naszego swiata. A zdjęcia z takiego wlasnie Omanu we mnie wywoluja chec................ no po prostu chec Trudno to opisac. Dziekuje za dotychczasowa relacje i czekam na więcej! |
05.08.2016, 21:31 | #46 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Długo nie pisałam, ale to nie znaczy, że się poddaję
Odcinek ze specjalną dedykacją dla Rola, za pewną majową ogniskową rozmowę Odcinek 6, czyli mała przerwa w braku cywilizacji Wieczorem przy ognisku omawiamy dalsze omańskie plany, czyli przemieszczenia się do innego kawałka kraju, nad Ocean Indyjski. Liczymy ile dni mamy do „zagospodarowania” i uświadamiamy sobie, że NIKT nie wie, o której odlatujemy. Kart pokładowych nie mamy, bo nie ma jak wydrukować , biletu też nie Pada propozycja, aby po drodze zajrzeć na lotnisko i się dowiedzieć (wydało się nam to prostsze od kupowania karty do telefonu z dostępem do sieci) , ale na szczęście okazało się, że przewidujący Stach wysłał maila z danymi do kumpla i tenże kumpel nam odczytał Przemieszczamy się jakieś 200 km na wschód, po drodze musimy i tak przejechać przez stolicę. Postanawiamy się zajrzeć do jedynego otwartego dla obcokrajowców meczetu w Omanie. I przy okazji największego w kraju. Wielki Meczet zbudowano na życzenie sułtana w latach 1995-2001, czyli to całkiem świeży zabytek W zasadzie to całkiem spory kompleks. Otwarty dla „niewiernych” zaledwie kilka godzin dziennie, za to za darmo. Oczywiście obowiązuje „skromny strój” dla obu płci, a kobiety muszą mieć zakryte nogi, ręce oraz włosy. Na wszelki wypadek przy wejściu stoi Omanka, która pomaga we „właściwym” owinięciu głowy. Nie powiem, żebym była zbytnio zadowolona z efektów Choć nie lubię barokowego przepychu i złotych zdobień, to muszę przyznać, że meczet robi wrażenie. Sala dla kobiet, oczywiście skromniejsza io mniejsza niż męska, bo kobiety rzadziej zaglądają do meczetów: Dziedziniec chroniony przed słońcem: wejście do meczetu głównego, czyli sali męskiej. Oczywiście bez butów. Na czas zwiedzania przez turystów rozwija się niebieski dywan: Podeszła do nas przemiła młoda Omanka – wolontariuszka i poopowiadała o meczecie i zapraszała na kawę w „przymeczetowej” kawiarni. Mnóstwo zdobień, ornamentów, złoceń, ale mimo wszystko jakoś to do siebie pasuje i ma styl: w takim zagłębieniu przemawiał kiedyś imam, dzięki temu jego głos lepiej się rozchodził: Meczet ma sporo „naj” w sobie: największy dywan, o wymiarach 60x70, ważący 21 ton, utkany przez 600 Iranek w ciągu 6 lat, oraz największy żyrandol z kryształami Swarovskiego Nasz przewodniczka z niekrywanym żalem stwierdziła, że w Emiratach rok temu sprawili sobie jeszcze większy… Fota po wyjściu: miejsce do ablucji przed modlitwą: Męczące te zabytki po wyjściu szybko zmieniamy ciuszki na lżejsze nie mam pojęcia jak tutejsze kobiety dają radę w tych czarnych abajach… A przecież mamy zimę! ruszamy na wschód autostradą: do miasta Muttrah, które słynie z suku, czyli arabskiego targu przy okazji ma port dla „skromnych” prywatnych łódek: a tu tradycyjna omańska łódź: Suk niestety mocno „pod turystów” choć ciut miejscowych też było ale przynajmniej sprawnie zakupiliśmy prezenty dla rodziny oraz najbardziej omańską rzecz na świecie – kadzidło. to na pierwszym planie przypominające ziemniaki to suszone cytryny: Muttrah oczywiście ma też fort: i małą promenadę nad Zatoką Omańską: woda idealnie czysta, mimo portu! Obiad w restauracji (pierwszej i ostatniej), zgodnie stwierdzamy, że jutro znów przydrożny bar I ponownie kawałek autostradą. Z ograniczeniem do 120 km/h. Ciekawe, czy fota przyszłaby do Polski Nuuudna ta autobana i pusta. w dodatku, nasza Toyka ma zamontowane (obowiązkowe, ale głowę dam, że każdy Omańczyk od razu to wymontowuje) urządzono, które piszczy przy przekraczaniu 120 km/h. Horror OOO, ocean widać w końcu! Zajeżdżamy