18.04.2016, 15:51 | #21 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
dzięki
dla zainteresowanych - z Krakowa lub jeżeli byłby ktoś w Krakowie |
20.04.2016, 13:11 | #22 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
14.02.2016
Wczesne śniadanie – 6:30. Dzisiaj dosyć długa droga…może nie długa pod względem km ale czasu jaki trzeba poświęcić na jej pokonanie. Najpierw jedziemy do godziny prawie 12:00 przez park QE nadal podziwiając zwierzęta. Potem dosyć krętymi i w zasadzie prawie cały czas offowymi drogami do Bwindi N.P. Musimy przejechać dookoła (a częściowo przez niego) Nieprzenikniony Las Bwindi – tak brzmi oficjalna nazwa tego lasu i parku narodowego. Droga jest wymagająca zarówno dla kierowców jak i naszych, dosyć obładowanych samochodów. Pod koniec drogi okazuje się, że pewny jej odcinek jest nieprzejezdny co powoduje że musimy nadłożyć prawie 70 km i tak na nocleg docieramy ok. 18:30. Na szczęście jeszcze przed zachodem słońca 15.02.2016 Dzisiaj jedna z atrakcji tego wyjazdu. Idziemy tropić/podglądać dziko żyjące Goryle Górskie. Jest ich ok 700 szt. na cały świcie (w tym konkretnym parku ok. 350 osobników). Dziennie może wejść do parku tylko 70 osób dlatego rezerwacji dokonaliśmy już w maju 2015. Najpierw bladym świtem jedziemy do kwatery rangersów, gdzie mamy odprawę, zostajemy podzieleni na 8-mio osobowe grupy, które z przewodnikiem udają się do parku. Każda grupa idzie w inny rejon, tak aby wyśledzić inną rodzinę goryli. Wędrówka przez las jest dosyć wyczerpująca…wysokość n.p.m, wilgotność. Pod koniec wręcz przedzieramy się przez gęstwinę leśną gdzie drogę toruje przewodnik maczetą. W pobliżu goryli wolno przebywać tylko godzinę – aby nie przeszkadzać im w codziennym życiu. Coś niesamowitego – momentami jesteśmy może 2-3 metry od niektórych osobników – oczywiście nie silverback – ten trzyma się na odpowiedni dystans i wszystko kontroluje. Kilka razy dała nam do zrozumienia, że jesteśmy za blisko – na szczęście rangersi wiedzą na ile możemy sobie pozwolić, jak blisko podejść. Nocleg |
21.04.2016, 23:24 | #23 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
16.02.2016
Ostatnie dni były dosyć intensywne jeżeli chodzi o atrakcje. Jedziemy odpocząć nad jezioro Bunyoni, na którym znajduje się szereg wysp z ładnymi ośrodkami wypoczynkowymi. Po drodze zahaczamy jeszcze o Kabale - takie typowe miasto Ugandyjskie. Do miejsca gdzie mamy nocleg musimy dopłynąć łodzią. Samochody zostawiamy nad brzegiem jeziora i zamieniamy chwilowo środek transportu na łódkę. Sam ośrodek to.... ale, może sami oceńcie na podstawie zdjęć. Mieliśmy zostać tu dwa dni â niestety musimy wyjechać po jednym ponieważ wejście na wulkan jakie mamy przewidziane w Kongo przesunęło się o jeden dzień do przodu. Szkoda ..... 17.02.2016 Niestety musimy opuścić Bunyoni. Potem przez Kisoro - gdzie robimy zakupu i tankujemy do pełna (paliwo tańsze w Ugandzie niż w Rwandzie) - jedziemy do granicy z Rwandą. Samą granicę przekraczamy bez większych problemów czy kolejek i nie ma majfrendów - jak w zachodniej Afryce. Wyjeżdżając z posterunku granicznego musimy pamiętać o zmianie strony, po której się poruszamy (w Ugandzie lewostronny ruch, a w Rwandzie prawostronny). Dzisiejszy nocleg w Gisenyi na pograniczu z Kongiem. Uganda boryka się z problemami z dostawą prądu - zdarza się że tankowanie na stacji benzynowej odbywa się za pomocą ręcznej pompy. Ostatnio edytowane przez kajman : 21.04.2016 o 23:45 |
26.04.2016, 18:54 | #24 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
18.02.2016
