23.07.2010, 05:10 | #11 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
Pędzę sobie autobanem, nie jestem demonem prędkości, nie jadę najszybszą linią - ale ja się nigdzie nie spieszę... jest 12 ja prom mam dopiero 14 lipca o 18... Najczęściej jadę drugą nitką - wyprzedzając "Tiry" i dając się wyprzedzić reszcie pojazdów... no chyba, że Tir wyprzedza Tira - a trwa to najczęściej kilkanaście minut - wtedy jadę szybszą linią Kilometry znikają pod kołami Około godziny 9:30 czas zjechać i nalać zupy - zjeżdżam na stacje. Zalewam 14,5 litra. Tam spotykam polską parę na V-stormie (chyba) na niemieckich blachach. - widziałem ich jak smignęli wyprzedzając mnie jakiś czas temu. Wracają z polski - byli na jakimś zlocie. Zapraszają mnie do siebie jakbym szukał noclegu na zachodniej granicy Niemiec. Wymieniamy się numerami oni lecą dalej ja odpoczywam chwilę i zjadam batona i bułkę Po powrocie na trasę dojeżdżam do pierwszego korka/korku () na autostradzie... Słońce grzeje, ja się pocę - podejmuję decyzję aby wykorzystać możliwości motocykla... - jadę między samochodami - większość kierowców robi mi miejsce (boją się o lusterka ), niestety trafiają się także kierowcy którzy specjalnie utrudniają przejazd... najczęściej w drogich Mietkach i BMW - ja wiem - to musi być irytujące, że on ma furę full wypas i stoi a tu jakiś łepek jedzie i ma to wszystko w d***e - szkoda, że nie mogą doświadczyć temperatur na które jestem wystawiony jak stoję (sobie myślę)... ale takich też można objechać Przedostaję się przez korek - były jakieś roboty drogowe... - potem na trasie kilka jeszcze takich korków - w jednym z nich przejeżdżam obok stojącego w korku motocykliście - chłopak chyba się odważył jechać między autami jak mnie zobaczył - i tak sobie mkniemy powoli razem - po jakimś czasie jest nas już 4 motory - czuje się jak jakiś przywódca Następne tankowanie o godzinie 16 gdzieś chyba pod Hamm - leję 15litrów. Postanawiam także zaparkować gdzieś w cieniu i zrobić sobie dłuższą przerwę. Parkuje Krówkę na centralce, przebieram się w krótkie spodenki sprzęt motocyklowy wieszam na moto, sam się kładę na kanapę, opieram głowę o Topcase nogi na kierownicę i kima - nawet całkiem wygodnie i stabilnie Co chwilę słyszę jakieś komentarze a czasami pstryki aparatów - może będe sławny Tu jeszcze przed kimaniem Po godzinie snu +-30 minut, trasa mnie wzywa ponownie - dochodzę jednak do wniosku, że mapa się przyda - więc wydaje 10 europ na mapę Europy. Jedząc bułkę studiuje trasę i zapisuje miejscowości na które się kierować. Wtedy też podchodzi do mnie starsza para i zagadują czy mogą mi jakoś pomóc - strasznie to było miłe - nie spodziewałem się tego - mówię im, że wszystko ok, że jadę do Irlandii i teraz patrze ile mi jeszcze zostało. - po chwili rozmowy dowiaduję się o prognozie pogody dla zachodnich Niemiec i o ulewach które ten region nawiedzają Para częstuje mnie Kawą z termosu i rozmawiamy przez następne kilka minut - gdy oświadczam, że