do jednego z „must see” w Omanie, czyli sinkhole, oficjalnie Hawiyat Najm Park. Sinkhole to po prostu dziura w ziemi. A geologicznie tłumacząc: cenot, czyli jaskinia krasowa (w wapieniach), nad którą zapadł się strop. Z reguły okrągła. Ładne to: i dosłownie 100 m od brzegu oceanu, a ze słodką wodą. Można się kąpać, a wstęp free jedyny minus to wycieczka szkolna, jak to szkole wycieczki – nieco jazgotliwa Kąpie się niewielu, bo niewielu umie pływać My umiemy W końcu przydaje się ta maska do nurkowania, którą Raf wcisnął do walizki Wycieczka szkolna, ale bynajmniej nie Omańczyków, tylko Pakistańczyków, których wielu mieszka w Omanie. Mają swoje szkoły, świątynie (niektórzy to Hindusi). Selfie musi być Starczy tego tłoku, jedziemy w offa Ruszamy w stronę Wadi Dayqah, gdzie chcemy znaleźć nocleg nad jakąś wodą. Na razie wody nie widac Piękna droga kończy się w centrum wioski, dalej wadi można eksplorować tylko na nogach. Wycofujemy się więc, niestety wszędzie jakieś farmy, osły, zero fajnych miejsc na biwak w końcu widzimy ładną drogę w bok, jest nawet na gpsie, jedziemy. O, jest nawet woda i coś jakby kamyczkowa plaża. Tak, to jest to! Każdy od razy bierze ręcznik i rusza nad rzeczkę. Zakochałam się w tych rzeczkach: idealnie czysta woda o temp. 30 stopni Jutro co prawda zakochanie mi dość gwałtownie minie, ale to dopiero jutro I już w ciemności szybki grill z jagnięciną w roli głównej: Jagnięcina z kością na arabskim chlebku… Mniam! cdn (kiedyś )
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
05.08.2016, 22:58 | #47 |
Piękne.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
06.08.2016, 09:06 | #48 |
Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Dubai
Posty: 71
Motocykl: RD07a
Przebieg: 104k
Online: 2 dni 12 godz 49 min 15 s
|
Oman jest rewelacyjny. Duzo fajnych szlakow na motocykl I nie tylko.
Bylem wielokrotnie I jeszcze nie jednokrotnie bede. Gratuluje pomyslu I realizacji |
10.08.2016, 11:56 | #49 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 129
Motocykl: RD07a
Online: 3 tygodni 1 dzień 9 godz 20 min 58 s
|
no czytam, czytam Jak zwykle miodzio
|
20.09.2016, 19:06 | #50 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 7, czyli Omańczycy też święcą dzień święty
Budzi nas wschodzące słońce. Trzeba wstawać, nim sięgnie namiotu Rzeczka ułatwia poranną toaletę: jest nawet coś jakby spiętrzenie - idealne na kąpiel co prawda znów rybki podgryzają, ale powoli się przyzwyczajamy: Słońce w pełni, czas się zwijać Drogą, której nie ma na mapie jedziemy w teoretycznie dobrym kierunku, zobaczymy, gdzie wylądujemy Na dziś mamy w planie kolejne wadi: Wadi Shab. Pod tą romantyczną nazwa czai się podobno jedno z najładniejszych omańskich wadi, ale też tych bardziej popularnych. W pozostałych wadi ludzi praktycznie w ogóle nie było, więc cóż może znaczyć tutaj "popularny"? 10 osób? O święta naiwności! Nie wzięliśmy pod uwagę, że jest tutejsza niedziela, czyli piątek Z błędnego myślenia wyciągnął nas już parking przy "ujściu" wadi (w końcu to dolina rzeki, cóż, że wyschniętej). Na drugi brzeg trzeba dostać się łódką, czyli dać nieco zarobić miejscowym ; ) Flaming dla turystów : Po drugiej stronie wysiada i spacer w górę wadi. 45-minutowy. W temperaturze też bliskiej 45 stopniom ; ) Omański rolnik â chyba już na wymarciu, bo komu by się chciało przy tych petrodolarach⌠Jak zwykle widoki powalają: Deep water oznaczała jakieś 1,5 m , no ale Omańczycy w ogóle nie potrafią pływać Najbardziej śmieszyło nas to, że co 100 m była tabliczka "zakaz kąpieli" , a co jakieś 200 m "kąpiel wyłącznie w przyzwoitych strojach". To jak w końcu, można, czy nie? Ścieżka prowadziła jak zwykle w skałach, to czasem wykutych: Było dość wąsko i kiedy natknęliśmy się na wycieczkę francuskich emerytów, tylko westchnęłam "o matko!". Tymczasem