31.08.2021, 11:37 | #1 |
Zarejestrowany: Dec 2018
Posty: 147
Przebieg: Rosnący
Online: 2 dni 23 godz 59 min 27 s
|
Pribałtika zielonymi granicami.
Dlaczego Pribałtika?
Bo w grudniu się połamałem ... Musiało więc być lajtowo, a że i kowidy szaleją to blisko i z możliwością szybkiego powrotu do polski. Dlaczego zielone granice? Bo natury się nie da oszukać i nikt jeszcze nie nauczył dzika, żeby w lesie nie robił . Lajty lajtami, ale nie miał to być wyjazd asfaltowy... Ot taki TETcik . Jako kompan znalazł się Ex1. Po szybkim więc przelocie na wschód... Wcielaniu się w innych Po wielu życiowych przemyśleniach... (O czym myśli Ex ?) Również tych dotyczących sprzętu (co to za motocykl ? )... Po małym jubileuszu na mojej Yamaszce Jak i testach nowego sprzętu... Po małym poszukiwaniu właściwej drogi... Docieramy do miejsca, gdzie rów, a w zasadzie dół na drodze oznacza granicę... |
31.08.2021, 11:53 | #2 |
Zarejestrowany: Jul 2015
Miasto: RZE
Posty: 711
Motocykl: kiedyś było
Online: 3 tygodni 1 dzień 12 godz 37 s
|
czyta się
|
31.08.2021, 15:10 | #3 |
Właśnie wróciłem z objazdu Polski.
Tetowalismy po Podlasiu, reszta jednak asfaltem przy granicach. Chętnie zobaczę co tam w trawie piszczy. |
|
31.08.2021, 20:04 | #4 |
Zarejestrowany: Dec 2018
Posty: 147
Przebieg: Rosnący
Online: 2 dni 23 godz 59 min 27 s
|
W zasadzie nasz cel znajdował się w Estonii. Plan więc zakładał pojechać tam możliwie szybko. Lecieliśmy więc około TETem na północ. W zasadzie niewiele się działo.
Był mały popas nad Niemnem... Była też akcja Rescue jakiegoś małżeństwa, które złapało kapcia. Mieliśmy w prawdzie tylko dętkę 18", ale awaryjnie wsadziliśmy to do starego GSa, żeby mogli wyjechać z lasu do Kowna. A tak to nuda... Szutry i droga... Droga i szutry... Dużo szutrów... Litwa duża nie jest więc na wieczór byliśmy już pod granicą Łotewską. Mimo naszych usilnych starań znalezienie tam zielonej granicy nie było zbyt proste...Tyko na tyle było nas stać. Dzionek minął nam bardziej na robieniu kilometrów na północ, a zalegliśmy na trawniku pod jabłonka u jakiejś kobieciny gdzieś przy drodze Kolejny dzień, to kolejne przedzieranie się na północ w kierunku Saremy. Ex prowadzi po trasie na której nie widzę przejazdu przez rzekę, ale co mi tam... Jakoś to będzie. Przecież to nie pierwszy bród w moim życiu . Rzeka była, ale bez brodu, co nie znaczy, że nie było miło Toczymy się więc nabijając kolejne kilometry szutrowych autostrad Pribałtiki. Sporo tam tego.W zasadzie większość dróg poza głównymi to szutry. Miejscami robimy popas Tak trafiamy do Rygi, gdzie mamy naszego tajnego wysłannika. Czas i na szoping. Ex wpada do sklepu z zabawkami I kupuje Miszkę... Maskotkę z olimpiady w Moskwie z 80'. Śliczna Zaraz za Rygą okazuje się, że jest to co tygryski tak bardzo lubią... Poligon Korciło... Nie powiem.. Ale ktoś musiał być głosem rozsądku . Trafiło na mnie, bo z połamanym kulasem... Zaraz też trafiamy na coś co określiłbym krótko... Puszcza Notecka. Podobnie tak było Zaraz znów dolatujemy do granicy, tym razem Łotewsko Estońskiej. Pierwotnie chcieliśmy przekroczyć ją plażą, ale okazuje się, że się nie da . Po chwili staliśmy już nawet przy głównym przejściu granicznym, ale jak ma być zielona, to będzie zielona... Znajdujemy więc jakiś trakt wzdłuż granicy, ale ta jest przecięta rowem, który był zalany wodą. Jedziemy więc wzdłuż tego rowu szukając miejsca na jego przekroczenie. Ale ten się nie poddawał; rów oczywiście Z czasem to już nawet i błoto się zaczęło... Oczywiście skończyło się jak zwykle . Oberwało się Exowi A mnie zakryło tablice Była to dla nas niewątpliwa sugestia, żeby jednak się nie poddawać i szukać dalej. Wróciliśmy więc do drogi i znaleźliśmy kawałek dalej dogodniejsze miejsce. Dogodniejsze, czyli rów był nadal, ale za to był już suchy . Tym razem operacja się udała i po chwili staliśmy na Estońskiej ziemi . Była też jakaś droga, choć określenie JAKAŚ ma tu dość duże znaczenie :lol: Najpierw był most, śliski most, który z marszu raczej słabo się nadawał do przeprawy jednośladem. Po dopieszczeniu go może nie był jak ta lala, ale przynajmniej był przejezdny Niemniej kawałek dalej czekał nas kolejny most, choć ten już nie wymagał dopracowania Tak oto dotarliśmy już do końca drugiego dnia, a zarazem na mapie znaleźliśmy się blisko naszego celu, który zaatakujemy na następny dzień . Tymczasem obóz rozbijamy nad Bałtykiem...przy laży |
31.08.2021, 20:24 | #5 |
|
|
31.08.2021, 20:58 | #6 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,139
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
Online: 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 11 godz 24 min 28 s
|
No i to jest relacja a nie jakieś smutne pierdolety o wirusach. Czyta się
|
31.08.2021, 21:04 | #7 |
Zarejestrowany: May 2015
Miasto: Bogatynia
Posty: 125
Online: 1 tydzień 3 dni 19 godz 11 min 29 s
|
Dawaj Miotacz!