nie mam wyboru i muszę jechać w kierunku ulew dostaje namiary na jakieś dobre lokum przy trasie Miło strasznie ale czas się zwijać Pakuje manatki - obserwując niebo które robi się coraz bardziej pochmurne a gdzieś w oddali słychać grzmoty... Wyjeżdżając spadają pierwsze krople... Krople wielkości dużych winogron... Nie dość, że pada na trasie następne roboty drogowe a co za tym idzie korek - teraz nie ma opcji abym stał - cisnę do przodu jak się da, środkiem, prawą, lewą a kilka razy poboczem. Udało się - uciekłem - deszcz jakoś przeszedł bokiem - załapałem się tylko na chwile orzeźwiającego deszczu... no i ten zapach po deszczu Zagłębie Ruhry mijam bezproblemowo - błądząc tylko w okolicach Duisburga (moja Królowa stamtąd przyjechała ) Po jakimś czasie mijam granicę z Holandią - i tu się trochę dziwię bo nie wiedziałem, że będę jechał przez ten kraj. Warunki na drodze się zmieniają, teraz tylko dwie czasami trzy linie i pełno ciężarówek - teraz to ja jestem tym który wyprzedza. Wraz ze zmianą kraju zmieniają się także krajobrazy i zapachy - widać i czuć więcej gospodarstw rolniczych - niestety nie widziałem żadnych plantacji konopi Gdzieś w okolicach Eindhoven na niebie pojawia się CZORNA chmura (znaczy całe niebo jest tego koloru) i czasami widać błyskawice. I to w dodatku w tym kierunku w którym jadę - jak na zapowiedź mp3 zapodaję "Riders on the storm", Doors'ów - myśle sobie "oby to nie była przepowiednia"... Następny kawałek - ku mojemu zaskoczeniu, że mam coś takiego na karcie: Tu jakiś cover coby Wam zaoszczędzić traumatycznych przeżyć... I faktycznie - pierwsze krople stukają mnie w kask - "gdzie ten parasol - się pytam" W oddali na niebie widzę obfite opady deszczu i czuje powiew ZIMNEGO powietrza - co było, po upalnym dniu -przez jakiś czas miłe - ale tylko przez jakiś czas - gdy okazało się, dlaczego jest zimne - zrobiło mi się niewesoło. Z nieba spadały grudki lodu, wizjer w kasku zaczął mi parować - wtedy też zdałem sobie sprawę, że u mnie w pokoju (w Polsce) na biurku leży sobie firmowo zapakowany PinLock - następna rzecz którą zapomniałem zapakować. Postanawiam dostosować prędkość do panujących warunków pogodowych - teraz to ciężarówki mnie wyprzedzają a ja walczę z gradem, wiatrem, parującym wizjerem, z zapięciami w kurtce i staram się założyć osłonę przeciwdeszczową na TankBag. Po jakis 5-10 minutach jazdy w tych warunkach widzę na horyzoncie most nad autostradą - decyduję się tam przeczekać deszcz - niezwazając na zakazy postoju. Dojeżdżając widzę stojącego tam motocyklistę - czyli nie będę sam po chwili dojeżdżają dwa następne sprzęta - stoimy i czekamy, ja jem bułkę i zagryzam kabanosem Gdy się w miarę rozpogodziło ruszam w dalszą trasę (jako pierwszy). Tu muszę pochwalić moją kurtkę która nic nie przepuściła wody i po jakiś 10minutach jazdy w gradzie byłem suchy pod spodem - niestety spodni nie mogę pochwalić - tyłek miałem mokry Po przejechaniu za Antwerpię jazda zaczyna mnie męczyć - tak