Rano jak zwykle wczesna pobudka o 8:30 musimy być po drugiej stronie granicy – w Kongo. Tam ma nas odebrać samochód firmy, która organizuje wejście na wulkan. Z hostelu – co prawda to ok. 1 km do granicy, ale bierzemy taksówkę. Samochody zostawiamy w Rwandzie na terenie hostelu. Bierzemy tyle bagażu, aby przeżyć dwa dni. Tutaj jest inaczej niż w Rwenzori. Wszystko trzeba sobie samemu zapewnić picie, jedzenie itd. Oczekiwanie na wizę to prawie godzina, ale wyrabiamy się można powiedzieć na styk. Potem jeszcze kilka formalności związanych z wejściem na Nyiragongo, niektórzy zatrudniają tragarzy do niesienia plecaka i pod ochroną trzech rangersów (uzbrojonych) idziemy. Mamy tego dnia do pokonania prawie 1 400 m w pionie. Nocleg na koronie wulkanu wypada prawie 3 500 m n.p.m. Samo końcowe podejście jest doooosyć strome. Pomimo że to jednodniowe podejście mam wrażenie, że daje bardziej w kość niż 3 dni w Rwenzori, a może to był gorszy dzień? Zdjęcie poniżej – to droga krajowa oznaczona N 2. Hmmm….. Goma – o ile się nie mylę, w 2002 roku była zniszczona przez wulkan, stąd ten ponury szaro-czarny kamienisty krajobraz. Docieramy do kwatery rangersów, trochę papierowej roboty, zebranie grupy – dołączają do nas Szwajcar, Australijka (która wygląda jak Chinka), Francuska i Włoch Na szczycie, na koronie wulkanu, widać małe punkciki – domki. To cel naszej wspinaczki. Jesteśmy na szczycie – po lewej widać „te” domki, a po prawej krawędź krateru wulkanu. No i sam krater gdzie buzuje lawa, szczególnie w nocy świetny widok. To stratowulkan– jedną z jego cech jest duuuża stromizna czyli kąt nachylenia zbocza. Zejście do WC wymagało użycia liny. Podejście na szczyt też do łatwych nie należało. Daje to wyobrażenie jaka tam była stromizna. A w takich domkach „all inclusiv” zaliczyliśmy dzisiejszy nocleg. 19.02.2016 Świt. Jest zimno, człowiek zdrętwiały, a tu trzeba zapakować swoje rzeczy. Zaczynamy schodzić. Byle zejść z tej największej stromizny. Dla niektórych zejście jest gorsze niż wyjście, nie wytrzymują nogi, mięśnie nóg. Od połowy drogi dopada nas deszcz, taki lekki kapuśniaczek, ale jednak …. pada i pada, towarzyszy nam prawie do samego obozu znajdującego się 2 000 m n.p.m. W obozie czekamy na transport, który podwozi nas do granicy. Potem jeszcze spacer do hostelu. Uff – jesteśmy wykończeni. Hostel w Gisenyi. 20.02.2016 Dzisiaj jedziemy do stolicy Rwandy – Kigali. Bez pośpiechu, ok. 200 km. Trzeba wiedzieć, że Rwanda to …. góry, góry i … góry. Wyjeżdżamy serpentynami na ponad 2 500 m n.p.m., to znowu zjazd do 1 500 m. i tak całą drogę. Po drodze zaopatrujemy się w herbatę przy jednej z plantacji – herbata i kawa stanowią dużą część eksportu i upraw w Rwandzie. |
01.05.2016, 16:01 | #25 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
21.02.2016
W Kigali zostajemy dwa dni. Jestem wręcz zauroczony tym krajem i tym miastem. A klimat… jest tak jak u nas w maju w słoneczny dzień zaraz po burzy. Powietrze jest rześkie i ciepłe. Teraz może kilka słów o Rwandzie. Rwanda kojarzy się ludziom głównie z jednym – wojną i rzezią jaka była tu w latach 90-tych. Rwanda tymczasem zaskakuje… i to zaskakuje na „plus”. Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że mimo iż jest biednie to jest bardzo czysto. Nie ma śmieci wzdłuż dróg, koło domów, jak to bywa w większości państw Afryki północnej czy zachodniej. Już w Tanzanii czy Kenii śmieci stanowią stały wystrój pejzażu. Tutaj jest ustawowy zakaz używania tzw. reklamówek jednorazowych, a zakupy pakuje się do papierowych toreb. Zwróćcie uwagę na jedno ze zdjęć – goście kopią rów przy chodniku, ziemię odkładają na chodnik, ale na chodniku jest rozłożona folia, aby nie niszczyć bruku. Na ulicy, chodnikach czy trawnikach zero śmieci. Drogi, nawet te poza miastem, są dobrze utrzymane, czyste, rowy wzdłuż ulicy wyczyszczone. Pewnie, że asfalt jest tylko na głównych drogach … ale pamiętajmy że jest to jedno z biedniejszych państw Afryki. 