|
31.08.2021, 21:41 | #8 |
Się czyta.
|
|
01.09.2021, 21:42 | #9 |
Zarejestrowany: Dec 2018
Posty: 147
Przebieg: Rosnący
Online: 2 dni 23 godz 59 min 27 s
|
Budzimy się rankiem, pakujemy tobołki i ruszamy na wyspę Muhu. Oczywiście nie omieszkaliśmy skożystać z plaży.
Po trasie trafiła się też miła grobla na trasie TETu. Na prom udaje nam się załapać z partyzanta i po chwili TETem lecimy w jej północno-zachodni kraniec. Są i zabawki dla dużych dzieci I tak se jakoś jedziemy... Gdy dojeżdżamy na nasz cypel staje przed nami wyspa Kõinastu. To właśnie przejazd na nią miał być celem wyjazdu. Całą atrakcją jest fakt, że na wyspę nie ma ani mostu, ani grobli. Trzeba jechać 2,5km przez Bałtyk mając wody po kostki, albo i głębiej. Być może część już widziała filmik, bo funkcjonuje już od pewnego czasu . I kilka fotek Miałem trochę marzenie przespać się na tej wyspie. Ale dopiero południe jest. Czas więc na małe co nieco.. Pokrzepieni wracamy z powrotem na Muhu i przejeżdżamy na Saremę, a dalej chcemy wrócić na kontynent. Niestety zaczynają się zabawy z promem. Ponieważ nie mamy biletu, a drogą internetową wszystkie już są wykupione musimy jechać na koniec 2 kilometrowej kolejki. I na nic gadanie, że jako motocykliści jakoś się przykleimy gdzieś w narożniku promu. Traktują nas jako samochody i musimy czekać. Próbowaliśmy nawet kupić bilety na rowery, ale nie udał się ten manewr. Straciliśmy w kolejce chyba ze 3 godziny . Za to zaraz na kontynencie szybka kompiel. Jednak przejazd na Kõinastu jest przez morze, Bałtyk. Chyba jednak chodzę w innym gabarycie Zamiarowaliśmy odwiedzić Talin i odbić na południe w poszukiwaniu jakichś miłych krzaków na nocleg. Niestety w czasie jazdy po asfalcie moje tylne koło wpadało w dziwną shimme. Oględziny pokazały, że padło mi w tylnym kole łożysko . Ex więc leci do Talina w poszukiwaniu jakiegoś noclegu, a ja w żółwim tempie toczę się tamże. Na następny dzień się naprawi. Talin jest piękny. Zwłaszcza wieczorem . Łożysko miało dość. Szczęśliwie Talin to stolica więc i zakup nowych łożysk nie był problemem. Czas więc na koła i robić kilometry TET co by nie mówić czasem potrafi prowadzić prze ciekawe miejsca. Tu była baza wojsk Radzieckich. Tu z kolei jakiś park krajobrazowy z głazem...dużym głazem . Kto zakosił drugi miecz ? Zaczyna się deszcz. Naprawdę ulewny deszcz. A teraz Ex ma swój jubileusz... Tylko z czym do ludzi Obieramy więc kierunek do naszego Ryskiego Don Pedro tajnego wysłannika, żeby nas przenocował. Mieszka na starym mieście. Ciasno tam, a schody są strome. W ciężkich sapagach strach było po nich chodzić. Ale człek nas przyjął, przenocował, choć sam poszedł na nockę do roboty. Swój chłop . Na następny dzień rozeszły się nasze drogi. Ex pojechał do polski na woodstok kaszubski, a ja jeszcze się trochę pokręciłem. Na fotkach powrót Exa Straszył, że się kończą Tankował na nabrzeżu |
01.09.2021, 22:03 | #10 |
Zarejestrowany: Dec 2017
Miasto: Krosno, Bukowiec
Posty: 69
Motocykl: XT660Z Tenere
Online: 4 dni 21 godz 28 min 50 s
|
super!
__________________
..przed siebie.. |