jak w Holandii było dużo ciężarówek/tirów to w Belgii chyba innych pojazdów nie widziałem - wyprzedzanie tych kolosów przy silnym bocznym wietrze było walką o życie - i to strasznie męczącą walka. Koło godziny 20 zjeżdżam z autostrady i kieruje się w kierunku znaku na którym widzę, cynk o hotelu - po drodze chcę nalać jeszcze zupy - ale nigdzie nie mogę znaleźć stacji gdzie mógłbym zapłacić pieniędzmi (na mej karcie - brak funduszów - dziwne bo jak wyjeżdżałem były...) Dojeżdżam do hotelu - pytam się o pokoje - Są - po 65euro ze śniadaniem "po co mi śniadanie - mam bułki" - pytam się czy są tańsze - i dostaje 5euro upustu.... - mówię, że naleje wachy i się zastanowię... Jadę dalej - 60 euro za hotel przy autostradzie - obok parkingu tirów - nie dzięki... Wracam na autostradę - po jakimś czasie znajduję stację z obsługą - ale tam też każą sobie płacić kartą - dogaduję się jednak i nalewam 15,5litra, płacąc pytam się o tani hotel - a sprzedawca maluje mi na kartce mapę jak dojechać do Formule 1 Hotel. Na zarośniętej mej mordzie pojawia się uśmiech i resztę trasy pokonuję jakoś raźniej Wjeżdżam do Gent - tam trochę błądzę - widzę hotel po jednej stronie ale jak tam dojechać. Uruchamiam Kasię - ona zna każde miasto - dojeżdżam. W Hotelu dwie miłe Polki - podaje im potrzebne dane, płacę i mam nocleg jeszcze tylko rozpakować Kobyłkę - i mogę wziąć prysznic. Taki gorący prysznic po całym dniu na moto to chyba największa przyjemność... Po prysznicu zjadam bułkę i powoli psujące się już kabanosy, pisze kilka SS'ów i odpływam. Moja ulubiona sieć hoteli - tak jak Ryanair - płacisz mało - dostajesz to co niezbędne. Dzień zakończony - o 21:30 dostaje kartę z kodami do drzwi w hotelu. nie licząc przerw ok 12h w "siodle" no może mniej... trasa przejechana - wg wujka google: 945km [MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Swojska+26,+Szczecin,+Poland&daddr=51.1418838,4.1763771+to:21+Vliegtuiglaan,+Ge nt,+Vlaams+Gewest,+Belgi%C3%AB&hl=en&geocode=FQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyzwcNLkWJA%3BF ftcDAMd-bk_ACnBL_1Hzo3DRzFzLermcSbXsg%3BFYZYCwMdiiU5ACnfjF nY1HbDRzHUvKwpBdlGaw&mra=dpe&mrcr=0&mrsp=1&sz=11&via=1&doflg=ptk&sll=51.180204,4.403458&sspn=0.219954,0.703125&ie=UTF8&ll=52.227799,9.492188&spn=6.852177,14.128418&t=h&z=6[/MAP] link z trasą
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" Ostatnio edytowane przez Tymon : 07.01.2011 o 14:49 Powód: P.S. |
24.07.2010, 10:41 | #12 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Tuchów / Redditch
Posty: 615
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 17 godz 29 min 17 s
|
Urlop sie zbliza, za tydzien bedziemy z zonka smigac z uk w kierunku PL, samochodem niestety- trasa e40
|
24.07.2010, 18:33 | #13 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
Ja 14 smigam z grupa chlopakow od nas tzn irlandi prze Uk do polandu conajmniej dwoch z nas kieruje sie na poludniowy wschod polski zapowiada sie ciekawie powrot okolo4 wrzesnia.