22.02.2016 Wyjazd z Kigali – cel dzisiejszego dnia to Tanzania. Przed nami dwudniowy dojazd do Ngorongoro w Tanzanii. Tą część traktujemy jako „przejazdową”. Oczywiście jest ona również ciekawa, pozwala poznać inną Tanzanię, niż ta która widzą turyści przylatujący do Arushy, obwożeni po parku, a potem z powrotem do Arushy i w samolot. I tyle widzieli z Tanzanii. Podobnie jest w Kenii. Droga do Tanzanii po stronie Rwandyjskiej to bardzo dobry asfalt i jest trochę mniej kręta niż w pozostałej części kraju. Pojawiają się policjanci z radarami. Jest sporo ciężarówek. Droga ta jest jedną z głównych tras transportu towarów z wybrzeża (z portów) do Rwandy i Kongo. Na granicy odprawa po stronie Rwandy – szybko, sprawnie. Za to po wjechaniu na stronę tanzańską… no cóż… jak u nas za dawnych czasów na wschodzie. Odprawa paszportowa to jeszcze spoko, ale celna (musimy zgłosić samochody do tymczasowej odprawy) to inna bajka. Jeden celnik dłubie w nosie, dwóch o czymś leniwie rozmawia, trzeci udaje że jest czymś baaardzo zajęty. Na nasze sugestie, że może któryś by wypisał odpowiednie dokumenty, niezmiennie pokazują na inne okienko gdzie oczywiście nikogo nie ma. I tak spędzamy 2 godziny. Masakra. Po wyjechaniu z posterunku granicznego rzuca się w oczy spora różnica pomiędzy Tanzanią a Rwandą. Przez pierwsze 100 km mieliśmy szczęście, że jechaliśmy terenówkami. Droga była podobna do tej na Ukrainie, za przejściem granicznym w Krościenku. Tyle że te dziury były wielkości samochodu! Poza tym… sporo śmieci wzdłuż drogi. Wieczorem następne zaskoczenie – większość ludzi słabo lub wcale nie mówi po angielsku. Hmmm spodziewałem się, że jako była kolonia angielska… I jeszcze jedna ciekawostka – co jakiś czas, gdy pojawia się zakaz lub ograniczenie na drodze w krzakach czają się policjanci z radarem. Z czego zapamiętana zostanie Tanzania – z policjantów z radarami I z częstym łapaniem kapci A to jest trójkąt ostrzegawczy 23.02.2016 Jedziemy nadal przez Tanzanię. Na nocleg zatrzymujemy się ok. 100 km przed Ngorongoro. Chcemy wjechać do parku następnego dnia po południu. 24.02.2016 Do południa dojazd do bram parku. W pobliskim miasteczku załatwienie formalności wjazdowych – opłaty trzeba dokonać w banku. Nie ma możliwości płacenia w biurze, przy bramie wjazdowej. Opłaty ….masakra - wjazd za samochód – 40 $ (pod warunkiem, że waży poniżej 2 ton – waga z dowodu rejestracyjnego) - od osoby 50 $ - za to, że możesz rozbić namiot 30 $ od osoby - za możliwość wjechania do krateru – 200 $/samochodu – na 6 h. To wszystko na 24 h. Kemping – to kawałek placu z zimnym prysznicem i kiblem na narciarza. Lodge lub inne noclegi to cena po 300-500 $/os., a bywają i po 1 500 $. W porównaniu do tego co zastaliśmy na miejscu Namibia wydaje się być za półdarmo, a standard usługi – to tak jakby porównać standard kempingu na Ukrainie z tym w Norwegii. Przy bramie grasują gangi pawianów – trzeba uważać bo kradną wszystko co się da Widok na krater. Różnica wysokości to ok 400 m. Kemping na terenie Ngorongoro 25.02.2016 Pobudka przed świtem. Do krateru chcemy wjechać wraz z pierwszymi promieniami słońca. Ok. 12:00 wracamy z powrotem do obozu. Pakowanie i trzeba jechać w stronę Serengeti. Te dwa parki (tak naprawdę Ngorongoro nie jest Parkiem Narodowy) graniczą ze sobą. Odległości są wielkie, bo do bramy docieramy ok 16:00. Po drodze mijamy wioski Masajów. Ciekawostka - w kraterze Ngorongoro nie ma żyraf, za to żyją na obrzeżu. Teoria jest taka, że z powodu budowy nóg, nie są wstanie zejść po stromiźnie do krateru. No i wioski masajskie. Oczywiście pierwsze co robi napotkany Masaj to wyciąga rękę po „ten dolars”. A już nie daj boże jak zrobisz zdjęcie jemu lub wiosce …. goni Cię mało klapek nie gubiąc. A tak w ogóle to jedna wielka cepelia. Wjazd do Serengetii – następne zdzierstwo - samochód 40$ - od osoby 60 $ - kemping 30 $ |
