![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Łódź / Farmington CT
Posty: 597
Motocykl: RD07->990R, 950SE, 1090R
![]() Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 47 min 27 s
|
![]()
Wyjazd dalej niż „wokół komina” planowaliśmy ze Stopą od dawna. Pierwszy pomysł to Maroko zimą, ale raz termin mnie nie pasował, a raz jemu. Kolejnym pomysłem były Bałkany na początku sierpnia na trzy motocykle – miał jechać jeszcze Maciek. Pomysł szybko legł w gruzach jako że Maciej zdał kat. na dosłownie cztery tygodnie przed planowanym wyjazdem. Ponadto Mirek tak nastraszył Stopę opowieściami o warunkach na bałkańskich drogach, że wyjazd znowu przesunęliśmy o miesiąc.
W terminie wcześniej planowanym Stopa pojechał z synem na ‘lajtową’ ścianę wschodnią. Data, skład i wstępny plan trasy - ustalone. Wyjazd 2/9/11 po pracy, skład: Stopa na Trampku, ja z Martyną na Afri. Z Łodzi motorki ruszają w busie i 7km za granicą Chorwacji stają na kołach. Bus zostaje pod kamerką w firmie znajomych. Takie rozwiązanie to niesamowita oszczędność czasu, pieniędzy i sił. Dzięki koledze Stopy droga zajęła nam 11 godzin bez większego pośpiechu, a sama trasa godna polecenia(E75->D1->D4->M15->pierwszy zjazd na 86->E65->7->2 wjazd na M7). Przy okazji powiemy, że winietki dla aut są tańsze na Shellu przed autostradą na Słowacji, nie kupujcie ich w Cieszynie. ![]() Przyjechaliśmy nad ranem więc pierwszy nocleg nad brzegiem jeziora koło Prelogu. Obudziło nas słoneczko jakiego w Polsce tego lata jeszcze nie zaznaliśmy. Po szybkim objuczeniu koni - ruszamy. Wąskie asfalty o łagodnych łukach po okolicznych wsiach sprawiają, że powoli przyzwyczajamy się i szykujemy na to co nas czeka. ![]() Miłym zaskoczeniem jest pierwsza serpentynka i szuterek na szczycie wzniesienia. Ten dzień miał być spokojny, relaks po nocy w busie. Natrafiliśmy na jeszcze jeden dłuższy szuter wzdłuż granicy z Bośnią. Niestety UE już tam dotarła i pomiędzy małymi rozpadającymi się domkami wylewają asfalt tak szeroki, jakby miała tam przebiegać nasza 1. Na szczęście na razie tej zbrodni dokonują tylko we wsiach, a miedzy nimi pięknie się kurzy. ![]() ![]() ![]() Jeden z postojów wypada na sklepo-bar, gdzie szybko nawiązujemy kontakt z stałymi klientami. Dowiadujemy się, że 5km za granicą jest zlot. Rzeczywiście, dużo motocykli przejeżdża przez tą mieścinę. Nie minęła chwila a w eskorcie okolicznych riderów przekraczamy granicę omijając długą kolejkę. Kiedy dojechaliśmy właśnie ustawiał się szyk, tak żeby przejechać przez miasto. Wszystko pod eskortą policji więc bez kasków. Celem był miejscowy bar i darmowe piwka. Tam palenie gumy i strzelanie z tłumików. Sama impreza na zamku, wiec jeszcze bardziej rozweseloną ekipę policja wyprowadziła z centrum. Dalej samopas do miejsca zlotu. Na podzamczu częstują piwem i fasolką po bretońsku, z grilla podają jagnięcinę. Do późnych godzin słychać ryk silników, głośną muzykę i śmiech towarzyszący licznym konkursom. Z czystym sumieniem polecamy Bośniackie zloty. ![]() ![]() Poranne zaskoczenie - wstajemy a nie ma ani jednego motocykla, wszyscy pojechali w nocy. Pewnie pod eskortą policji ![]() ![]() Postanowiliśmy nie wracać do Plitvickich tylko jechać na południe przez Bośnie i wrócić na trasę poniżej nich. Znaleźliśmy na mapie drogę która prowadzi przez góry i dochodzi tuż