dostałam po nosie - nie mogłam ich dogonić ! Tu chyba raczej "nie pływać", nieważne w czym: Oznaczenie szlaku, wielce pomocne, bo czasem naprawdę nie wiadomo, na którą skałkę skakać: Pierwszy basen (przed wyjazdem długo się zastanawiałam, jak będą wyglądać te "pool" ): Pierwsi już się rozkładają "nad brzegiem" ale my idziemy dalej. A tu kończą wszyscy Omańczycy, bo w górę trzeba przepłynąć jakieś 100m, później znów jest płytko. Taka segregacja : ) My na szczęście umiemy pływać, więc płyniemy. Co prawda potem jest gorzej, bo trzeba przejść jakieś 50 m po bardzo ostrych kamyczkach, za płytko , żeby płynąć. Raf idzie w płetwach a na końcu efekty specjalne - można wpłynąć do jaskini. W zależności od poziomu wody może to wymagać nurkowania. Na szczęście dla mnie, dało się wpłynąć z głową NAD wodą, wąskim tunelem. Nie powiem, żeby płynięcie przesmykiem o szerokości może 60 cm i skałą tuż nad głową było miłe dla kogoś, kto ma lekką klaustrofobię ; ) No ale jesteśmy w środku: Jest tu mały wodospad i można skakać na linie. Nasze drugie w życiu selfie: Kurczowo trzymam się skały, bo dna nie ma ; ) Wracamy na poprzednio upatrzoną pozycję i spęczamy ze dwie godziny w trybie: 10 min na skałce (aua, parzy!) 30 min w ciepłej idealnie czystej wodzie. Miejscowe dziewczyny kąpią się inaczej : Stachu musi oczywiście skoczyć: I ogólnie jest tu niesamowity tłok (jak na omańskie wadi) Wymoczeni, wracamy po śladach: Wracając, spotykamy na parkingu JEDYNYCH motocyklistów, jakich widzieliśmy w Omanie. W sumie, to chyba mają właśnie (jest luty, przypominam), szczyt sezonu. bo nie wyobrażam sobie, że jeżdżą w lecie, kiedy bywa +48 ! A my przemy dalej na wschód, na oceaniczną plażę. Taki sobie wymarzyliśmy nocleg! Po drodze zajeżdżamy do ośrodka badań nad żółwiami. To jedyne miejsce, gdzie można legalnie popatrzeć na żółwice, które tu w ogromnych ilościach składają jaja. Na szczęście te odcinki plaż są teraz rezerwatem i można tam wejść jedynie z wycieczką. Wykupujemy taką na 21 (jak będzie ciemno) i szukamy ładnej plaży na nocleg. Bezpańskie? Pańskie? Niestety nad brzegiem wieś ciągnie się za wsią, w końcu znajdujemy jednak swój kawałek plaży: Choć miejscowi z pobliskiej wsi zaglądają: i w sumie wieś za rogiem, ale cóż... Rozbijamy się, kolacja, rozmowy... "a wiecie, że miałem larwę pod skórą?" "że co!!" "no takie długie coś, pewnie w tej rzece mnie dopadło: "i co zrobiłeś" "Cejrowskiego nie oglądaliście? trzeba wydłubać, i tyle.." Tyle Stachu. Mnie jakoś przeszła ochota na kąpiele w tej ciepłej, czystej wodzie... Już za ciemnego udajemy się do ośrodka żółwiowego. Przewodnik fajnie opowiada o żółwich zwyczajach, tłumaczy zasady (żółwicy nie można wystraszyć, bo nie złoży jaj) i ostrzega, że jest "niski sezon na żółwice". Ale może się uda. Udało się, choć były tylko trzy: Pewnie na foto nic nie widać Żółwica miała ok. 70 cm długości, kopie sobie dół na plaży i składa jaja, po czym zakopuje. Wychodzi na ląd tylko raz do roku, a jaja składa dokładnie tam, gdzie się urodziła. Kopie A kraby czekają tylko na odejście żółwia, żeby dobrać się do jajâŚ. Zrobiła, co miała i wraca do oceanu ... a przewodnik barwnie opowiada wszystko raz jeszcze: A my wracamy na nasz kawałek plaży. cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 20.09.2016 o 19:19 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU | henry | Trochę dalej | 288 | 17.06.2017 01:47 |
Zdążyć przed Putinem czyli Mołdawia 2014. | Louis | Trochę dalej | 68 | 15.02.2017 01:57 |
Oman grudzien 2016 | MacGyver | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 19.01.2017 08:49 |
Solo przed siebie, czyli tam i z powrotem | bukowski | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 17.12.2014 22:09 |
Plan B, czyli przed siebie na luzie | kiub | Trochę dalej | 42 | 12.11.2008 01:02 |