02.05.2016, 08:47 | #26 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Sanok
Posty: 2,027
Motocykl: EXC, ST 1300
Przebieg: rośnie
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 22 godz 3 min 41 s
|
Pieknie, zazdroszcze z calego serca
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka
__________________
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą |
04.05.2016, 19:53 | #27 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
26.02.2016
Pobudka wcześnie rano. Do południa zamierzamy „pojeździć” po Serengeti, a potem trzeba jechać w stronę północnej bramy, aby wyjechać przed 16:50 – bo wjazd mamy wykupiony na 24 h. Podczas śniadania pojawia się złodziej w obozie – pawianowi udało się ukraść cały worek z chlebem. Potem jazda do pobliskiego hmmm jak to nazwać… niby centrum, stacja benzynowa, siedziba rangersów… w każdym bądź razie mamy nadzieje załatać tam kapcia, którego złapaliśmy poprzedniego dnia. Rangersi właśnie znaleźli samotnego – podobno dwutygodniowego słonika więc go przygarnęli. Mówili, że dadzą radę go wykarmić. Serengeti to….morze sawanny (traw), gdzie trzeba się najeździć aby znaleźć zwierzęta Współpraca ma się dobrze – bąkojady wyjadające insekty żyrafie Ale zdarza się również utknąć w błotku Stada słoni były ogromne Nie można zapominać o zamykaniu okien Serengeti jest naprawdę ogromne. Z jego centralnego punktu do bramy wjazdowej jest ok. 4 godziny jazdy. Droga nie rozpieszcza. Mniej więcej połowa to tarka, po której naprawdę ciężko się jedzie. Do bramy docieramy o 16:30. Serengeti to….morze sawanny (traw), gdzie trzeba się sporo najeździć aby znaleźć zwierzęta. Każdy z nas spragniony był już asfaltu, na którym trochę można odetchnąć. Poza tym po dwóch dniach biwakowania pod namiotem, gdzie toalety i prysznice nie należały do luksusowych, chcieliśmy trochę doprowadzić się do porządku szczególnie, że temperatura i kurz dawały się nam mocno we znaki. Na nocleg docieramy nad jezioro Victorii do hotelu. 27.02.2016 Dzisiaj wjeżdżamy do Kenii. Granica jak to granica. W przeciwieństwie do Ugandy czy Rwandy trafiają się już „majfrendy” od których trzeba się oganiać ale na szczęście są mniej natarczywi niż w krajach arabskich. Po stronie kenijskiej, gość od spraw celnych sam nie wiedział jaki papier nam wypisać na samochody w rezultacie podbił tylko pieczątkę z datą na dokumencie jaki mieliśmy z granicy tanzańskiej i powiedział, że to wystarczy. Hmmm, dziwne….. ale to Afryka, człowiek już nie jedno widział tutaj czy na wschodzie w Azji. Nocleg w kolejnym mieście nad jeziorem Victorii – Kisumo – z tego co się orientuje to chyba trzecie co wielkości miasto w Kenii. 28.02.2016 Jedziemy dalej – byle do Ugandy. O ile Tanzania kojarzyć się będzie z czającymi się w krzakach policjantami z radarami, o tyle Kenia to ….. progi zwalniające. No masakra… co zakręt, co mieścina – a w takiej mieścinie potrafi ich być sporo. Grupowo – po kilka, pojedynczo, niektóre wielkie, że mało terenówką człowiek się nie zawiesi, to znowu mikroskopijne. Ale mają jedną, wspólną cechę – wszystkie są niewidoczne, takie afrykańskie czary… jeśli nie jesteś czujny jak przysłowiowy grzechotnik to albo wylatujesz w powietrze wraz z samochodem albo urywasz zawieszenie. A tutaj przykład w ile osób można jeździć na motocyklu – made in china. Można zawieść w taki sposób dzieci do szkoły ? Można… Dojeżdżamy do granicy. Hmmm po stronie kenijskiej to taka „wschodnia” granica. Droga szutrowa, 5-cio kilometrowy sznur samochodów ciężarowych oczekujących na wjazd do terminalu. Droga wąska, gdy jadą samochody z przeciwka trzeba