|
26.07.2010, 02:37 | #14 |
Mizerna Kruszynka
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Lusk
Posty: 833
Motocykl: RD07a
Przebieg: 110 tys
Online: 2 tygodni 3 dni 12 godz 24 min 19 s
|
A ja napisze tyle na temat trasy Irlandia-Polska,
Wersja ogólna 8.00 Prom z Dublina - następny dzień 11.00 bigosik i rosołek u Mamusi Wersja opisowa 1. Piątek -godzina 6 pobudka -godzina 6.15 stwierdzenie laczka w tylnej oponie a do tego zapakowanym moto jak skuter w krajach azjatyckich. Nie zmiescilem niestety prosiaka i kosza z kurczakami ale kilka ciekawostek innych tak). -godzina 6.20 napompowana opona daje mozliwość dojechania na prom o 8.00 -godzina 9.30 Hollychead znów laczek , znów pompowanie, walka na parkingu przy autostradzie z odklejeniem opony od felgi. po kilkunastu minutach zatrzymuje sie przy mnie kolo na trajce i oferuje pomoc techniczną. Wraca za 15 min i sie okazuje ze kolo ma warsztat gdzie buduje customowe czoperki i trajki. Ofiarowanie mu dwóch cygar przywiezionych z kuby i dalsza jazda w strone Polski. -kilka godzin w Angielskim deszczu zmywa z mojej pamieci calkowicie pojecie czasu, a może to wina Redbula i Herbaty -chyba 19 przejazd pociagiem pod kanalem LaManche -19.30 żabojady z winem -frytkojady z majonezem (Tymon to co smierdzialo to Belgia i jej farmy bekonowe) -zbokole z ziołem (tym razem nie skorzystałem) -beemiarze z kiełbaskami - tutaj jakieś mała dywersja senna w środku nocy na jednej z ławek przy autostradzie , oczywiście obowiązywał pełen rynsztunek z wyjątkiem kasku ,który to odpoczywał od moich bujnych włosów na kierownicy 2.Sobota -okolo 800km do celu 2 x Redbull wymieszany z czarną herbatą o zawartości dwóch torebek- Zabójstwo dla moich flaczków, za to potem nie da sie mrugać oczyma, -raz ja wyprzedzam wany z Polakami w środku , a raz one mnie wyprzedzają . Po kilku takich przetasowaniach kolesie dopadają mnie na stacji benzynowej i mówią że zaczynali sie zakładać kto będzie pierwszy na granicy. Słysze jak kolo komentuje ilość bagażu na moto podsumowując ze oni w 5 osób maja mniej - a ja im na to ze nie ufam firmą kurierskim wiec meble jakie kupiłem na wyprzedaży w Dublinie sam przewożę. Na to koleś że pewno mam tam 2 drajwera w worku bo oni to już się zmieniali 2 lub 3 razy na odcinku z Londynu, gdzie mnie pierwszy raz widzieli. Ja na to że mam tylko gumowa lale bym sie samotnie nie czuł. Ot takie rozmowy polaków na emigracji -Berlin znowu Muzgojeb ze stężonym Redbulem i Herbatą -rano mgła ze widać połowę przedniego kola a dalej nic- to chyba była granica Polski ale nic nie widziałem -środek lata a tu piździ jak w kieleckim na zakręcie 4st tylko -potem to juz tylko szok, że Polacy wcale nie potrzebują Hitlera , Stalina i wadliwych samolotów rządowych by zniknąć z mapy Europy. Potrzeba nam polskich dróg i polskich kierowców. To zjawisko ratuje moje trzewia i szare komórki przed dalszym spożywaniem Muzgojeba Herbacianego. Oczy i umysł zaczyna ze strachu widzieć przez mgle jaka panowała na płatnym odcinku autostrady z zamkniętą nitka w jedna stronę, za to z ogromna ilością pachołków i ograniczeniem do 40 km/h . A wszystko kosztowało mnie 22zł. To co w tedy myślałem nie przedstawię tutaj, bo z treści mogło by wyniknąć, że mam skłonności do Tyranizowania oraz zakupu broni masowego rażenia. -11.00 przybycie do Miasta Podziemnej Pomarańczy -11.30 wspomniany bigosik -17.39 niewspomniane wcześniej pierdy po bigosiku Wnioski: 1. Zdrowiej jednak było sie zatrzymać "na legala" u Wiatraków niż terroryzować flaczki Muzgojebem Redherbacianym 2. Mój Tatulo stwierdził tak któregoś dnia :"jak byś nic nie szamał nawet 2 tygodnie to tylko by ci na zdrowie wyszło"...i nie jadłem , no może z wyjątkiem strachu jakiego najadłem sie na polskich drogach . 3. Autostrada dla AT to bezsensowne męczenie materiału i tyle. Są lepsze motory do tego. 4. U Angoli zawsze leje 5. U Irolii też 6. W drodze powrotnej skosztowałem "legala" u wiatraków i zjadłem prawdziwego polskiego schabowego o dziwo w Londynie-tak zdrowiej
__________________
-Dystans do świata jest właściwy, gdy do jednego wora nawalimy ziarno wyrozumiałości, optymizmu łyżkę, tolerancji z umiarem, wiedzy mędrców szklaneczkę i wina antołek by jak będą dokuczać pierdolnąć głośnym NIE. Ostatnio edytowane przez hero : 26.07.2010 o 02:47 |
26.07.2010, 03:31 | #15 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 7 min 47 s
|
No ciekwaw ta podroz byla ciekawa i do tego ten bigosik, echch
|
26.07.2010, 04:14 | #16 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
wnioski swietne
Ja na trasie z Polski wyprzedzalen kilka razy te same polskie ciezarowki... po jakims czasie kierownicy jak mnie widzieli przy wyprzedzaniu mrugali mi swiatlami a ja im kierunkami dawalem znaka... Z moimi wnioskami poczekam as skoncze ta "relacje". Niestety narazie mam tydzien orania na maxa wiec czasu bede mial malo
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" |
29.07.2010, 01:48 | #17 |
....OLEJ....