przed przejściem do głównej trasy. Pięknie wijący się asfalt przechodzący w szuter. Na GPSie 1km do trasy, a za zakrętem policja. ![]() ![]() Wylegitymowali nas, spisali dane i powiedzieli, że trzeba zawrócić 24km do głównej trasy. Ale nie takie numery z nami - znaleźliśmy szuter to się go trzymamy, pierwsza nadarzająca się w prawo i znowu bokami. Tu po raz pierwszy pojawił się prześladowca Stopy – biały GOLF II. Na tym skrócie dwa razy stopa przypomniał sobie słowa Mirka i za każdym razem pluł sobie w brodę, że nie bierze poprawki na miejscowych którzy ścinają znane im zakręty. ![]() ![]() Dalej bocznymi asfaltami do zaplanowanego miejsca noclegu - długie jezioro Perucko pięknie prezentujące się na google maps. GPS pokazuje drogę, która wchodzi głęboko w jezioro – myślę błąd CN, ale na pewno piękna miejscówka na obozowisko. CN się nie mylił droga była, na samo dno. Jezioro nie było tak wielkie bo brakowało z 15m, aby osiągnęło swój nominalny poziom wody. Przed snem spacer po dnie do małych kaskad i podsumowanie dnia. Przecież to nasze pierwsze spanie na dziko. ![]() O poranku ruszamy dalej wzdłuż jeziora. Asfalt przechodzi w szuter z pięknymi widokami na wodę z jednej strony, a z drugiej na opuszczone domy, góry i tabliczki informujące o zaminowaniu terenu. Można się zakochać w tych wąskich drogach wijących się między suchą przyrodą i ograniczonych po bokach, wysokimi na pół metra, murkach ułożonych z kamieni. Myślałem że któryś przejdzie w nieutwardzoną drogę, ale wylane wszystko. Niemniej na celowniku mamy kolejne jezioro na SE od Ricice, które olśniło nas kolorem wody na googlach. Miejsce godne polecenia - po stromych zjazdach dociera się do rozległej kotliny, z której dna wyrastają mniejsze górki przypominające kopce termitów. Wdrapaliśmy się na jeden z nich i widok zaparł dech w piersi. ![]() Stopa wypatrzył trasę idącą po dnie i stwierdziliśmy, że zasłużyliśmy na trochę „offa”. Wielkie zdziwienie kiedy zumo stwierdził, że zna drogę. Przecież i tu przy normalnym stanie wody jest jezioro. Na samym środku spotkało nas wyzwanie, dukt oberwany z obu stron. Przejazd po 1,5m odcinku o szerokości 40cm. Stopa sprawdza i kiedy tupie obrywają się większe kamienie, powodujące głośne pluśnięcie dające do myślenia. Powoli podjechać, zatrzymać się, 3, 2, 1,… 3, 2, 1,… jazda udało się adrenalina zrobiła swoje i po przejechaniu już nie wyglądało na takie wąskie. Dalej piękny kamienny podjazd, a po drugiej stronie dolina z winnicami ciągnąca się po horyzont. Znowu asfaltem i znowu w kierunku gór. Mamy wyznaczone kolejne przejście graniczne z Bośnią. Dojazd na około przez górki. 1,5h jazdy po drodze pełnej zakrętów zwężającej się do szerokości rozstawu kół malucha. Były odcinki, że przez parę minut się nie prostowało motocykla. Widoki piękne i ruch bliski zeru. Polecamy!! Droga nr Z6201 w CN przez Stilja. ![]() Nocleg w Mostarze, ale po drodze kąpiel pod wodospadami Kravica. Można zaparkować prawie pod nimi i nic się nie płaci za wjazd. Na dole parę knajpek i ogólnie miła atmosfera. ![]() Do Mostaru wjeżdżamy już po zmroku. Dojazd półką skalną z widokiem na rozświetlone miasto. W centrum machają z baru gdzie stoi RD04 i DR Big. Zaprosili na piwko, pokazali „offa” na jakim byli wczoraj i zaznaczyli go nam na mapie. Na koniec poprowadzili nas 10km w góry nad