26.06.2013, 15:03 | #1 |
Mały Afrykanin i duży GSowiec [przez BiH i MNE do Albanii - 2013]
Dzień 0 - 7 czerwca, piątek
Randka w ciemno W tym roku miałem ochotę na Albanię, ale mój partner z poprzednich wyjazdów (Luki.gd) po ubiegłorocznym wypadku motocyklowym niestety nadal nie jest w pełni sprawy. Szukałem więc na FAT chętnego na wspólny wyjazd. Zgłosił się jeden "śmiałek" (forumowy barwin.gd), uzgodniliśmy gdzie, kiedy i jak jedziemy nigdy wcześniej się nie widząc. Umówionego dnia, punktualnie jak szwajcarski pociąg zjawił się w umówionym miejscu. No nie była to typowa randka w ciemno. Zjawił się kawał wielkiego wytatuowanego chłopa na wielkim GSie - Krzysio mu na imię. Coś we mnie jęknęło: no jak nic, przykuje mnie do kaloryfera i zgwałci - moja dupa jest stracona pomyślałem. Popilotowałem Krzysia do domu, napoiłem piwem i nafaszerowałem czymś ciepłym w wykonaniu mojej żony. Trochę pakowania, trochę gadania i przed północą poszliśmy spać. Krzysio przesympatyczny, zadeklarowany heteryk - no nic - może jednak obejdzie się bez przykuwania do kaloryfera. Dzień 1 - 8 czerwca, sobota Polska > Czechy > Słowacja Po śniadaniu ruszamy ok 9.20 w kierunku Zabrza, przed nami jakieś 3 godziny jazdy. Po wyremontowanej gierkówce mkniemy do przodu - nudno i sennie. W Zabrzu jesteśmy ok 12.30, spotykamy się z ekipą z firmy w której pracuje Krzysiek. Mimo soboty, wpadli na motocyklach pożegnać się z nami - mega sympatyczne towarzystwo. Żegnamy się i zdając się na nawigację, dajemy się wymanewrować na starą drogę do Cieszyna. Granicę mijam na oparach paliwa, tankuje dopiero w Czecha. Około 15 zatrzymujemy się na obiad w mojej ulubionej knajpce w Hotelu na Skałce (tuż przed Żliną). Przy parkingu drewniana rzeźba, jakoś niebezpiecznie podobna do wielkiego penisa przypomina mi o "kaloryferze". Około 18 rozglądamy się za jakimś campem, dziś już nie dociągniemy nad Balaton, zostaje nocowanie na Słowacji. Mam wbity w nawigację kemping w Sladkovicanach (N48.20663, E17.67180). Nic specjalnego, ale są baseny z wodą podgrzewaną termalnie, jest i ogródek z zimnym piwem - nic więcej do szczęścia nam nie potrzeba. Prysznic, coś na ząb i piwo - pierwszy dzień za nami. Przelot 635 km. cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles Ostatnio edytowane przez mikelos : 26.06.2013 o 20:20 |
|
26.06.2013, 15:15 | #2 | |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Cytat:
Czekamy na cdn .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
|
26.06.2013, 15:46 | #3 |
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 282
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 23 godz 37 min 58 s
|
Znów się fajnie zapowiada!
Fajnie, bo: 1. skuszony forumowymi relacjami też tam byłem w tym roku 2. Ciekawi mnie jak było między Wami Dwa razy wspomniałeś o "kaloryferze" A tak bardziej serio - nie szczędź opisów różnic zdań między Wami. Choć podejrzewam, że było OK 3. Ciekawie piszesz! Więcej nie przeszkadzam! |
26.06.2013, 16:47 | #4 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Gdańsk
Posty: 49
Motocykl: KTM 950 ADV
Online: 2 dni 5 godz 53 min 21 s
|
Powiem tylko iż to ja byłem w strachu bo: A) jechałem do słynnego Pruszkowa B) do Ciebie do domu, a tam już mógł czekać rzeczony kaloryfer i stado spoconych mężczyzn (fuuuu), napalonych na mnie jak arab na kurs pilotażu Boeinga 747 .