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Pniewy-Londyn
Posty: 1,337
Motocykl: RD07a
Przebieg: 6006 km
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 24 min 54 s
|
Ja lece za ok tydz do Poznania.
Zobaczymy czy babcinka da rade I czy dupa mnie sie kwadratowa nie zrobi... |
31.08.2010, 03:42 | #18 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
ciąg dalszy mych wypocin ;) :D
Ok - trochę czasu minęło od mojego poprzedniego Postu w tej "relacji".
Na usprawiedliwienie mam kilka ważnych spraw: - frajda z jeżdżenia na Królowej: Nigdy bym nie pomyślał jak uzależniająca jest jazda na motocyklu... tak jak w puszce się jechało aby gdzieś dojechać (przynajmniej u mnie), to na Afri chodzi o sam fakt jeżdżenia... Mam Toyote Corolle 1.4 litra, fura dość zrywna (pomimo małej pojemności) ale najczęściej jak gdzieś nią jechałem w wolny dzień czy przed pracą to w celu dojechania do celu podróży... Na moto to każda podróż wygląda tak: "im dalej tym lepiej" (kiedyś poproszony przez współlokatorów o dostarczenie piwa zajęło mi to jakąś godzinę... - bo postanowiłem pojechać dłuższą trasą...) + fakt, że jadąc na moto cel podróży jest mniej ważny... - drugą przeszkodą w mej relacji jest pewna malutka Kobitka którą wyrwałem na sprzęta - to taki żart - ale dość miły bo ona akurat bardzo lubi ze mną jeździć - trzecią przeszkodą - jest fakt, że miałem poprawkę do napisania... - tak - niestety oblałem jeden egzamin w maju i teraz pod koniec "wakacji" a raczej lata musiałem pisać ponownie... przedmiot jakże ciekawy "Services Marketing" - wypożyczyłem 3 książki, jedną przeczytałem w połowie, w drugiej chciałem czytać podsumowania ale się okazało, że w tej książce niema... a trzecia była poprzednią edycją drugiej... Wiec pomiędzy pierwszymi dwoma przeszkodami + pracą starałem się uczyć, zasypiając non stop przy tych nudach... Ale teraz jestem już po egzaminach, moja wybranka w PL, Afri stoi przykryta pod (za) domem, a ja sączę piwko,,, więc czemu nie napisać troszkę o mej trasie może ktoś w jesienny/zimowy wieczór trafi na ten tekst i z powodu innych nie dokończonych relacji postanowi poczytać... Czas zacząć...