rzekę do pięknej miejscówki na camping. Wypili jeszcze po jednym piwku rozmawiając o podziale Bośni, tak naprawdę braku kraju i motorach. Zapytani, czy jest obowiązek jazdy w kasku – afrykańczyk jechał w klapkach i bez niego – uśmiechnęli się i powiedzieli, że znają za dużo policjantów, a i tak zresztą wiedzą gdzie stoją. ![]() Poranek nad rzeką pozwolił na wspaniałą orzeźwiającą kąpiel. Przybłąkał się mały piesek i zachęcony rzucanymi mu na drugą stronę rzeki kośćmi od żeberek, które zabraliśmy już zrobione w słoikach, przypłynął na naszą stroną. Miły psiak rozrabiał po obozowisku, kradł ręcznik kiedy się kąpaliśmy. Prawdopodobnie był biały, ale tylko pierwsze minuty po urodzeniu. ![]() Jeszcze przed południem starówka i most, a potem na wyznaczonego „offa”. Tu nie ma co opisywać. Brak ludzi, szuter, góry, owce, krowy, itp. Za miejscowością Kifino Selo zjazd na przełęcz Morine, dalej droga sama prowadzi. ![]() Na końcu nad rzeką są dwa bary można się posilić i napoić. Płacić w euro też można, tyle, że tylko papierkami. Miła pani zadzwoniła dowiedziała się jaki kurs jest na dzisiaj i wydała w lokalnej walucie. Wydaliśmy te drobne na kolejnym postoju. ![]() Kolejnym celem jest zalew Plivsko już po stronie Czarnogóry. Ale zanim tam dojechaliśmy jeszcze przed granicą trafiliśmy na piękny szuterek. Znowu tak na niecałą godzinkę zabawy. ![]() Do samego przejścia jedzie się wąziutkim, krętym asfaltem, gdzie co chwila coś jedzie z naprzeciwka. Pół biedy jak pozdrawiają cię inni podróżujący na motocyklach, albo jest to jakiś mały samochód. Można jednak natrafić na autobus i tu już trzeba kombinować jak zjechać. Nie ma za dużo miejsca. Niemniej warto po drugiej stronie granicy się poszerza i jedzie się gładką jak stół drogą przez dziesiątki tuneli wyrytych w skale. Tunele są nie oświetlone, więc wjeżdżając trzeba podnieś blendę bo idzie się zabić. Na mostach piękne widoki! ![]() W miejscowości Pluzine można kupić dosłownie wszystko oraz zatankować paliwo przed wyruszeniem w drogę po Durmitorze. Trzeba wrócić przez most, skręcić na Boricje, a potem na Trsa. Droga pnie się stromo do góry po półce, dosłownie wydrapanej w skale. Jak brakuje miejsca na agrafkę to jest wyryty tunel który zawraca o 180 stopni i jeszcze jest pod górę. Oczywiście nieoświetlony ![]() Rano znowu mieliśmy gości. Z frontu piękne krówki dopiero z boku można było zauważyć, że to całkiem pokaźne byki. Stopy namiot w kolorze trawiastym był obwąchiwany jak łakomy kąsek, mój czerwony – sami rozumiecie ![]() ![]() Trasa przez Durmitor piękna i ciężko utrzymać wzrok na drodze. Żadne zdjęcia tego nie oddadzą. ![]() Na jednym z postoi, przy licznych punktach do czerpania źródlanej wody, napawamy się widokami i pozdrawiamy liczne ekipy na motocyklach. W oddali widać kolejny. -Polacy. -Dlaczego? -A gdzieś słyszałem żart, że łatwo nas poznać bo podróżujemy z plecaczkami. Motocykl coraz bliżej, już widać, że to Aprilla. Zatrzymuje się, a na kufrze „Biała 2010” -Garwoliniak! -Stopa! Takie miłe spotkanie. Świat jest mały. Oczywiście skąd i dokąd. Jak się jedzie, itp. Dostaliśmy przestrogę: -Albańczyk cię pozdrawia, uśmiecha się, macha, ale i tak dalej jedzie na ciebie. Ogólnie autobus pełen wesołych zakonnic. Wyprzedzając fakty powiem, że śmialiśmy się do łez, kiedy pierwszym napotkanym autem na szutrach w