Przecież tyle się teraz słyszy w tej telewizji i od kolegów Ostatnio edytowane przez barwin.GD : 26.06.2013 o 16:49 |
26.06.2013, 20:19 | #6 |
Dzień 2, niedziela
Słowacja > Węgry > Chorwacja Jedną z "zalet" namiotu jest to, że rozstawiony w pełnym słońcu już o 7 rano zamienia się w łaźnię. Wypełzamy szybciutko jak lekko grillowane karaluchy. Po lekkim śniadaniu odpalamy w stronę mostu na Dunaju. W lokalnym Tesco (miasteczko Velky Meder) uzupełniamy nieco prowiant, drugie śniadanie jemy jak lumpy - na chodniku przy wejściu do sklepu ale za to w cieniu. Jakiś dobry człowiek tłumaczy nam, że most w Medvedowie na Dunaju jest zamknięty przez powódź, chcąc nie chcąc odbijamy 35 km na wschód do mostu w Komarno. Dunaj faktycznie wysoki, na moście pełno policji, nie ma szans by zatrzymać się i cyknąć fotkę. Bocznymi drogami lecimy w stronę Veszprem i Balatonu. Przy okazji pokazuję Krzyśkowi symboliczny nagrobek motocyklisty - działa mocno na wyobraźnię... Wleczemy się bocznymi drogami nad Balaton, żar leje się z nieba. Na wysokości półwyspu Tichany odbijamy w bok i walimy się do wody. Zimna cholera strasznie, jesteśmy jednymi z niewielu w wodzie - reszta siedzi na brzegu i obserwuje nasze miny - mają cholera używanie. Po pływaniu, jedziemy jeszcze kawałek ale głód narasta. W Keszthely dajemy za wygraną i idziemy wszamać coś do knajpy. Do końca dnia wleczemy się bocznymi drogami przez senne węgierskie miasteczka (Marcali, Nagyatad, Barcs). Może są i kolorowe, może są i zadbane ale usypiają strasznie. Jedyną rozrywką było strzelnie fotki w swojsko brzmiącej nazwie... Granicę z Chorwacją mijamy w 60 sekund i tniemy w stronę Viroviticy i dalej w stronę granicy z Bośnią i Hercegowiną. Dobre drogi, mały ruch - tempo nieco rośnie. W kolejnych mijanych wsiach widać nadal ślady wojny. To nie to samo co turystyczne wybrzeże, tutaj nie ma turystów - wokół tylko same pola uprawne. Burza krąży nam nad głową, decydujemy się na zakup zimnego piwa w jakimś miasteczku i szukamy miejscówki pod namiot. Znajdujemy jakąś rzeczkę za miasteczkiem Pakrac (raczej strumień - bez szans na kąpiel) i jadąc trochę polną drogą a trochę wałem docieramy w fajne krzaki. Z dala od ludzi, cicho, tylko my i burza i jakieś dwa tryliardy komarów na metr sześcienny. Chemia idzie w ruch, psikamy się jakimś śmierdzidłem, do środka wlewamy zimne piwo i odpalamy maszynkę - czas na nocne żerowanie. Przelot dnia: 485 km cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles Ostatnio edytowane przez mikelos : 26.06.2013 o 20:26 |
|
26.06.2013, 20:42 | #7 |
Zarejestrowany: Aug 2012
Miasto: Toruń
Posty: 1,343
Motocykl: LC8 SuperEnduro
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 5 godz 18 min 24 s
|
Dobre dobre czekam na następne odcinki
|
26.06.2013, 23:05 | #8 |
Zwykły przechodzień...
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
|
Dawaj, dawaj Chłopie!!!
GSiarz zapakowany, jakby gnał dookoła świata, ale te BeMWumiarze już tak mają! Każde podniesienie motocykla jest przygodą i godne odrębnej relacji! Pozdro Orzeppe p.s. Miło było was Chłopaki spotkać i szkoda, że nie "wieczór" wcześniej...
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
|
27.06.2013, 00:10 | #9 | |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Gdańsk
Posty: 49
Motocykl: KTM 950 ADV
Online: 2 dni 5 godz 53 min 21 s
|
Cytat:
Myślę że jak byśmy się spotkali wieczór wcześniej to ja raczej bym został wieczór dłużej w tym samym miejscu :P Pozdro barwin |
|
27.06.2013, 00:23 | #10 |
Zwykły przechodzień...
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: DW
Posty: 1,794
Motocykl: GS12y
Online: 2 miesiące 3 dni 11 godz 45 min 7 s
|
Barwin zapewne wszyscy byśmy leczyli "zespółNapięćPoalkoholowych" mocno galopujący
...jeżeli jednak po owej eskapadzie i silnym lobbingu Mikelosa, twierdzisz, że GS jest bee? Daj znać, bo jedna z "ikon" FAT szuka takiej sztuki dla siebie Pozdro Orzep
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Daj mi ten kamień i daj mi ten kamień, czyli jak w maju 2013 byłem w Albanii. | Pils | Trochę dalej | 29 | 25.04.2017 13:52 |
12-15.09.2013 Rumun przez UA/HU/SK asfaltem | giennios | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 02.09.2013 16:18 |
Dominator mały i duży | Pavlo | Inne - dyskusja ogólna | 4 | 29.02.2012 19:30 |
36h w Albanii [2011] | Neno | Trochę dalej | 18 | 30.11.2011 15:21 |