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" |
31.08.2010, 05:41 | #19 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
dzień drugi (trzeci) mej przeprawy przez Europę :D
13 lipca 2010 rok
Poranek: Budzik ustawiony na czwartą nad ranem obudził raczej sąsiadów w przyległych pokojach zamiast mnie... - Ja używając opcji drzemka kimałem do 5... Jak już udało mi się zwlec z wyra (pomimo niskiej ceny bardzo wygodnego) - a może to tylko ja byłem tak zmęczony... zapakowałem cały mój dobytek na Kobyłkę, i postanowiłem jednak skorzystać ze śniadania (+30minut) W okolicach godziny 6 rano wziąłem między nogi Afri i wyruszyłem w nieznane... Cel na ten dzień był prosty: - dojechać do Cherbourg'a... Trasa dość prosta... kawałek po Belgii reszta po Francji... GPS już od Holandii był sprawny (miałem zainstalowane mapy) więc jazda była nudna - Kasia mówiła jak jechać, ja jechałem (pantoflarz :0) W okolicach godziny 8 przejechałem granice belgijsko-francuską... jakiś czas potem pierwsze tankowanie u smakoszy żab i innych ślimaków... I tu mi się przypomina śmieszna anegdota z Francji (Paryż rok 2009) w pośpiechu aby zdążyć na autobus na lotnisko pytamy się przechodniów o drogę: - " excuse me. do you speak english" - " a little bit..." - "how can we get into this place:" (pokazujemy miejsce skąd odjeżdżają autobusy) - odpowiedź w płynnym francuskim z podaniem każdego szczegółu... - szkoda że z naszej grupy nikt nie mówi w tym pięknym języku... Efekt: zakup nowych biletów do Irlandii (120euro za lot w następnym dniu) - nie, że to wina Francuzów, że się spóźniliśmy... winnych już wyznaczyłem z ekipy... ale fakt, że ktoś mówi po angielsku używając francuskiego to mnie zawsze chyba będzie rozbrajał I tak samo na stacjii benzynowej "Can I pay by card" wielkie O_o na twarzy ekspedientki ... "Ok Ill pay by cash" 8,3 litra wlane do Afri 12 euro zapłacone. Jadąc przez Francję doszedłem do wniosku, że skoro prom mam dopiero o godzinie 18 dnia następnego to mogę się trochę wyluzować i odpuścić jazdę w celu przejazdu... Przystanki robiłem częściej, jechałem wolniej... miałem dość autostrad... pozowane zdjęcie z samowyzwalacza... Mój pierwszy (drugi) posiłek tego dnia.
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" |
21.10.2010, 11:56 | #20 |
majsterkowicz amator
Zarejestrowany: Aug 2008
Miasto: Galway/Wyrzysk
Posty: 2,262
Motocykl: XR650r & XRV750
Przebieg: ~50kkm+
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 4 tygodni 21 godz 6 min 18 s
|
13 lipca 2010 rok Jazda po francuskiej autostradzie jest nudna jak flaki z olejem... Pogoda też nie sprzyjała memu nastawieniu do świata... Wiatr, deszcz, i te nudne autostrady doprowadziły do tego, że naprawde miałem już wszystkiego dość... Niby autostrada nudna a tu ni z tąd ni z owąd pojawia się jeden "mostek": DSC_0700.jpg A potem następny: DSC_0701.jpg DSC_0702.jpg Mosty nad portem w Le Havre (najwiekszym we francjii piątym co do wielkości w Europie) Jak przez pierwszy przejechałem w miare luzie to na drugim troszke się bałem - wiatr tego dnia był dość silny - nie, że sie bałem, że zwieje mnie z mostu a że może być ciężko z utrzymaniem sie na kursie... Przejazd przez oba mosty darmowy dla motocyklistów. Po przejechaniu Sekwany