Albanii było Pajero napakowane zakonnicami, przed którym Stopa ledwo co wyhamował. Rzeczywiście uśmiechnięte, ale jak im się dziwić – poranny offik bezcenne. ![]() Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy w stronę mostu nad rzeką Tarą, Garwoliniak w sobotę musiał być już w Polsce. Powiem, że nie zazdroszczę jego plecaczkowi, bo zjazd do doliny po tych półkach to musiało być duże przeżycie. ![]() Most wrażenia nie zrobił. Może z dołu, albo jakby były jakieś z niego skoki na bungee. Ruszyliśmy w stronę przejścia w miejscowości Gusinje. Tu godna polecenia jest knajpka tuż za mostem. Rzuca się w oczy jest nieproporcjonalnie wielka co do rozmiarów miejscowości. Jedzenie syte i w rozsądnych cenach. Trunki pisane fonetycznie wzbudziły nasz uśmiech, a obsługujący nas chłopak powiedział, że ostatnią stację minęliśmy 11km temu – warto pamiętać o napełnieniu zbiorników w Plav. Polecał też, żebyśmy pojechali i zwiedzili ich małe Alpy. Zapewniał, że ładniejsze od francuskich, a na końcu drogi (ok 7km w stronę Vusanje) jest schronisko z zimnym piwkiem. Może któryś z was będzie miał czas. Robiło się ciemno, a chcieliśmy przejechać przez granicę. ![]() Za granicą wielka budowa. Słynny na cały świat albański asfalt wylany szeroko, ale na szczęście tylko do wioski Vermosh. Śpimy przy pięknym potoku z wodą o temperaturze zbliżonej do zera stopni. Poranna kąpiel stawiała na nogi jak nie wiem co. W nocy, przy ognisku i strawie, podziwialiśmy gwiazdy i doszukaliśmy się, aż jednego samolotu. W namiotach natomiast zimnica taka, że nie można było zasnąć. Może to wina śpiworków TESCO ocieplanych watoliną ![]() ![]() Trasa do Koplik prowadzi doliną na lewo. O asfalcie można zapomnieć, tak samo jak o trzecim biegu. No może my mniej doświadczeni i dopiero na samej końcówce sobie pozwoliliśmy. Po drodze dwie wioski. Dzieciaki z plecakami czekały na offowy autobus do szkoły, albo na wcześniej wspomniane zakonnice, które mogły by ich uczyć na miejscu. Droga posłana luźnymi kamieniami z daleka wygląda na łatwą, ale z bliska liczne żleby i usypane miedzy koleinami górki z kamieni sprawiały spore problemy. Nie mniej jakoś się jechało i to nawet nie tak wolno jak nam opowiadano. Trasa malownicza i znowu godna polecenia. ![]() W Koplik w centrum jest bankomat i jeśli chcecie bez problemów zatankować to warto pobrać pieniążki. My nie spotkaliśmy stacji obsługującej karty. Zjedliśmy natomiast pyszny, syty obiadek w poleconym barze DITO za 1100 ichniejszych + piwo. ![]() Wioska Theth, którą mówiliśmy sobie, że zobaczymy była w chmurach. Kelner mówił że turyści walą tam drzwiami i oknami. Teraz podobno jest piękny asfalt, aż do Boge i tylko ostatnie 17km jedzie się czymś co nazywają drogą. Przemarznięci po poprzedniej nocy, z chęcią spokojnego powrotu – bez napinki - rezygnujemy. Może następnym razem. Decydujemy się na podróż już w kierunku północnym i nocleg nad morzem w Carnogórze. Tak zahaczyliśmy o Albanie. Do granicy po czerwonej, która była w remoncie na całej długości naszej trasy.Ilość kurzu i szutrów sprawiła, że ten dzień uznaliśmy cały jako „offowy”. ![]() Na granicy z dwu kierunkowej drogi zrobiła się trzypasmowa w stronę Czarnogóry, z zablokowanymi pojedynczymi autami w przeciwną stronę. Nawet radiowóz na sygnale stał zakleszczony. Ahh te plusy motorów. Osobne