wykorzystywać rowy, lub pobliski nasyp… standard. Za to po wyjechaniu z części kenijskiej i po przekroczeniu granicznej rzeki…. inny świat. Ruch uporządkowany, asfalt, krawężniki, brak tego chaosu. Podjeżdżamy do budynku granicznego, w momencie gdy wysiadam z samochodu żołnierz witam mnie słowami „welcome home” – pewnie myślał że jestem rezydentem Ugandy bo samochody miały ugandyjskie numery rejestracyjne. Do odprawy, owszem, jest kolejka, ale jest jakaś uporządkowana, gość w okienku podbija pieczątki tak sprawnie…. Pracuje, a nie myśli o niczym. Na noc zatrzymujemy się w fajnym ośrodku – jakieś 10 km za granicą. |
09.05.2016, 15:33 | #28 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
|
29.02.2016
Jedziemy do Sipi Falls. Celem są wodospady Sipi, ale ten rejon znany jest również z uprawy kawy. Na miejscu zatrzymujemy się na nocleg. Do wodospadów idziemy z lokalnym przewodnikiem, a potem na przydomowe pola gdzie uprawiana jest kawa. W Ugandzie oprócz dużych korporacji, które skupują i same uprawiają kawę na skalę przemysłową, propagowana jest uprawa âprzydomowaâ i sprzedaż indywidualna. Często można spotkać przy drodze osoby sprzedające kawę ziarnistą. Mieszkańcy są zachęcani do takiej formy zarobkowania. Dzięki temu w zasadzie nie spotyka się ludzi żebrzących. Nie tak jak w krajach arabskich czy zachodniej Afryce, gdzie co kawałek można spotkać się z natarczywością w proszeniu o datek â typu âgive me dirhamâ czy âgive me dolarâ. Dziki bananowiec A teraz uprawa kawy Sadzonki są pozyskiwane z krzaka już rosnącej kawy. Przez rok sadzonka rośnie w tzw. szkółce. Potem jest przesadzana na pole. Potem sadzonka jest przesadzana na pole. To jest jeszcze zielona, nie dojrzała kawa Kawa dojrzała jest koloru czerwonego Oddziela się czerwoną łuskę. Pozostaje ziarno â koloru szarego w takiej delikatniej osłonce koloru żółtego. Coś takiego jak u nas zborze. Ziarna umieszcza się w drewnianym wiaderku i tłucze kijem. Ziarna są tak twarde, że nie pękają, a dzięki temu oddziela się łuski od nich łuski. Następnie oddziela się plewy od ziarna za pomocą âŚ.wiatru Same ziarna praży się â proszę zwrócić uwagę jak błyszczą się ziarna â a trzeba wiedzieć że nie używa się do tego żadnych chemikaliów czy olejów. Kawa autentycznie pachniała. Cały proces wykonywaliśmy sami przy wsparciu miejscowych. Kawa jest gotowa. Pakowana i sprzedawana. Przywiozłem jej âtrochęâ jest naprawdę pyszna. Dla znających się â to Arabica. Chcieliśmy na miejscu spróbować jak ta kawa smakuje. Należało ją więc âzmielićâ czyli ubić za pomocą drewnianego kija. Parzenie odbywa się na sposób âarabskiâ â tzn. gotuje się wodę w dużym garnku, następnie wsypuje kilka kubków kawy, gotuje z 2 min. a następnie nalewa do kubków przez sitko â i gotowe. 01.03.2016 Następnego dnia wracamy do Entebbe, przez Kampale â hehe⌠dla nie znających realiów i klimatów miast wschodnich czy afrykańskich to może być ciekawe przeżycie. Wieczorem oddanie samochodów, a w nocy samolot powrotny I to by był KONIEC. Ostatnio edytowane przez kajman : 09.05.2016 o 21:40 |
09.05.2016, 18:45 | #29 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Sanok
Posty: 2,027
Motocykl: EXC, ST 1300
Przebieg: rośnie
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 22 godz 3 min 41 s
|
Wspaniala wyprawa, z calego serca zazdroszcze :-)
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka
__________________
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Trekking - Kilimandzaro, Tanzania czy Kenia | gzyra | Przygotowania do wyjazdów | 1 | 23.05.2013 17:14 |
Wokół Zalewu Sulejowskiego | Pils | Kwestie różne, ale podróżne. | 2 | 30.08.2011 11:43 |
Uganda-czyli impresje z afrykańskiego piekła | Dunia | Trochę dalej | 24 | 17.03.2011 12:39 |