pozostało mi się kierować na miejscowość Caen, a potem juz bezpośrednio na Charebourg. Czasu miałem dużo... Na jednym z postojów postanowiłem aby zrobić mały objazd i zaliczyć "Le -Mont - Saint - Michele" Nowy kierunek Avranche - potem zjazd z autostrady na lokalne drogi... - taki był plan... Niestety zagapiłem się i pojechałem dalej autostradą... +100km Zmęczony i podirytowany zajechałem pod cel podróży. Le Mont Saint Michele jest średniowiecznym klasztorem znajdującym się nad kanałem LaManche na górze św. Michała... Góra jest wyspą - zalewaną podczas przypływów (najwyższe pływy w europie 15metrów). Miejsce warte zobaczenia. DSC_0725.jpg DSC_0726.jpg DSC_0728.jpg DSC_0735.jpg DSC_0744.jpg DSC_0758.jpg Niestety z mojej głupoty/lenistwa nie byłem wewnątrz... Tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem i oporami przed zostawieniem motocykla z bagażem, postanowiłem jechać już do Charebourg'a. Nie wracałem już na Autostrade i jakoś lepiej mi się jechało po lokalnych drogach. Postanowiłem nawet korzystać z drogi nad wybrzeżem coby troche "pozwiedzać" na moto... około godziny 21 zawitałem w Charebourgu, wpisałem w Ovi-maps zapytanie o hotele F1 w okolicy i natychmiast zostałem doprowadzony do jednego. 35 juro i mam nocleg i sniadanie - taniej niż w Belgii... 14072010216.jpg Afri i jej młodszy brat Trampek Jak widać w Hotelu napotkawszy Niemca na Trampku. Chłopak miał problem ze sprzętem - nie chciał mu odpalać a pod motorem plama oleju (potem okazało się ze to nie jego plama...) Facet zestresowany dzwoni do Niemieckiego ubezpieczyciela - w 20 minut później zajeżdża mechanik ładuje aku i Trampek gada... Okazuje się ze Ralf też jedzie/płynie do Irlandii a potem jedzie do Cork. Po prysznicu i kolacji biorę aparat i lecę na Afri pofocić trochę... DSC_0770.jpg Port w Charebourgu skąd na drugi dzień wypływał prom na zieloną wyspę. EDIT: Oczywiście Trampek starszy od Afri podsumowanie dnia: 15h w trasie (z przerwami, tankowaniami, błądzeniem) ok. 740km [MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Vliegtuiglaan&daddr=48.61391,-1.50621+to:48.76322,-1.4718+to:49.05596,-1.56579+to:49.26543,-1.6469+to:49.40065,-1.7794+to:Rue+de+la+Tourelle&geocode=FYZYCwMdiiU5ACnfjFnY1HbDRzHUvKwpBdlGaw%3BF RbK5QIdXgTp_ylVj5RU2a4OSDEwpj87SBQMEw%3BFVQR6AIdyI rp_ynfAvuSYgEMSDFwxGc3SBQMEw%3BFdiI7AIdohvo_ynFecL omXIMSDHQTOA6SBQMEw%3BFRa77wIdzN7m_yn1hQ6pcWQMSDHw Bhg4SBQMEw%3BFUrL8QIdONnk_yldmT-x0_QMSDHhyco6SBQMEw%3BFdFq9QId4vbn_w&hl=en&mra=mrv&mrcr=0&via=1,2,3,4,5&sll=48.936935,-1.543579&sspn=1.836635,3.532104&ie=UTF8&ll=48.864715,2.856445&spn=7.357821,14.128418&t=h&z=6[/MAP]
__________________
-=TyMoN=- _______________________________________ Moje spalanie: Mój kanał YouTube Moja "TwarzoKsiążka" Ostatnio edytowane przez Tymon : 07.01.2011 o 15:05 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Relacja - Bałkany - A.D. 2010 | JanuszCh. | Trochę dalej | 8 | 20.03.2011 00:54 |
No i znowu Scotland [Lipiec 2010] | Rychu72 | Trochę dalej | 4 | 17.01.2011 14:14 |
Holandia w weekend [Lipiec 2010] | nicek27 | Trochę dalej | 7 | 04.10.2010 10:54 |
Toskania/Umbria Lipiec 2010 | bukowski | Trochę dalej | 15 | 19.07.2010 20:25 |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 14:11 |