oznaczone przejście i za 2min już w drodze poszukiwania noclegu na plaży. Cieszyliśmy się jak dzieci. Mieliśmy zobaczyć wreszcie ciepłe morze i słynna piaszczystą plaże. Zgiełk nadmorskich miejscowości nas wykończył jeszcze zanim na nią trafiliśmy. Za camping 5euro. Był ciepły prysznic i możliwość podładowania baterii do ostatniego działającego aparatu. Rano jednak uciekliśmy od razu w góry, darowaliśmy sobie jazdę nad wybrzeżem. Z Baru nad jezioro Skadarsko można pojechać pięknym wąziutkim asfaltem, a później dalej do PN równie malowniczą drogą z piękną panoramą na jezioro. ![]() W miejscowości Rijeka Crnojevica, za mostkiem w pierwszej knajpie widzimy szyld z daniem dnia. Odszyfrowaliśmy tylko sałatkę i chleb. Dopiero porównując z menu okazało się, że w skład wchodzi jeszcze zupa rybna – pysznie zrobiona na ostro, jak gulaszowa i pstrąg z ryżem. Całość za 7,5euro. Właściciel zanim podał wyżerkę poczęstował zieloną i mocną jak Absynt domową miętówką. Zatrzymało się tam na chwilę dwóch Niemców, będących na początku swojej miesięcznej wyprawy po okolicach. Jeden z nich na Afri w bojowym malowaniu. ![]() Dalej droga poprowadziła nas przez PN Lovcen i serpentynami (25 agrafek) do Kotoru. Widoki na zatokę niesamowite. Sam Kotor i objazd zatoki hmm.. ciekawe pierwsze 3km, potem jakoś tak miejsko. Następnym razem na 100% prom skracający drogę. Odchodzi co 15 minut z Lepetane do Kamenari. ![]() Nocleg już w Chorwacji w sadzie oliwnym tuż za tabliczką PRIVATE. Przed południem Dubrownik, a właściwie jego panorama. Z D8 trzeba skręcić na Bosanaka i dalej droga sama poprowadzi do miejsca, gdzie są robione wszystkie zdjęcia na pocztówki. ![]() Za Dubrownikiem uciekamy znowu od morza. Tniemy do granicy i potem pusta drogą przez Bośnie. Choć i tak koniec końców lądujemy na kolejnym przejściu na D8. Dalej na północ drogami z przedrostkiem „Z” w CN idącymi równolegle do D8. Często szerszymi i na 100% pustymi. Raz przejechaliśmy 92km mijając jednego motorowerzystę i dwa auta. Wszystkie domu puste, bez okien i dachów. Pozostałość po wojnie. Najprawdopodobniej po podziale Serbowie wszystko porzucili i uciekli. Godną polecenia jest droga 512 stanowiąca granice PN wiodąca po wysoko położonej półce skalnej z widokiem na Adriatyk i jego wyspy. ![]() Nocleg w winnicy/sadzie, świeże figi i winogrona. Stopa zrobił popisowe leczo i zamiast podziwiać piękną noc oraz widok na rozświetlone miasto, na przeciwległym brzegu zatoczki, kładziemy się spać. Jutro mamy 650km w siodle i w nocy kolejne 900. ![]() Wodospady Krka. Piękne zdjęcia, wszyscy polecają, ale cena blisko 100 KUN od osoby i trzeba dojechać podstawionym autobusikiem, potem pochodzić i tak pół dnia zejdzie. Rezygnujemy, ostatni dzień wolimy jeszcze pojeździć niż później jeszcze więcej autostradą lecieć. I tak już wiem, że będziemy musieli tak pokonać 300km. Nad morzem D8 wreszcie puste i można się w pełni rozkoszować samą jazdą. Miłym zaskoczeniem na koniec był PN Sjeverni Velebit. W miejscowości Karlobag pod górę trasą D25, gdzie na szczycie odbijamy w lewo w wąski asfalt. Potem trzymając się prawej, aż zwężająca się droga przekształci się w szuter. Nie ma możliwości, żeby nas to zaskoczyło. Tuż przed zmianą nawierzchni widok na Kornaty, jakby sam zatrzymuje motocykl. Nam udało się może przejechać 1/3 PN, ale czekam na wasze relacje. Jazda tam to tak jakby po naszych Tatrach. Na mapie można odnaleźć schroniska na szczytach a wszędzie doprowadzi nas droga usypana kamyczkami, w górnych partiach parku, a u podnóży długie twarde szutry. Idealne miejsce, żeby odpocząć od skwaru, całość zalesiona i licznie usiana strumykami. ![]() Dla nas to był koniec włóczenia się po bocznych drogach. Wskoczyliśmy pierwszym wjazdem na autostradę i za niecałe 60PLN przejechaliśmy 300km do miejsca, gdzie zostawiliśmy busa. Po obiedzie na parkingu i dolaniu polskiego ON ruszamy późnym wieczorem w stronę domu. ![]() 9:00 Łódź. Wszyscy obudzeni i już z tęsknotom wspominamy ostatnie 9 dni jazdy. Stopa nie wytrzymuje obiecuje, że pojedzie jeszcze raz w tym miesiącu. Z tego co wiem możemy liczyć niebawem na kolejną relację ![]() Zdjęcia z tej relacji w większym formacie dostępne na Picassa Podsumowanie w liczbach i ciekawostkach: 16 raz przekraczaliśmy granice 1255PLN\os wydaliśmy ze wszystkim! 1800km w busie 2500km w siodle Całą trasę można pokonać na sam dowód osobisty. W Bośni biała droga na mapie na 70% przejdzie w szuter o nienagannym stanie w Chorwacji to na 90% asfalt. Czarnogóra nie uraczyła nas szutrami(taka trasa), w Albanii jechaliśmy przerywaną szarą, szarą, białą, żółtą, fragmentami czerwona i ciągle off. Cena paliwa: Chorwacja 9,9HRK\l = 5,64PLN Bośnia 2,3BAM\l = 4,738PLN Czarnogóra 1,34EURO\l = 5,74PLN Albania 170ALL\l = 4,90PLN Posiadam, złożoną z screenów google maps najwyższej dokładności, mapę tych terenów w formacie *.psd. Jakby ktoś chciał sobie fragment wydrukować, chętnie się podzielę ![]()
__________________
Pozdrawiam tedix86 Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 16:56 Powód: dodaję termin wyjazdu |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2009
Miasto: Radom
Posty: 406
Motocykl: RD04
Przebieg: 68000
![]() Online: 3 tygodni 18 godz 22 min 47 s
|
![]()
Stary, od czego wkręciłeś to prawe lusterko
![]() ![]() Fajna traska ![]() Serwus
__________________
"Cieszę się, że nie jestem bezużyteczny, zawsze mogę służyć jako zły przykład." http://www.youtube.com/watch?v=kfH1hxvAN30&ob=av2n |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Łódź / Farmington CT
Posty: 597
Motocykl: RD07->990R, 950SE, 1090R
![]() Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 47 min 27 s
|
![]()
Kupiłem z takimi od estety, choć moja nauka jazdy zrobiła swój w tuningu. Początkowo było od KTM
__________________
Pozdrawiam tedix86 Ostatnio edytowane przez tedix86 : 20.09.2011 o 23:55 |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Frankfurt/M
Posty: 985
Motocykl: Elefant 944ie
Przebieg: 54420
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 3 tygodni 2 dni 12 godz 4 min 21 s
|
![]()
Fajnie tam. Czytając to stwierdzam, że nie ma takiej KOMERCHY i chamstwa. Teraz prześladujące mnie KIEDYŚ - kiedyś tam trzeba pojechać.
![]()
__________________
Cagiva Elefant 944ie - jedyne co się może popsuć podczas jazdy to pogoda! ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Norwegia 2013, pierwsza i nie ostatnia wyprawa. | Arkadius | Trochę dalej | 10 | 26.10.2013 20:32 |
Wyprawa na Kołymę [Czerwiec-Wrzesień 2011] | deny1237 | Trochę dalej | 117 | 02.04.2012 11:21 |
Pierwsza wiosenna przejażdżka [Chorwacja 2011] | consigliero | Trochę dalej | 6 | 17.05.2011 13:03 |